W imię Prawdy! C. D. 346

3 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„8.Ludzie pozostający pod wpływem złego ducha są lekkomyślni, niestateczni, niespokojni, zamieszani, gwałtowni, brak im powagi i zastanowienia. Nie przyjmują cudzych rad, a własne zdanie przenoszą nad wskazówki starożytnych Ojców. Kochają swych pochlebców, a nienawidzą tych, co ich ganią. Gniewają się na grzeszących i upominają ich niecierpliwie i upokarzająco. Zamiary swoje wykonują gwałtownie, a we wszystkim szukają samych siebie. Przechwalają się niekiedy własnymi niedoskonałościami, jakoby one od Boga pochodziły dla utrzymania ich w pokorze, lecz zaniedbują pozbyć się takowych. Po upadku grzechowym albo się pocieszają, że ludzką rzeczą jest grzeszyć, albo też oburzają się na siebie samych i haniebnie upadają na duchu, a pomocy Bożej nie wzywają.

9.Kiedy szatan widzi, że wola sług Bożych jest silna i wytrwała w dobrym, natenczas zwraca się przeciwko rozumowi. Podaje mu bardzo wysokie myśli i wzniosłe a nadzwyczajne plany, aby ludzi nimi zajęci sądzili, że już doszli do szczytu doskonałości. W tym nieszczęśliwym stanie dochodzą do takiej wyniosłości, że nie troszczą się więcej o czystość serca i zaniedbują umartwienie, a swoją mądrość – jakoby jakie bożyszcze – uwielbiają. Tym sposobem dochodzą do uporczywego trzymania się własnego zdania, do gardzenia radami innych, które ich zdaniem są im zbyteczne.
Takich ludzi niezmiernie trudno uleczyć, bo „jeśliby oko twoje było niegodziwe, całe ciało twoje ciemne będzie” (Mt 6, 23). Toteż: „jeśli kto między wami zda się być mądrym na tym świecie, niech się stanie głupim, aby był mądrym” (1 Kor 3, 18). Ponieważ zaś szatan stopniowo opanowuje duszę – poczynając od małych, a prowadząc do coraz większych rzeczy – należy troskliwie się starać, aby nie zostawić choćby najmniejszej szparki, przez którą mógłby się dostać do duszy.

10.Ten nieprzyjaciel nie pomija żadnej chwili i żadnej sposobności do trapienia człowieka i kuszenia go do grzechu. Jeżeli zaś nie udaje się mu podsuwanie złych myśli do duszy postępującej w cnotach, natenczas stara się przynajmniej zatruć natchnienia Boże, pobudzając do próżnej chwały i upodobania w sobie samym.
Niekiedy porusza także siły i soki żywotne i wznieca w wyobraźni ohydne obrazy, skłaniając tym sposobem do oglądania nieskromnych uczynków. Tak czytamy o świętej Katarzynie Sieneńskiej, że jej szatan poddawał najbezwstydniejsze widoki. Innym znowu przydarzyło się, że mimo oporu poruszał ich język ku wypowiedzeniu słów bluźnierczych i prawie gwałtem popychał ich w rozpacz.
Niekiedy znowu na dłuższy czas przestaje kusić ludzi pobożnych, spodziewając się większej korzyści z ostygłości i opieszałości, w jaką popadną, kiedy im zabraknie ćwiczenia się w szermierce duchowej. Niekiedy zaś czyni to podstępem, ażeby niejako uśpionych ciszą duchową i nieprzygotowanych mógł tym łatwiej napaść i pokonać. Tak uczy święty Grzegorz. „Dawny nieprzyjaciel” – mówi on – „po utarczkach z duszą za pomocą pokus często ustępuje na chwilę, ale nie w tym celu, ażeby już zakończyć rozpoczętą walkę, lecz aby tym łatwiej wedrzeć się niespodzianie na nowo do serca uspokojonego i czującego się już bezpiecznym”.

11.Kiedy już ten chytry wróg nie może żadną inną miarą skusić duszy, stara się ją przynajmniej omamić różnymi złudzeniami pozornej cnoty i świętości. Ponieważ zaś sprawy duchowe przynoszą zaszczyt, pożytek i przyjemność, przeto doprowadza niektóre dusze do tego, że w poruszeniach łaski szukają, swego, nie tego co jest Jezusa Chrystusa (Flp 2, 21). Innych znowu obawą przed trudami doprowadza do tego, że lekceważą sobie uczynki, w mniemaniu, że wystarczy mieć ducha skorego i ochotnego, że Bóg nie patrzy na czyny, ale na wolę, gdy tymczasem, w rzeczywistości, tkwi w ich sercu zaledwie słabe tylko pragnienie cnoty. Przeciwnie, innych znowu zajmuje całkowicie zewnętrznymi uczynkami obok bardzo nieznacznej pracy nad wewnętrzną poprawą.
Kogo zaś nie może odwieść od wszystkich cnót, odciąga go przynajmniej od najważniejszych – pod pozorem, że są mniej konieczne – lub przynajmniej usiłuje doprowadzić do tego, ażeby się w nich tylko pobieżnie ćwiczył. Również budzi w niektórych zapał zbytniej i nieroztropnej gorliwości, tak że ani się innych nie radzą, ani też cudzych rad nie znoszą. Ta przewrotność jest szczególnie niebezpieczna dla tych osób, które są zobowiązane do posłuszeństwa i poddane kierownictwu drugich.
Lekarstwem na powyższe złudzenia jest ścisłe badanie każdego złudzenia, czy nie ma w nim jakiejś zdrady. Następnie – odnoszenie wszystkich natchnień łaski do Boga jako ich dawcy, zanim się jeszcze nie splamią brudem miłości własnej. Wreszcie – unikanie pragnień i próśb o wysokie wzniesienia, niezwykłe oświecenia i wewnętrzne pociechy, gdyż nimi otwiera się przystęp szatańskim zasadzkom.

12.Początkującym w służbie Bożej szatan poddaje gorące i nieumiarkowane pragnienie nawrócenia wszystkich do Boga. Święta Teresa twierdzi i udowadnia przykładami, że ta pokusa jest bardzo powszechna i że jest źródłem zguby duchowej dla wielu. „Bo właśnie wtenczas, kiedy by im należało” – powiada ta święta nauczycielka – „nie troszcząc się o innych, zająć się sobą i skrzętnie baczyć na to, ażeby chodzić i podobać się Bogu, oni raczej pracują nad zbawieniem drugich. A chociażby sami zaledwie kroczą po drodze cnoty, odważają się innych prowadzić po trudnych ścieżkach, o których sami pojęcia nie mają, i ośmielają się drugich podnosić, chociaż sami bardzo nisko stoją”.
Wprawdzie pragnienie nawrócenia błądzących nie jest złem, lecz zabiegi i praca około niego może być zła i jest zazwyczaj złą, jeżeli się nie łączy z wielką ostrożnością. „Wszystkiego ducha swego pokazuje głupi” – mówi Mędrzec – „a mądry odkłada i chowa na przyszłość” (Prz 29, 11). A święty Bernard tak uczy: „Nie można podać lepszej rady do zbawiennej pobożności nad tę, jaką podaje Mędrzec, kiedy mówi: „Zmiłuj się nad duszą swoją, podobając się Bogu” (Syr 30, 24). Jeżeli mam tylko odrobinę oleju do namaszczenia, czyż sądzisz, że ci go mam dać, a sam zostać ogołoconym? Zostawię go dla siebie i nie wydam, chyba tylko na rozkaz Proroka. Na usilne prośby gotowa odpowiedź: „By przypadkiem nie zabrakło nam i wam, idźcie raczej do sprzedających kupcie sobie” (Mt 25, 9)”. Trochę zaś niżej dodaje: „Zresztą ty, bracie, którego własne zbawienie jest jeszcze niepewne, którego miłość albo żadna, albo tak delikatna i giętka jak trzcina tak, cofa się przed wszystkim, że każdemu duchowi wierzy, że ją każdy wiatr unosi, ty, powtarzam, wobec takiego stanu własnej duszy, jakimże czołem, pytam, śmiesz podjąć się lub sprawować kierownictwo duszami innych?”
Tak i tym podobnie przemawia święty Doktor do początkującego, przestrzegając go, aby sam nie będąc pełnym, nie spieszył się z wylewaniem, lecz aby zaczekał, aż się sam napełni, a dopiero wtenczas, będzie mógł bez własnego uszczerbku udzielić drugim, co jemu samemu zbywać będzie. Miłość niepełna bowiem nie jest doskonała.

Jest jeszcze inny, a nie mniej niebezpieczny podstęp szatański. Ulegają mu ci, co postawili zaledwie pierwsze kroki na drodze doskonałości, a widząc drugich zupełnie już doskonałych zażywających niewymownej słodyczy, nią zbawieni robią nagły i zuchwały skok na wyższe stopnie, nie wykorzeniwszy pierwej złych nałogów i nie ugruntowawszy się w cnocie. Tacy ludzie powtarzają często, że należy dążyć do ścisłego połączenia się z Bogiem, i myślą, że już wszystkiego dokazali, gdy umieją wspaniale rozprawiać o rzeczach wyższych, jak gdyby doskonałość zasadzała się na słowach, a nie na uczynkach. Dopiero kiedy spotka ich nagle jakaś boleść, wtenczas, lecz za późno, poznają, jak daleko im jeszcze do tego stopnia doskonałości, na jaki odważyli się wedrzeć bez uprzedniego oczyszczenia, pomijając te stopnie, jakie święci Ojcowie wskazują”.

W imię Prawdy! C. D. 336

26 maja 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,Mojżesz tak powiedział do ludu:
«Zapytaj dawnych czasów, które były przed tobą, zaczynając od dnia, w którym Bóg stworzył człowieka na ziemi, zapytaj od jednego krańca niebios do drugiego, czy nastąpiło tak wielkie wydarzenie jak to lub czy słyszano o czymś podobnym? Czy słyszał jakiś naród głos Boży z ognia, jak ty słyszałeś, i pozostał żywy? Czy usiłował Bóg przyjść i wybrać sobie jeden naród spośród innych narodów przez doświadczenia, znaki, cuda i wojny, ręką mocną i wyciągniętym ramieniem, dziełami przerażającymi, jak to wszystko, co tobie uczynił Pan, Bóg twój, w Egipcie na twoich oczach?
Poznaj dzisiaj i rozważ w swym sercu, że Pan jest Bogiem, a na niebie wysoko i na ziemi nisko nie ma innego. Strzeż Jego praw i nakazów, które ja dziś polecam tobie wypełniać; by dobrze ci się wiodło i twym synom po tobie; byś przedłużył swe dni na ziemi, którą na zawsze daje ci Pan, Bóg twój»”. Pwt 4, 32-34. 39-40

,,Słowo Pana jest prawe,
a każde Jego dzieło godne zaufania.
On miłuje prawo i sprawiedliwość,
ziemia jest pełna Jego łaski.
Przez słowo Pana powstały niebiosa,
wszystkie gwiazdy przez tchnienie ust Jego.
Bo przemówił, i wszystko się stało,
sam rozkazał, i zaczęło istnieć.
Oczy Pana zwrócone na bogobojnych,
na tych, którzy oczekują Jego łaski,
aby ocalił ich życie od śmierci
i żywił ich w czasie głodu.
Dusza nasza oczekuje Pana,
On jest naszą pomocą i tarczą.
Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska,
według nadziei pokładanej w Tobie”. Ps 33

,,Bracia:
Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście Ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»
Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa; skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by wspólnie mieć udział w chwale”. Rz 8, 14-17

„Jedenastu uczniów udało się do Galilei na górę, gdzie im Jezus przykazał. Kiedy go ujrzeli, jedni złożyli mu hołd, inni zaś powątpiewali. A Jezus przybliżywszy się rzekł do nich te słowa: „Dana mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je chować wszystko, cokolwiek wam przekazałem. A oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata”. Mt 28, 16-20

,,Bracia, przyszedłszy do was, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej.
A jednak głosimy mądrość między doskonałymi, ale nie mądrość tego świata ani władców tego świata, zresztą przemijających. Lecz głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej, tę, której nie pojął żaden z władców tego świata; gdyby ją bowiem pojęli, nie ukrzyżowaliby Pana chwały; lecz właśnie głosimy, jak zostało napisane, to, czego „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”.
Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha. Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego. Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku? Podobnie i tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży. Otóż myśmy nie otrzymali ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania darów Bożych. A głosimy to nie uczonymi słowami ludzkiej mądrości, lecz pouczeni przez Ducha, przedkładając duchowe sprawy tym, którzy są z Ducha.
Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić. Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, lecz sam przez nikogo nie jest sądzony. Któż więc poznał zamysł Pana tak, by Go mógł pouczać? My właśnie znamy zamysł Chrystusowy”. 1 Kor 2, 1-16

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„Pierwsze cztery znamiona poprzedzają natchnienia Boże, a trzy dalsze towarzyszą mu. Są jednakże jeszcze inne, a mianowicie: przychodzące po natchnieniu. Oblubieniec bowiem nawiedzając duszę jakoby swój ogród, zasiewa w niej mirrę i inne wonne zioła, pozostawiając w niej gorący zapał do bohaterskiego umartwienia i do innych cnót, które z niej jako miła woń wypływają.
„Tę zaś mirrę” – powiada Ryszard od świętego Wiktora – „zbiera Chrystus, kiedy powyższych dzieł dokonuje w duszy, prowadząc ją do cnoty i do doskonałości; kiedy ją mile wzmacnia, aby z przyjemnością wykonała to, do czego najpierw czuła wstręt”. Podaje jej plaster swego miodu, wlewając w nią światło prawd wiary wraz z dokładnym poznaniem ich tajemnic i napawając ją przedziwną słodyczą, tak że rozum pożywa takowe ze smakiem, a wola się orzeźwia. Podaje jej kielich napełniony winem, lecz zmieszany z mlekiem; gdyż upaja ją niewypowiedzianym zapałem, który następnie łagodzi mlekiem łaski rozpoznawania duchów, aby czyny nie przewyższały sił, a gorliwość wiedzy.

Miodopłynny święty Bernard podaje na innym miejscu jeszcze inne znaki tymi słowy: „Kiedy odczuwam, że mi zostaje odkryta myśl, tak bym rozumiał Pismo Święte, albo że mowa mądrości wytryska niejako we wnętrznościach moich, albo że przy świetle wlanym we mnie rozpoznaję tajemnice, lub że niebo niejako rozpościera nade mną swe niezmierne łono i zlewa na mnie obfite zdroje kontemplacji – nie wątpię, że Oblubieniec jest we mnie. Jeżeli się zarazem obudzi pewne, nieznaczne, lecz rozkoszne, uczucie wewnętrznego namaszczenia, tak pobożnego, że miłość ku uznanej prawdzie rodzi we mnie konieczna nienawiść i wzgardę ku marnościom, aby mnie przypadkiem nauka nie wbiła w pychę albo też często powtarzające się odwiedziny nie uczyniły mnie zarozumiałym; natenczas uznaję prawdziwie ojcowski wpływ w sobie i nie wątpię, że jest we mnie Ojciec. Jeżeli nadto, o ile mi sił starczy, odpowiadam wytrwale przez dobre zamiary i czyny tej dobroci tak, że łaska nie będzie we mnie próżna: natenczas nawet mieszkanie sobie uczyni we mnie i Ojciec ożywiający, i Słowo nauczające”.

W imię Prawdy! C. D. 334

25 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„Już żeśmy dość obszernie powiedzieli o znamionach, po których można poznać Ducha Bożego. Aby jednak ten przedmiot zupełnie wyczerpać, zbadajmy jeszcze za świętym Bernardem to pytanie: jak troskliwym i jak czułym okiem dusza powinna śledzić czas swego nawiedzenia, w każdej chwili wyglądając odwiedzin Oblubieńca, aby gdy przyjdzie i zapuka, natychmiast mu otworzyć (Łk 12, 36)? Szczęśliwa ta dusza, którą pan przyszedłszy, znajdzie czuwającą (Łk 12, 37). Często bowiem będzie nawiedzana i usłyszy głos pokoju i zbawienia, głos miłości i wesela.
Znaki tych nawiedzin Oblubieńca, jakie miodopłynny Doktor zebrał z własnego i z cudzego doświadczenia, są następujące:

1.Pierwszym jest podsumowanie dobrych myśli. Tak bowiem wyraża się wspomniany święty Doktor: „Jeżeli odbieram pobudkę, czy to z zewnątrz od ludzi, czy też wewnątrz od ducha, abym zachował sprawiedliwość i przestrzegał prawdy; taka zachęta będzie dla mnie przesłanniczką nadchodzącego Oblubieńca i pewnym rodzajem przygotowania do godnego przyjęcia niebieskiego gościa. Zapewnia mnie o tym prorok, mówiąc: „Sprawiedliwość przed Nim chodzić będzie” (Ps 84, 14), a na innym miejscu powiadając o Bogu: „Miłosierdzie i prawda uprzedzą oblicze Twoje” (Ps 88, 15). Taka sama nadzieja uśmiechnie się do mnie, jeżeli zabrzmi mowa o pokorze, cierpliwości lub o bratniej miłości, albo też i o spełnianiu posłuszeństwa względem przełożonych; a szczególnie o postępie w świętości i pokoju, o szukaniu czystości serca, gdyż Pismo Święte mówi: „Domowi Twemu, Panie, przystoi świętość” (Ps 92, 5), i: ,,stało się w pokoju miejsce Jego” (Ps 75, 3), i: „czystego serca… Boga oglądać będą” (Mt 5, 8). Cokolwiek więc i do jakiejkolwiek cnoty otrzymam natchnienie, zawsze to będzie dla mnie znakiem, że się zbliża do mojej duszy nawiedzenie Pana zastępów”.

2.Drugim znakiem jest nagana. „Bo” – powiada dalej święty Bernard – „chociażby mię karcił sprawiedliwy w dobroci i chociażby mię łajał” (Ps 140, 5), przecież to samo (Flp 2, 2) będę rozumiał, że gorliwość sprawiedliwego i życzliwego czynią drogę temu, który wstąpił na zachód. Prawdziwy to zachód, kiedy człowiek skarci bliźniego, zniszczy zarazem jego występek, a Pan Bóg wstąpi nań i zdepce, aby się na nowo nie dźwignął. Nie można tedy gardzić naganą sprawiedliwego, gdyż ona niszczy grzechy, leczy serce, a Bogu toruje drogę do duszy”.

3.Trzecim znakiem jest upomnienie. Tak bowiem dalej mówi święty Bernard: „Nie należy też gnuśnie słuchać Słowa Bożego wzywającego do pobożności, do cnót, do czystości obyczajów; gdyż i to jest próba wskazująca nam zbawienie Boże. Jeżeli ta mowa wydaje się nam miłą i łagodną, ponieważ rozprasza w nas wstręt, a nakłania nas do tego, że jej z upragnieniem słuchamy, bądźmy przekonani, że nie tylko zbliża się Oblubieniec, ale że z pośpiechem, tj. z upragnieniem, przybywa. Jego bowiem zapał budzi w tobie pragnienie, a to, że ty skwapliwie słuchasz Jego mowy, jest skutkiem tego, że On spieszy się z odwiedzinami do ciebie. Nie my bowiem Jego, lecz On pierwszy umiłował nas (1 J 4, 10).

4.Czwartym znakiem jest skrucha. „Jeżeli odczuwasz w sobie” – powiada dalej święty Bernard – „ogniste słowo”, a pod jego żarem twoje sumienie zapala się przypomnieniem grzechu, wspomnij na słowa Pisma Świętego: „Ogień przed Nim pójdzie” (Ps 96, 3), i nie powątpiewaj, że On nadchodzi. Zresztą wspomnij sobie także i te słowa Ducha Świętego: „Bliski jest Pan tym, którzy są strapionego serca” (Ps 33, 19)”.

5.Piątym znakiem jest nawrócenie, o którym tak mówi święty Bernard: „Jeżeli zaś pod wpływem tej mowy nie tylko żałujesz, lecz się całkowicie nawracasz do Boga, poprzysięgając jak najmocniej strzec sprawiedliwych wyroków Jego (Ps 118, 106), wiedz, że On (Oblubieniec) jest już w tobie, szczególnie kiedy się czujesz rozgrzanym Jego miłością. Wszak i jedno, i drugie o Nim czytasz, tj. że Go ogień uprzedza i że On sam jest ogniem. Mojżesz bowiem powiada, że On jest to ogień trawiący (Pwt 4, 24). Ta tylko różnica zachodzi w tych dwóch wypadkach, że ogień uprzedzający ma wprawdzie ciepło, lecz nie ma miłości. Bywa on poprzednio wysłany, aby pobudził, przygotował i wyniszczył w tobie to, czym jesteś sam z siebie, aby ci lepiej potem smakowało to, czym masz być niebawem z łaski Bożej. Ten zaś ogień, który jest Bogiem, ogrzewśa przyjemnie, a niszczy zbawiennie. Tak więc po sile, która cię zmienia, i po miłości, która cię zapala, poznawaj nawiedziny Pańskie”.

6.Szóstym znakiem jest rozszerzenie i oświecenie umysłu. „Kiedy ten ogień wytrawi wszelką skazę grzechu” – mówi święty Bernard – „i rdzę występku; kiedy sumienie się już oczyści i wypogodzi, przychodzi nagłe i niezwykłe rozszerzenie duszy i bywa wlane światło oświecające umysł ku zrozumieniu Pisma Świętego albo ku poznaniu tajemnic. Sądzę, że jeden z tych darów otrzymujemy dla własnej przyjemności, a drugi ku zbawieniu bliźnich. Jest to bez wątpienia owo opatrzne oko Tego, który wywodzi „jak światłość sprawiedliwość twoją, a sąd twój jak gdyby południe” (Ps 36, 6), według słów Izajasza: „Wzejdzie w ciemności światłość twoja, a ciemności twoje będą jak południe” (Iz 58, 10).

7.Siódmym znakiem jest zdanie się na wolę Bożą, o czym tak mówi tenże sam święty Bernard: „Po tym widocznym dowodzie dobroci i łaskawości Bożej przychodzi głos poddający słodko i łagodnie wolę Bożą. Nie jest on czym innym, jak samą miłością, i nie może być bezczynnym, lecz pobudza i skłania do tego, co Boskie. Wreszcie, słyszy dusza wezwanie, aby powstała i spieszyła ku ratowaniu dusz ludzkich. Albowiem prawdziwa i czysta kontemplacja ma ten przymiot, że zapala tak wielką gorliwość i pragnienie pozyskania uczestników miłości Bożej, że człowiek chętnie przerywa sposób życia kontemplacyjnego, aby spełnić obowiązek nauczania bliźnich. Dokonawszy zaś takowego, znowu tym ochotniej wraca do zacisza wewnętrznego, im więcej owoców odniosła posługa około bliźnich; a zasię zakosztowawszy smaku kontemplacji, znowu tym ochotniej oddaje się zbieraniu owoców z pracy nad innymi”.
Takie znaki podaje święty Bernard, a następnie opisuje uciski duchowe wśród zapasów życia czynnego przeplatanego chwilami kontemplacji”.

W imię Prawdy! C. D. 332

23 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

4.Prawdziwe Boże słowa są zrozumialsze aniżeli mowy pochwycone uchem cielesnym. A chociażby ktoś nie chciał ich słuchać i takowym się sprzeciwiał, nie zdoła jednak sprawić, ażeby nie odczuł ich duchowo, i nie udaremni ich wpływu na duszę. Święta Teresa prawie przez dwa lata opierała się wszystkimi siłami temu wewnętrznemu słowu Bożemu, jednak bezskutecznie.

5.Kiedy Pan Bóg poleca spełnienie jakiegoś uczynku, natenczas udziela równocześnie sił i mocy do pokonania wszelkich przeszkód i trudności. Mimo to jednak nie należy się spieszyć z wykonaniem takiego polecenia, ale potrzeba pierwej zasięgnąć rady roztropnego kierownika i dowiedzieć się od niego, co w danym wypadku uczynić. Kto polegając na własnym zdaniu, porywczo spełnia, cokolwiek mu na myśl przyjdzie, ten łatwo popada w sidła szatańskie.

6.Natchnienia własnego umysłu i wyobraźni można po tym poznać, że kiedy nasze władze duchowe przemawiają, natenczas one same porządkują i układają to, co nam podają, a my w każdej chwili możemy od tego wszystkiego oderwać uwagę. Kiedy zaś Pan Bóg przemawia, natenczas nasze władze w milczeniu słuchają i nie mogą oderwać uwagi od tego, co słyszą, ani odrzucić słowa Bożego.
Wreszcie, natchnienie Boże niezmiernie przewyższa zakres i sposób ludzkiego poznania, tak że pod jego wpływem można w najkrótszym czasie tak wiele usłyszeć, żeby tego nie można było w żaden sposób rozumem ludzkim tak prędko wymyślić.

7.Jest to znakiem Boskiego natchnienia, jeżeli słów posłyszanych w widzeniu nie zapomina się i jeżeli się o nich poprzednio nie myślało. Jeżeli dotycząca osoba pamięta nie tylko myśl objawienia, ale nawet i słowa. Jeżeli objawienie zgadza się z Pismem Świętym i nauką Kościoła, jeżeli duszę oświeca, umacnia i pobudza do postępu w doskonałości.
Uważam za stosowne przywieść tu przykład z życia świątobliwego karmelity Hieronima Gracjana, który odmawiając pewnego razu jutrznię, ujrzał dziwną jasność w kształcie piramidy, której wierzchołek dotykał jego oka, a ramiona sięgały aż do nieba. W tej jasności ukazała się mu święta Teresa otoczona blaskiem nadziemskim i tak przemówiła do niego: ,,My niebianie i wy ludzie żyjący na świecie mamy jednakowo jaśnieć czystością i miłością: my używając, a wy walcząc. Co my czynimy z istotą Bożą, to wy czyńcie z Przenajświętszym Sakramentem. Powiedz to wszystko moich duchowym córkom”. Całe to widzenie i przemowa odbyły się w jednej chwili, tak iż mógł doskonale wraz z innymi odmawiać brewiarz, nie opuściwszy ani jednego wiersza. A światłość owa była czystsza i przenikliwsza niż światło słoneczne, tak że ją zarówno otwartymi, jak i zamkniętymi oczyma oglądał. Usłyszanych zaś słów nigdy nie mógł zapomnieć i to w tym języku, w jakim je słyszał. Skoro się widzenie skończyło, nie doznał najmniejszego poruszenia pychy, lecz natychmiast począł rozważać, czy ono od Boga, czy też może od szatana pochodziło. Atoli niebawem poczuł głos wewnętrzny karcący go za to, że na darmo traci czas, zastanawiając się nad źródłem, i że lepiej zrobi, rozważając przedmiot objawienia.
Znakomite traktaty o tych różnych sposobach objawień podaje święta Teresa i święty Jan od Krzyża”.

W tym dniu otrzymałem po raz kolejny pismo od instruktora biskupa z wezwaniem na ogłoszenie akt mojej sprawy. W piśmie poinformowano mnie między innymi o tym, że istnieje dekret ogłaszający publikację akt. Niestety nie doręczono mi tego dekretu. Mimo, że poprzednim razem taki dekret należycie doręczono mi, gdy wzywano mnie na publikację akt. W otrzymanym przeze mnie piśmie już po raz drugi pojawiła się informacja, że moje niezgłoszenie się w terminie zostanie potraktowane jako rezygnacja z prawa do zapoznania się z aktami sprawy. Warto dodać, że do tego czasu już trzykrotnie stawiałem się w terminie na publikację akt mojej sprawy i nigdy ich nie otrzymałem.

W imię Prawdy! C. D. 331

23 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Drugi sposób dokonuje się za pomocą słów duchowych, nieprzystępnych dla ucha cielesnego, za pomocą obrazów poddanych wyobraźni, jak to się zwykło przydarzać ludziom śpiącym. Raz się wydaje, że te słowa pochodzą z góry, kiedy indziej, że wynikają z wnętrza serca, to znowu, że tuż obok słuchającego, albo też przeciwnie – że z dala od niego są wypowiadane. Niekiedy ukazuje się osoba mówiąca, np. Chrystus albo Najświętsza Maryja Panna, i rysuje w wyobraźni swój obraz tak, że słuchający nie może wątpić, kto do niego przemawia. Niekiedy zaś daje się słyszeć sam głos, lecz osoby mówiącej nie widać.

Ten mistyczny rodzaj mowy Bożej zwykł się przydarzać we śnie, kiedy dusza żadnym zgiełkiem, żadnymi troskami zewnętrznymi nie jest rozrywana. Toteż Pan Bóg powiedział do Aarona: ,,Jeśli kto jest między wami prorokiem Pańskim, w widzeniu ukażę się mu albo przez sen będę mówił do niego” (Lb 12, 6). A Hiob tak mówi: ,,Przez sen w widzeniu nocnym, gdy przypada twardy sen na ludzi i śpią na łóżku, wtedy otwiera uszy mężów, a ćwicząc, naucza ich karności” (Hi 13, 15-16).

Trzeci sposób jest jeszcze doskonalszy: kiedy głos Boga mówiącego w cichości do serca Jeruzalem (Iz 40, 2) słyszy się nie uchem, nie wyobraźnią, lecz jedynie za pomocą duchowego oświecenia umysłu. W tym wypadku Pan Bóg przemawia do najwyższej władzy duchowej jednym, najczystszym słowem, a dusza poznaje tę mowę jednym, najprostszym aktem umysłu. Jak przemawia do aniołów i dusz zbawionych niezmysłowym głosem, lecz przez wlanie w ich umysł tej prawdy, jaką im raczy objawić, tak też i duszy podaje swe słowa, wlewając je w najwyższą jej władzę za pomocą nadzwyczaj jasnego światła, pod którego wpływem bez pracy i trudu, owszem, z dziwnym spokojem i słodyczą, dusza poznaje w jednej chwili więcej, aniżeliby się mogła wyuczyć własnymi siłami w przeciągu kilku lat.

Toteż słusznie mówi święty Grzegorz: ,,Duch Boży niejako przemawia do nas i poddaje nam potajemnie, co mamy czynić, tak iż nieumiejętne serce, bez wszelkiego hałasu i długo trwających mów, nagle nabywa znajomości tajemnic. Atoli tę łaskę niewielu otrzymuje i nie łatwo wytłumaczyć, w jaki sposób się to odbywa. Zdaje się, że tak przemawiał Bóg do świętego Pawła, kiedy słyszał tajemne słowa, których człowiekowi nie wolno mówić (2 Kor 12, 4)”. Święty Augustyn objaśniając te słowa Księgi Rodzaju: „A gdy usłyszeli głos Pana Boga przechadzającego się po raju” (Rdz 3, 8), tak mówi: „Może Pan Bóg mówił do nich tak, jak mówi do aniołów, oświecając ich umysły swoją istotną prawdą”.

Mistycy wiele rozprawiają o tym potrójnym sposobie mowy Bożej. Jednakże pomijam to wszystko, co nie należy ściśle do niniejszej rozprawy, i przystępuje do wskazania reguł, według których można rozróżnić prawdziwie Bożą mowę od rzekomej.

1.Dwa pierwsze rodzaje mów mogą pochodzić od Boga, od szatana i z własnej wyobraźni. Łatwo jednak poznać te, co nie pochodzą od Boga, gdyż pozostawiają po sobie oschłość i niepokój. Kiedy pobudzają do zbyt gwałtownego uczucia, a fałszywej pokory, jeżeli przy tym wyciskają obfite łzy, można się pod tą maską domyślać podstępu szatańskiego zmierzającego do wtrącenia duszy w próżność i wygórowane mniemanie o sobie. Najlepszym na to lekarstwem: nie zważać na takie mowy, chociażby od Boga pochodziły, i uznawać się za niegodnego takowych, a starać się o gruntowne cnoty.

2.Mowa Boża jest nadzwyczaj silna i natychmiast wywiera skutek w duszy. ,,Albowiem mowa Boża jest żywa i skuteczna” – mówi Apostoł – ,,i przenikliwsza niż wszelki miecz obosieczny i dosięga aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów też i szpiku (Hbr 4, 12). Stąd to Pan Bóg w jednej chwili mówi i działa, i równocześnie wykonuje w duszy to, co jej zapowiada.
I tak, jeżeli powie do duszy zasmuconej i lękliwej: ,,Nie bój się, natychmiast ustępuje wszelki smutek i zamieszanie. Franciszek Ribera opowiada o życiu świętej Teresy, że kiedy jej w początkach nawrócenia trudno było oderwać się od przyjaźni ze świeckimi, usłyszała wśród modlitwy głos w duszy: ,,Nie chcę, abyś nadal przestawała z ludźmi, lecz z aniołami”. Słowa te sprawiły w niej tak nagłą odmianę, że odtąd nie znajdowała przyjemności w innym towarzystwie, jak tylko ze sługami i przyjaciółmi Bożymi, i osobami bogomyślnymi.

3.Jakkolwiek słowa Boże są prawdziwe, wszystkie razem sprawiedliwe (Ps 18, 10), jednakże słuchający może je tak pojmować, że się wydadzą nieprawdziwymi i niepewnymi. Błąd ten pochodzi ze słabości i niedoskonałości ludzkiego rozumu. Jak bowiem wysoko niebo od ziemi, tak mowa Boża ponad mowę ludzką; a ponieważ mądrość Boża jest niepojęta, toż nic dziwnego, że i jej słowa mają nieraz inne znaczenie, aniżeli to, w jakim je ludzie pospolici rozumieć zwykli.
Liczne tego dowody mamy w Piśmie Świętym. Tak Bóg przyobiecał Abrahamowi, że mu da ziemię kananejską: „Wszystką ziemię, którą widzisz, tobie dam” (Rdz 13, 15). Kiedy się już Abraham podstarzał, a jeszcze nie przyszedł do posiadania tej krainy, i kiedy mu znowu powiedział Bóg: „Ja, Pan, którym cię wywiódł z Ur Chaldejczyków, abym ci dał tę ziemię i żebyś ją posiadł”; odpowiedział Abraham: „Panie Boże, skądże wiedzieć mogę, że ją posiądę?” (Rdz 15, 7 i 8). Pan Bóg zaś powiedział mu, że jego potomstwu da tę ziemię po czterystu latach niewoli egipskiej. Stąd widać, że święty Patriarcha nie rozumiał dobrze Boskiej obietnicy. Myślał bowiem, że osobiście posiądzie tę ziemię, która była przyobiecana jego potomkom i dopiero po upływie wieków miała być oddana.

Także i Jakubowi idącemu do Egiptu Bóg powiedział: „Ja tam z tobą zstąpię i ja cię z stamtąd przyprowadzę wracającego się” (Rdz 46, 4). Jednakże nie ziściło się tak, jakby na pierwszy rzut oka te słowa znaczyć mogły, gdyż Jakub umarł w Egipcie, a dopiero na jego wnukach i prawnukach ziściła się ona obietnica.
Tak samo czytamy w Księdze Sędziów, że kiedy pokolenie Beniamina dopuściło się strasznej zbrodni, inne pokolenia zebrawszy czterysta tysięcy wojska, wyruszyły przeciwko niemu, a uderzywszy nań z rozkazu Bożego, kilkakrotnie zostały odparte, gdyż niedobrze rozumiały rozkaz Pański. Mówił on nie o zwycięstwie, lecz tylko o potyczce.
Tak samo i Jonasz poszedł do Niniwy i głosił w niej słowo Boże: „Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa będzie zburzona” (Jon 3, 4), a jednak Niniwa nie została zburzona. Powyższe słowa Boże były bowiem tylko groźbą i zostały wypowiedziane warunkowo, tj. gdyby Niniwici nie czynili pokuty.
Tak więc nie zawsze można brać słowa Boże w zwyczajnym znaczeniu, gdyż mowa Boża wielce się różni od pospolitego ludzkiego sposobu mówienia. Nie należy też porywczo posądzać o fałsz przepowiedni ludzi świętych zapowiadających – pod wpływem natchnienia Bożego – zmiany w Kościele i państwach, chociażby natychmiast się nie ziściły. Może bowiem w tych słowach Pańskich tkwi jakaś ukryta dla rozumu ludzkiego myśl. A zresztą: Tysiąc lat przed oczyma Pańskimi jak dzień wczorajszy, który przeminął (Ps 89, 4)”.