W imię Prawdy! C. D. 334

25 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„Już żeśmy dość obszernie powiedzieli o znamionach, po których można poznać Ducha Bożego. Aby jednak ten przedmiot zupełnie wyczerpać, zbadajmy jeszcze za świętym Bernardem to pytanie: jak troskliwym i jak czułym okiem dusza powinna śledzić czas swego nawiedzenia, w każdej chwili wyglądając odwiedzin Oblubieńca, aby gdy przyjdzie i zapuka, natychmiast mu otworzyć (Łk 12, 36)? Szczęśliwa ta dusza, którą pan przyszedłszy, znajdzie czuwającą (Łk 12, 37). Często bowiem będzie nawiedzana i usłyszy głos pokoju i zbawienia, głos miłości i wesela.
Znaki tych nawiedzin Oblubieńca, jakie miodopłynny Doktor zebrał z własnego i z cudzego doświadczenia, są następujące:

1.Pierwszym jest podsumowanie dobrych myśli. Tak bowiem wyraża się wspomniany święty Doktor: „Jeżeli odbieram pobudkę, czy to z zewnątrz od ludzi, czy też wewnątrz od ducha, abym zachował sprawiedliwość i przestrzegał prawdy; taka zachęta będzie dla mnie przesłanniczką nadchodzącego Oblubieńca i pewnym rodzajem przygotowania do godnego przyjęcia niebieskiego gościa. Zapewnia mnie o tym prorok, mówiąc: „Sprawiedliwość przed Nim chodzić będzie” (Ps 84, 14), a na innym miejscu powiadając o Bogu: „Miłosierdzie i prawda uprzedzą oblicze Twoje” (Ps 88, 15). Taka sama nadzieja uśmiechnie się do mnie, jeżeli zabrzmi mowa o pokorze, cierpliwości lub o bratniej miłości, albo też i o spełnianiu posłuszeństwa względem przełożonych; a szczególnie o postępie w świętości i pokoju, o szukaniu czystości serca, gdyż Pismo Święte mówi: „Domowi Twemu, Panie, przystoi świętość” (Ps 92, 5), i: ,,stało się w pokoju miejsce Jego” (Ps 75, 3), i: „czystego serca… Boga oglądać będą” (Mt 5, 8). Cokolwiek więc i do jakiejkolwiek cnoty otrzymam natchnienie, zawsze to będzie dla mnie znakiem, że się zbliża do mojej duszy nawiedzenie Pana zastępów”.

2.Drugim znakiem jest nagana. „Bo” – powiada dalej święty Bernard – „chociażby mię karcił sprawiedliwy w dobroci i chociażby mię łajał” (Ps 140, 5), przecież to samo (Flp 2, 2) będę rozumiał, że gorliwość sprawiedliwego i życzliwego czynią drogę temu, który wstąpił na zachód. Prawdziwy to zachód, kiedy człowiek skarci bliźniego, zniszczy zarazem jego występek, a Pan Bóg wstąpi nań i zdepce, aby się na nowo nie dźwignął. Nie można tedy gardzić naganą sprawiedliwego, gdyż ona niszczy grzechy, leczy serce, a Bogu toruje drogę do duszy”.

3.Trzecim znakiem jest upomnienie. Tak bowiem dalej mówi święty Bernard: „Nie należy też gnuśnie słuchać Słowa Bożego wzywającego do pobożności, do cnót, do czystości obyczajów; gdyż i to jest próba wskazująca nam zbawienie Boże. Jeżeli ta mowa wydaje się nam miłą i łagodną, ponieważ rozprasza w nas wstręt, a nakłania nas do tego, że jej z upragnieniem słuchamy, bądźmy przekonani, że nie tylko zbliża się Oblubieniec, ale że z pośpiechem, tj. z upragnieniem, przybywa. Jego bowiem zapał budzi w tobie pragnienie, a to, że ty skwapliwie słuchasz Jego mowy, jest skutkiem tego, że On spieszy się z odwiedzinami do ciebie. Nie my bowiem Jego, lecz On pierwszy umiłował nas (1 J 4, 10).

4.Czwartym znakiem jest skrucha. „Jeżeli odczuwasz w sobie” – powiada dalej święty Bernard – „ogniste słowo”, a pod jego żarem twoje sumienie zapala się przypomnieniem grzechu, wspomnij na słowa Pisma Świętego: „Ogień przed Nim pójdzie” (Ps 96, 3), i nie powątpiewaj, że On nadchodzi. Zresztą wspomnij sobie także i te słowa Ducha Świętego: „Bliski jest Pan tym, którzy są strapionego serca” (Ps 33, 19)”.

5.Piątym znakiem jest nawrócenie, o którym tak mówi święty Bernard: „Jeżeli zaś pod wpływem tej mowy nie tylko żałujesz, lecz się całkowicie nawracasz do Boga, poprzysięgając jak najmocniej strzec sprawiedliwych wyroków Jego (Ps 118, 106), wiedz, że On (Oblubieniec) jest już w tobie, szczególnie kiedy się czujesz rozgrzanym Jego miłością. Wszak i jedno, i drugie o Nim czytasz, tj. że Go ogień uprzedza i że On sam jest ogniem. Mojżesz bowiem powiada, że On jest to ogień trawiący (Pwt 4, 24). Ta tylko różnica zachodzi w tych dwóch wypadkach, że ogień uprzedzający ma wprawdzie ciepło, lecz nie ma miłości. Bywa on poprzednio wysłany, aby pobudził, przygotował i wyniszczył w tobie to, czym jesteś sam z siebie, aby ci lepiej potem smakowało to, czym masz być niebawem z łaski Bożej. Ten zaś ogień, który jest Bogiem, ogrzewśa przyjemnie, a niszczy zbawiennie. Tak więc po sile, która cię zmienia, i po miłości, która cię zapala, poznawaj nawiedziny Pańskie”.

6.Szóstym znakiem jest rozszerzenie i oświecenie umysłu. „Kiedy ten ogień wytrawi wszelką skazę grzechu” – mówi święty Bernard – „i rdzę występku; kiedy sumienie się już oczyści i wypogodzi, przychodzi nagłe i niezwykłe rozszerzenie duszy i bywa wlane światło oświecające umysł ku zrozumieniu Pisma Świętego albo ku poznaniu tajemnic. Sądzę, że jeden z tych darów otrzymujemy dla własnej przyjemności, a drugi ku zbawieniu bliźnich. Jest to bez wątpienia owo opatrzne oko Tego, który wywodzi „jak światłość sprawiedliwość twoją, a sąd twój jak gdyby południe” (Ps 36, 6), według słów Izajasza: „Wzejdzie w ciemności światłość twoja, a ciemności twoje będą jak południe” (Iz 58, 10).

7.Siódmym znakiem jest zdanie się na wolę Bożą, o czym tak mówi tenże sam święty Bernard: „Po tym widocznym dowodzie dobroci i łaskawości Bożej przychodzi głos poddający słodko i łagodnie wolę Bożą. Nie jest on czym innym, jak samą miłością, i nie może być bezczynnym, lecz pobudza i skłania do tego, co Boskie. Wreszcie, słyszy dusza wezwanie, aby powstała i spieszyła ku ratowaniu dusz ludzkich. Albowiem prawdziwa i czysta kontemplacja ma ten przymiot, że zapala tak wielką gorliwość i pragnienie pozyskania uczestników miłości Bożej, że człowiek chętnie przerywa sposób życia kontemplacyjnego, aby spełnić obowiązek nauczania bliźnich. Dokonawszy zaś takowego, znowu tym ochotniej wraca do zacisza wewnętrznego, im więcej owoców odniosła posługa około bliźnich; a zasię zakosztowawszy smaku kontemplacji, znowu tym ochotniej oddaje się zbieraniu owoców z pracy nad innymi”.
Takie znaki podaje święty Bernard, a następnie opisuje uciski duchowe wśród zapasów życia czynnego przeplatanego chwilami kontemplacji”.

W imię Prawdy! C. D. 332

23 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

4.Prawdziwe Boże słowa są zrozumialsze aniżeli mowy pochwycone uchem cielesnym. A chociażby ktoś nie chciał ich słuchać i takowym się sprzeciwiał, nie zdoła jednak sprawić, ażeby nie odczuł ich duchowo, i nie udaremni ich wpływu na duszę. Święta Teresa prawie przez dwa lata opierała się wszystkimi siłami temu wewnętrznemu słowu Bożemu, jednak bezskutecznie.

5.Kiedy Pan Bóg poleca spełnienie jakiegoś uczynku, natenczas udziela równocześnie sił i mocy do pokonania wszelkich przeszkód i trudności. Mimo to jednak nie należy się spieszyć z wykonaniem takiego polecenia, ale potrzeba pierwej zasięgnąć rady roztropnego kierownika i dowiedzieć się od niego, co w danym wypadku uczynić. Kto polegając na własnym zdaniu, porywczo spełnia, cokolwiek mu na myśl przyjdzie, ten łatwo popada w sidła szatańskie.

6.Natchnienia własnego umysłu i wyobraźni można po tym poznać, że kiedy nasze władze duchowe przemawiają, natenczas one same porządkują i układają to, co nam podają, a my w każdej chwili możemy od tego wszystkiego oderwać uwagę. Kiedy zaś Pan Bóg przemawia, natenczas nasze władze w milczeniu słuchają i nie mogą oderwać uwagi od tego, co słyszą, ani odrzucić słowa Bożego.
Wreszcie, natchnienie Boże niezmiernie przewyższa zakres i sposób ludzkiego poznania, tak że pod jego wpływem można w najkrótszym czasie tak wiele usłyszeć, żeby tego nie można było w żaden sposób rozumem ludzkim tak prędko wymyślić.

7.Jest to znakiem Boskiego natchnienia, jeżeli słów posłyszanych w widzeniu nie zapomina się i jeżeli się o nich poprzednio nie myślało. Jeżeli dotycząca osoba pamięta nie tylko myśl objawienia, ale nawet i słowa. Jeżeli objawienie zgadza się z Pismem Świętym i nauką Kościoła, jeżeli duszę oświeca, umacnia i pobudza do postępu w doskonałości.
Uważam za stosowne przywieść tu przykład z życia świątobliwego karmelity Hieronima Gracjana, który odmawiając pewnego razu jutrznię, ujrzał dziwną jasność w kształcie piramidy, której wierzchołek dotykał jego oka, a ramiona sięgały aż do nieba. W tej jasności ukazała się mu święta Teresa otoczona blaskiem nadziemskim i tak przemówiła do niego: ,,My niebianie i wy ludzie żyjący na świecie mamy jednakowo jaśnieć czystością i miłością: my używając, a wy walcząc. Co my czynimy z istotą Bożą, to wy czyńcie z Przenajświętszym Sakramentem. Powiedz to wszystko moich duchowym córkom”. Całe to widzenie i przemowa odbyły się w jednej chwili, tak iż mógł doskonale wraz z innymi odmawiać brewiarz, nie opuściwszy ani jednego wiersza. A światłość owa była czystsza i przenikliwsza niż światło słoneczne, tak że ją zarówno otwartymi, jak i zamkniętymi oczyma oglądał. Usłyszanych zaś słów nigdy nie mógł zapomnieć i to w tym języku, w jakim je słyszał. Skoro się widzenie skończyło, nie doznał najmniejszego poruszenia pychy, lecz natychmiast począł rozważać, czy ono od Boga, czy też może od szatana pochodziło. Atoli niebawem poczuł głos wewnętrzny karcący go za to, że na darmo traci czas, zastanawiając się nad źródłem, i że lepiej zrobi, rozważając przedmiot objawienia.
Znakomite traktaty o tych różnych sposobach objawień podaje święta Teresa i święty Jan od Krzyża”.

W tym dniu otrzymałem po raz kolejny pismo od instruktora biskupa z wezwaniem na ogłoszenie akt mojej sprawy. W piśmie poinformowano mnie między innymi o tym, że istnieje dekret ogłaszający publikację akt. Niestety nie doręczono mi tego dekretu. Mimo, że poprzednim razem taki dekret należycie doręczono mi, gdy wzywano mnie na publikację akt. W otrzymanym przeze mnie piśmie już po raz drugi pojawiła się informacja, że moje niezgłoszenie się w terminie zostanie potraktowane jako rezygnacja z prawa do zapoznania się z aktami sprawy. Warto dodać, że do tego czasu już trzykrotnie stawiałem się w terminie na publikację akt mojej sprawy i nigdy ich nie otrzymałem.

W imię Prawdy! C. D. 331

23 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Drugi sposób dokonuje się za pomocą słów duchowych, nieprzystępnych dla ucha cielesnego, za pomocą obrazów poddanych wyobraźni, jak to się zwykło przydarzać ludziom śpiącym. Raz się wydaje, że te słowa pochodzą z góry, kiedy indziej, że wynikają z wnętrza serca, to znowu, że tuż obok słuchającego, albo też przeciwnie – że z dala od niego są wypowiadane. Niekiedy ukazuje się osoba mówiąca, np. Chrystus albo Najświętsza Maryja Panna, i rysuje w wyobraźni swój obraz tak, że słuchający nie może wątpić, kto do niego przemawia. Niekiedy zaś daje się słyszeć sam głos, lecz osoby mówiącej nie widać.

Ten mistyczny rodzaj mowy Bożej zwykł się przydarzać we śnie, kiedy dusza żadnym zgiełkiem, żadnymi troskami zewnętrznymi nie jest rozrywana. Toteż Pan Bóg powiedział do Aarona: ,,Jeśli kto jest między wami prorokiem Pańskim, w widzeniu ukażę się mu albo przez sen będę mówił do niego” (Lb 12, 6). A Hiob tak mówi: ,,Przez sen w widzeniu nocnym, gdy przypada twardy sen na ludzi i śpią na łóżku, wtedy otwiera uszy mężów, a ćwicząc, naucza ich karności” (Hi 13, 15-16).

Trzeci sposób jest jeszcze doskonalszy: kiedy głos Boga mówiącego w cichości do serca Jeruzalem (Iz 40, 2) słyszy się nie uchem, nie wyobraźnią, lecz jedynie za pomocą duchowego oświecenia umysłu. W tym wypadku Pan Bóg przemawia do najwyższej władzy duchowej jednym, najczystszym słowem, a dusza poznaje tę mowę jednym, najprostszym aktem umysłu. Jak przemawia do aniołów i dusz zbawionych niezmysłowym głosem, lecz przez wlanie w ich umysł tej prawdy, jaką im raczy objawić, tak też i duszy podaje swe słowa, wlewając je w najwyższą jej władzę za pomocą nadzwyczaj jasnego światła, pod którego wpływem bez pracy i trudu, owszem, z dziwnym spokojem i słodyczą, dusza poznaje w jednej chwili więcej, aniżeliby się mogła wyuczyć własnymi siłami w przeciągu kilku lat.

Toteż słusznie mówi święty Grzegorz: ,,Duch Boży niejako przemawia do nas i poddaje nam potajemnie, co mamy czynić, tak iż nieumiejętne serce, bez wszelkiego hałasu i długo trwających mów, nagle nabywa znajomości tajemnic. Atoli tę łaskę niewielu otrzymuje i nie łatwo wytłumaczyć, w jaki sposób się to odbywa. Zdaje się, że tak przemawiał Bóg do świętego Pawła, kiedy słyszał tajemne słowa, których człowiekowi nie wolno mówić (2 Kor 12, 4)”. Święty Augustyn objaśniając te słowa Księgi Rodzaju: „A gdy usłyszeli głos Pana Boga przechadzającego się po raju” (Rdz 3, 8), tak mówi: „Może Pan Bóg mówił do nich tak, jak mówi do aniołów, oświecając ich umysły swoją istotną prawdą”.

Mistycy wiele rozprawiają o tym potrójnym sposobie mowy Bożej. Jednakże pomijam to wszystko, co nie należy ściśle do niniejszej rozprawy, i przystępuje do wskazania reguł, według których można rozróżnić prawdziwie Bożą mowę od rzekomej.

1.Dwa pierwsze rodzaje mów mogą pochodzić od Boga, od szatana i z własnej wyobraźni. Łatwo jednak poznać te, co nie pochodzą od Boga, gdyż pozostawiają po sobie oschłość i niepokój. Kiedy pobudzają do zbyt gwałtownego uczucia, a fałszywej pokory, jeżeli przy tym wyciskają obfite łzy, można się pod tą maską domyślać podstępu szatańskiego zmierzającego do wtrącenia duszy w próżność i wygórowane mniemanie o sobie. Najlepszym na to lekarstwem: nie zważać na takie mowy, chociażby od Boga pochodziły, i uznawać się za niegodnego takowych, a starać się o gruntowne cnoty.

2.Mowa Boża jest nadzwyczaj silna i natychmiast wywiera skutek w duszy. ,,Albowiem mowa Boża jest żywa i skuteczna” – mówi Apostoł – ,,i przenikliwsza niż wszelki miecz obosieczny i dosięga aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów też i szpiku (Hbr 4, 12). Stąd to Pan Bóg w jednej chwili mówi i działa, i równocześnie wykonuje w duszy to, co jej zapowiada.
I tak, jeżeli powie do duszy zasmuconej i lękliwej: ,,Nie bój się, natychmiast ustępuje wszelki smutek i zamieszanie. Franciszek Ribera opowiada o życiu świętej Teresy, że kiedy jej w początkach nawrócenia trudno było oderwać się od przyjaźni ze świeckimi, usłyszała wśród modlitwy głos w duszy: ,,Nie chcę, abyś nadal przestawała z ludźmi, lecz z aniołami”. Słowa te sprawiły w niej tak nagłą odmianę, że odtąd nie znajdowała przyjemności w innym towarzystwie, jak tylko ze sługami i przyjaciółmi Bożymi, i osobami bogomyślnymi.

3.Jakkolwiek słowa Boże są prawdziwe, wszystkie razem sprawiedliwe (Ps 18, 10), jednakże słuchający może je tak pojmować, że się wydadzą nieprawdziwymi i niepewnymi. Błąd ten pochodzi ze słabości i niedoskonałości ludzkiego rozumu. Jak bowiem wysoko niebo od ziemi, tak mowa Boża ponad mowę ludzką; a ponieważ mądrość Boża jest niepojęta, toż nic dziwnego, że i jej słowa mają nieraz inne znaczenie, aniżeli to, w jakim je ludzie pospolici rozumieć zwykli.
Liczne tego dowody mamy w Piśmie Świętym. Tak Bóg przyobiecał Abrahamowi, że mu da ziemię kananejską: „Wszystką ziemię, którą widzisz, tobie dam” (Rdz 13, 15). Kiedy się już Abraham podstarzał, a jeszcze nie przyszedł do posiadania tej krainy, i kiedy mu znowu powiedział Bóg: „Ja, Pan, którym cię wywiódł z Ur Chaldejczyków, abym ci dał tę ziemię i żebyś ją posiadł”; odpowiedział Abraham: „Panie Boże, skądże wiedzieć mogę, że ją posiądę?” (Rdz 15, 7 i 8). Pan Bóg zaś powiedział mu, że jego potomstwu da tę ziemię po czterystu latach niewoli egipskiej. Stąd widać, że święty Patriarcha nie rozumiał dobrze Boskiej obietnicy. Myślał bowiem, że osobiście posiądzie tę ziemię, która była przyobiecana jego potomkom i dopiero po upływie wieków miała być oddana.

Także i Jakubowi idącemu do Egiptu Bóg powiedział: „Ja tam z tobą zstąpię i ja cię z stamtąd przyprowadzę wracającego się” (Rdz 46, 4). Jednakże nie ziściło się tak, jakby na pierwszy rzut oka te słowa znaczyć mogły, gdyż Jakub umarł w Egipcie, a dopiero na jego wnukach i prawnukach ziściła się ona obietnica.
Tak samo czytamy w Księdze Sędziów, że kiedy pokolenie Beniamina dopuściło się strasznej zbrodni, inne pokolenia zebrawszy czterysta tysięcy wojska, wyruszyły przeciwko niemu, a uderzywszy nań z rozkazu Bożego, kilkakrotnie zostały odparte, gdyż niedobrze rozumiały rozkaz Pański. Mówił on nie o zwycięstwie, lecz tylko o potyczce.
Tak samo i Jonasz poszedł do Niniwy i głosił w niej słowo Boże: „Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa będzie zburzona” (Jon 3, 4), a jednak Niniwa nie została zburzona. Powyższe słowa Boże były bowiem tylko groźbą i zostały wypowiedziane warunkowo, tj. gdyby Niniwici nie czynili pokuty.
Tak więc nie zawsze można brać słowa Boże w zwyczajnym znaczeniu, gdyż mowa Boża wielce się różni od pospolitego ludzkiego sposobu mówienia. Nie należy też porywczo posądzać o fałsz przepowiedni ludzi świętych zapowiadających – pod wpływem natchnienia Bożego – zmiany w Kościele i państwach, chociażby natychmiast się nie ziściły. Może bowiem w tych słowach Pańskich tkwi jakaś ukryta dla rozumu ludzkiego myśl. A zresztą: Tysiąc lat przed oczyma Pańskimi jak dzień wczorajszy, który przeminął (Ps 89, 4)”.

W imię Prawdy! C. D. 330

23 maja 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii godzin:

,,Chrystus jest kapłanem, ale kapłanem dla nas, a nie dla siebie, ponieważ w imieniu całego rodzaju ludzkiego zanosi Ojcu Przedwiecznemu prośby i wyrazy czci religijnej; On jest żertwą ofiarną, ale dla nas, ponieważ w miejsce człowieka obarczonego grzechami stawia siebie samego. Już słowa Apostoła: „To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie”, domagają się od wszystkich chrześcijan, by w ten sposób wzbudzali w sobie – na ile ludzkie możliwości pozwalają – te uczucia, którymi ogarnięta była dusza Boskiego Odkupiciela, gdy składał ofiarę z siebie samego; w każdym razie niech wzbudzają pokorne poddanie umysłu i Najwyższemu Majestatowi Bożemu składają uwielbienie, cześć, chwałę i dziękczynienie.
Oprócz tego słowa te domagają się od nich, by przybierali w jakiś sposób postawę żertwy ofiarnej, by zapierali się samych siebie ze względu na przykazania Ewangelii, by z własnej woli i ochoczo podejmowali dzieło pokuty, by wszyscy z osobna brzydzili się tym, czego się dopuścili, i za to czynili ekspiację. W końcu słowa te domagają się, byśmy wszyscy razem z Chrystusem ponieśli mistyczną śmierć na krzyżu w taki sposób, abyśmy mogli przypisać sobie myśl św. Pawła: „Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża”. – św. Pius XII

,,Boże, poganie wtargnęli do Twego dziedzictwa,
zbezcześcili Twój święty przybytek,
Jeruzalem obrócili w ruiny.
Ciała sług Twoich wydali na pastwę ptaków z nieba,
zwierzętom ziemskim ciała Twoich wiernych.
Ich krew rozlali jak wodę wokół Jeruzalem,
i nie miał ich kto pogrzebać.
Przedmiotem wzgardy staliśmy się dla sąsiadów,
igraszką i pośmiewiskiem dla otoczenia.
Jak długo, Panie?
Czy wiecznie będziesz się gniewał,
a Twoja zapalczywość płonąć będzie jak ogień?
Nie pamiętaj nam win przodków naszych,
niech szybko nas spotka Twoje zmiłowanie,
gdyż bardzo jesteśmy słabi.
Wspomóż nas, Boże, nasz Zbawco,
dla chwały Twojego imienia;
Wyzwól nas i odpuść nam grzechy
przez wzgląd na swoje imię.
Czemu mają mówić poganie:
„Gdzież ich Bóg jest teraz?”
Niech na oczach naszych poganie się dowiedzą,
że jest pomsta za krwi Twoich sług przelanie.
Niech jęk pojmanych dojdzie do Ciebie
i mocą Twego ramienia ocal na śmierć skazanych.
My zaś, lud Twój i owce Twojej trzody,
będziemy wielbić Ciebie na wieki
i przez pokolenia głosić Twoją chwałę”. Ps 79

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Natchnienie Boże dokonuje się za pomocą mowy Bożej, która nas w różny i dziwny sposób w swej wszechmocy i niepojętej mądrości pucza i porusza. ,,Rozróżniamy dwa rodzaje mowy Bożej” – powiada święty Grzegorz – ,,Bóg bowiem przemawia albo przez siebie samego, albo też za pośrednictwem duchów anielskich. Kiedy sam przemawia, poznajemy ten Jego wpływ przez pewne podniesienia duchowe. Kiedy zaś za pośrednictwem aniołów objawia nam swą wolę, dzieje się to niekiedy za pomocą postaci nieistniejących w rzeczywistości, lecz tylko pozornych, tj. albo przybranych na pewien krótki czas z powietrza, lub też w postaci mieszanej: zmysłowo-duchowej. Niekiedy zaś przemawia Bóg do serca ludzkiego za pośrednictwem aniołów w ten sposób, że się nam anioł w rzeczywistości przedstawia oczom duszy”.

,,Lecz może powstają myśli” – mówi święty Bernard – ,,w sercu Twoim i pytasz niepewny samego siebie: jakim sposobem dostaje się głos Słowa do duszy i jak to się może dziać? Przemawia, a nie wymawia żadnych słów. Dobrze, że się tak pytasz, lecz zważ, że to duch mówi i że duchowym sposobem trzeba rozumieć jego mowę. Toteż ilekroć słyszysz lub czytasz, że Słowo rozmawia z duszą lub się wzajemnie spostrzegają, nie wyobrażaj sobie, jakoby się to działo za pomocą słów lub przez ukazywanie się materialnych postaci osób rozmawiających. Posłuchaj, co masz w takim wypadku sądzić: Duchem jest Słowo, duchem także i dusza; mają one właściwy sobie język, którym do siebie przemawiają i zapowiadają swoją obecność. Tym językiem u Słowa jest Jego życzliwa dobrotliwość, a u duszy zapał gorliwości”. Zdawałoby się, że to zdanie świętego Bernarda nie zgadza się z tym, cośmy dopiero przed chwilą przytoczyli ze świętego Grzegorza. Jednakże łatwo przekonamy się, że nie ma między nimi żadnej sprzeczności, kiedy rozróżnimy trojaki sposób mowy Bożej.

Pierwszy za pomocą zewnętrznych słów, przystępnych dla cielesnego ucha ludzkiego, jakimi Bóg zazwyczaj za pośrednictwem aniołów oświeca rozum ludzki. Tym sposobem przemawiał Bóg do Mojżesza i proroków. Podobnie przy chrzcie Pana Jezusa i przy przemienieniu na górze dał się słyszeć głos: ,,Ten jest Syn mój miły” (Mt 3, 17; Mt 17, 5). Tak samo przy modlitwie Chrystusa rozległ się… głos z nieba: ,,I uwielbiłem, i jeszcze uwielbię” (J 12, 28). Nadto wiadomo nam, że dosyć często się zdarzało, iż z figur i obrazów Pana Jezusa i świętych dawał się słyszeć głos przemawiający do ludzi pobożnych modlących się przed nimi”.

W imię Prawdy! C. D. 313

12 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,W jaki sposób poznaje się i na pewno rozróżnia natchnienia Boże, pouczają nas o tym święci autorzy, którzy pod wpływem łaski Bożej i przy własnym doświadczeniu pozostawili nam niemało cennych wskazówek w tej mierze. Owoce ich pracy, tj. reguły służące do rozpoznawania natchnień Bożych, podaję tutaj wiernie i tak zwięźle, ażeby nie pominąć nic takiego, co jest koniecznie potrzebne do należytego oświecenia.

1.Duch Boży pobudza do wstępowania w ślady Chrystusa i do naśladowania Jego cnót. Skoro bowiem Chrystus nie tylko jest naszym Zbawicielem, ale zarazem Nauczycielem i Wodzem, toteż Jego życie i cnoty są dla nas jakoby wzorem i ideałem doskonałości i świętości. On sam powiada: ,,Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca” (Mt 11, 29), i znowu: ,,Dałem wam przykład, abyście jak ja wam uczyniłem, tak i wy czynili” (J 13, 15), a na innym miejscu powiedziano: ,,Kto mówi, że w Nim pozostaje, powinien sam tak postępować, jak On postępował” (1 J 2, 6). Nie ulega tedy najmniejszej wątpliwości, że Duch Boży pobudza tego, kto czuje pociąg do wstępowania w ślady Chrystusa.

2.Święty Bernard uczy, że kiedy nam Duch Święty podaje dobre natchnienia, wykonuje w nas trzy czynności, byśmy te natchnienia uskutecznili: ,,Upomina, uczy i porusza. Upomina pamięć, uczy rozum, porusza wolę. Te bowiem trzy władze posiada nasza dusza”. Pamięci przypomina słodycz doznaną przy świętych myślach i tym sposobem rozprasza naszą zniewieściałość i lenistwo. Rozum oświeca, aby mógł poznać, co należy czynić, i tym sposobem rozprasza mgłę nieświadomości. Wreszcie porusza i pobudza wolę i tym sposobem wspiera naszą słabość. Te trzy czynności sprawia w nas swoją łaską, udzielając nam zamysłu, chęci i spełnienia dobrego czynu. Pierwsze wykonuje w nas, drugie – z nami, trzecie – przez nas.

3.Święty Ignacy poucza w książeczce o ćwiczeniach duchowych, że tylko Bóg może swym wpływem wzbudzić w duszy pociechę wewnętrzną, chociaż by nie było żadnej uprzedniej przyczyny do radości. Właściwą bowiem jest rzeczą dla Stwórcy wejść do swego stworzenia i zwrócić je, pociągnąć, skłonić ku swej miłości. Mówimy zaś, że żadnej nie było uprzedniej przyczyny, jeżeli się nic nie nasunęło ani zmysłom, ani rozumowi, ani naszej woli, co było samo przez się mogło wywołać tego rodzaju pociechę.
Jednakże pomiędzy sprawiedliwymi a grzesznikami ta zachodzi różnica, że do sprawiedliwych, jako do podobnych sobie, przychodzi spokojnie i niebawem po usunięciu przestrachu następuje radość. Przeciwnie zaś – oziębłych grzeszników i ludzi mniej duchowych zazwyczaj bardziej zatrważa, bo znajduje ich niepodobnymi do siebie, jakeśmy wyżej powiedzieli. Najpierw tedy przeraża ich bojaźnią, potem orzeźwia ich łaską skruchy, pobudza do poznania siebie samych i do pragnienia postępu duchowego. ,,Skoro głos Boży zadzwoni w uszach duszy” – mówi święty Bernard – ,,najpierw zawstydza, przeraża, zagrzewa, oświeca i oczyszcza”. Z tego poznajemy, jak słuszne jest zdanie świętego Antoniego zapisane u świętego Atanazego, że niezbyt trudno odróżnić duchy dobre od złych. ,,Jeżeli bowiem po przerażeniu następuje radość” – mówi ten święty – ,,bądźmy pewni, że od Boga przyszła pomoc, gdyż spokój duszy jest dowodem obecnego majestatu. Jeżeli zaś wzbudzona trwoga nie ustępuje, jest to dowodem, że nam stoi na oczach nieprzyjaciel”.
Doktor anielski pochwala te zdania, a chociaż je święty Antoni odnosił do widzeń i zjawień, jednakże da się je zastosować i do wewnętrznych natchnień, a to z tej przyczyny, ,,że już dla tego samego, iż człowiek bywa podniesiony ponad stan zwyczajny, niższe władze w człowieku słabną i przychodzi przestrach, tak jak i po odprowadzeniu naturalnego ciepła do wnętrza ciała, zewnętrzne władze natychmiast popadają w drżenie”. Tak przeraził się Daniel w początku widzenia, tak zatrwożyła się Najświętsza Maryja Panna pozdrowieniem anielskim; tak samo zatrwożył się Zachariasz na widok anioła i przypadła nań bojaźń (Łk 1, 12), tak też i święty Jan z początku objawienia upadł jakby martwy (Ap 1, 17) i osłupiały z przerażenia; tak wreszcie i apostołowie przy przemienieniu Pańskim upadli na twarz swoją i bali się bardzo (Mt 17,6).

4.Jeżeli Pan Bóg jest sprawcą poruszeń wewnętrznych, natenczas dusza pozostająca pod ich wpływem zakreśla wszystkim czynnościom wyłącznie dobry cel, gdyż Ten, który wszystko zdziałał dla samego siebie (Prz 16, 4), pobudza jedynie do szukania większej chwały swojej. Toteż nie od Boga odbiera natchnienia ten, kto czuje się do czego innego pobudzonym.
Taką zasadę podaje święty Augustyn, twierdząc, że ,,jedynie Boga, który jest naszym celem ostatecznym, mamy używać, a wszystkim innym mamy się posługiwać”. I nie ma innej drogi złej i grzesznej, jak tylko ta, która wiedzie człowieka do złego posługiwania się stworzeniami i do nadużywania Boga. Słusznie też powiedział św. Bernard, że nie może być miłe Panu Bogu posłuszeństwo ani cierpliwość, jeżeli On sam nie będzie przyczyną tego, co wykonujemy lub co czynimy.

5.Wpływ Boży czyni duszę skorą do szukania i przyjmowania nauki, a ulegającą chętnie radom i wskazówkom starszych i przełożonych, jako czytamy u Izajasza: ,,Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie sprzeciwiam, nie cofnąłem się wstecz” (Iz 50, 5). W powyższych słowach – według tłumaczenia świętego Bernarda – mamy podaną normę dobrowolnego posłuszeństwa. Kto się bowiem nie sprzeciwia, ten dobrowolnie działa, a kto się wstecz nie zwraca, ten trwa w pierwotnym stanie. Bynajmniej też nie szkodzi, chociażby sami nauczyciele i kierownicy byli niekiedy mniej oświeceni i roztropni, gdyż jak zauważył święty Jan Klimak: ,,Pan Bóg nie jest niesprawiedliwym, aby dusze poddające się w duchu wiary i prostoty kierownictwu innych pozwolił w błąd wprowadzić”.

6.Ponieważ cierpliwość… dokonuje dzieła doskonałego (Jk 1, 4) i upodabnia nas do Chrystusa, który dla nas wydał się na krzyż, stąd chęć i zapał do wytrwałego ponoszenia wszelkich utrapień jest znakiem dobrego ducha. To natchnienie nie może pochodzić ani z ludzkiej natury, ani od szatana.
Trafnie, jak zazwyczaj, wyraża się o tym Tertulian: ,,Cierpliwość” – mówi on – ,,jest tak ściśle złączona ze służbą Bożą, że nie można zachować nawet najmniejszego przykazania ani też dokonać jakiegokolwiek uczynku miłego Bogu bez posłuszeństwa”. Poniżej zaś dodaje: ,,Chrystus pragnął przed odejściem z tego świata nasycić się rozkoszą posłuszeństwa. Przyjmuje plwania, biczowania, pośmiewiska, upokarzające obłóczyny i jeszcze bardziej wzgardliwą koronację. Jakiż to dziwny duch cierpliwości! Ten, co raczył ukryć się w naturze ludzkiej, w niczym nie naśladuje naszej niecierpliwości. Po tym to, o faryzeusze, powinniście byli szczególnie poznać Pana swego! Takiej cierpliwości nie okaże żaden człowiek!”.
Wśród doświadczeń rozpoznaje się nieomylnie dobrych i złych. Albowiem zły przez nieszczęścia staje się gorszym, a dobry oczyszcza się w nich, przerabia i udoskonala. Wprawdzie początkujący w życiu duchowym zwykli się mieszać wśród przychodzących doświadczeń, lecz niebawem godzą się chętnie z wyrokami Opatrzności Boskiej i chętnie cierpią. Dusze zaś doskonałe, te do cierpień i prześladowań jakoby do godów weselnych wzdychają, nadchodzący krzyżyk przyjmują z weselem, radością serca i uznają się za niegodne tak wielkiej łaski Bożej.

Co się tyczy dobrowolnych umartwień ciała, należy w tym względzie zachować przede wszystkim złotą regułę starożytną: ,,Niczego za wiele!”. Duch Boży zachowuje bowiem miarę i nigdy nie przekracza granic roztropności. ,,Bóg jest mądrością” – powiada święty Bernard – ,,i chce, byśmy Go kochali nie tylko czule, ale i mądrze. Dlatego też upomina Apostoł, aby służba nasza była rozumną (Rz 12, 1); gdyż w przeciwnym razie duch błędu bardzo łatwo oszuka twoją gorliwość, jeżeli jej zabraknie wiadomości”. Taką samą roztropność zaleca i święty Grzegorz, mówiąc: ,,Tak należy używać umartwienia, aby niszczyło nie ciało, ale cielesną pożądliwość. Zdarza się bowiem często, że wskutek zbytecznego umartwienia, zmierzającego do zupełnego przygłuszenia pożądliwości grzechowej, tak się ciało osłabia, iż stajemy się niezdolnymi również do wykonania dobrych uczynków, jak np. do modlitwy lub do nauczania. Pomocnikiem przy wypełnianiu wewnętrznych pragnień jest nasz człowiek zewnętrzny i on to posiada w sobie pożądliwości lubieżne, lecz zarazem znajdują się w nim i skłonności do dobrego. Toż zdarza się niekiedy, że prześladując go jako wroga, zabijamy w nim ukochanego współobywatela; a przeciwnie – oszczędzając wspólnika, wychowujemy sobie zaciętego wroga”.