W imię Prawdy! C. D. 115

27 grudnia 2023 roku

W tym dniu ważne dla mnie było czytanie z jutrzni:

,,Piotr i Jan odpowiedzieli członkom Sanhedrynu: „Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli”. Dz 4, 19-20

Oraz czytanie Liturgii słowa:

,,Umiłowani:
To wam oznajmiamy, co było od początku, co usłyszeliśmy o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się: my je widzieliśmy, o nim zaświadczamy i oznajmiamy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione – co ujrzeliśmy i usłyszeliśmy, oznajmiamy także wam, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo, znaczy: mieć je z Ojcem i z Jego Synem, Jezusem Chrystusem. Piszemy to w tym celu, aby nasza radość była pełna”. 1 J 1, 1-4

Przeczytałem także ważne dla mnie słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 26 kwietnia 1956 roku:

,,Ojcze Życia – widziałem dzisiaj orkę na wyżynach, widziałem siew. Widok ten rozdziera mi serce. Dałeś łaskę oraczom, by mogli ziarno Twoje rzucać w ziemię; wydobywają je z opustoszałych spichlerzy i pełni ufności ku Tobie, oddają ziemi – Bożej rodzicielce. Twoje ziarno oddają Twojej ziemi. Nagrodzisz ten akt wiary w Twoją Opatrzność. – Ojcze, ziarno, które nagromadziłeś w spichlerzu mojej duszy, pozostaje nadal na pryzmie. Nie mogę go wysiać. Brak mi pola. Spichlerz mój zamknięto. Już mi ciasno, Ojcze. Dusza moja jęczy. Rozumiem Apostoła: ,,Biada mi, gdybym Ewangelii nie przepowiadał”. Dziś była Ewangelia – ,,proście Pana żniwa…” Ojcze, Ojcze – czyż mogę prosić za siebie? Otwórz moje spichlerze. Widzę, jak niektórzy Twoi siewcy oszczędzają ziarna, jak skąpo je wymierzają… Ty wiesz, żem go nie skąpił… Dziś trzymam rękę i nie mogę jej podnieść na siew… Ileż mi trzeba pokory, bym zgodził się na to, że ziarno, które mi dałeś, nie będzie użyte do siewu. Ojcze, to jest straszne! Ale w tym jest potęga Twoja, przed którą się korzę. Zazdroszczę oraczom – patrzę na nich szerokimi oczyma. Znam ich rozkosz, by tym głębiej odczuć Twoją moc nas moją niegodnością…”

28 grudnia 2023 roku

W tym dniu ważne były dla mnie słowa z żywotu św. Młodzianków:

,,Ojcowie święci jakby na wyścigi, używają całej potęgi wymowy na opisanie tej strasznej rzezi. ,,Zaledwie się narodził Zbawiciel, pisze święty Augustyn, aż oto tysiące podobnych mu dziatek, bez zasługi niejako, a z przewidzianych zasług Jego własnych, odniosło koronę męczeńską, i zanim Męką Chrystusową Raj otwarty zostanie, już one z wieńcami na skroniach wyczekują wejścia do niego, nabywszy prawa życia na wieki w Niebie, lubo tu na ziemi zaledwie żyć zaczynały. Giną za Chrystusa dziatki: za sprawiedliwość pada w ofierze niewinność. Są to pierwsze kwiaty męczeńskie i jakby pierwsze powstającego Kościoła pączki, zaledwie rozwinięte wśród zimy pogańskiej, a już mrozem srogiego prześladowania zwarzone”. I dalej woła: ,,Pomyślna dla nich nienawiść najokrutniejszego z królów! Żaden bowiem monarcha błogosławionym tym dziatkom nie mógł wyrządzić takiego dobrodziejstwa największą ku nim powodowany łaskawością, jakiem ich obdarzyła nienawiść Heroda”. – ,,Jak szczęśliwe jesteście niewinne ofiary, pisze święty Cypryan, że w miejsce Dzieciątka Jezus i jakby Jego zasłaniając, wyrwane od piersi matek, śmierć za Niego ponosicie”.

Święty Jan Złotousty dalej jeszcze idzie, bo przypuszcza, że przez męczeństwo młodzianków i matki ich uświęcone zostały. ,,Dziatki krwią swoją, powiada, a ich matki łzami swojemi, ochrzczone zostały”. I przydaje: ,,Są to prawdziwi męczennicy, ze szczególnej łaski Bożej: przemawiać nie umieli a wyznali Boga; i walczyli i śmierć ponieśli, niepojmując jeszcze ceny życia, które za Chrystusa wydali.
Hymn kościelny tak wita w nich pierwociny świętych Męczenników, których później tyle milionów miało użyźnić Kościół Chrystusowy i ustalić go na ziemi:
,,Witajcie męczeńskie kwiatki,
Wróg Boży zgładził was dziatki,
W progu światła w pierwszem życiu,
Jak wicher róże w rozwiciu.
Wy ofiar Zbawcy początek,
Słodka trzoda niewiniątek,
Przed Ołtarzem w krwawej szacie,
Z palmą i wieńcem igracie”.

Samę zaś tę rzeź okrutną, tak święty Augustyn opisuje. ,,Wpada żołdactwo do domów i rzuca się na dziatki. Matka szarpie sobie włosy na głowie i zdziera z niej ozdoby, bo najdroższą dla niej ozdobę w dziecięciu swojem traci. Chce ukryć przed barbarzyńcą ten skarb swój najdroższy, lecz dziecię własnym płaczem się zdradza: nie umiało milczeć, bo się jeszcze nie nauczyło obawiać. Walczyła matka z katem: i gdy ten do siebie ciągnął niemowlę, matka je do łona tuliła, wołając: ,,Dlaczego wydzierasz z łona mojegotego, któregom z niego wydała. Jam go z taką pieczołowitością piastowała, a ty go z takiem okrucieństwem mordujesz! Tylko co go żywot mój wydał na świat, a ty mu już życie odbierasz?!” Inna znowu mówiła: ,,Dla czegóż mnie oszczędzasz? Jeśli jest wina to chyba we mnie: jeśli jej wcale nie ma, nie rozłączajże dziecięcia od matki, zadaj śmierć obojgu”. I temi słowy kończy ten Doktor Kościoła ten piękny swój ustęp: ,,Wzniosły się do Nieba żale nieszczęśliwych matek, a z niemi ofiara dziatek niewinnych”.

Święte te niewiniątka w języku kościelnym zwane Młodziankami, zawsze poczytywane były za prawdziwych Męczenników: a chociaż nie ponieśli śmierci męczeńskiej z takim rozmysłem i dobrą wolą jak inni Męczennicy, Kościół jednak, Duchem Świętym rządzony, podobnąż im cześć oddaje, nie wątpiąc, że albo Pan Bóg w nieprzebranem miłosierdziu Swojem dopełnił tego na ich duszach, co im do dobrowolnego męczeństwa brakło, albo jak to pisze Marya Agredo w swoich objawieniach, na tę chwilę obdarzył ich pełnym rozumem.

Okrucieństwo Heroda broczącego we krwi niewinnych dziatek, tysiące dusz posłało do Nieba, z których inaczej największa część, a może i wszyscy byliby tego szczęścia nie dostąpili nigdy. Tak bowiem dobroć i mądrość Boska ze złego umie zawsze wyprowadzić dobro. Naucz się i z tego, że jeśli Bóg dopuszcza na ciebie prześladowanie od złych ludzi, czyni to jedynie dla większego dobra twojej duszy”.

Z Liturgii słowa ważne były dla mnie słowa z Psalmu 124:

,,Gdyby Pan nie był po naszej stronie,
gdy ludzie przeciw nam powstali,
wtedy żywcem by nas pochłonęli,
kiedy gniew ich przeciw nam zapłonął.
Wówczas zatopiłaby nas woda,
potok by popłynął nad nami,
wówczas potoczyłyby się nad nami
wezbrane wody.
Dusza nasza jak ptak się wyrwała z sideł ptaszników,
sidło się podarło, i zostaliśmy uwolnieni.
Nasza pomoc w imieniu Pana,
który stworzył niebo i ziemię”.
Ps 124, 2-3. 4-5. 7-8

W imię Prawdy! C. D. 113

26 grudnia 2023 roku ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie również treści z żywotu św. Szczepana:

,,Odebrane święcenie sprowadziło jeszcze więcej łask Bożych na Szczepana; stał się on jeszcze gorliwszym w obronie i szerzeniu wiary, gotowy za nią narazić się na wszelkie niebezpieczeństwa, i całem sercem oddany swoim obowiązkom miłosiernym. W pełnieniu ich był niezmordowanym, uprzedzał potrzeby ubogich, a z taką miłością się z niemi obchodził, że sama jego obecność już była dla nich pociechą i zbudowaniem.

Obarczony tego rodzaju zajęciami, które mu wiele pochłaniały czasu, znachodził go i na służenie Kościołowi, przez opowiadanie Ewangelii. Było w Jerozolimie kilka synagog, a między niemi jedna, którą nazywano synagogą Libertynów czyli wyzwolonych, to jest tych Żydów, którzy zrodzeni z rodziców w niewolę wziętych przez Rzymian, zostali wyswobodzeni; a także były synagogi Cyrenejczyków, Aleksandrynów i tych, którzy z Cylicyi i z Azyi przybyli. Z każdej z tych synagog, występowali najuczeńsi Rabini z rozprawami przeciw świętemu Szczepanowi, którego kazania wielki rozgłos miały w Jerozolimie, lecz jakkolwiek byli to biegli mówcy, żaden z nich podołać mu nie mógł: wszystkich zbijał, wszyscy musieli ustępować mu placu, bo mądrość niebieska i Duch Boży przez jego usta przemawiał. Na koniec widząc się zawsze pobitymi i w niemożności oparcia się sile jego wymowy popartej i cudami, jakie ten święty Dyakon ciągle czynił, uciekli się do zbrodniczego środka, postanowiwszy pozbyć się przeciwnika, który ich wszystkich zawsze wstydem okrywał, i coraz więcej z ich nawet Synagog Żydów do wiary chrześcijańskiej nawracał.

W tym celu przekupili kilku ludzi z gminu, aby ci rozgłaszali wszędzie, że słyszeli Szczepana bluźniącego przeciw Mojżeszowi a nawet przeciw Bogu. Oszczerstwo to rozeszło się pomiędzy ludem, a wzburzyło przeciw niemu szczególnie starszych kapłanów Żydowskich i Doktorów prawa. Ci rzucili się na świętego Szczepana, wciągnęli go do miejsca swojego posiedzenia, gdzie wnet zbiegło się wielu z tych właśnie, którym najwięcej chodziło o to, aby go zabić. Tam postawili go przed sądem, przed którym fałszywi świadkowie zeznali, że człowiek ten ciągle bluźni przeciwko Zakonowi i miejscu świętemu, gdyż jak mówili: ,,Słyszeliśmy utrzymującego Szczepana, że jego Jezus Nazareński, którego wszędzie chwałę głosili, zniszczy nasze świątynię, która jest główną siedzibą naszego wyznania, i że zmieni prawa podane nam przez Mojżesza”. Lecz święty Szczepan spokojny wśród tylu czyhających na życie jego nieprzyjaciół, w sercu nawet żadnego do nich nie czując żalu, stał z czołem rozpromienionem, a patrząc nań pilnie, wszyscy, którzy zasiadali w radzie, ujrzeli oblicze jego, jako oblicze Anioła, gdyż Pan Bóg takim cudem widzialnym chciał objawić niewinność i świętość jego duszy.

Pomimo tego wielki kapłan Kajfasz przewodniczący tej najwyższej radzie, spytał go czy zarzuty, jakie mu czynią są prawdziwemi. Święty Szczepan odpowiedział na to długą mową, w której najprzód wyraził cześć swoją dla Patryarchów Starego Zakonu, wyświęcając szczególnie cnotę posłuszeństwa Bogu w Abrahamie, i przyrzeczenie, jakie odebrał wielkie łaski, którą ani obrzezanie, ani składania ofiar, ani obrządki Starego prawa nie mogły mu wysłużyć. Potem mówił bardzo wymownie o Józefie zaprzedanym przez braci, jako przedstawiającym w przepowiedni obraz Jezusa Chrystusa, i następnie przeszedł do Mojżesza, któremu miał jak go oskarżono czci ujmować. Dowiódł, że tak wcale nie jest, lecz przy tej sposobności, w żywych wyrazach przypomniał, że Żydzi odrzucili byli tego Proroka, którego im Pan Bóg zesłał na wywiedzenie ich z niewoli, i że po ich wyzwoleniu przez niego stali się mu nieposłusznymi, pomimo wielkich cudów, jakie czynił.

Następnie dowodził, że i sam Mojżesz zapowiedział im innego jeszcze po sobie Proroka, który będzie prawdziwym Wybawicielem Izraelitów. Wyraźnie bowiem, ten prawodawca Starego zakonu powiedział: ,,Pan Bóg wskrzesi z krwi waszej, podobnego mnie Proroka, lecz nierównie ode mnie większego, którego ja słabym tylko jestem obrazem; Jemu to powinniście podlegać i Jego słuchać”. Nareszcie wyrzucając narodowi Żydowskiemu skłonność, jaką okazywał zawsze do bałwochwalstwa, święty dyakon bronił się od czynionego mu zarzutu, jakoby miał powstawać na Stary Zakon. Przyznał, że przykazanie obrzezania pochodziło od Boga, że prawa dawnego przymierza były to wyrocznie Boskie, że z rozkazu to Bożego Mojżesz zbudował Przybytek (Tabernakulum) i Salomon wzniósł swoję wspaniałą świątynię; lecz przydał, że według Proroków, Pan Bóg nie przebywa w świątyniach ręką ludzką wzniesionych, dając przez to do zrozumienia, że nie dosyć było należeć do liczby uczęszczających do świątyni i znać Stary Zakon, bo bez tego i Abraham i inni Patryarchowie zostali uświęceni, lecz że zbawionym można być jedynie przez wiarę i postępki do niej stosowne, i na koniec, że wszelkie wysilenia ludzkie, nie potrafią powstrzymać wyroków Boskich, a więc, że Żydzi na próżno zamierzają oprzeć się głoszeniu Ewangelii. I wtedy uniesiony w duchu i wielką zapalony gorliwością, podnosząc głos zawołał: ,,Ludu twardego karku i serc nieujarzmionych, a ucha głuchego, ty się zawsze sprzeciwiasz Duchowi Świętemu. Co czynili ojcowie wasi, to i wy czynicie. Jakiż był prorok, któregoby ojcowie wasi nie prześladowali? Oni nawet pomordowali tych, którzy im przepowiedzieli przyjście Sprawiedliwego, któregoście oto teraz stali się zabójcami, wy, którzyście otrzymali Zakon przez Aniołów a zachować go nie chcieliście”.

Owóż, na te słowa przerwali wrzaskiem swoim mowę jego Żydzi, którzy słysząc te wielkie kolące ich w oczy prawdy, w taką złość wpadli, że zębami nań zgrzytali. Szczepan zaś przepełniony Duchem Świętym, stał nieporuszony, a widząc, że zabierają się do wydania na niego wyrku śmierci, wzniósł oczy do Nieba, i ujrzał najwyraźniej wielką jasność przedstawiającą Boga, a po prawicy Ojca przedwiecznego Jezusa Chrystusa stojącego, który zachęcał go do mężnej walk, przyrzekając mu koronę niebieską. Uniesiony tedy niewymowną radością, niemogąc powstrzymać wzruszenia, wielkim głosem zawołał: ,,Oto widzę niebiosa otworzone, i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Bożej”. A wtedy usłyszawszy to Żydzi, zaczęli wydawać straszne okrzyki, zatykali sobie uszy, wołając że bluźnił, w końcu rzucili się na niego i wywlekli za miasto Jerozolimę, ku drodze wiodącej do Cedar, aby mu zadać śmierć jaką wyznaczał Zakon na bluźnierców, to jest przez ukamienowanie.

Fałszywi więc świadkowie, którzy go oskarżyli, mając według przepisu tegoż Zakonu pierwsi rzucać na skazanego na śmierć kamieniami, złożyli odzienie swoje u nóg młodzieńca zwanego Szawłem, który podówczas był jeszcze zawziętym prześladowcą chrześcijan, a później pod imieniem Pawła stał się Apostołem Chrystusowym, i którego nawrócenie św. Augustyn przypisuje właśnie modlitwie świętego Szczepana, którą on wtedy zanosił do Boga za swoich morderców. Gdy bowiem posypał się wnet na niego grad ogromnych kamieni, on, widząc śmierć niechybną i blizką, zawołał: ,,Panie Jezu! Przyjmij ducha mojego”, a kiedy silniej ugodzony, chylił się ku ziemi i miał już skonać, klęknąwszy na kolana, zawołał głosem wielkim mówiąc: ,,Panie! Nie poczytuj im tego grzechu” i to wyrzekłszy zasnął w Panu”.

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 29 marca 1956 roku:

,,Wielki Czwartek. Desiderio desideravi manducare hanc Pascham vobiscum. – Wieczysty Kapłanie – gorąco pragnąłeś pożywać Twoją Paschę z uczniami. Twoje gorące pragnienie jest tak bardzo kapłańskie, wyrasta ze wspólnoty rodziny kapłaństwa, którego jesteś Początkiem i Źródłem. I ja ,,pragnę pragnieniem” męki kapłana, któremu też dałeś uczniów. Ale pomimo tak gorącego pragnienia, nie jest dana memu sercu kapłańskiemu ta pociecha, której z woli Ojca doznałeś w Wieczerniku. Tyś doznał ulgi, rozdając Eucharystię uczniom swoim. Moja męka kapłańska nie skończy się tak radośnie. Muszę ją przeżyć sam, bez współdziałania moich uczniów. Zda się, więcej wymagasz ode mnie, niż od siebie. Tyś dał folgę swemu Sercu, ustąpiłeś przed potrzebą Twego Serca. Ale memu sercu nie chciałeś i dziś pofolgować, chociaż już trzeci raz przeżywam swój straszny Wielki Czwartek. Wszystko można wytrzymać, ale w chwili prawdziwie kapłańskiej udręki, jak bardzo jest trudno – Ty wiesz… Jeśli Twoja moc nie wesprze mej słabości…

Nie lituj się nade mną, nie współczuj mi – ale patrz na moją mękę. Niech się już dokona do końca. To straszne, Ojcze, to straszne… – Ale widocznie potrzeba Ci mojej kapłańskiej męki… Nie podam moim uczniom Ciebie… Moja katedra prymasowska dziś bez biskupa, którego Duch Święty dla Kościoła pragnie… Quia peccavimus Tibi… Tyś po wieczerniku miał swój Ogrójec. Mój Wielki Tydzień cały jest Ogrójcem – raz jeszcze… Niech tam męka sługi Twego oczyszcza moich uczniów i powierzone mi owce… Nie szczędź mnie, nie żałuj, nie oszczędzaj…”

W imię Prawdy! C. D. 105

21 grudnia 2023 roku

Tego dnia modliłem się między innymi słowami z Psalmu 99:

,,Pan jest Królem, drżą narody,
zasiada na tronie z cherubów, a ziemia się trzęsie.
Wielki jest Pan na Syjonie,
wywyższony ponad wszystkie ludy.
Niech wielbią imię Twoje, wielkie i straszliwe,
ono jest święte.
I króluje Potężny, który sprawiedliwość kocha:
Tyś ład ustanowił,
wymierzasz sprawiedliwość i prawo w Jakubie.
Wysławiajcie Pana, naszego Boga,
padajcie przed podnóżkiem stóp Jego,
bo On jest święty.
Wśród Jego kapłanów są Mojżesz i Aaron
i Samuel wśród tych, którzy wzywali Jego imienia,
wzywali Pana, a On ich wysłuchał.
Przemawiał do nich w słupie obłoku,
a oni strzegli przykazań i prawa, które im nadał.
Boże, nasz Panie, Tyś ich wysłuchał,
łaskę im okazałeś, lecz karałeś występki.
Wysławiajcie Pana, Boga naszego,
pokłon oddajcie Jego świętej górze,
bo Pan nasz i Bóg jest święty”.

Oraz z Psalmu 33:

,,Dusza nasza oczekuje Pana,
On jest naszą pomocą i tarczą.
Raduje się w Nim nasze serce,
ufamy Jego świętemu imieniu”.

Oraz z Psalmu 119:

,, Nienawidzę ludzi chwiejnego serca,
a Prawo Twoje, Panie, miłuję.
Ty jesteś moim obrońcą i tarczą moją,
wyczekuję Twojego słowa.
Odstąpcie ode mnie, złoczyńcy,
strzec będę przykazań mego Boga.
Podtrzymuj mnie według swej obietnicy, a żyć będę,
nie zawiedź mojej nadziei.
Wesprzyj mnie, aby mnie uratować,
abym cieszył się zawsze z Twoich ustaw.
Odrzucasz wszystkich, którzy odchodzą od Twych przykazań,
bo zamiary ich są kłamliwe.
Odtrącasz jak żużel wszystkich grzeszników ziemi,
dlatego miłuję Twoje napomnienia.
Drży moje ciało z bojaźni przed Tobą
i lękam się Twoich wyroków”.

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 9 marca 1956 roku:

,,Skłaniasz mnie, Ojcze, do tego, abym się stał przeciwnikiem swoim, bym modlił się przeciwko sobie, bym prosił Cię o wszystko, czego się lękam, a co może być potrzebne Twojemu Kościołowi. Wymagasz, bym się oddał za Kościół święty, bym ofiarował swoje życie i pragnienie pracy za dochowanie wierności Tobie przez mój Naród. Oczekujesz, że będę się modlił o wszystko ,,straszne” dla siebie, aby wszystko straszne ominęło Twój Kościół w Polsce i wierny Naród katolicki. Masz prawo i tego wymagać. Chcę stać się przeciwnikiem swoim, by stać się uległym Tobie. Pragnę być bezwzględnym dla siebie, byś Ty był względny dla Kościoła i biskupów polskich. Nie zdołam ich wyręczyć, ale Ty możesz powiedzieć: twoja nędza mi wystarczy, resztę wam daruję. Możesz przecież wziąć tylko 20 srebrników, jak bracia Józefowi, zamiast pełnej ceny okupu za Lud Boży. Weź to trochę, ale resztę daruj. Nie patrz na wielką niedoskonałość mej ofiary, na te wewnętrzne opory, które pozwalasz mi naginać pod Twoje święte stopy.
Tak kocham służbę liturgiczną przy ołtarzu, tak lubię wyznawać Cię przed ludźmi, tak miłuję ozdobę Domu Twego, tak tęsknie do mieszkania w przybytkach Pańskich! Cóż jest większą radością?! I tej miałbym się wyrzec? Jeśli to przymnoży Ci chwały, jeśli Cię ochroni przed niegodnym sługą – to przyjmij i to wyrzeczenie, najstraszniejsze dla kapłana! Ale Ty umiesz je wziąć, boś dał łaskę darmo. Możesz ją cofnąć! Masz prawo!”

Oraz z dnia 13 marca 1956 roku:

,,Obudziłem się przed piątą minut dwadzieścia, dręczony snem… Może nie warto o snach pisać, ale ten, który dzisiaj miałem – wyjątkowo zapiszę. – W widzeniu sennym opuszczałem jakiś wielki gmach, po uciążliwej konferencji z Bolesławem Bierutem. Pożegnaliśmy się w hallu. Wychodziłem już, gdy przyłączył się do mnie p. Bierut, z wyraźnym zamiarem towarzyszenia mi. Byłem tym skrępowany, dręczyło mnie wrażenie, co ludzie pomyślą, widząc nas wspólnie na ulicy. Szliśmy długą ulicą, jakby Alejami Racławickimi w kierunku Krakowskiego Przedmieścia w Lublinie. Prowadziliśmy rozmowę; chciałem jeszcze powiedzieć coś p. Bierutowi. Gdy czekaliśmy na skrzyżowaniu ulic na wolne przejście, pan Bierut skręcił na lewo i po przekątnej przeszedł ulicę. Pozostałem sam z myślą: jemu wszystko wolno, nawet gwałcić przepisy o ruchu ulicznym. Wkrótce zniknął mi z oczu, gdzieś w bocznej ulicy. Przechodziłem przez jezdnię w prostym kierunku, pełen lęku przed dwoma groźnymi kozłami, które stały na środku mej drogi. Ale minąłem je bez przeszkód, ciągle szukając p. Bieruta, gdzie zniknął. Oglądałem się za nim, chcąc coś jeszcze mu powiedzieć. Dziwiłem się, że tak nagle mi zniknął. Mój towarzysz, jakiś ksiądz, chciał mi coś tłumaczyć; czy należy się oglądać? W poczuciu, że nie wszystko zostało między nami zakończone, ruszyłem przed siebie prostą drogą, w ulicę Krakowskie Przedmieście. Z tym obudziłem się…

Rychło zapomniałem w ciągu dnia o tym śnie, jak o wszystkich innych. Jednak dręczyłem dzisiaj Dobrego Ojca, natarczywiej niż zwykle, w modlitwie super populum: Miserere, Domine, populo tuo: et continuis tribulationibus laborantum, propitius respirare concede.

Wkrótce po śniadaniu przyszli obydwaj księża. ,,Proszę zgadnąć, co się stało?” – Nie zgadywałem. Sami powiedzieli. Radio właśnie podało, że wczoraj wieczorem umarł w Moskwie Bolesław Bierut. – W obliczu każdej śmierci chrześcijanin zajmuje postawę głębokiej powagi. Wchodzi przecież na drogę życia ludzkiego Ten, cui omnia vivunt, Ten, który aufert spirytus principium. Dziś opada ostrze polemiki, gdyż Bolesław Bierut już uwierzył, że Bóg jest i że jest jednak Miłością. Jest więc zdecydowanie ,,po naszej stronie”. Po stronie przeciwnej jednak pozostali ci, którym przewodził dotąd na ziemi, a którzy w ostatnich tygodniach montowali ,,postępowo-naukowy atak na zabobon religijny”. Właśnie w ostatnich tygodniach napływały wiadomości, że nauczycielstwo otrzymało tajne instrukcje, by tak zatrudnić młodzież, iżby nie mogła brać udziału w ćwiczeniach rekolekcyjnych.

Bóg położył kres życiu człowieka i głowy Państwa, który miał odwagę pierwszy i jedyny z dotychczasowych władców Polski zorganizować walkę polityczną i państwową z Kościołem. To straszna odwaga! Na tę odwagę zdobył się Bolesław Bierut. Z jego imieniem związane będą odtąd w dziejach Narodu i Kościoła te straszne krzywdy, które zostały wyrządzone Kościołowi. Czy robił to z przekonania, czy z taktyki politycznej – przyszłość oceni! Być może nie chciał otwartej i drastycznej walki, ale pozwalał na przeprowadzenie tak perfidnego planu – usypiania czujności rękami katolików postępowych – i konsekwentnego, stopniowego niszczenia tylu instytucji kościelnych i religijno-społecznych. W ciągu rządów Bolesława Bieruta, pomimo zawartego ,,porozumienia”, zniszczono prasę, wszystkie niemal pisma i księgarnie oraz wydawnictwa, nie wyłączając urzędowych organów Kurii Diecezjalnych; zniszczono dobroczynność kościelną, mnóstwo placówek wychowawczych i opiekuńczych; zniszczono szkolnictwo i szpitalnictwo katolickie; zlikwidowano mnóstwo klasztorów i domów zakonnych, nie wyłączając szkół zakonnych dla celów wewnętrznych. Straszliwe gwałty, których dopuszczano się na więźniach kapłanach i zakonnikach w czasie śledztw, nadmiernie ciężkie wyroki sądowe, wskutek których więzienia zaludniały się sutannami i habitami, jak nigdy od czasów Murawiewa – to wielki i bolesny rozdział tych rządów.

Ostatnie lata wzięły Kościół święty w łańcuchy Urzędu do Spraw Wyznań i dekretu o obsadzaniu stanowisk kościelnych. Ten wielki aparat kościelny został w ogromnym stopniu skrępowany, a jeżeli nie zdołano go zniszczyć do końca, to może i dlatego, że postawa społeczeństwa katolickiego była dość zwarta; że siła Kościoła była zbyt wielka; że roztropność Episkopatu doprowadziła do ,,Porozumienia”, choćby akt ten był bez znaczenia; że jednak czasy się zmieniały; że przyszły nowe ,,natchnienia” z góry (metoda Chruszczowa). – Te bolesne przeżycia będą związane odtąd na zawsze z imieniem Bolesława Bieruta. Może historia go wybieli? Dziś, gdy odchodzi, pozostawia po sobie straszne wrażenie.

Bolesław Bierut umarł w rocznicę koronacji Piusa XII, człowieka, którego pozwolił tak boleśnie bezcześcić w prasie partyjnej. Ilekroć zwracaliśmy uwagę na tę przekraczającą wszelką przyzwoitość metodę walki, pozostawało to bez skutku, chociaż autorytet Bolesława Bieruta w partii był tak wielki, że mógłby położyć temu kres, albo nadać walce wymiary przyzwoite. Bóg upomniał się o cześć sługi swojego, Piusa, w obliczu Narodu katolickiego, który tak bardzo był urażony w swoich uczuciach religijnych.

Wreszcie – jeszcze jeden ,,palec Boży”. Bolesław Bierut umarł na obczyźnie, w Moskwie – tam, gdzie zgodził się na oddanie 1/3 terytorium Polski, tam, gdzie czerpał swoje natchnienie dla walki z Kościołem. Widocznie Bóg chciał i tu pokazać, że ,,kto czym wojuje, od tego ginie”. Zapewne, można przyjąć, że śmierć miała przebieg normalny, gdy się zważy ciężką chorobę serca, przez którą przeszedł przed kilku laty, i wyczerpującą pracę, jakiej się oddawał. Ale w atmosferze publicznej Narodu pozostanie to osobliwe wrażenie, które zawsze będzie zmuszać do ,,wyjaśnień”.

I jeszcze jedno! Ostatecznie, Bolesław Bierut umarł obciążony ekskomuniką kościelną. Nie dlatego, że był komunistą, ale dlatego że współdziałał w gwałcie, dokonywanym na osobie kardynała, przy jego deportacji z Warszawy. Dekret Świętej Kongregacji Konsystorialnej z dnia 30.IX.1953 wyraźnie to stanowi. Mógł sobie nic nie robić z tego dekretu, jak gwałcił tyle praw Kościoła; ale dla mnie ta okoliczność jest wyjątkowo ciężka, że z mego powodu stanęła jeszcze jedna przeszkoda między sprawiedliwym Sędzią a zmarłym. Jak trudno w takiej sytuacji być pełnym chrześcijaninem! Pogwałcone prawo Kościoła wymaga kary. Cześć należna woli Bożej musi być okazana. To muszę uznać i tego chcieć; muszę chcieć sprawiedliwości Boga, który walczy w obronie swoich pomazańców. A jednak pragnąłbym, by ta ostatnia przeszkoda nie istniała. Tym więcej pragnę modlić się o miłosierdzie Boże dla człowieka, który tak bardzo mnie ukrzywdził. Jutro odprawię Mszę świętą za zmarłego; już teraz ,,odpuszczam mojemu winowajcy”, ufny, że sprawiedliwy Bóg znajdzie w tym życiu jaśniejsze czyny, które zjednają Boże miłosierdzie.

Wieczorem przypomniałem sobie mój ranny sen, który opowiedziałem księżom przy wieczerzy. Istnieje nie tylko Sanctorum communio. Istnieje w świecie komunikacja duchów ludzkich. Tyle razy w ciągu swego więzienia modliłem się za Bolesława Bieruta. Może ta modlitwa nas związała tak, że przyszedł po pomoc. Oglądałem się za nim we śnie – i nie zapomnę o pomocy modlitwy. Może wszyscy o nim zapomną rychło, może się go wkrótce wyrzekną, jak dziś wyrzekają się Stalina – ale ja tego nie uczynię. Tego wymaga ode mnie moje chrześcijaństwo”.

W imię Prawdy! C. D. 104

20 grudnia 2023 roku

W tym dniu modliłem się między innymi słowami z Psalmu 75:

,,Wysławiamy Cię, Boże, wielbimy,
chwalimy Twoje imię, rozgłaszamy Twe cuda.
Gdy Ja porę wyznaczę,
odbędę sąd sprawiedliwy.
Choćby się chwiała ziemia z wszystkimi mieszkańcami,
Ja umacniam jej filary.
Mówię zuchwalcom: «Nie bądźcie zuchwali!»,
a do bezbożnych: «Nie podnoście głowy!»
Nie podnoście głowy przeciwko niebu,
nie mówcie zuchwale przeciw Bogu.
Bo sąd nie przychodzi ze wschodu czy zachodu,
ani z gór, ani z pustyni.
Lecz sam Bóg jest sędzią:
jednego poniża, drugiego wywyższa.
Bo w ręku Pana jest kielich
pieniący się przyprawionym winem.
On z niego nalewa, aż do dna go wypiją,
pić będą wszyscy niegodziwi tej ziemi”.
Ja zaś będę radował się na wieki,
zaśpiewam Bogu Jakuba.
Skruszę pychę wszystkich niegodziwych,
a głowa sprawiedliwego się wzniesie”.

oraz z Psalmu 127:

,,Jeżeli domu Pan nie zbuduje,
na próżno się trudzą, którzy go wznoszą.
Jeżeli miasta Pan nie strzeże,
daremnie czuwają straże.
Daremne jest wasze wstawanie przed świtem
i przesiadywanie do późna w nocy.
Chleb spożywacie zapracowany ciężko,
a Pan i we śnie darzy swych umiłowanych.
Oto synowie są darem Pańskim,
a owoc łona nagrodą.
Jak strzały w ręku wojownika,
tak synowie zrodzeni w młodości.
Szczęśliwy człowiek,
który nimi napełnił swój kołczan.
Nie zawstydzi się, gdy będzie się spierał
ze swymi nieprzyjaciółmi w sądzie”.

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 31 stycznia 1956 roku:

,,Chroń mnie, Ojcze Prawdy, przed wyniosłym słowem. Gdy się modlę Tobie, w ciszy, Ty jeden znasz moją prawdę; nie dopuść, by słowa moje przerastały moją prawdę. Ty jeden znasz człowieka i nie trzeba, aby Ci cokolwiek mówić o człowieku. Nie dopuść, bym ja mówił Ci o sobie coś wielkiego, coś przerosłego, wygórowanego. Gdy Ci mówię, że największy grzesznik. Ty wiesz, czy nie myślę czegoś na swoje usprawiedliwienie, czy nie widzę w duchu większych nad siebie grzeszników; nie dopuść, by między moim słowem a myślą była luka. Gdy Ci mówię, że Cię kocham, nie dopuść, bym Ci kłamał. Gdy mówię, że żałuję, nie pozwól, by serce zostało chłodne. Niech słowo moje będzie w prawdzie, niech będzie prawdziwe, oględne, ale rzetelne. Chroń mnie, Ojcze Słowa, od nadużycia słowa. Wejdź w świat moich myśli i uporządkuj je, bym nie starał się słowami i myślami zwodzić Ciebie, imponować Ci. Chroń mnie przed całą tą ,,literaturą”, przed wyobraźnią, przed twórczością, przed nadprodukcją słowa… Obym zamilkł nawet myślą, gdy stoję przed Tobą, który patrzysz w serca i czytasz w myślach… Scrutans corda et renes, Deus”.

Oraz z dnia 19 lutego 1956 roku:

,,W I niedzielę Czterdziestnicy nieustannie wraca nam tragiczna scena z Wielkiego Kuszenia Syna Człowieczego. Do dziś dnia powtarza się w dziejach człowieczeństwa, w życiu Kościoła Chrystusowego, w duszy każdego chrześcijanina. Wielką jest łaską, że Chrystus dał poznać na sobie, jakimi metodami posługuje się kusiciel, jakie są jego kusicielskie chwyty. Czyż nie widzę w sobie, jak wrażliwy jest na pokusę ,,chleba”, na pokusę łatwizny życiowej, na pokusę ,,świętego spokoju”. Czyż nie dobrze podpatrzył kusiciel moje słabości? Jeślim nie uległ tym pokusom dotąd, to wcale nie znaczy, żem już bezpieczny. Jeślim wytrwał, to czy nie dlatego, że Bóg walczył za mnie? Ale samo podejrzenie, że ,,można z nim próbować”, czyż nie stawia mnie w rzędzie tylu innych ludzi, którzy są doświadczani jako i ja? – Walka dziś toczona z Kościołem zwycięża w wielu ludziach właśnie dlatego, że pieką sobie chleby z kamieni, rzuconych Kościołowi pod nogi; że pozwalają się nosić na rękach złym duchom, że nieustannie padają plackiem na twarz, bijąc służalcze hołdy wszystkim kusicielom. To są współcześni katolicy ,,postępowi”. W czym? ,,Postępowi” w złu! Czynią nieustanny postęp w uległości wszystkim coraz słabszym pokusom. – Czy mam się z nich gorszyć? Nie – raczej mam mądrzeć, abym sam nie był kuszony ,,od diabła”. – By mnie uratować przed pokusą. Duch Boży zaprowadził mnie na tę puszczę. Ale i tu nie jestem wolny od pokus: są to walki z sobą, aby już nie myśleć, że mogą być inne drogi niż te, którymi prowadzi mnie Duch Boży od dwóch lat”.

W tym dniu wysłałem pismo do delegata biskupa z zapytaniem o informację, co dokonywało się i dokonuje się aktualnie w mojej sprawie.

W imię Prawdy! C. D. 98

12 grudnia 2023 roku

Tego dnia ważne były dla mnie treści z Liturgii Słowa:

,,«Pocieszajcie, pocieszajcie mój lud!» – mówi wasz Bóg. «Przemawiajcie do serca Jeruzalem i wołajcie do niego, że czas jego służby się skończył, że nieprawość jego odpokutowana, bo odebrało z ręki Pana karę w dwójnasób za wszystkie swe grzechy».
Głos się rozlega: «Drogę Panu przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec dla naszego Boga! Niech się podniosą wszystkie doliny, a wszystkie góry i pagórki obniżą; równiną niechaj się staną urwiska, a strome zbocza niziną. Wtedy się chwała Pańska objawi, razem ją każdy człowiek zobaczy, bo usta Pańskie to powiedziały».
Głos się odzywa: «Wołaj!» – I rzekłem: «Co mam wołać?» – «Wszelkie ciało jest jak trawa, a cały wdzięk jego – jak polnego kwiatu. Trawa usycha, więdnie kwiat, gdy na nie wiatr Pana powieje. Prawdziwie, trawą jest naród. Trawa usycha, więdnie kwiat, lecz słowo Boga naszego trwa na wieki».
Wstąp na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny na Syjonie! Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny w Jeruzalem! Podnieś głos, nie bój się! Powiedz miastom judzkim: «Oto wasz Bóg! Oto Pan Bóg przychodzi z mocą i ramię Jego dzierży władzę. Oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata. Podobnie jak pasterz pasie On swą trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi, owce karmiące prowadzi łagodnie»”. Iz 40, 1-11

,,Przed obliczem Pana, który już się zbliża,
który już się zbliża, by osądzić ziemię.
On będzie sądził świat sprawiedliwie,
a ludy według swej prawdy”. Ps 96, 13

,,Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jak wam się zdaje? Jeśli ktoś posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich, to czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się błąka? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały.
Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło nawet jedno z tych małych»”. Mt 18, 12-14

Tego dnia przeczytałem ważne dla mnie słowa z żywotu św. Barbary:

,,Na to święta Barbara, która w ciągu tego co ją spotkało z ojcem, słowa nie wyrzekła, powiedziała do wielkorządcy: ,,Najpochlebniejsze przyrzeczenia nie odwiodą mnie od wiary, w której prawdziwego Boga poznałam. Sama z tego nad wszelki wyraz uszczęśliwiona, pragnę abyście i wy wszyscy tego szczęścia dostąpili”. I to rzekłszy , z taką mocą i świętem namaszczeniem zaczęła wyświecać błędy pogaństwa, a dowodzić prawdziwości wiary chrześcijańskiej, że i na wszystkich obecnych i na samym Wielkorządcy wielkie to uczyniło wrażenie. Lecz widząc to Dyoskorus, zagroził Marcyanowi, że go oskarży do cesarza, jeśli nie spełniając swego obowiązku, oszczędzać będzie tę, jak ją nazywał wyrodną córkę jego, która publicznie, w obecności najwyższego urzędnika, ośmieliła się znieważać bogi cesarskie. Uląkł się tego Marcyan, i wydał wyrok, aby świętą Barbarę najprzód okrutnie zsieczono rózgami, a gdy ciało całe już w ranach było, kazał włożyć na nią włosiennicę z ostrej szczeciny, i zaprowadzić do więzienia. Owóż, skoro tam zamknięto Barbarę, objawił się jej Pan Jezus, przyrzekł wspierać ją w tych mękach, jakie ją jeszcze czekają, i w tejże chwili jej rany zleczył.

Nazajutrz Marcyan kazał ją znowu stawić przed sobą, a nie widząc żadnych śladów ran, w wigilią przez Świętą poniesionych, dowodził, że to bogowie pogańscy ten cud uczynili, i skłaniał ją, żeby ich wyznawała. ,,Tak nie jest, odpowiedziała mu Barbara, bałwany ręką ludzką ukute, nadludzkiej siły mieć nie mogą. Jezus to Chrystus Bóg mój, a którego i ty jedynie Bogiem wyznawać powinieneś, On-to mnie uleczył. Możesz ciało moje poszarpać w kawałki, możesz mi życie odebrać, lecz jeśli je wydam z miłości ku Niemu, z Nim na wieki w Niebie żyć będę”. Wtedy wielkorządca kazał ją drzeć hakami żelaznymi, i do boków przykładać rozpalone pochodnie, a mężna dziewica wzniósłszy oczy do Nieba, w te słowa głośno się modliła: ,,Panie! Który znasz tajniki serc ludzkich, wiesz, że moje Ciebie tylko miłuje, Ciebie tylko pragnie, i w Tobie tylko pokłada nadzieję. Racz mnie wspierać w tej ciężkiej walce, i niech mnie Twój Duch Święty do końca nie opuszcza”.

W tym dniu przeczytał także ważnie dla mnie słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 10 grudnia 1955 roku:

,,Bądź wola Twoja, jako w niebie tak i w Komańczy – pragnę, Ojcze, wypowiedzieć to wyraźnie, boć wiesz, gdzie jest Komańcza, i że ja jestem w Komańczy. Wola Twoja jest tak potężna, że skłania mnie do uznania w pełni tego faktu, że zdobywa sobie moją pełną uległość. Czuję nad sobą moc Twoją… korzę się przed nią. Nie chcę opierać się woli Twojej żadnym odruchem. Ty wiesz, Ty wszystko wiesz… Raduję się, że wola Twoja jest aż tak potężna. Na sobie mam dowód potęgi woli Twojej. Dobrze jest posiąść jeszcze jeden argument na rzecz Twoją, choćby się go zdobyło tak doświadczalnie.
Gdy znajdę w sobie choć jeden akt miłości, już nie jestem nędzą. Choćby całe moje życie było jednym grzechem, ten jeden akt miłości oddaje mnie Bogu. Nie, nie jestem nędzą… jestem wielkością, bo miłuję. A miłość nie umiera. W rupieciarni mego życia znalazłem coś Bożego… To sam Bóg zagubił tę ,,przecenną perłę”. A chociaż leży ona w roli, w ziemi, w błocie, warto posiąść to błoto, by wraz z nim stać się panem perły. Ileż pereł leży w błocie! Jak wielką cenę ma błoto przez to właśnie, że odkryto w nim jedną, jedyną perłę. Wszak ludzie sprzedają wszystko, co mają, aby nabyć to błoto wraz z perłą. Jestem tylko błotem! Ale w tym błocie Bóg zgubił perłę miłości… Nie mówicie mi już nigdy, że jestem nędzą. Nie mówcie tego nikomu, ko jeszcze umie miłować”.