W imię Prawdy! C. D. 296

29 kwietnia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Ponieważ według zdania Kasjana, świętego Jana Klimaka i innych Ojców Kościoła różne są rodzaje łez i różne ich źródła, wcale niepoślednie miejsce w zakresie roztropności duchowej zajmuje ta umiejętność, która podaje sposób rozpoznania ich pochodzenia i celu.
Mogą one – po pierwsze – pochodzić z delikatnego i czułego usposobienia, które na każdy widok smutku i nędzy łatwo się pobudza do współczucia i obfitych łez.
Po wtóre, mogą pochodzić z chytrości szatana, który poruszając siły żywotne, miękczy serce, szczególnie u osób z natury delikatnych, tak że chociaż znajdują się w stanie grzechowym, to oszukują innych pozorami świętości i same w ten obłęd popadają. Wszakże ich łez nie wyciska odraza do grzechów, ale doczesne straty i niesława, jakie z nich wypływają. Taki był płacz Ezawa, o którym mówi Apostoł, że nie znalazł żalu, choć go ze łzami szukał (Hbr 12, 17). Nie opłakiwał bowiem swych grzechów, tego, że chciał zamordować brata – lecz że sprzedał haniebnie, za lichą strawę prawo pierworodztwa i nie mógł go odzyskać.
Po trzecie, do łez pobudza również Duch Święty, który sprawia, że się modlimy jękami niewysłowionymi. Ten to jest właśnie dar łez, jaki święci Ojcowie tak bardzo wysławiają. Powinniśmy prosić o niego Pana Boga, aby łaską swej mocy uderzył o skały naszych serc i wyprowadził z nich wody ku obmyciu naszych grzechów.
Święty Grzegorz rozróżnia tylko dwa rodzaje tego zbawiennego płaczu: jeden pochodzi z bojaźni, a drugi – z miłości. Tymczasem święty Bernard wylicza trzy rodzaje, a mianowicie: z pobożności, pokuty i braterskiego współczucia. Na łzy wypływające z pobudek naturalnych nie ma co zważać, bo zazwyczaj są próżne i prędko osychają. Te zaś, które szatan wywołuje, zmierzają do wprowadzenia człowieka w obłudę i pychę, a wreszcie – na wieczne zatracenie.

Grzeszników szatan stara się oszukać łatwością wywoływania płaczu, aby niebaczni, budując na tej łatwości, spodziewali się, że jeszcze w chwili skonania będą mogli wzbudzić należyty żal za grzechy. Ja sam widziałem niegdyś zatwardziałego grzesznika wylewającego obfite łzy nad nędznym stanem swojej duszy, kiedy mu przedstawiono, na jak wielki niebezpieczeństwo wiecznego potępienia sam siebie naraża. Jednakże nie było w nim ani najmniejszego postanowienia unikania na przyszłość tych grzechów, jakie opłakiwał. Należy się tedy wystrzegać, aby nie przywiązywać większego znaczenia do samych łez, aniżeli do pobudki, która je wywołuje; ale owszem, przede wszystkim należy zważać na tę ostatnią.
Jeżeli zaś Pan Bóg udziela komuś tej rosy prawdziwie niebieskiej, wydzielając deszcz obfity dziedzictwu swemu (Ps 67, 10), niechajże dobrze używa tego daru, dziękując zań Bogu. Niechaj jednak pamięta, że każda ofiara powinna być przyprawiona solą roztropności, i niechaj się strzeże dwóch ostateczności: zarozumiałości i nadmiernego upodobania, aby się zbytnio łzami nie rozkoszował lub się nimi nie pysznił; a po wtóre, małoduszności i nieufności, by przypadkowo nie mniemał, iżby już było trzeba zwątpić o zbawieniu, gdyby mu łez zabrakło. Obfitość łez nie czyni nikogo świętym ani też ich brak grzesznikiem”.

*

,,O głębokości bogactw mądrości i wiedzy Bożej! Jak są nieogarnione sądy Jego i niedościgłe drogi Jego” (Rz 11, 33) w duszach wybranych! Różnymi i dziwnymi sposobami powołuje i porusza, a co do ich zbawienia potrzebne – różnymi sposobami wykonuje.
Powiedziano o Chrystusie, że wstąpiwszy na wysokość, dał dary ludziom (Ef 4, 8). Dary – mówię – a nie ,,dar”, bo jak tłumaczy święty Augustyn: ,,Przez dar jakim jest Duch Święty, wiele darów dostaje się w udziale wszystkim członkom Chrystusowym, stosownie do ich potrzeb. Nie każdy bowiem otrzymuje wszystkie, lecz jeden te, a drugi inne, chociaż sam dar ogólny, od którego wszystkie szczegółowe pochodzą, wszyscy otrzymują, tj. Ducha Świętego”. Dlatego ów duch nazywa się jednym i wielorakim, gdyż będąc co do istoty jeden, różnymi sposobami udziela się ludziom, tak że nie masz, kto by się mógł ukryć pod żarem Jego (Ps 18, 7).
Różne są wprawdzie dary ale jedna miłość; różne drogi, ale jeden cel. Znakomicie o tym rozprawia święty Bernardyn w traktacie o natchnieniach Boskich: ,,Rozmaicie i wieloma sposobami zwykł Bóg pobożne dusze prowadzić, doświadczać i oświecać. Niekiedy za pomocą objawień podpadających pod zmysły, kiedy indziej przez tajemne wlewanie we władze duszy wiary, nadziei i miłości, a znowu innym razem przez wewnętrzne zaostrzenie rozumu, pamięci i woli względem tego, co do zbawienia potrzebne. Raz nakłania rozum ludzki ku jakiemuś słudze Bożemu, który by go mógł prowadzić i wspierać; to znowu kieruje uwagę człowieka pobożnego i gorliwego na jakiś ustęp z Pisma Świętego; albo też podsuwa mu jakiś opis takiego zdarzenia, które się dziwnie zgadza z jego położeniem, i podaje mu sposób dalszego postępowania lub też napełnia go pociechą.
Te różne sposoby odwiedzin Ducha Świętego objaśnia święty Grzegorz w następujący sposób: ,,Jakoby ciąg szeptu swego otwiera Pan Bóg przed nami, kiedy nam potajemnie odsłania, w jaki sposób dostał się do ucha naszego rozumu. Raz przedstawia nam znikomość rzeczy doczesnych, a zachęca do starania się o wieczne; kiedy indziej przedstawia naprzód wieczne, aby wobec nich straciły wartość doczesne. Niekiedy odsłania nam nasze nędze i prowadzi do ubolewania nad nieszczęściami bliźnich; kiedy indziej znowu przedstawia nam cudze nieszczęścia, a ich widok odciąga nas od złego”.

W imię Prawdy! C. D. 282

20 kwietnia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Czym się Panu odpłacę
za wszystko, co mi wyświadczył?
Podniosę kielich zbawienia
i wezwę imienia Pana.
Wypełnię me śluby dla Pana
przed całym Jego ludem.
Cenna jest w oczach Pana
śmierć Jego wyznawców.
O Panie, jestem Twoim sługą,
Twym sługą, synem Twojej służebnicy.
Ty rozerwałeś moje kajdany,
Tobie złożę ofiarę pochwalną
i wezwę imienia Pana”. Ps 116

,,W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział:
«Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem».
A wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?»
Jezus jednak, świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? To Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą».
Jezus bowiem od początku wiedział, którzy nie wierzą, i kto ma Go wydać. Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie zostało mu to dane przez Ojca». Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?»
Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A my uwierzyliśmy i poznaliśmy, że Ty jesteś Świętym Bożym»”. J 6, 55. 60-69

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozeznawaniu duchów”:

,,Koroną całej nauki o rozpoznawaniu duchów i jakoby podwaliną, na której cały jej gmach się opiera, jest nie tylko odróżnienie dobrych duchów od złych, lecz także rozpoznanie wątpliwych i niejasnych i przypisanie ich temu źródłu, z którego pochodzą. Znakomicie wyraża się o tym Salomon: ,,Jest droga, która się zda człowiekowi sprawiedliwa, ale koniec jej prowadzi do śmierci” (Prz 14, 12).
Albowiem miłość własna tak nieraz zaślepia umysły ludzkie, że sądzą fałszywie, iż się znajdują na dobrej drodze, podczas kiedy krokiem przyspieszonym pędzą drogą zatracenia. Często również zachodzi takie podobieństwo pomiędzy cnotą a występkiem, że niekiedy bierzemy gniew za gorliwość, upór za wytrwałość, a miłość własną za miłość Bożą. Wir wzburzonych namiętności oraz przyćmiony rozum wspierają nas w tym obłędzie i nasuwają zbyteczną troskliwość o wygody ciała, wskutek czego zamieniamy ciemność na światłość, a światłość na ciemność, zmieniamy gorzkie na słodkie, a słodkie na gorzkie (Iz 5, 20).
Jest to przepaść niedająca się zgłębić inaczej, jak tylko za pomocą łaski Bożej, toteż musimy nieustannie baczyć na to, jaki prąd nami kieruje. Święty Grzegorz uczy, że na dwie rzeczy mamy w tej mierze szczególnie uważać. ,,Po pierwsze, aby dusza nie czyniła tego, co za złe uznała. Po wtóre, aby pożądliwość cielesna nie przybrała postaci rzekomo duchowej i nie przedstawiła nam za cnotę tego, co jest występkiem. Trzeba bowiem wiedzieć, że wady mające pozór cnoty są gorsze od tych, które zaraz na pierwszy rzut oka jako takie występują. Te ostatnie bowiem sprowadzają zawstydzenie i wiodą do pokuty, pierwsze zaś nie tylko nie dadzą się upokorzyć ku pokucie, ale owszem – pozorami cnoty swego właściciela wbijają w pychę”. Z tej rady jasno wynika, że powinniśmy każde poruszenie jak najtroskliwiej badać, aby zła nie wykonać pod pozorem dobra lub nie odrzucić dobra pod pozorem zła. Obydwie ostateczności są zarówno szkodliwe: tak nie otworzyć Bogu pukającemu do serca z obawy przed szatanem, jako też wpuścić doń wroga w mniemaniu, że się przyjmuje Ducha Bożego.
Niechaj puka, kto chce, nie otwierajmy mu natychmiast, ale idźmy za roztropnością świętych i badajmy skrzętnie naszych gości, a przede wszystkim tych dwuznacznych, o których pochodzeniu wątpimy. Następujące wskazówki posłużą nam do tego rozpoznania i uniknięcia błędu:

1.Cokolwiek trąci naturą, chociażby samo w sobie było dobre, jest podejrzane. Ilekroć tedy zabieramy się do czegoś dobrego, a odczuwamy do tego popęd w niższych władzach, powinniśmy go poskromić, a oczyściwszy z jego wpływu rozum i wolę – idąc za łaską uprzedzającą i wspierającą – przystąpić do dzieła. Jeżeli bowiem przy wykonywaniu dzieła podanego nam przez Ducha Bożego przymiesza się coś z naturalnego uczucia, natenczas blask czystej cnoty zabrudzi się tym błotem.

2.Pewniejsze jest to natchnienie, kiedy zostaje poruszona tylko wola bez wszelkiej uprzedniej czynności wyobraźni i rozumu. Zdarza się to wtenczas, kiedy Pan Bóg równocześnie oświeca umysł i wewnętrznie porusza wolę. Sam tylko Bóg może poruszać skutecznie od wewnątrz i zmieniać wolę – jak uczy święty Tomasz. Od zewnątrz zaś i bez koniecznego skutku na wolę może wpływać również anioł, przedstawiając jej przedmiot czynności albo też wzbudzając odpowiednie popędy.
Nie mówię bynajmniej, ażeby można było wpływać na wolę bez żadnej współpracy rozumu, jaka zwyczajnie wykonuje się siłami natury. Czy jednak w zachwyceniu może wola bez uprzedniego poznania wzbudzać akty miłości? Albo: czy rozum może bez wszelkiego uwzględnienia odpowiednich wyobrażeń zwrócić się ku swemu przedmiotowi? O tym toczy się głośny spór, który jednak nie należy do naszego przedmiotu.

3.Dwuznaczne jest natchnienie – i tylko z trwogą i bojaźnią powinno się je przyjmować – jeżeli pobudza do objęcia kierownictwa duchowego. Aby uniknąć niebezpieczeństwa i zastrzec się w przyjmowaniu wysokich godności, nie należy ich przyjmować, a jedynie tylko za szczególniejszym objawieniem Bożym albo pod ścisłym posłuszeństwem, lub wreszcie za radą świątobliwego i roztropnego męża, któremu nie byłoby tajne wszystkie trudności owego stanu.

4.Zdarza się niekiedy, że łaski i pociechy duchowe dostają się także ciału według słów Psalmisty: ,,Serce moje i ciało moje uweseliły się do Boga żywego” (Ps 83, 3). Jak bowiem ciało omdlewa, kiedy się dusza smuci, tak też i w wewnętrznym pociechach mają udział zmysły. Dzieje się to z dopuszczenia Boskiego, szczególnie u osób jeszcze niedoskonałych, a to w tym celu, aby przejęte oną słodyczą stroniły od pociech światowych.
Jednakże i te pociechy podległe są złudzeniom i podstępom szatańskim. One to zrodziły błędy iluminatów i bezeceństwa begardów. Doktor seraficki naucza, że ,,wielu uwiedzionych, już to przez zwodnicze duchy, już to własnym błędnym pojęciem, mniema, że się im objawia Pan Jezus albo Jego Najświętsza Matka, i że nie tylko uściskami i pocałunkami ich obsypują, ale nawet i innymi, jeszcze poufalszymi oznakami czułości otaczają ich ciało stosownie do tych pociech, jakie wewnętrznie odbiera dusza. Jest to nie tylko fałsz, ale i bluźnierstwo”. Trochę niżej dodaje: ,,Nie wiem, co sądzić o tych, którzy przy każdej duchowej słodyczy plamią się odczuwaniem zmysłowej rozkoszy. To tylko jest dla mnie pewnym, że wolałbym się obyć bez kwiatów, gdybym je musiał zbierać w błotnistym kale. A jak nie śmiem potępiać tych, którzy mimowolnie plamią się niekiedy wśród pociech duchowych zmysłowym uczuciem, tak nie umiem usprawiedliwić tych, którzy w takim uczuciu znajdują dobrowolne upodobanie na ich możliwe intencje”.

5.Kiedy ktoś odbiera wewnętrzne natchnienie do jakiegoś czynu, natenczas należy zbadać nie tylko sam czyn – czy jest dobry i zgodny z przykazaniami Boskimi i kościelnymi – ale także, czy odpowiada stanowi i położeniu osoby, której dotyczy; czy nie zakrawa na coś wyróżniającego się, zabobonnego lub płochego. Duch Boży jest poważny, a Jego działanie jest zawsze dostosowane do światła i łask, jakimi obdarzona jest dusza. Kto lekkomyślnie przekracza tę miarę, naraża się na nieprzeliczone niebezpieczeństwa.
Również nie należy czynów i słów badać tylko w nich samych lub też sądzić je wyłącznie według wzoru świętych, lecz przede wszystkim należy zważać na źródło, czyli na pobudkę, dla której się coś czyni lub mówi. Wszakże święty Marcin wypowiedział przed śmiercią te słowa: ,,Panie, jeżeli jestem jeszcze potrzebny dla Twego ludu, nie wzdrygam się przed pracą”. Jednakże tych samych słów nie odważyli się powtórzyć tacy święci mężowie, jak Filip Neriusz i Franciszek Salezy; pierwszy – pod wpływem miłości, drugi – wiedziony pokorą. Święty Franciszek raz udawał głupiego, aby doznać wzgardy, kiedy indziej znowu sam podawał swą szatę do pocałowania, aby był uczczony (rozumie się: nie on sam, ale Bóg w nim). Święty Hilarion nie domagał się czystego habitu, a święty Bernard życzył go sobie i zalecał.
Tak więc do należytego sądu potrzeba rozpoznania, jakim się kto duchem powoduje, z jakiej wychodzi zasady i jaka jest najbliższa właściwa pobudka jego słów i czynów”.