W imię Prawdy! C. D. 366

14 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w żywocie św. Bazylego:

„Święty Bazyli dla wielkiej świątobliwości swojej, głębokiej nauki i znamienitych zasług jakie położył w Kościele, wielkim przezwany, rodem z Cezarei w Kapadocyi, przyszedł na świat roku Pańskiego 328. Był synem świętego Bazylego i świętej Emilii, wnukiem świętej Makryny która go wychowała, a bratem świętego Grzegorza Biskupa Nissejskiego, świętego Piotra Biskupa Sebasty i świętej Makryny młodszej, której wpływowi przypisywał że i on sam i bracia jego świat opuściwszy, Panu Bogu się poświęcili na wyłączną służbę. Początkowe nauki pobierał w rodzinnem mieście, wymowy i filozofii uczył się w Carogrodzie, a dla wydoskonalenia się w nich udał się do Aten. Tam chodząc do akademii razem ze świętym Grzegorzem późniejszym Biskupem Nazyanzeńskim, zawiązał z nim ścisłą przyjaźń. Obaj ćwiczeniom pobożności oddając się pilnie, i w naukach się kształcąc, Boską chwałę jedynie mieli na celu. Po skończonym tym zawodzie w całej Grecyi, jako najuczeńsi mężowie zasłynęli. Wtedy cesarz Julian, który z nim także w akademii Ateńskiej pobierał nauki, wezwał Bazylego na dwór swój, na którym wielu uczonych trzymał. Lecz Bazyli wiedząc już o jego odstępstwie od wiary, nie przyjął tych zaprosin, i udał się do Egiptu, Palestyny, Syryi i Mezopotamii, w celu przypatrzenia się sposobowi życia zakonników tam będących, gdyż i sam podobny żywot wieść zamyślał. W tej podróży wielu znakomitych filozofów pogańskim i błędami arianizmu zarażonych chrześcijan nawrócił.

Po powrocie swoim, wyświęcony na kapłana, rozdawszy cały majątek jaki był odziedziczył po ojcu, na ubogich, wraz ze świętym Grzegorzem przyjacielem swoim, osiadł na puszczy w Poncie, i wielu towarzyszy do siebie zgromadziwszy, wiódł z nimi życie zakonne według ustaw jakie sam ułożył, a które później stały się Regułą wszystkich tak męzkich jak i żeńskich zakonów na Wschodzie zakładanych, i Bazylego w rzędzie Zakonodawców postanowiły.

Po śmierci Juliana, Walens na tron wstąpiwszy, jako zwolennik arianów chrześcijan prawowiernych okrutnie prześladował. Biskup Cezarei rodzinnego miasta Bazylego, wplątany w sidła arianów, już w wierze chwiać się był zaczął. Inni Biskupi, widząc iż to czyni jedynie z braku dostatecznej nauki, zmusili niejako Bazylego, aby opuścił swoję ukochaną pustynię, a przyszedł w pomoc własnemu Biskupowi, który błędom sekciarzy czoła stawić nie umiał. Jakoż świętą wymową, głęboką nauką i niezmordowaną gorliwością, i Pasterza swojego i jego owce od zguby wyratował, tak słowem jak i pismami, po dziś dzień sławnemi zbijając bluźnierstwa arianów na Bóstwo Chrystusa Pana miotane. Wkrótce potem Euzebiusz, Biskup Cezarejski, żywota dokonał, a Bazyli widząc że lud i duchowieństwo na miejsce zmarłego zamierzają go powołać, ukrył się w miejscu ustronnem, pilnie jednak ztamtąd strzegąc, aby stronnicy ariańscy swojego na stolicę Biskupa nie wysadzili, zalecał i popierał na to Biskupstwo świętego Grzegorza. Lecz w końcu sam od niego wymówić się nie mógł. Uległ woli sąsiednich Biskupów, którzy odniósłszy się w tej mierze do Rzymu, od Ojca świętego rozkaz uzyskali.

Obowiązki biskupie, chociaż ciągle bardzo wątłego był zdrowia, z największą gorliwością spełniał. Naukami, pismami a przede wszystkiem przykładem świątobliwego życia, owczarni swojej służył. W czem, aby mieć pomoc, przyzwał do siebie świętego Grzegorza, który z miłości ku niemu opuścił także puszczę. Z arianami bezustanną toczył wojnę, pomimo iż cesarz Walens, zagorzały ich poplecznik, wielu Biskupów katolickich wygnał, a na ich stolice arianów poobsadzał, a innych bojaźliwszych groźbą i strachem do milczenia pozmuszał. Gdy więc Bazyli, pomimo tego przeciw arianom silnie i stanowczo występował, szerzyć się ich błędom w swojej dyecezyi nie dawał, a wielu już w nie wplątanych z tej zguby wyrwał, ściągnął na siebie zawzięty gniew cesarza. Ten przybywszy do Cezarei, wszystkimi sposobami starał się podejść Bazylego, aby go albo w błędy ariańskie uwikłać, albo przynajmniej od obrony prawdy katolickiej powstrzymać. Widząc zaś że łagodnymi środkami nic wskórać nie może, wysłał do niego Modesta Wielkorządcę, który w imieniu cesarza zagroził mu zaborem dóbr biskupich, następnie wygnaniem, a w końcu męką i śmiercią okrutną. Święty odrzekł mu na to: „Boga raczej niż cesarza słuchać winienem: jeśli mi majętność zabierze, nie zuboży mnie, bo mi dosyć na tych wytartych szatach i kilku księgach; wygnania też się nie boję, bo cała ziemia jest moją, jako Boża, na której wszędzie przytułek znajdę. A i o męki któremi mi grozisz nie stoję, bo one mnie przywieść mogą do pożądanej przeze mnie dla Chrystusa śmierci. Przez nie wyświadczy mi cesarz największe dobrodziejstwo, gdyż mnie prędzej do Boga mego poszle.” Na co gdy rzekł mu Modest: „Nikt mi, gdym w imieniu cesarskim występował, tak zuchwale nie odpowiadał.” – „Boś znać na Biskupa nie natrafił, odpowiedział Święty. W stosunkach naszych z każdym, a tem bardziej, z piastującymi władzę, pokorę, uległość i łagodność okazujemy, lecz gdy nam kto wiarę wydzierać chce, temu śmiało czoło stawimy.”

Cesarz z razu nie nalegał więcej na Bazylego, ale wkrótce uległ intrygom ariańskim, i wskazał go na wygnanie. Lecz gdy przyszło podpisać wyrok, trzy razy pióro się mu psuło, w czem uznając moc Bożą zniszczył wyrok już gotowy.
Wkrótce potem synek cesarski śmiertelnie zachorował. Walens z rozpaczy, gdy modlitwy arianów nic nie pomagały, udał się do Bazylego, który mu powiedział: ,,Wyrzecz się cesarzu błędów ariańskich, a Pan Bóg ci syna na moje modlitwy uzdrowi.” Walens mu to przyrzekł, Święty pomodlił się i dziecko wyzdrowiało; lecz gdy cesarz wracając do swoich błędów arianom kazał je ochrzcić, w ręku ich umarło.

Niewypowiedziane prace, trudy, prześladowania i niebezpieczeństwa przebył ten święty Biskup, rządząc swoją dyecezyą w czasach wielkiego ucisku Kościoła od arianów przez cesarza popieranych, za co zaszczycony został listami Papieża świętego Damaza, który go głównym obrońcą wiary świętej na Wschodzie nazywał. W ścisłych także stosunkach przyjaźni zostawał ze świętym Ambrożym, drugim w owym wieku filarem Kościoła, który poczytywał go za najgorliwszego i najznakomitszego Biskupa owego wieku. Za jego rządów ciężki głód dotknął był Cezareę i cały kraj okoliczny: Święty rozdawszy wszystek swój znaczny majątek, jaki wówczas spadł był na niego po śmierci matki, kazaniami swojemi i przykładem pobudził możniejszych obywateli Cezarei do tak wielkich ofiar, iż lud mało co uczuł tej klęski. Cały oddany obowiązkom swojego Pasterstwa, nie spuszczał z oczów ojcowskich i zakonu przez siebie założonego, który w późniejszych wiekach na całym Wschodzie się rozkrzewił i wysoko zakwitnął. Na Biskupstwie lat tylko ośm zasiadał.

Gdy już blizkim był śmierci, zawezwał pewnego znakomitego i uczonego lekarza Żyda, imieniem Józefa. Mąż Boży bardzo go lubił, często w rozprawach jakie z nim miewał, pociągał go do wiary katolickiej, i pomimo jego oporu, przepowiedział mu że chrześcijaninem zostanie, a nawet z rąk jego Chrzest święty przyjmie. Żyd ten wezwany do chorego Biskupa oświadczył iż żadnej nadziei nie ma, i że śmierć za chwilę nastąpi. Usłyszawszy to Bazyli rzekł mu: „Nie wiesz, co mówisz. Ja póty nie umrę aż cię ochrzczę.” – „Słończe nie zajdzie, odpowiedział lekarz, a umrzesz mój drogi panie.” – „A jeżeli do jutra żyć będę, co powiesz?” rzekł biskup – „O życie się zakładam, odparł znowu żyd, że to nie nastąpi.” – „Życia nie trać, powiada Biskup, lecz żyj Chrystusowi.” Zrozumiał Józef o co idzie, i przyrzekł Świętemu że się ochrzci jeśli zakład przegra. Bazyli zaczął się modlić, aby mu Bóg życia przedłużył dla pozyskania tej duszy, i Pan go wysłuchał. Przebył noc spokojną, a nazajutrz Żyd upadł mu do nóg widząc cud wyraźny, i oświadczył że chce zostać chrześcijaninem. Bazyli wstał z łoża o swej mocy, poszedł do kościoła, ochrzcił lekarza z całą jego rodziną i wszystkimi domownikami, odprawił Mszę świętą, przeżegnał w kazaniu lud zebrany, i polecił im nowonawróconych, a przed wieczorem dnia tegoż, było to zaś 1 stycznia roku Pańskiego 378, oddał Bogu ducha.

POŻYTEK DUCHOWY
Otóż jak święci Pańscy i na łożu śmiertelnem złożeni znajdują jeszcze siły, gdzie idzie o pozyskanie Panu Jezusowi duszy przez Niego odkupionej. Czy czujesz w sobie chociaż trochę tej świętej gorliwości o zbawienie bliźnich? A przede wszystkiem czyś nią ożywiony względem osób od ciebie zależących, lub o których zbawienie miłość chrześcijańska nakazuje ci szczególnie się troszczyć.

W imię Prawdy! C. D. 321

19 maja 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Tymczasem nadszedł dzień Zielonych Świątek i wszyscy byli zebrani w jednym miejscu. Nagle dał się słyszeć wysoko z nieba szum jakby silnego wichru i napełnił cały dom, w którym przebywali. Równocześnie ukazały się im języki, jakby z ognia, które rozdzieliły się i na każdym z nich osobna osiadł jeden. Wszyscy napełnieni zostali Duchem Świętym i poczęli mówić w obcych językach tak, jak im Duch Święty kładł w usta.
Mieszkali wtedy w Jerozolimie bogobojni Żydzi, pochodzący ze wszystkich narodów, jakie są pod słońcem. Gdy więc ów szum powstał, zbiegł się tłum i zatrwożył się, bo każdy z osobna słyszał ich mówiących w jego ojczystym języku. Niezmiernie zdziwieni, zaczęli się pytać: ,,Czyż wszyscy ci, którzy tu mówią, nie są Galilejczykami? Jakimże więc sposobem każdy z nas słyszy swój język ojczysty? Partowie, Medowie i Elamici, mieszkańcy Mezopotamii, Judei i Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii i Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które sąsiadują z Cyrene, i przebywający tu Rzymianie, Żydzi i prozelici, Kreteńczycy oraz Arabowie – jakże to słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże?” Dz 2, 1-11

,,Ale kiedy przyjdzie Duch Pocieszyciel, którego wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi – on o mnie świadczyć będzie. A wy również jesteście moimi świadkami, bo od początku jesteście ze mną.
Miałbym wam jeszcze wiele do powiedzenia, lecz nie jesteście w stanie obecnie znieść tego. Ale gdy on przyjdzie, Duch prawdy, wprowadzi was do wszelkiej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, lecz mówić będzie to tylko, co słyszy, i oznajmi wam rzeczy, które mają nastąpić. On uwielbi mnie, bo otrzyma z tego, co moje jest, aby wam to oznajmić. Wszystko, co Ojciec posiada, moje jest. Dlatego powiedziałem: otrzyma z tego, co jest moje, aby wam to oznajmić”. J 15, 26-27; 16, 12-15

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Wprawdzie nawet z zapałem śpiewamy wobec Jezusa Eucharystycznego ,,W tej Hostji jest Bóg żywy…”, ale pozostaje Ta Hostja na ołtarzu w Tabernakulum, miast byśmy Ją codziennie wprowadzali do duszy i czerpali z Niej Moc Boga żywego.
Spodziewamy się i szczerze pragniemy nieba, ale powiedzmy sami, jakie to pożycie nasze będzie w niebie z Jezusem, gdy tu na ziemi tak rzadko zapraszaliśmy Go do siebie, by się z nim nauczyć żyć i stale obcować?
Ludzie nieba pragną, ale ileż mają wymówek, że je umieją nawet na pamięć, gdy chodzi o częstą Komunję św., od której jedynie zależy nasze przyjęcie do nieba.
Pierwsza wymówka ,,ja czuję takie poważanie dla Najświętszego Sakramentu, taką cześć, że wolę rzadziej przystępować do Komunji św.”
Ciekawe, czy taki uwierzyłby, że go ktoś prawdziwie czci i kocha, jeśli go stale unika.
Druga wymówka ,,jak tu człowiek, a więc stworzenie tylko i to grzeszne, może się odważyć Boga samego, najświętszego Stwórcę swojego, codziennie do swej nędznej duszy zapraszać i gościć”.
Jest tu trochę racji, bo człowiek jako stworzenie, a w dodatku często buntujące się, nigdy nie będzie godzien dać gościnę Bogu i dlatego to Kościół wyraźnie poucza nas, byśmy przed każdą Komunią św. aż trzy razy powtarzali ,,Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł do przybytku serca mego, ale powiedz tylko słowo, a będzie uleczona dusza moja…”
Rzeczywiście my nigdy nie będziemy godni dawać gościnę Samemu Bogu w biednej duszy ludzkiej – ale jeżeli Sam Bóg chce i życzy sobie, nie tylko raz, ale i codziennie nawet odwiedzać Eucharystycznie naszą duszę, to czyż wolno gardzić tem życzeniem Bożym, czy wolno nam mniemać, że my lepiej rozumiemy, co przystoi Bogu, a co nie? Czyż godzi się przed Bogiem drzwi serca zamykać?
Takie twierdzenie byłoby bluźnierczą zuchwałością.

Trzecia wymówka ,,ja boję się oswoić z tak ogromną świętością, dlatego wolę rzadziej komunikować”.
Tym niech odpowie św. Franciszek Salezy: ,,To się dobrze robi, co się często robi”.
A czemu to muzycy i śpiewacy, choć doszli do najwyższej doskonałości w sztuce, jednak stale ćwiczą?
By nie wyjść z wprawy.
Św. Alfons Liguory tak powiada: ,,Nie daj się uwieść tej myśli, że będziesz miał więcej pobożności komunikując rzadziej”.
Czwarta wymówka ,,pocóż często komunikować, kiedy stale w te same grzechy wpadam?”
Tacy niech posłuchają św. Ambrożego: ,,Grzeszysz co dzień, przeto co dzień trzebac ci Jezusa-Lekarza”.
Jeśli ludzie zapadają w jakąś chroniczą chorobę, jakżeż często chodzą do lekarza i to nie do jednego?
Zamiast dalej rozprawiać się z pozornie mądremi a nawet ,,świątobliwemi” trudnościami, powiedzmy sobie jasno, że te wszystkie trudności pochodzą raczej: albo z lenistwa, albo też źle pojętej ,,wolności i swobody życia”.
Zabawy, radości Bóg nie tylko nie zabrania, ale wyraźnie nakazuje je, boć przecież w Piśmie św. potrójnie woła do nas słowami Apostoła:
,,Cieszcie się, cieszcie się, jeszcze raz mówię, cieszcie się”.
Jednak prawdziwa radość jest tylko tam, gdzie niema grzechu, jak to ślicznie zauważa nasz ks. Skarga: ,,Grzeszna rozkosz, to jako pszczoła: miodu tylko kropelka, ale żądła i boleści wiela”.

Kto szuka stałych wymówek i wykrętów, by się usprawiedliwić z opuszczenia częstej Komuniji św., ten widocznie nie chce, lub nie umie poważnie zastanowić się nad tem wielkim pytaniem Jezusa: ,,Cóż pomoże człowiekowi, choćby cała świat osiągnął, a na duszy szkodę poniósł”.
Jeden z naszych poetów powiada: ,,Sami nie wiecie, co posiadacie” i choć to powiedzenie było w innej myśli przez poetę użyte, jakżeż da się wspaniale zastosować do Komunji św.
Zdaje się, że dlatego większość ludzi nie śpieszy do częstej Komunji św., że tak Komunja jest im zawsze dostępna.
Pewien chiński misjonarz opisuje naprawdę rzewne zdarzenie.
Mała dziewczynka poganka uczęszczała z innemi dziećmi na naukiprzygotowawcze do pierwszej Komunji świętej.
Uczyła się bardzo pilnie, ale misjonarz uważał, że jeszcze za młoda jest, by ją dopuścić do Komunji św.
Dziecko stale nalegało i prosiło, by mogło z innymi przyjąć Pana Jezusa, wtedy misjonarz odezwał się żartobliwie: pokaż ząbki. Dziewczynka otwarła małe usteczka – a misjonarz powiada: ,,Masz jeszcze mleczne ząbki, – jak je stracisz, – to wtedy dopuszczę cię do pierwszej Komunji św.”
Nazajutrz wczas rano, a był to dzień, kiedy dzieci miały przystąpić do pierwszej Komunji św., puka ktoś natarczywie do mieszkania misjonarza.
Kiedy misjonarz wybiega, niemal drgnął z przerażenia: Oto stoi przed nim mała dziewczynka, cała zakrwawiona, a z jej ust płynie struga krwi. Co ci jest, dziecko, i ktoś ty? To ja ojcze – odpowiada dziewczynka. – Powiedziałeś mi, że wtedy dopuścisz mnie do pierwszej Komunji św., gdy stracę mleczne ząbki, oto już żadnego nie mam, bo sobie wszystkie wybiłam kamieniem…
Teraz puścisz mnie, ojcze, do Komunji św. ,prawda?
Czyż mógł misjonarz odmówić pierwszej Komunji św. owej dziewczynce? Miała podwójną uroczystość, bo i chrzest i Komunję św. otrzymała.
O, gdyby to chrześcijanie katolicy mieli choć cząstkę tego zapału do Najświętszej Eucharystji, który mają poganie świeżo nawróceni”.

W imię Prawdy! C. D. 99

13 grudnia 2023 roku

Tego dnia ważne były dla mnie następujące treści z Liturgii Słowa oraz z Liturgii Godzin:

,,«Z kim moglibyście Mnie porównać, tak żeby Mi dorównał?» – mówi Święty. Podnieście oczy w górę i patrzcie: Kto stworzył te gwiazdy? – Ten, który w szykach prowadzi ich wojsko, wszystkie je woła po imieniu. Spod takiej potęgi i olbrzymiej siły nikt się nie wymknie.
Czemu mówisz, Jakubie, i ty, Izraelu, powtarzasz: «Zakryta jest moja droga przed Panem i prawo moje przez Boga pominięte?» Czy nie wiesz tego? Czy nie słyszałeś? Pan – to Bóg wieczny, Stwórca krańców ziemi. On się nie męczy ani nie nuży, Jego mądrość jest niezgłębiona. On daje siłę zmęczonemu i pomnaża moc bezsilnego. Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się, słabnąc, młodzieńcy, lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły; biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą”. Iz 40, 25-31

,,Jezus przemówił tymi słowami:
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy strudzeni jesteście i uginacie się pod ciężarem, a Ja was pokrzepię.
Weźmijcie na siebie jarzmo moje i stańcie się moimi uczniami, bo jestem cichy i pokornego serca. A znajdziecie odpoczynek dla dusz waszych.
Jarzmo moje jest słodkie, a brzemie moje lekkie”. Mt 11, 28-30

W Godzinie Czytań ważne słowa św. Ambrożego:

,,O dziewico, wybrana spośród wielu, wybrana spośród ludu, której wrodzony wdzięk opromienia piękno łaski – przez co bardziej upodabniasz się do Kościoła – ty, kiedy jesteś nocą w twej izdebce, zawsze rozważaj o Chrystusie i w każdej chwili wyczekuj Jego przyjścia.
Taką chce ciebie mieć Chrystus, taką cię wybrał. Wchodzi On przez drzwi otwarte. Nie może zawieść Ten, który obiecał wejść. Obejmij Tego, którego szukałaś; zbliż się do Niego, a znajdziesz się w światłości; zatrzymaj Go, proś, aby jeszcze nie odchodził; błagaj Go, aby się nie oddalił. Bo Słowo Boże nie da się zniewolić; nie uchwyci Go znudzony, nie zatrzyma niedbały. Niech twoja dusza podda się Jego mowom, niech idzie wytrwale drogą niebiańskich nauk, bo Słowo łatwo może cię minąć. Ale cóż mówi oblubienica? „Szukałam go, lecz nie znalazłam, wołałam go, lecz mi nie odpowiedział”. Nie sądź, że nie zostałaś przyjęta, skoro wołałaś, prosiłaś, otwarłaś, a On tak prędko uszedł. On często wystawia nas na próbę. Cóż bowiem mówi rzeszom proszącym Go, aby nie odchodził? „Także innym miastom trzeba głosić Ewangelię o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany”. Więc nawet, gdy ci się wydaje, że odszedł, wyjdź i nadal Go szukaj.

A któż, jeżeli nie Kościół święty, ma cię pouczyć o tym, jak masz zatrzymać Chrystusa? Co więcej, już cię pouczył, jeśli rozumiesz to, co czytasz: „Zaledwie ich minęłam, znalazłam umiłowanego mej duszy, pochwyciłam go i nie puszczę”.
Jak więc zatrzymać Chrystusa? Nie krzywdzącymi zobowiązaniami, nie splotami sznurów, lecz więzami miłości, ukochaniem ducha i uczuciem płynącym z duszy.
Jeśli i ty chcesz pochwycić Chrystusa, poszukuj Go i nie obawiaj się cierpieć. Często bowiem w mękach ciała i w rękach prześladowców łatwiej Go znaleźć.
„Zaledwie ich minęłam” – mówi. Bo zaledwie ujdziesz z rąk oprawców i nie poddasz się mocom tego świata, Chrystus wyjdzie ci naprzeciw i nie dozwoli, abyś dłużej była doświadczana.

Ta, która tak poszukuje Chrystusa i znajduje Go, może powiedzieć: „Pochwyciłam go i nie puszczę, aż go wprowadzę do domu mej matki i do komnaty mej rodzicielki”. Czym jest dom twej matki i jej komnata, jeśli nie tajemną głębią twej istoty?
Strzeż tej świątyni i w czystości zachowuj jej wnętrze. A gdy będzie nieskalana, wzniesie się ona, oparta na kamieniu węgielnym i stanie się świętym kapłaństwem, a Duch Święty w niej zamieszka.
Ta, która tak poszukuje Chrystusa i tak Go wzywa, nie będzie przez Niego opuszczona i często ją Pan będzie nawiedzał, albowiem jest On z nami aż do skończenia świata”.

,,Nie sądźcie więc przedwcześnie, zanim przyjdzie Pan. On wydoędzie na swiatło to, co ukryte jest w ciemnościach, i wyjawi zamysły serca. A wtenczas otrzyma każdy od Boga zasłużoną pochwałę”. 1 Kor 4, 5

W tym dniu przeczytałem także słowa ks. Feliksa Cozela:

,,Jest Bóg sprawiedliwy, który dał nam rozum i wolną wolę, który dał nam przykazania, a ich zachowanie nieraz jest trudne, dla ich zachowania nieraz potrzeba ponieść i największe ofiary, jak np. ponosili święci Męczennicy i wszyscy Święci i wszystkie dusze prawdziwie pobożne i Bogu oddane. Tu w tym życiu odpowiedniej sprawiedliwości i nagrody nie ma; ludzie niegodziwi nic sobie z Boga i Jego przykazań nie robią, a ludzie najzacniejsi i najświętsi ponoszą dla Boga największe ofiary, ponoszą krzywdy i śmierć nawet samą; wśród największych nieraz katuszy, – a więc sprawiedliwość Boska, która nie może być obojętna na dobre i złe, która za dobre wynagradza, a za złe karze, musi dać dobrym odpowiednią nagrodę za wierne wypełnianie przykazań Boskich i za tyle ofiar i poświęceń dla Boga poniesionych, a nie dając jej w tym życiu, musi ją dać w życiu przyszłym, czyli jest i musi być niebo! Słusznie zawołał Prorok Pański: ,,Jest ta nadzieja schowana w sercu moim!… Wiem, że Odkupiciel mój żyje, a w dzień ostateczny powstanę z ziemi i zaś obleczon będę w skórę moją i w ciele moim oglądać będę Boga (Hi 19, 25-27). Wielką tę prawdę wyraził też św. Paweł w liście swym do Tymoteusza: ,,Potykaniem dobrym potykałem się, zawodum dokonał, wiarę zachowałem. Na ostatek odłożony mi jest wieniec sprawiedliwości, który mi odda Pan, Sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, ale i tym, którzy miłują przyjście Jego (2 Tym 4, 7n)

Tak! Na Sędziego sprawiedliwego powołuje się św. Paweł i na tym opiera swe przekonanie i swą nadzieję otrzymania wiecznej zapłaty! Na tym opierali się święci Męczennicy, którzy swe życie dla Boga i wiary świętej w ofierze złożyli – i oni mieliby się zawieść na Bogu, Jego obietnicy i Jego sprawiedliwości?… Dla tego Boga i nadziei nieba tyle dusz opuszcza świat i wszystko co na świecie mieli i mieć mogli, i idą do klasztorów, gdzie najtwardsze życie, pełne ofiar i poświęcenia prowadzą, będąc nieraz na świecie bardzo bogatymi i w największych wygodach, wybierają dobrowolnie ubóstwo i niewygody, poświęcają się usłudze w szpitalach z największym zaparciem się samych siebie – i to wszystko czynią dla Boga, w nadziei otrzymania od Niego zapłaty w niebie – i oni mieliby się na Bogu, Jego dobroci, obietnicach i sprawiedliwości zawieść?… Ktokolwiek tylko wierzy i wyznaje Boga i rozumnie się nad tym zastanowi, cóż mu na to rozum jego powie? Rządząc się rozumem, musi poznać i uznać, że Pan Bóg nieskończenie dobry, święty i sprawiedliwy nie może nas w nadziei naszej zawieść i oszukać! Jeżeli zatrzymanie zapłaty, słusznie zapracowanej i zasłużonej jest zbrodnią i grzechem o pomstę do nieba wołającym, tedy tym bardziej Bóg nam krzywdy tej nie zrobi i zrobić nie może!… Nie zawiedli się na Bogu Święci, i my się nie zawiedziemy!!!”