W imię Prawdy! C. D. 87

1 grudnia 2023 roku

Tego dnia ważne był dla mnie fragment z żywotu św. Floriana:

,,Wtedy tyran skazał go na zbicie kijami, do czego kaci niezwłocznie się wzięli, z największym barbarzyństwem pastwiąc się nad nim, aby, jak mówili, pomścić zniewagi cesarskiej, jakiej według nich, dopuszczał się jeden z wyższych jego wojskowych, wyznając religię przez niego zakazaną. Wśród tej katuszy Święty nie wydał ani jęku, ani najmniejszej nie objawił niecierpliwości, a gdy zajadle okładali go kijami, on głośno w te słowa się modlił: ,,Boże! Tyś nadzieja moja! Zaprzeć się Ciebie Stwórcy i Odkupiciela moje go nie mogę. Twój jestem żołnierz, niech mnie broni ręka Twoja nie od katów, którzy tylko ciało moje katować mogą, o co nie dbam, ale od braku męstwa w poniesieniu mąk za Ciebie. Daj mi mocne serce ku przeniesieniu ich wytrwale, a policz mnie pomiędzy wierne sługi Twoje, którzy przede mną wytrwali aż do śmierci przy wyznawaniu Imienia Twojego i podeptaniu szatana i zdrady jego”.

Słuchał tego Akwiliniusz, a sądząc, że Święty zachwiał się na duchu, kiedy pomocy Bożej wzywa, zawołał znowu: ,,Ofiaruj bogom, a wnet cię uwolnię”. A Święty Floryan na to mu odpowiedział: ,,Mniemasz, żem ja dopiero w Chrystusa uwierzył i żem świeży w służbie Jego? Dawno jestem sługa Jego, chociaż wiernie służę w wojsku cesarskiem. Przetoż szatan mocy nade mną mieć nie może. Ty także z ciałem mojem możesz czynić co ci się spodoba, ale duszy ani tknąć nie masz władzy, bo nią sam Bóg rządzi. We wszystkiem, co się tyczy wojskowej służby, gotów jestem słuchać cię jako mojego zwierzchnika, ale abym się szatanowi kłaniać miał, do tego mnie nigdy nie zniewolisz”.

Na te słowa Wielkorządca srożej bić i katować go kazał, a Floryan znowu do niego: ,,Napróżno pastwisz się nade mną; możesz jeszcze większy gniew twój i okrucieństwo wywrzeć na mojem ciele, a jednak nie wymusisz na mnie tego, czego niegodziwie wymagasz. Możesz nawet rozniecić stos palący się, a ja w Imię Pana naszego Jezusa Chrystusa wnijdę w ogień śmiało, lecz ofiar szatanom nie złożę”. Wtedy tyran kazał go żelaznemi hakami tagać, tak, że mu cały grzbiet w jedną ciężką ranę zmienili, lecz Święty z wesołem obliczem wszystko to znosił i głośno Chrystusa chwalił. Widząc Akwiliniusz tak wielką stałość i wytrwałość jego, nie spodziewając się jej przemóc dłuższemi mękami, osądził go na śmierć przez wrzucenie w płynącą tam rzekę Anizus zwaną”.

Szedł Floryan wesoło, radując się, iż wkrótce już w Niebie odbierze nagrodę swojej śmierci męczeńskiej, a gdy na most nad rzeką będący, z którego zrzucić go mieli, przybyli, uwiązali mu wielki kamień u szyi. Zaś sługa Boży ukląkł i prosił, aby mu przez chwilę dozwolili się pomodlić, na co poganie zgodzili się. Wtedy wpadł w zachwycenie, a że się ono przedłużało, a kaci nie śmieli przerwać mu tak cudownej modlitwy, jeden z obecnych przyskoczył do niego, i wyrzucając oprawcą opieszałość w spełnieniu danego im rozkazu, sam go z mostu w rzekę zepchnął. Lecz wnet uczuł nad sobą karzącą rękę Boską: w tejże chwili pękły mu oczy i wyciekły ze strasznym bólem”.

Tego dnia ważne były dla mnie słowa z książki ks. Josepha Schrijversa pt. ,,Orędzie Jezusa do swego kapłana”:

,,Synu mój! Powołano cię wyrokiem odwiecznym, byś był moim kapłanem, tym samym wyrokiem wyznaczono, byś był ze mną ofiarą. (…)
Na ołtarzu przyswajasz sobie moje Ciało i moją Krew, ale jeśli chcesz godniej przyswoić sobie Ofiarę, musisz się sam żertwę przemienić.
O, nie usuwaj się od tego niezrównanego zaszczytu, że możesz być ofiarą razem ze mną.
Niech cię nie przeraża rola ofiary, którą przyjmujesz wraz ze mną na siebie. (…)
Świat będzie się weselił, gdy ty będziesz cierpiał; bądź jednak cierpliwy; cierpienie minie a radość twa końca mieć nie będzie.
Błogosławiony, kto zrozumiał tajemnicę krzyża. Błogosławiony, kto się nie zgorszył na widok mych poniżeń. Błogosławiony, którego nie zdziwią próby, jakie zsyłam na swe najlepsze sługi.
Błogosławiony kapłan, który z radością przyjmuje wybraną cząstkę cierpienia przeznaczoną mu przeze mnie, albowiem męka moja jeszcze się nie skończyła.

Błogosławiony, kto trwa ze mną na Kalwarii, kto znosi urągania i prześladowania, aby mi zostać wiernym.
Synu mój! Bardziej mi się podoba twa cierpliwość, aniżeli twój gorączkowy pośpiech. Cierpienie twe wydaje więcej owoców aniżeli twa działalność. Twe zawody więcej mi dusz zyskują, aniżeli twe powodzenie.
Bądź ze mną ofiarą. Kiedy trzymasz mnie w swych rękach przy ołtarzu, gdy podnosisz Hostię świętą, oddaj się ze mną naszemu Ojcu niebieskiemu, zdaj się na Niego, na wszystkie Jego zamiary teraźniejsze i przyszłe, tyczące się ciebie i twoich w czasie i wieczności.
Chcesz być prawdziwym mym uczniem? Weź krzyż mój, a pójdź, za mną.

Świat będzie cię nienawidził i będzie cię prześladował. Będzie spoglądał na ciebie z pogardą, gdyż, jesteś mym kapłanem, gdyż suknia twa głosi mu pokutę, gdyż cnota twa wyrzuca mu jego występki.
Na ziemi doznałem od przeważnej części ludzkości nieprzyjaźni, obojętności i niewdzięczności. Tak i ty nie zaznasz tutaj ani pokoju, ani odpoczynku. Nie może to być, aby się lepiej obchodzono z uczniem, aniżeli z Mistrzem.
Cierpiałem na ziemi z powodu osamotnienia serca, opuszczenia przez swoich, nawet najlepszych przyjaciół. I ty będziesz miał udział w tym krzyżu.
Przypomnij sobie wówczas, że jestem zawsze przy tobie.
Matka moja towarzyszyła mi aż na Kalwarię; i ciebie również nie opuści.
Uciski serca, wątpliwości dolegliwe cię ogarną na widok twych ciężkich obowiązków i twej nieudolności. Połączysz je z mym smutkiem w Ogrojcu, z uczuciem wstrętu i lęku, jaki mnie wówczas przygniatał.
Słabości ciała będą twą udręką i będą podkopywać siły, które byś chciał poświęcić na mą służbę.
Przypomnij sobie wówczas, że jesteś ze mną ofiarą, że więcej zasług zdobywasz swym cierpieniem, aniżeli jakimikolwiek czynnościami.
Przyjdzie wreszcie i śmierć i będziesz patrzył z przerażeniem na jej zbliżanie się, mając przed oczyma i mnogość swych niewierności i surowość sądu.

Jednocz się z mym konaniem na Krzyżu. Byłem opuszczony przez Ojca, aby ci wysłużyć łaskę przyjęcia kiedyś przez Niego, mimo twej nędzy.
Odwagi, mój synu. Dźwigaj dzielnie mój krzyż i chodź za mną. Nie pozwolę, abyś miał upaść pod jego ciężarem.
Próby, jakie mój Ojciec zamierza zesłać na ciebie, aby cię upodobnić do mnie, nie spadną naraz. Rozdzielę je na całe twe życie i będę je przeplatał pociechami i radościami serdecznymi.
Jarzmo moje jest słodkie, a brzemię moje lekkie. Czyż nie jestem Mocnym w Izraelu? Czyż nie byłem siłą męczenników pośród okrutnych katuszy?”