12 listopada 2023 roku ciąg dalszy
Przeczytałem wstrząsające i dające do myślenia treści z Raportów rotmistrza Witolda Pileckiego:
,,Podczas gdy niszczono jedno z takich domostw, spostrzegłem zawieszony na krzaku obraz Matki Boskiej, który wydawało mi się, że z jakimś spokojem samotnie tu się ulokował i pozostał cały wśród tego chaosu i pola zniszczenia.
Nasi – nie chcieli go zniszczyć.
W pojęciu ,,capo”-w wystawiony tu na deszcz, śnieg i mróz – właśnie najwięcej narażony będzie na poniewierkę.
To też później znacznie, w ośnieżonym krzaku można było widzieć szronem pokryty obrazek, połyskujący złoceniami, ukazujący przez niezapotniały środek szybki tylko twarz i oczy, które dla pędzonych tędy zimą do pracy wśród dzikich krzyków i kopań – naszych więźniów, był miłym zjawiskiem, wywołując przelot na skrzydłach ich myśli do domów rodzinnych, dla jednych – do żony, dla drugich – do matki”.,,Były rzędy z których wybierano paru, lub nie brano nikogo.
Najlepiej było, gdy kto odważnie patrzył w oczy śmierci – tego przeważnie nie brano.
Nie wszyscy wytrzymywali nerwowo i czasami któryś za plecami komisji przebiegał naprzód, do szeregu już przejrzanego – tego przeważnie właśnie zauważyli i wzięli na śmierć.
Razu pewnego zdarzył się wypadek, że gdy wybrano młodego więźnia – z szeregów wystąpił staruszek – ksiądz (św. Maksymilian Maria Kolbe) i prosił komendanta obozu, by wybrał jego, a zwolnił tamtego młodego od kary.
Moment był silny – blok skamieniał z wrażenia.
Komendant się zgodził.
Ksiądz – bohater poszedł na śmierć, a tamten więzień wrócił do szeregu”.,,Szynę, w którą bito w początku egzystencji obozu, wydającą dźwięk ,,gongu” (na wszelkie apele i zbiórki) – zamieniono na dzwon, zawieszony pomiędzy słupami, koło kuchni.
Dzwon był przywieziony tu z jakiegoś kościoła.
Był na nim napis: ,,Jezus – Marya – Józef”.
Po krótkim czasie dzwon pękł.
Mówili więźniowie, że nie wytrzymał obrazków lagrowych.
Przywieziono drugi. Ten również po krótkim czasie – pękł.
Przywieziono wtedy trzeci /w kościołach były jeszcze dzwony/ i dzwoniono ostrożnie. Ten już trwał do końca”.,,W stopniu przedtem niespodziewanym, nawet dla siebie, przechodziłem koło złota i kamieni – obojętnie. (…)
Lecz przedewszystkiem – nie mogłem się wyzbyć odrazy do rzeczy, w moim pojęciu jednak splamionych krwią, a pozatym – nawet jeślibym się przemógł, nie widziałem sensu, po co bym to robił. Dziwnie dla mnie te przedmioty straciły wartość.
A nawet więcej – wtedy byłem w takim jakimś okresie, czy to pod wpływem przeżyć, czy wymogów wiary, bo stale i zawsze byłem wierzącym, wiedziałem, że naprawdę dla mnie warte więcej zadowolenie z siebie, niż jakiś tam kamyk…
Dość, że gdybym siebie chciał do wzięcia wtedy złota, czy brylantów zmusić, widziałbym dokładnie, jak spadam ze szczytów, na które tak trudną wspiąłem się drogą”.,,Teraz chciałem jeszcze powiedzieć co czułem w ogóle wśród ludzi, gdy się znowu pomiędzy nimi znalazłem, wracając z miejsca, o którym naprawdę można powiedzieć: kto wszedł ten – umarł, kto wyszedł, ten – się narodził na nowo. Jakie wrażenia odniosłem nie wśród tych najlepszych, lub – najgorszych, lecz w ogóle w całej masie ludzkiej, po powrocie do życia na ziemi.
Czasami wydawało mi się, że chodząc po wielkim domu, otworzyłem nagle drzwi do jakiegoś pokoju – gdzie są same – dzieci… ,,aaa! Dzieci się bawią…”
Tak – był przeskok zbyt wielki w tym co dla nas było ważnym, a co za ważne uważają ludzie, czym się kłopoczą, cieszą i martwią.
Lecz to by było jeszcze nie wszystko… Zbyt widocznym stało się teraz powszechne jakieś krętactwo. Biła wyraźnie w oczy jakaś praca niszcząca nad zatarciem granicy pomiędzy prawdą a fałszem.
Prawda stała się tak rozciągliwa, że naciągano ją, przysłaniając wszystko, co ukryć było wygodniej.
Skrzętnie zatarto granice pomiędzy uczciwością, a zwykłym krętactwem”.,,Nie to jest ważne – co napisałem dotychczas na tych stronach kilkudziesięciu., szczególnie dla tych, co czytać je będą li tylko jako sensacje, lecz tutaj chciałbym pisać tak wielkimi literami, jakich niema niestety w maszynowym piśmie, żeby te wszystkie głowy, co pod pięknym przedziałkiem mają wewnątrz przysłowiową wodę i matkom chyba tylko mogą dziękować za dobrze sklepione czaszki, że owa woda im z głów nie wycieka – niech się trochę zastanowią głębiej nad życiem własnym, niech się rozejrzą po ludziach i zaczną walkę od siebie, ze zwykłym fałszem, zakłamaniem, interesem podtasowanym sprytnie pod idee, prawdę, a nawet wielką sprawę”.