W imię Prawdy! C. D. 251

2 kwietnia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie słowa w książce pt. ,,Tajemnica śmierci księdza Zycha”:

,,W imieniu braci w kapłaństwie, od ołtarza przemówił ksiądz Konstanty Karwowski, wikariusz, z parafii na Powązkach.
– Nikt z nas nie żyje dla siebie… Te słowa świętego Pawła, jakże wymownie brzmią dzisiaj. Ksiądz Sylwester zapytany przez Prymasa Wyszyńskiego: – Czy chcesz służyć Bogu i ludziom? – odpowiedział: – Tak… Jakże drogie było mu kapłaństwo… Ta niełatwa służba zaprowadziła go za kraty więzienne… Nie dziwi śmierć kapłana. Ale dziwi nas, że umierają tak niektórzy kapłani…
Sylwku, Twoja śmierć nie będzie zmarnowana. Twoja ofiara nigdy nie będzie zapomniana… Spoczywaj w pokoju, w tej Twojej rodzinnej ziemi.
Kondukt żałobny, ustawiony w długim szpalerze samochodów, spod kościoła w Duczkach wyruszył na cmentarz w oddalonej około siedem kilometrów Kobyłce. Biskup Kraszewski egzekwie żałobne odprawił w obecności około tysiąca osób . Gros z przypiętymi znaczkami ,,Solidarność”. Była delegacja Konfederacji Polski Niepodległej, z Leszkiem Moczulskim oraz poczty sztandarowe ,,Solidarności”, wśród których wyróżniali się hutnicy w strojach galowych. Transparenty z hasłami: NIE MORDUJCIE NASZYCH KAPŁANÓW, BROŃMY POLSKICH KSIĘŻY PRZED ZBRODNICZĄ RĘKĄ KOMUNY i inne.

Po księdzu biskupie, nad grobem przemawiał Wojciech Ziembiński, reprezentujący Kluby Służby Niepodległości. Mówił:
– Cóż tu się na twej ziemi królewski szczepie Piastowy dzieje? Kto wydaje rozkazy, aby mordować nam kapłanów?! Jak długo, narodzie, będziesz bierny?!
Na pogrzebie księdza Stanisława Suchowolca, w mieniu żołnierzy Rzeczypospolitej, apelowaliśmy o stworzenie ochrony naszym duszpasterzom, naszym przewodnikom duchowym, naszym polskim kapłanom. To był głos wołającego na puszczy. Tak dalej być nie może!
Pamiętajmy, że mimo iż od września 1939 roku upłynęło bez mała lat pięćdziesiąt, to walka narodu polskiego o jego najświętsze ideały, wyrażone w słowach: Bóg-Honor-Ojczyzna – ta walka trwa nadal. A jej ostatnią dziś ofiarą jest ksiądz Sylwester Zych. I musimy to ssobie uprzytomnić, i nie możemy być nadal bierni. ,,Pan da siłę swojemu ludowi”!
Dzisiaj tu, nad grobem trzeciego w tym roku zamordowanego kapłana powinna stanąć ta ,,elita”, która dzisiaj w budynku na Wiejskiej pertraktuje, który z komunistów, który z popleczników Moskwy ma zostać prezydentem!
My jesteśmy w szczególnej chwili, w szczególnym momencie. I wybaczcie mi mocne słowa, ale one muszą paść tu, na tej ziemi, na przedpolach stolicy, w 1920 roku tak zroszonych krwią! Krwią żołnierzy polskich, krwią chłopów, robotników – wszystkich stanów. Bo w 1920 roku tu, w tym miejscu wydarzył się ów cud, zwany ,,cudem nad Wisłą”. Jak jeden mąż stanęliśmy wówczas, aby bronić ziemi naszych ojców przed nawałą bolszewicką. I broniliśmy, brocząc krwią, ofiarnie krew przelewając, ryzykując własnym życiem, własnym mieniem. I ta ofiara naszych ojców z 1920 roku została spotęgowana ofiarą żołnierzy Września, żołnierzy Polski Podziemnej, żołnierzy polskich walczących na wszystkich frontach II wojny światowej…
Powtarzam – po księdzu prałacie Stefanie Niedzielaku, proboszczu Powązek, po księdzu Stanisławie Suchowolcu, z Białegostoku – ksiądz Sylwester Zych, jako trzeci, powiększa grono męczenników-kapłanów polskich. Trzeba dać wyraz naszemu protestowi! Nie wystarczą nam transparenty z napisem: ,,Zło dobro zwyciężaj”.
Chrystus Pan, gdy został uderzony, zadał przecież pytanie: ,,Cóżem ci uczynił?” I zadajemy pytanie renegatom narodu polskiego: Cóżeśmy my, szczep Piastowski, wam, sługom obcego mocarstwa takiego uczynili, że mordujecie naszych kapłanów?
My musimy z tym skończyć. I wzywam wszystkich wiernych z parafii, w których są ci znakomici przewodnicy duchowi, ci orędownicy sprawy suwerenności i niepodległości – do utworzenia straży, narodowej straży naszych kapłanów. Od dnia dzisiejszego. Zwlekać nie wolno! Nie będziemy opowiadać tylko słowem ewangelicznym! Musimy to słowo wprowadzić w czyn!
Za Chrystusem musimy powtarzać: Cóżem ci uczynił? Jeśli mówimy o miłości, to ta miłość musi być rozsądna. Jeśli mówimy o przykazaniu: miłujcie nieprzyjaciół waszych, to ta miłość też musi być rozsądna, ale nie aż tak nierozsądna, aby na naszych oczach mordowano nam kapłanów…
Ja, Wojciech Ziembicki, wzywam organa prokuratorskie PRL. Oskarżam tych, o których mówił kapitan Piotrowski, tych którzy sporządzili listę stu pięćdziesięciu księży na odstrzał. Oskarżam ich o zamordowanie księdza Jerzego Popiełuszki, księdza Stefana Niedzielaka, księdza Stanisława Suchowolca, i księdza Sylwestra Zycha. A uprzednio – księdza Romana Kotlarza z Radomia. Oskarżam publicznie i publicznie żądam wszczęcia sprawy! (głuche oklaski)
Na zakończenie – wiadomość o śmierci księdza Zycha znalazła mnie na Śląsku, gdzie byłem wśród braci górniczej, wśród robotników Zagłębia. Przywożę od nich list adresowany do Prymasa, ale nie jest to list prywatny. Pozwolę sobie przeczytać:
,,Jego Eminencja Metropolita Gnieźnieński i Warszawski, ksiądz Kardynał Józef Glemp, Prymas Polski.
Jako działacze Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego ,,Solidarność”, skupieni w Miejskiej Komisji Koordynacyjnej Ziemi Zabrzańskiej, wyrażamy na ręce Waszej Eminencji swoje uczucia głębokiego żalu i ubolewania z powodu kolejnej tragicznej śmierci, która tym razem zabrała księdza Sylwestra Zycha. Jesteśmy wstrząśnięci pasmem niewyjaśnionych śmierci, które spotykają księży Kościoła Katolickiego. Tym bardziej, że są to najlepsi synowie narodu polskiego, zaangażowani po stronie pracy sprawiedliwości i łączności z pragnieniem Polaków do życia w Ojczyźnie wolnej i niepodległej…”
Pragnąłbym, aby ten Związek, który w 1980 roku powtarzał słowa hymnu rodaków z 1920 roku – ,,Nie zginęła, póki my żyjemy” – pozostał im wierny. W 1980 roku przeżywaliśmy ponowny cud nad Wisłą – cud solidarności narodu. I tej solidarności narodu musimy strzec. I tej solidarności narodu orędownikiem był ksiądz Jerzy Popiełuszko. I poprzez księdza Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca i księdza Sylwestra Zycha – poprzez ich pracę – miała się w naszych sercach i w naszym narodzie budować ta solidarność narodu polskiego!
Wzywam was, koledzy ze związku zawodowego ,,Solidarność” i was, Rodaków, którzy czujecie się uczestnikami tego narodowego ruchu ,,Solidarność”. Mimo tych ofiarnych śmierci, naszą sprawę wolnej, chrześcijańskiej, suwerennej, najjaśniejszej Polski musimy prowadzić nadal, razem, nie podzieleni tak, jak to się dzisiaj stało! Bo tu powinni być reprezentanci owego Związku. Jest, przyjechał kolega Marian Jurczy ze Szczecina, przyjechał z Warszawy Seweryn Jaworski, przyjechała ,,Solidarność” białostocka… I przyjechały poczty sztandarowe, i przybyły tu również delegacje różnych ugrupowań niepodległościowych, ugrupowań politycznych. Widać tutaj i Leszka Moczulskiego. Tu, nad tym grobem, gromadzi się Polska. Ci, którzy wiedzą, jak bije serce Polski i w jaki sposób my poprzez to serce bijące (serce, jak powiedział ojciec święty – Matki Boskiej), jak my mamy się zjednoczyć.
I pamiętajmy – tak nie może być nadal. Powtarzam, nie może być nadal tak, że wszyscy milczą. Że kiedy nam zabijają kapłanów, to my musimy w biegu przybywać na pogrzeby, bo nie mamy ogłoszenia w prasie.
A teraz – żeby zejść na ten grunt właściwy… Może ten moment nie jest najwłaściwszy do poruszania takich spraw, ale – wołam na larum: Polsko! Obudź się! Musimy zaufać naszej Matce, Królowej Korony Polskiej Zwycięstwo, gdy przyjdzie, przyjdzie przez Maryję”.

W imię Prawdy! C. D. 250

2 kwietnia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie słowa w książce pt. ,,Ofiara Mszy świętej”:

,,Kapłan jest więc przy ołtarzu upełnomocnionym zastępcą Jezusa Chrystusa i Kościoła, lecz w różny sposób: Jezus Chrystus, Boski Arcykapłan, składa ofiarę przez kapłana jako przez podwładnego sobie sługę; Kościół zaś składa ofiarę przez kapłana jako przez pośrednika danego mu przez Boga i jemu podległego. Kapłan zastępuje osobę Chrystusa, gdy konsekruje, tj. gdy wykonuje istotny akt ofiary; działa zaś i mówi w imieniu Kościoła, gdy wykonuje obrzęd i odmawia modlitwy, które towarzyszą czynności ofiarnej i ją otaczają. Stąd wynika, że modlitwy we Mszy św. nie są modlitwami prywatnymi kapłana, lecz modlitwami publicznymi, tj. modlitwami Kościoła; jako takim przysługuje im szczególnie wielka moc, która jest niezależna od moralnej wartości ofiarującego w danym wypadku kapłana (,,We Mszy należy dwie rzeczy rozważać, tj. sam sakrament, który jest rzeczą główną, i modlitwy, które się we Mszy odmawia za żywych i za umarłych. Jeżeli jest mowa o sakramencie, nie mniejsze ma znaczenie Msza złego kapłana, jak dobrego, ponieważ w jednej i drugiej spełnia się ten sam sakrament. Również i modlitwa, którą się odmawia we Mszy, może być rozpatrywana w sposób dwojaki: w jeden sposób o ile ma skuteczność w pobożność kapłana modlącego się, i wówczas jest rzeczą niewątpliwą, że Msza lepszego kapłana bardziej jest owocna; w drugi sposób, o ile kapłan zanosi modlitwę we Mszy w imieniu całego Kościoła, którego jest sługą, która to służba nawet i w grzesznikach pozostaje jako służba Chrystusowa. Stąd, jeżeli jest mowa o tych modlitwach, owocna jest nie tylko modlitwa kapłana grzesznika we Mszy, lecz i wszystkie jego modlitwy, które odprawia w kościelnych nabożeństwach i w których występuje w imieniu Kościoła, jakkolwiek prywatnie jego modlitwy nie są owocne”)

Kapłan składa ofiarę w imieniu Kościoła, w imieniu całego ludu chrześcijańskiego tak, że przez niego, jako przez swego przedstawiciela, składają ofiarę eucharystyczną, przynajmniej w intencji, wszyscy wierni jako członkowie Kościoła. I z tego to powodu Książe Apostołów nazywa wszystkich chrześcijan ,,świętym, królewskim kapłaństwem” (1 P 2, 5-9), które jest powołane ,,ku ofiarowaniu duchowych ofiar, przyjemnych Bogu”. Pojedynczy wierni mogą przyjmować rzeczywisty udział w sprawowaniu ofiary eucharystycznej w różny sposób i w różnym stopniu, w miarę tego, jak czynność ich przy tym jest tylko wewnętrzna lub też jednocześnie i zewnętrzna. Kto np. pobożnie Msz św. słucha, podczas niej przyjmuje Komunię św., posługuje przy ołtarzu, zamawia Mszę św. lub dostarcza potrzebnych do jej odprawienia rzeczy, bierze udział w składaniu ofiary w doskonalszy sposób, aniżeli ten, kto uczestniczy we Mszy świętej tylko wewnętrznie, tj. nie będąc jednocześnie obecny ciałem przy jej odprawianiu, łączy swoją intencję z czynnością i modlitwą ofiarną kapłana przy ołtarzu i przyjmuje w ten sposób udział we Mszy św”.

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie słowa w książce pt. ,,Tajemnica śmierci księdza Zycha”:

,,Trumna ze zwłokami księdza zostaje przewieziona z Gdańska do Warszawy i ustawiona w podziemiach kościoła pod wezwaniem św. Karola Boromeusza, przy Cmentarzu Powązkowskim. Trwają pertraktacje, gdzie ksiądz Zych ma być pochowany. Warszawscy przyjaciele zmarłego, z goryczą i niesmakiem wspominają o organizacji pogrzebu.
– W ,,Hucie” pojawiła się informacja, że pogrzeb księdza Sylwestra odbędzie się na Powązkach – mówi Katarzyna Łańcucka, filozof po UW, znana opozycjonistka. – Ku naszemu zaskoczeniu, później zapadła inna decyzja. Można było odnieść wrażenie, że komuś zależało, żeby to był cichy, jak najcichszy pogrzeb. Mnie się wydaje, że chodziło o to, żeby uroczystości pogrzebowe w stolicy, przypadkiem nie zakłóciły przygotowań do mającego nastąpić następnego dnia wyboru Wojciecha Jaruzelskiego prezydentem P.R.L…

W dniu pogrzebu ,,Gazeta Wyborcza” podała informację: Pogrzeb ks. Zycha odbędzie się we wtorek 18 lipca o godz. 11 w Zagościńcu (na linii kolejowej W-wa Tłuszcz).
To nie była precyzyjna informacja. Uroczystości pogrzebowe bowiem miały rozpocząć się o godzinie dziesiątej w kościele parafialnym w Duszkach, koło Wołomina. Żałobnicy – w tym poczty sztandarowe NSZZ ,,Solidarność” z Białegostoku, miast Wybrzeża, Grodziska Mazowieckiego i Warszawy – blisko trzy kwadranse czekali przed kościołem na przywiezienie trumny ze zwłokami.
Mszę świętą żałobną koncelebrował ksiądz biskup Zbigniew Kraszewski, który przedstawiając życiorys zmarłego powiedział:

,,- Pierwszą wiadomość o znalezieniu zwłok księdza Sylwestra podała Telewizja Polska w pierwszym programie. Niestety, w programie sobotnim, po Dzienniku Telewizyjnym, znalazły się wiadomości uwłaczające godności zmarłego oraz wręcz nieścisłe. Na przykład świadkowie występujący jako ,,naoczni” zeznali, że znaleźli zimne już zwłoki księdza Sylwestra o godzinie drugiej piętnaście, przy przystanku PKS w Krynicy Morskiej. Inni świadkowie natomiast zeznawali (w tym samym programie), że o godzinie drugiej w nocy ksiądz Sylwester przebywał zdrowy i cały w barze w tejże miejscowości. Jedno, albo drugie jest więc nieprawdą…
Już starożytni Rzymianie mówili: De mortuis nil nisi bene – zmarłych należy wspominać tylko dobrze. Jeśli tak mówili poganie , to gdzie my jesteśmy, ludzie XX wieku, jeżeli rzucamy oszczerstwa na zmarłych? A tak właśnie uczyniła nasza praca, radio i telewizja – jeśli idzie o księdza Sylwestra… Przypomnijmy sobie zresztą, że w bagażach ludzi, którzy mieli zamordować księdza Popiełuszkę, jak sami to opowiedzieli na procesie, również były przygotowane butelki z wódką.
Pan Jezus, umierając, rzekł: pragnę. I my również pragniemy prawdy, a nie kłamstwa przy okazji śmierci naszych księży i innych ludzi, nie tylko księży. Pan Jezus powiedział: wykonało się. Zaiste, wykonuje się coś strasznego w naszej ojczyźnie, jeśli nawet księdzu nie jest dane spokojnie umrzeć; i jeszcze trzeba po śmierci oczerniać.
W śmierci Zbawiciela jest nasze zbawienie, jest nasze wyzwolenie. Dusza świętej pamięci księdza Sylwestra Zycha, wyzwolona przez Chrystusa, jest na tamtym świecie. Stoi przed miłosiernym Sędzią i przed jego najczulszą Matką. Naszym obowiązkiem, wynikającym ze sprawiedliwości i miłości jest, abyśmy pamiętali o duszy świętej pamięci księdza Sylwestra, abyśmy polecali jego duszę miłosierdziu Bożemu.
Swoje wspomnienia więzienne ksiądz Sylwester wieńczy takim zdaniem:
,,Na zakończenie chcę powiedzieć, że przebaczam wszystkim, którzy w więzieniu wyrządzili mi jakąkolwiek krzywdę. I temu sierżantowi z Mokotowa, który powiedział, że jak będzie trzeba, to odetnie mi rękę, bo podniosłem ją na władzę ludową”.
Ksiądz Sylwester Zych przebaczył, a my módlmy się słowami Chrystusa. ,,Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Amen”

W imię Prawdy! C. D. 249

2 kwietnia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie słowa w książce pt. ,,Ofiara Mszy świętej”:

,,Co jest we Mszy świętej darem ofiarnym? Kościół wyjaśnił, że na ołtarzu składa się ,,zupełnie ten sam dar ofiarny” (una eademque hostia), który niegdyś został złożony na krzyżu. Na krzyżu zaś został złożony w ofierze Chrystus, Jego święte człowieczeństwo, Jego Ciało i Krew – a więc jest On również Barankiem ofiarnym naszych ołtarzy i na tych ołtarzach składa się nie mniejsza ofiara, aniżeli Bóg-Człowiek. Msza święta jest ofiarą Ciała i Krwi Chrystusa. Niektórzy teologowie byli wprawdzie tego zdania, że chleb i wino należą również do przedmiotu ofiary eucharystycznej, to znaczy, że we Mszy świętej rzeczywiście się ofiarują z Ciałem i Krwią Chrystusa, ale zdanie to jest wyjątkowo niesłuszne.

Ani istota, ani postacie chleba i wina nie stanowią części składowej przedmiotu w naszej ofierze, chociaż są one niezbędnie potrzebne dla dokonania tej ostatniej. Istota chleba i wina ustaje, aby na jej miejsce mógł przyjść pod pozostającymi postaciami Boski Baranek ofiarny, tj. zostaje zmieniona w ,,ofiarę zbawienia”. Postacie czynią złożenie w ofierze Chrystusa ofiarą widzialną. Są one podpadającą pod zmysły powłoką, pod którą składa się w ofierze Ciało i Krew Chrystusową. Ciało Chrystusa niegdyś zabite i Krew Chrystusa niegdyś przelana na krzyżu – a więc cały Chrystus, który niegdyś był złożony w ofierze na Golgocie przez wydanie swego Ciała i przelanie Krwi swojej (por. Hbr 10, 10; 11, 12), jest również na ołtarzu darem naszej niekrwawej ofiary. ,,Pan Jezus leży złożony w ofierze na ołtarzu”, tam ,,oglądamy Go, jako zabitego i złożonego w ofierze baranka”, ,,Syna Bożego widzimy jako ofiarę w rękach kapłana”, ,,przed nim spoczywa baranek, który znowu składa się w ofierze” – tymi i podobnymi słowy określa św. Jan Chryzostom w swoich homiliach eucharystyczny dar ofiarny. Nie może być i nie da się pomyśleć wyższego i świętszego, lepszego i cenniejszego daru ofiarnego ponad Chrystusa Pana. Posiadanie tak wzniosłego Baranka ofiarnego jest dla nas nieocenioną łaską i nadaje nam niewysłowioną godność.

Kto jest kapłanem składającym ofiarę eucharystyczną?
a)Nie ulega wątpliwości, że Chrystus jest we Mszy świętej nie tylko Barankiem ofiarnym, lecz i kapłanem ofiarnikiem; albowiem, ,,jak niegdyś na krzyżu złożył On siebie w ofierze, tak też obecnie się ofiaruje na ołtarzu, w sposób jednak niekrwawy i przez posługę zastępujących Jego miejsce kapłanów (sacerdotum ministerio)”. Chrystus jest w Eucharystii zarówno złożonym w ofierze, jak ofiarującym. ,,Ponieważ człowiek sam musi być ofiarą dla Boga i nie może być ofiarą dla żadnej innej istoty duchowej, i ponieważ jest on ofiarą o tyle, o ile poddaje się i poświęca całkowicie Bogu, przeto Syn Boży przyjął naturę ludzką i stał się w ten sposób pośrednikiem między Bogiem a ludźmi – i chociaż w naturze Bożej odbiera ofiarę wraz z Ojcem, z którym jest jednym Bogiem, wolał jednak w postaci sługi być ofiarą, niż takową odbierać, aby ktoś nie był zniewolony pomyśleć, że można składać ofiary jakiemuś stworzeniu. Dlatego jest On też kapłanem, jest ofiarującym, jest też i darem ofiarnym”. Jako prawdziwy Melchizedech posiada Chrystus nieprzemijające kapłaństwo i sprawuje nieustannie swój urząd kapłański, wydając samego siebie codziennie na ołtarzu ,,jako obiatę i ofiarę Bogu na wonność wdzięczności” (Ef 5, 2), aby zbawić i uszczęśliwić tych, którzy przystępują przez Niego do Boga (por. Hbr 7, 25).
Jeżeli Chrystus we Mszy świętej prawdziwie składa ofiarę, i to przez widzialnych kapłanów, wynika stąd, że On jest przedniejszym ofiarnikiem. Aby zaś nim być w rzeczywistości, nie wystarcza tego, że Zbawiciel ustanowił ofiarę eucharystyczną i nakazał jej składanie, nie wystarcza również tego, że udziela jej wszelkiej siły i skuteczności. Musi On jeszcze współdziałać w dokonaniu ofiary eucharystycznej bezpośrednio przez swoje święte człowieczeństwo. Musi On zawsze i wszędzie, gdzie się odprawia Msza św., być czynny jako kapłan. Przez usta widzialnego kapłana Chrystus zamienia przygotowane chleb i wino w Ciało i Krew swoją, tj. przenosi Ciało i Krew, swoje człowieczeństwo, samego siebie w stan ofiary i kieruje jednocześnie tę czynność ku uczczeniu i przebłaganiu Boga, jak również ku ludzkiemu zbawieniu. Pan Jezus posługuje się wprawdzie widzialnymi kapłanami przy sprawowaniu ofiary eucharystycznej, lecz przede wszystkim sam wykonuje czynność ofiarną. Swoją duszą, swoją ludzką wolą i sercem wprowadza On przy odprawianiu każdej Mszy świętej wciąż na nowo w czyn swój nastrój kapłański, swoją niezmienną miłość ofiary, swe niewyczerpane poświęcenie dla czci Bożej i dla zbawienia świata.

Z tego, cośmy powiedzieli, można wysnuć kilka wniosków. Ponieważ Chrystus jest na ołtarzu najgłówniejszym ofiarnikiem, ponieważ przez swą czynność najwyższego kapłana sam dokonuje i składa ofiarę eucharystyczną, dlatego ofiara ta posiada tę samą nieskończoną wartość i nieskończoną doskonałość, co i ofiara krzyżowa, gdyż doskonałość ofiary zależy po większej części od godności i zasług ofiarującego. Wynika stąd jeszcze i to, że Eucharystia pozostaje zawsze i wszędzie nienaruszoną i nienaruszalną ofiarą, bo główny ofiarnik, Jezus Chrystus, zawsze jest nieskończenie święty, niezależnie jak bardzo niedoskonali i grzeszni byliby widzialni, usługujący Mu kapłani.

b)Jaki wieczny arcykapłan według porządku Melchizedechowego, nie przestanie Chrystus składać siebie w ofierze we Mszy św. Ojcu swemu niebieskiemu aż do końca świata; obecnie jednak ofiaruje On nie sam jeden i nie w sposób widzialny, jak niegdyś przy ostatniej wieczerzy i na krzyżu, lecz w sposób niewidzialny i przy pomocy zastępujących Go ludzi. Chociaż Chrystus przy ołtarzu jest najprzedniejszym ofiarnikiem, chociaż bierze pierwszy i najgłówniejszy udział w dokonaniu ofiary eucharystycznej, wykonuje jednak tę czynność nie sam jeden, tj. nie bez obcej pomocy, lecz używa w szczególny sposób upełnomocnionych do tego sług – wyświęconych kapłanów. Widzialny kapłan działa jako żywe i mające wolną wolę narzędzie Jezusa Chrystusa; dlatego dokonuje konsekracji, tj. właściwej czynności ofiarnej przy ołtarzu, wprawdzie tylko jako narzędzie, lecz jednak w sposób rzeczywisty. W czasie swoich święceń otrzymuje on wielką, nadziemską, boską moc zmieniania chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa, tj. składania ofiary; bo tylko Pan Bóg może takiej mocy udzielić. Moc, jak w ogóle każda władza wypływająca ze święceń, jest nieutracalna i niezniszczalna; jak nic nie może zgładzić z duszy kapłana tego charakteru kapłańskiego, tak też nic nie może mu odjąć mocy składania ofiary. Każdy więc ważnie wyświęcony kapłan, i tylko on, może sprawować ofiarę eucharystyczną; zastępuje on przy tym zawsze osobę Chrystusa i nie tylko działa, lecz i mówi w Jego imieniu, jako upełnomocniony sługa. Na tym polega uprzywilejowane stanowisko i godność ofiarującego kapłana w przeciwieństwie do innych wiernych, którym nie przypadła w udziale ta niebieska władza składania ofiary.

c)Przy ołtarzu kapłan celebrujący działa nie tylko jako zastępca Chrystusa, lecz też w imieniu i z upoważnieniem Kościoła. Eucharystia jest własnością Kościoła katolickiego, któremu przekazał Pan Jezus ofiarę eucharystyczną, aby mógł zawsze okazywać Najwyższemu należną Mu cześć i uwielbienie oraz uszczęśliwiać swe potrzebujące pomocy dzieci pełnią i bogactwem wszelkich błogosławieństw.
Chrystus w nadmiarze Boskiej swej łaskawości i dobroci dał Kościołowi na własność i złożył w jego ręce, jako dar ofiarny, swoje Ciało i swoją Krew, siebie samego, wraz ze wszystkimi skarbami łask swoich, chcąc być przez Kościół składanym w ofierze. Przez Kościół rozumiemy tu wszystkich wiernych, o ile są oni ze sobą zjednoczeni i w łączności ze swoimi prawowitymi pasterzami stanowią jedną owczarnię i jedno królestw, jedno Ciało Mistyczne i jedną oblubienicę Chrystusową. Cały więc Kościół składa ofiarę eucharystyczną; jest ona publicznym i uroczystym aktem kultu, który stale się dokonuje w imieniu i dla dobra całego ludu Bożego. Lecz Kościół nie może składać ofiary bez kapłana, który jest postanowiony jako przedstawiciel ludzi (por. Hbr 5, 1) tj. aby jako pośrednik między Bogiem a ludem wykonywał i składał za wiernych ofiarę”.

W imię Prawdy! C. D. 248

2 kwietnia 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,W dniu Pięćdziesiątnicy Piotr mówił do Żydów:
«Niech cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego ukrzyżowaliście, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem».
Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: «Cóż mamy czynić, bracia?» – zapytali Piotra i pozostałych apostołów. «Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których Pan, Bóg nasz, powoła».
W wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: «Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!»
Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz”. Dz 2, 36-41

,,Słowo Pana jest prawe,
a każde Jego dzieło godne zaufania.
On miłuje prawo i sprawiedliwość,
ziemia jest pełna Jego łaski.
Oczy Pana zwrócone na bogobojnych,
na tych, którzy oczekują Jego łaski,
aby ocalił ich życie od śmierci
i żywił ich w czasie głodu.
Dusza nasza oczekuje Pana,
On jest naszą pomocą i tarczą.
Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska,
według nadziei pokładanej w Tobie”. Ps 33

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie słowa w książce pt. ,,Ofiara Mszy świętej”:

,,Ażeby podnieść już na tym miejscu niezwykle wielkie znaczenie omawianego przez nas przedmiotu, niech nam wolno będzie przytoczyć niektóre poważne głosy o ofierze Mszy świętej z czasów dawniejszych i obecnych. ,,Usuń z Kościoła codzienne sprawowanie pamiątki śmierci naszego Zbawiciela – tak pisze w XII wieku uczony opat benedyktyński Rupert z Deutz – a przekonasz się o słuszności słów Pańskich: ,,Cóż za pożytek we krwi mojej” (Ps 29, 10). Albowiem, jeśliby wygasła pamiątka Pańska, która teraz wszędzie żyje, ostygłaby również miłość, osłabłaby wiara i nadzieja. Gdy zaś z sercem gorącym święcimy tę wzniosłą pamiątkę, wówczas rozpala się miłość Chrystusowa, gmach wiary zdobywa trwalsze podstawy, a codzienne odpuszczenie grzechów daje nowy rozkwit nadziei”.
,,W tych to słowach wypowiada uczony i bogobojny opat z Deutz myśli i uczucia, którymi tajemnica ołtarza napełniała serca wiernych. Ze Mszy św. spodziewali się oni zaczerpnął łaski niebieskie, moc ducha do walk życiowych, obronę przeciw wszelkim niebezpieczeństwom duszy i ciała, pokrzepienie w życiu i w chwili śmierci oraz wybawienie z mąk czyśćcowych. Im głębiej było zakorzenione i im silniej opanowywało serca przekonanie o wartości i pełni łask zawartych we Mszy św., tym potężniej objawiała się pełna wdzięczności miłość wiernych, tym silniej pobudzało ich pragnienie udziału w łaskach tej Najświętszej Ofiary. Naród niemiecki w wiekach średnich był przejęty myślą religijną. Rozwijała się ona i ujawniała i ujawniała pod kierownictwem Kościoła, czerpiąc błogosławieństwo ze źródeł jego łask. Życie i męka Pana Jezusa, Najświętsza Ofiara Mszy św., sakramenty święte, poświęcenia, cześć świętych i prawdy ostateczne stanowią ośrodek, dokoła którego poruszają się kierowane ku rzeczom nadziemskim myśli, uczucia i czyny narodu. Wierni udawali się przed ołtarze, by stać się uczestnikami łask Najświętszej Ofiary. A nadużycia w tej dziedzinie nie mogły osłabić tej żywotności wiary i pobożnej gorliwości, z jaką lud się modlił przed ołtarzem, i znaczyły niewiele wobec potężnego potoku łask, jakie spływają z ofiary Nowego Przymierza do milionów serc wierzących. Jest to wszystko zapisane w księdze, która zostanie nam otwarta dopiero w dniu sądu ostatecznego, tu bowiem na ziemi tylko bardzo rzadko dowiadujemy się o cudownym a tajemnym działaniu łaski. Słońce łaski wysyłało ze Mszy św. swoje promienie w świat chrześcijański, aby zapalić serca, zachęcić je do wszystkiego, co wielkie i szlachetne, aby biednym pielgrzymom ziemskim w pałacu i lepiance, w samotnej celi klasztornej i gwarze miejskiego życia udzielić mocy i siły do pracy, poświęceń i cierpienia w jedności z Chrystusem”.

W imię Prawdy! C. D. 247

1 kwietnia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Chyba też zbyteczną rzeczą byłoby przypominać sławnego Sobieskiego, pogromcę Turków pod Wiedniem, i kościół na Kahlenbergu, w którym król Sobieski słuchał Mszy św. i służył do niej wprzód , nim uderzył na nawałę turecką i rozbił ją w puch.
Teraz zobaczmy potęgę jednej Mszy św.
Wiemy z Biblji, że Jozue, wódz Izraelitów, zatrzymał modlitwą słońce, by dokończyć zwycięstwa, nad wrogiem…

Jeśli modlitwa zwyczajnego świętego człowieka dokonała tak niewiarygodnego cudu… to czegóż nie dokona modlitwa Samego Boga, Jezusa Chrystusa, we Mszy św.?
Nieraz słyszy się zdanie ludzi: Tyle grzechów i zła na świecie, tyle zbrodni, bluźnierstw, świętokradztw… tyle wprost otwartych wojen przeciw Bogu, jak np. w Rosji bolszewickiej, w Meksyku, w Hiszpanii… a kary Boskie nie zniszczyły jeszcze świata… A wiemy przecież z Pisma św., co spotkało aniołów w niebie za… jeden grzech. Znamy i dotąd odczuwamy skutki jednego grzechu Adama i Ewy w raju… Znamy doraźny sąd Boży, jaki spotkał Sodomę i Gomorę… zaś historyczny potop jest na zawsze strasznem ostrzeżeniem przed Sprawiedliwością Bożą karzącą.

Bóg wie, czy dzisiejsze bluźnierstwa i walka z Bogiem, bolszewizmu, masonerji… świętokradztwa i bluźnierstwa wielu katolików (niestety) nie przewyższają grzechów Sodomy i Gomory… a jednak Bóg nie spalił świata siarczanym ogniem i nie zalał nowym potopem… Dlaczego?
Bo mamy na ziemi Mszę św., a w niej słowa konsekracyjne Samego Jezusa Chrystusa: ,,To jest bowiem Krew Moja, która za was i za wielu będzie przelana… na co? – na odpuszczenie grzechów waszych.”
Przez to, że mamy w katolickim Kościele Sakrament do odpuszczania grzechów, czyli spowiedź – nauczyliśmy się wprost lekceważyć sprawiedliwość Bożą karzącą.

Nie będzie chyba zbyteczną rzeczą przypomnieć, co to jest grzech, a raczej, czego trzeba był ona zgładzenie jednego tylko grzechu, grzechu naprzykład pierworodnego.
Wiemy z Pisma św., że na zgładzenie grzechu pierworodnego, popełnionego w raju, nie wystarczyły łzy i pokuta pierwszych rodziców i pozbawienie ich raju… nie wystarczyły wszystkie łzy, jęki i cierpienia ich potomków… nie wystarczyły łzy sierot, wylewane na grobach ich ojców i matek przedwcześnie zmarłych… nie wystarczyły grozą przejmujące jęki ludzi powalonych chorobą, leżących po szpitalach… nie wystarczyły te mogiły, które pokrywały świat… nie wystarczyły modlitwy świętych Parjarchów… nie wystarczyły męczeństwa Proroków biblijnych… nawet modlitwy najświętszych aniołów były bezskuteczne – a co dziwniejsza, że nawet modlitwy i cierpienia Samej Matki Najświętszej okazały się za słabe wobec winy grzechu pierworodnego – a już prawie niewiarygodna, ale prawdziwa, że nawet modlitwy Samego Jezusa Chrystusa dopiero wtenczas obiegły Boski skutek, gdy zostały poparte krwią i śmiercią na Krzyżu na Golgocie.
Tak aż trgedji Golgoty z Bogobójstwem trzeba było, by zgładzić jeden grzech pierworodny.

Tu mamy odpowiedź, dlaczego świat istnieje mimo potopu grzechów. – Dlatego istnieje, a nawet cieszy się opieką Bożą i w dodatku tylu jeszcze cudami, jakie się niemal codziennie dzieją, choćby za przyczyną św. Teresy od Dzieciątka Jezus – że codziennie odprawia się Msza św. która jest ponawianiem Ofiary z Góry Kalwarji.
A teraz bardzo ważne pytanie: Kiedy możemy najpewniej spodziewać się, że Pan Bóg wysłucha próśb naszych?
Zdaje się, że podanie sposobu na to będzie nieocenionem wyjawieniem sekretu dla wszystkich.
Cieszylibyśmy się niezmiernie, gdybyśmy mieli tę pewność, że np. stale i codziennie modli się za nas taka stygmatyczka Teresa Neuman z Konnersreuth… a jeszcze więcej, gdyby nam się objawiła św. Teresa od Dzieciątka Jezus i zapewniła nas, że stale pamięta o nas w niebie… ale już za szczyt szczęścia poczytalibyśmy sobie, gdyby Sama Matka Najświętsza dała nam znać, że ciągle poleca nas Dobroci Bożej. Toby nas cieszyło niewymownie. – ale jakże bylibyśmy zachwyceni i ogarnięci niepojętą radością, gdybyśmy wiedzieli, że sam Bóg modli się za nas.
I właśnie jeżeli o czem, to o tem możemy być przekoani z nieomylną pewnością, że rzeczywiście modli się za nas Sam Bóg, Jezus Chrystus. – Gdzie i kiedy? – W kościele, gdy jesteśmy na Mszy św.
Tu mamy odpowiedź, kiedy możemy mieć niemal pewność, że Bóg wysłucha próśb naszych i przez co.
Tylko przez Mszę św., bo we Mszy św. modli się za nas już nie Najświętsze Stworzenie, jak np. Matka Najświętsza – ale Sam Bóg.
Jakżeż wiele tracimy i jak sobie strasznie lekceważymy Boga, gdy lekkomyślnie opuszczamy Msze św., lub gdy bezmyślnie i bez uwagi bierzemy udział we Mszy świętej”.