W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:
,,W jaki sposób poznaje się i na pewno rozróżnia natchnienia Boże, pouczają nas o tym święci autorzy, którzy pod wpływem łaski Bożej i przy własnym doświadczeniu pozostawili nam niemało cennych wskazówek w tej mierze. Owoce ich pracy, tj. reguły służące do rozpoznawania natchnień Bożych, podaję tutaj wiernie i tak zwięźle, ażeby nie pominąć nic takiego, co jest koniecznie potrzebne do należytego oświecenia.
1.Duch Boży pobudza do wstępowania w ślady Chrystusa i do naśladowania Jego cnót. Skoro bowiem Chrystus nie tylko jest naszym Zbawicielem, ale zarazem Nauczycielem i Wodzem, toteż Jego życie i cnoty są dla nas jakoby wzorem i ideałem doskonałości i świętości. On sam powiada: ,,Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca” (Mt 11, 29), i znowu: ,,Dałem wam przykład, abyście jak ja wam uczyniłem, tak i wy czynili” (J 13, 15), a na innym miejscu powiedziano: ,,Kto mówi, że w Nim pozostaje, powinien sam tak postępować, jak On postępował” (1 J 2, 6). Nie ulega tedy najmniejszej wątpliwości, że Duch Boży pobudza tego, kto czuje pociąg do wstępowania w ślady Chrystusa.
2.Święty Bernard uczy, że kiedy nam Duch Święty podaje dobre natchnienia, wykonuje w nas trzy czynności, byśmy te natchnienia uskutecznili: ,,Upomina, uczy i porusza. Upomina pamięć, uczy rozum, porusza wolę. Te bowiem trzy władze posiada nasza dusza”. Pamięci przypomina słodycz doznaną przy świętych myślach i tym sposobem rozprasza naszą zniewieściałość i lenistwo. Rozum oświeca, aby mógł poznać, co należy czynić, i tym sposobem rozprasza mgłę nieświadomości. Wreszcie porusza i pobudza wolę i tym sposobem wspiera naszą słabość. Te trzy czynności sprawia w nas swoją łaską, udzielając nam zamysłu, chęci i spełnienia dobrego czynu. Pierwsze wykonuje w nas, drugie – z nami, trzecie – przez nas.
3.Święty Ignacy poucza w książeczce o ćwiczeniach duchowych, że tylko Bóg może swym wpływem wzbudzić w duszy pociechę wewnętrzną, chociaż by nie było żadnej uprzedniej przyczyny do radości. Właściwą bowiem jest rzeczą dla Stwórcy wejść do swego stworzenia i zwrócić je, pociągnąć, skłonić ku swej miłości. Mówimy zaś, że żadnej nie było uprzedniej przyczyny, jeżeli się nic nie nasunęło ani zmysłom, ani rozumowi, ani naszej woli, co było samo przez się mogło wywołać tego rodzaju pociechę.
Jednakże pomiędzy sprawiedliwymi a grzesznikami ta zachodzi różnica, że do sprawiedliwych, jako do podobnych sobie, przychodzi spokojnie i niebawem po usunięciu przestrachu następuje radość. Przeciwnie zaś – oziębłych grzeszników i ludzi mniej duchowych zazwyczaj bardziej zatrważa, bo znajduje ich niepodobnymi do siebie, jakeśmy wyżej powiedzieli. Najpierw tedy przeraża ich bojaźnią, potem orzeźwia ich łaską skruchy, pobudza do poznania siebie samych i do pragnienia postępu duchowego. ,,Skoro głos Boży zadzwoni w uszach duszy” – mówi święty Bernard – ,,najpierw zawstydza, przeraża, zagrzewa, oświeca i oczyszcza”. Z tego poznajemy, jak słuszne jest zdanie świętego Antoniego zapisane u świętego Atanazego, że niezbyt trudno odróżnić duchy dobre od złych. ,,Jeżeli bowiem po przerażeniu następuje radość” – mówi ten święty – ,,bądźmy pewni, że od Boga przyszła pomoc, gdyż spokój duszy jest dowodem obecnego majestatu. Jeżeli zaś wzbudzona trwoga nie ustępuje, jest to dowodem, że nam stoi na oczach nieprzyjaciel”.
Doktor anielski pochwala te zdania, a chociaż je święty Antoni odnosił do widzeń i zjawień, jednakże da się je zastosować i do wewnętrznych natchnień, a to z tej przyczyny, ,,że już dla tego samego, iż człowiek bywa podniesiony ponad stan zwyczajny, niższe władze w człowieku słabną i przychodzi przestrach, tak jak i po odprowadzeniu naturalnego ciepła do wnętrza ciała, zewnętrzne władze natychmiast popadają w drżenie”. Tak przeraził się Daniel w początku widzenia, tak zatrwożyła się Najświętsza Maryja Panna pozdrowieniem anielskim; tak samo zatrwożył się Zachariasz na widok anioła i przypadła nań bojaźń (Łk 1, 12), tak też i święty Jan z początku objawienia upadł jakby martwy (Ap 1, 17) i osłupiały z przerażenia; tak wreszcie i apostołowie przy przemienieniu Pańskim upadli na twarz swoją i bali się bardzo (Mt 17,6).
4.Jeżeli Pan Bóg jest sprawcą poruszeń wewnętrznych, natenczas dusza pozostająca pod ich wpływem zakreśla wszystkim czynnościom wyłącznie dobry cel, gdyż Ten, który wszystko zdziałał dla samego siebie (Prz 16, 4), pobudza jedynie do szukania większej chwały swojej. Toteż nie od Boga odbiera natchnienia ten, kto czuje się do czego innego pobudzonym.
Taką zasadę podaje święty Augustyn, twierdząc, że ,,jedynie Boga, który jest naszym celem ostatecznym, mamy używać, a wszystkim innym mamy się posługiwać”. I nie ma innej drogi złej i grzesznej, jak tylko ta, która wiedzie człowieka do złego posługiwania się stworzeniami i do nadużywania Boga. Słusznie też powiedział św. Bernard, że nie może być miłe Panu Bogu posłuszeństwo ani cierpliwość, jeżeli On sam nie będzie przyczyną tego, co wykonujemy lub co czynimy.
5.Wpływ Boży czyni duszę skorą do szukania i przyjmowania nauki, a ulegającą chętnie radom i wskazówkom starszych i przełożonych, jako czytamy u Izajasza: ,,Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie sprzeciwiam, nie cofnąłem się wstecz” (Iz 50, 5). W powyższych słowach – według tłumaczenia świętego Bernarda – mamy podaną normę dobrowolnego posłuszeństwa. Kto się bowiem nie sprzeciwia, ten dobrowolnie działa, a kto się wstecz nie zwraca, ten trwa w pierwotnym stanie. Bynajmniej też nie szkodzi, chociażby sami nauczyciele i kierownicy byli niekiedy mniej oświeceni i roztropni, gdyż jak zauważył święty Jan Klimak: ,,Pan Bóg nie jest niesprawiedliwym, aby dusze poddające się w duchu wiary i prostoty kierownictwu innych pozwolił w błąd wprowadzić”.
6.Ponieważ cierpliwość… dokonuje dzieła doskonałego (Jk 1, 4) i upodabnia nas do Chrystusa, który dla nas wydał się na krzyż, stąd chęć i zapał do wytrwałego ponoszenia wszelkich utrapień jest znakiem dobrego ducha. To natchnienie nie może pochodzić ani z ludzkiej natury, ani od szatana.
Trafnie, jak zazwyczaj, wyraża się o tym Tertulian: ,,Cierpliwość” – mówi on – ,,jest tak ściśle złączona ze służbą Bożą, że nie można zachować nawet najmniejszego przykazania ani też dokonać jakiegokolwiek uczynku miłego Bogu bez posłuszeństwa”. Poniżej zaś dodaje: ,,Chrystus pragnął przed odejściem z tego świata nasycić się rozkoszą posłuszeństwa. Przyjmuje plwania, biczowania, pośmiewiska, upokarzające obłóczyny i jeszcze bardziej wzgardliwą koronację. Jakiż to dziwny duch cierpliwości! Ten, co raczył ukryć się w naturze ludzkiej, w niczym nie naśladuje naszej niecierpliwości. Po tym to, o faryzeusze, powinniście byli szczególnie poznać Pana swego! Takiej cierpliwości nie okaże żaden człowiek!”.
Wśród doświadczeń rozpoznaje się nieomylnie dobrych i złych. Albowiem zły przez nieszczęścia staje się gorszym, a dobry oczyszcza się w nich, przerabia i udoskonala. Wprawdzie początkujący w życiu duchowym zwykli się mieszać wśród przychodzących doświadczeń, lecz niebawem godzą się chętnie z wyrokami Opatrzności Boskiej i chętnie cierpią. Dusze zaś doskonałe, te do cierpień i prześladowań jakoby do godów weselnych wzdychają, nadchodzący krzyżyk przyjmują z weselem, radością serca i uznają się za niegodne tak wielkiej łaski Bożej.
Co się tyczy dobrowolnych umartwień ciała, należy w tym względzie zachować przede wszystkim złotą regułę starożytną: ,,Niczego za wiele!”. Duch Boży zachowuje bowiem miarę i nigdy nie przekracza granic roztropności. ,,Bóg jest mądrością” – powiada święty Bernard – ,,i chce, byśmy Go kochali nie tylko czule, ale i mądrze. Dlatego też upomina Apostoł, aby służba nasza była rozumną (Rz 12, 1); gdyż w przeciwnym razie duch błędu bardzo łatwo oszuka twoją gorliwość, jeżeli jej zabraknie wiadomości”. Taką samą roztropność zaleca i święty Grzegorz, mówiąc: ,,Tak należy używać umartwienia, aby niszczyło nie ciało, ale cielesną pożądliwość. Zdarza się bowiem często, że wskutek zbytecznego umartwienia, zmierzającego do zupełnego przygłuszenia pożądliwości grzechowej, tak się ciało osłabia, iż stajemy się niezdolnymi również do wykonania dobrych uczynków, jak np. do modlitwy lub do nauczania. Pomocnikiem przy wypełnianiu wewnętrznych pragnień jest nasz człowiek zewnętrzny i on to posiada w sobie pożądliwości lubieżne, lecz zarazem znajdują się w nim i skłonności do dobrego. Toż zdarza się niekiedy, że prześladując go jako wroga, zabijamy w nim ukochanego współobywatela; a przeciwnie – oszczędzając wspólnika, wychowujemy sobie zaciętego wroga”.