W imię Prawdy! C. D. 342

30 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,5.Szatan, król pychy, będąc przeciwnikiem i nieprzyjacielem Chrystusa, zawsze do tego nakłania, co jest przeciwne przykładom i nauce Chrystusowej. „Chrystus bowiem” – jak uczy święty Grzegorz – „mówi przez usta Proroka: „Życie moje zbliżyło się do otchłani” (Ps 87, 4); szatan zaś powiada: „Nad gwiazdy Boże wywyższę stolicę moją” (Iz 14, 13). Chrystus „będąc w postaci Bożej, nie uważał za grabież równości swej z Bogiem, ale wyniszczył sam siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2, 6-7); szatan zaś powiada: „Wzniosę się nad wysokość obłoków, będę podobny Najwyższemu” (Iz 14, 14). Chrystus oddając się na plwanie, rózgi, policzki i ciernistą koronację, na krzyż, włócznię i śmierć, upomina swoich członków: „Jeśli kto mnie służy, niech idzie za mną” (J 12, 26); szatan zaś nie uczy dusz sobie oddanych czego innego, jak pożądania najwyższych zaszczytów, gardzenia wszystkim, co równe, wynoszenia się pychą ponad współtowarzyszy, a nawet buntowania się przeciw majestatowi Stwórcy, jak o takich duszach powiada Psalmista: „Myśleli i mówili złośliwie, o nieprawości wyniośle mówili” (Ps 72, 8). Stąd to pochodzi, że przyjmujący takie podszepty są zuchwali, a zarazem i bojaźliwi, gardzą rówieśnikami, oburzają się na upomnienia, nie widzą swej nędzy, odtrącają lekarstwo i łatwo popadają w sprzeczki ze wszystkimi”.

6.Niekiedy szatan zachęca duszę do cnoty, lecz niebawem odciąga ją od niej natrętnymi pokusami, przedstawiając rozliczne trudności, aby dusza straciła wszelką nadzieję dojścia do niej i aby popadła w gnuśność i zwątpienie o zbawieniu.
Tak zdarzało się często błogosławionej Katarzynie Bonońskiej, której się kilkakrotnie objawiał zły duch pod postacią ukrzyżowanego Chrystusa lub Matki Boskiej i zachęcał ją usilnie do ochoczego i ślepego posłuszeństwa. Atoli niebawem poczynał jej poddawać rozliczne myśli przeciwne zdaniu przełożonych i przeróżne gmatwaniny i zamieszania pod pozorem wyższego dobra.
Tak opowiada o sobie sama owa święta. Ryszard zaś w następujący sposób opisuje ten podstęp szatański: „Nieczyste duchy niekiedy ukrywają zło pod pozorem dobra i zachęcają do pewnych dobrych uczynków, aby ostatecznie poprowadzić do złego. Niekiedy uwodzą za pomocą fałszywej dewocji, bo niektóre modlitwy i rozmyślania, budząc w duszy słodkie uczucia, a nawet i łzy, wtrącają nieraz duszę w obłęd lub zarozumiałość, a ciało osłabiają. Niekiedy podsuwa duszom zbyteczną troskliwość o zbawienie drugich, pobudzając ich do starania się o nawrócenie lub zbudowanie osób dalekich, byleby tylko straciły własny spokój wewnętrzny i pożytek duchowy. Toż kiedy szatan popycha nas do jakiegoś dzieła, powinniśmy rozważyć, czy nie ma w tym czegoś niewłaściwego lub czy tam nie tkwi podstęp nieprzyjacielski; czy się to odbywa z należytą obawą i ostrożnością, czy przeciwnie – może się tam daje uczuć przymieszka zabiegów o ludzkie pochwały i zarozumiałość lub też może nas skłania próżność lub lekkomyślność”.

7.Szatan trzyma się także tej metody, że kiedy widzi dobre i święte pragnienia jakiejś duszy, rzekomo zgadza się z nimi, a nawet je pozornie popiera. Wnet jednak napada na nią skrycie i łudzi haniebnymi mamidłami, a wlewając truciznę kropla za kroplą i przejmując umysł człowieka fałszywym światłem, nareszcie wciąga go w straszne ciemności. Diadoch twierdzi, że szatan oświeca niekiedy duszę złudnym i pozornym światłem, przez co już niejednego człowieka oszukał. Jeżeli bowiem jest w tym świetle jakaś przyjemność, na pewno nie przechodzi ona sfery zmysłów, a duszę wbija w pychę i w wysokie mniemanie o sobie.
Podobnie szatan poddaje niekiedy bardzo wiele prawd, byleby mógł przymieszać chociaż jedno kłamstwo i tym sposobem oszukać. Tak popadli w błędy twórcy herezji i tak też innych w błąd za sobą poprowadzili, jak świadczy święty Atanazy, mówiąc: „Heretycy podobnie jak ich ojciec szatan przybierają na siebie pozory aniołów i tak pięknie umieją przemawiać, że się zdaje, iż prawdę mówią. Dopiero po przyjęciu ich nauki, nieszczęśliwi ich zwolennicy przekonują się, że pozostają w sprzeczności z Pismem Świętym”.
Najlepiej tedy poznać szatańską pokusę po celu, do jakiego zmierza. Kiedy bowiem szatan łudzi zmysły cielesne – mówi święty Augustyn – „ale duszy nie odwodzi od prawdziwej i słusznej zasady, według której żyje się prawdziwie po Bożemu, nie ma w tym niebezpieczeństwa dla religii. Również nie będzie to błędem zagrażającym i niebezpiecznym dla prawdziwej wiary chrześcijańskiej, jeżeli udając dobrego, wykonuje dzieła anielskie, chociaż byśmy wierzyli, że je dobry duch zdziałał. Dopiero kiedy cudzymi sprawami poczyna prowadzić do swoich, wtenczas potrzeba nam wielkiej ostrożności, by go poznać i nie iść za nim”.

W imię Prawdy! C. D. 313

12 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,W jaki sposób poznaje się i na pewno rozróżnia natchnienia Boże, pouczają nas o tym święci autorzy, którzy pod wpływem łaski Bożej i przy własnym doświadczeniu pozostawili nam niemało cennych wskazówek w tej mierze. Owoce ich pracy, tj. reguły służące do rozpoznawania natchnień Bożych, podaję tutaj wiernie i tak zwięźle, ażeby nie pominąć nic takiego, co jest koniecznie potrzebne do należytego oświecenia.

1.Duch Boży pobudza do wstępowania w ślady Chrystusa i do naśladowania Jego cnót. Skoro bowiem Chrystus nie tylko jest naszym Zbawicielem, ale zarazem Nauczycielem i Wodzem, toteż Jego życie i cnoty są dla nas jakoby wzorem i ideałem doskonałości i świętości. On sam powiada: ,,Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca” (Mt 11, 29), i znowu: ,,Dałem wam przykład, abyście jak ja wam uczyniłem, tak i wy czynili” (J 13, 15), a na innym miejscu powiedziano: ,,Kto mówi, że w Nim pozostaje, powinien sam tak postępować, jak On postępował” (1 J 2, 6). Nie ulega tedy najmniejszej wątpliwości, że Duch Boży pobudza tego, kto czuje pociąg do wstępowania w ślady Chrystusa.

2.Święty Bernard uczy, że kiedy nam Duch Święty podaje dobre natchnienia, wykonuje w nas trzy czynności, byśmy te natchnienia uskutecznili: ,,Upomina, uczy i porusza. Upomina pamięć, uczy rozum, porusza wolę. Te bowiem trzy władze posiada nasza dusza”. Pamięci przypomina słodycz doznaną przy świętych myślach i tym sposobem rozprasza naszą zniewieściałość i lenistwo. Rozum oświeca, aby mógł poznać, co należy czynić, i tym sposobem rozprasza mgłę nieświadomości. Wreszcie porusza i pobudza wolę i tym sposobem wspiera naszą słabość. Te trzy czynności sprawia w nas swoją łaską, udzielając nam zamysłu, chęci i spełnienia dobrego czynu. Pierwsze wykonuje w nas, drugie – z nami, trzecie – przez nas.

3.Święty Ignacy poucza w książeczce o ćwiczeniach duchowych, że tylko Bóg może swym wpływem wzbudzić w duszy pociechę wewnętrzną, chociaż by nie było żadnej uprzedniej przyczyny do radości. Właściwą bowiem jest rzeczą dla Stwórcy wejść do swego stworzenia i zwrócić je, pociągnąć, skłonić ku swej miłości. Mówimy zaś, że żadnej nie było uprzedniej przyczyny, jeżeli się nic nie nasunęło ani zmysłom, ani rozumowi, ani naszej woli, co było samo przez się mogło wywołać tego rodzaju pociechę.
Jednakże pomiędzy sprawiedliwymi a grzesznikami ta zachodzi różnica, że do sprawiedliwych, jako do podobnych sobie, przychodzi spokojnie i niebawem po usunięciu przestrachu następuje radość. Przeciwnie zaś – oziębłych grzeszników i ludzi mniej duchowych zazwyczaj bardziej zatrważa, bo znajduje ich niepodobnymi do siebie, jakeśmy wyżej powiedzieli. Najpierw tedy przeraża ich bojaźnią, potem orzeźwia ich łaską skruchy, pobudza do poznania siebie samych i do pragnienia postępu duchowego. ,,Skoro głos Boży zadzwoni w uszach duszy” – mówi święty Bernard – ,,najpierw zawstydza, przeraża, zagrzewa, oświeca i oczyszcza”. Z tego poznajemy, jak słuszne jest zdanie świętego Antoniego zapisane u świętego Atanazego, że niezbyt trudno odróżnić duchy dobre od złych. ,,Jeżeli bowiem po przerażeniu następuje radość” – mówi ten święty – ,,bądźmy pewni, że od Boga przyszła pomoc, gdyż spokój duszy jest dowodem obecnego majestatu. Jeżeli zaś wzbudzona trwoga nie ustępuje, jest to dowodem, że nam stoi na oczach nieprzyjaciel”.
Doktor anielski pochwala te zdania, a chociaż je święty Antoni odnosił do widzeń i zjawień, jednakże da się je zastosować i do wewnętrznych natchnień, a to z tej przyczyny, ,,że już dla tego samego, iż człowiek bywa podniesiony ponad stan zwyczajny, niższe władze w człowieku słabną i przychodzi przestrach, tak jak i po odprowadzeniu naturalnego ciepła do wnętrza ciała, zewnętrzne władze natychmiast popadają w drżenie”. Tak przeraził się Daniel w początku widzenia, tak zatrwożyła się Najświętsza Maryja Panna pozdrowieniem anielskim; tak samo zatrwożył się Zachariasz na widok anioła i przypadła nań bojaźń (Łk 1, 12), tak też i święty Jan z początku objawienia upadł jakby martwy (Ap 1, 17) i osłupiały z przerażenia; tak wreszcie i apostołowie przy przemienieniu Pańskim upadli na twarz swoją i bali się bardzo (Mt 17,6).

4.Jeżeli Pan Bóg jest sprawcą poruszeń wewnętrznych, natenczas dusza pozostająca pod ich wpływem zakreśla wszystkim czynnościom wyłącznie dobry cel, gdyż Ten, który wszystko zdziałał dla samego siebie (Prz 16, 4), pobudza jedynie do szukania większej chwały swojej. Toteż nie od Boga odbiera natchnienia ten, kto czuje się do czego innego pobudzonym.
Taką zasadę podaje święty Augustyn, twierdząc, że ,,jedynie Boga, który jest naszym celem ostatecznym, mamy używać, a wszystkim innym mamy się posługiwać”. I nie ma innej drogi złej i grzesznej, jak tylko ta, która wiedzie człowieka do złego posługiwania się stworzeniami i do nadużywania Boga. Słusznie też powiedział św. Bernard, że nie może być miłe Panu Bogu posłuszeństwo ani cierpliwość, jeżeli On sam nie będzie przyczyną tego, co wykonujemy lub co czynimy.

5.Wpływ Boży czyni duszę skorą do szukania i przyjmowania nauki, a ulegającą chętnie radom i wskazówkom starszych i przełożonych, jako czytamy u Izajasza: ,,Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie sprzeciwiam, nie cofnąłem się wstecz” (Iz 50, 5). W powyższych słowach – według tłumaczenia świętego Bernarda – mamy podaną normę dobrowolnego posłuszeństwa. Kto się bowiem nie sprzeciwia, ten dobrowolnie działa, a kto się wstecz nie zwraca, ten trwa w pierwotnym stanie. Bynajmniej też nie szkodzi, chociażby sami nauczyciele i kierownicy byli niekiedy mniej oświeceni i roztropni, gdyż jak zauważył święty Jan Klimak: ,,Pan Bóg nie jest niesprawiedliwym, aby dusze poddające się w duchu wiary i prostoty kierownictwu innych pozwolił w błąd wprowadzić”.

6.Ponieważ cierpliwość… dokonuje dzieła doskonałego (Jk 1, 4) i upodabnia nas do Chrystusa, który dla nas wydał się na krzyż, stąd chęć i zapał do wytrwałego ponoszenia wszelkich utrapień jest znakiem dobrego ducha. To natchnienie nie może pochodzić ani z ludzkiej natury, ani od szatana.
Trafnie, jak zazwyczaj, wyraża się o tym Tertulian: ,,Cierpliwość” – mówi on – ,,jest tak ściśle złączona ze służbą Bożą, że nie można zachować nawet najmniejszego przykazania ani też dokonać jakiegokolwiek uczynku miłego Bogu bez posłuszeństwa”. Poniżej zaś dodaje: ,,Chrystus pragnął przed odejściem z tego świata nasycić się rozkoszą posłuszeństwa. Przyjmuje plwania, biczowania, pośmiewiska, upokarzające obłóczyny i jeszcze bardziej wzgardliwą koronację. Jakiż to dziwny duch cierpliwości! Ten, co raczył ukryć się w naturze ludzkiej, w niczym nie naśladuje naszej niecierpliwości. Po tym to, o faryzeusze, powinniście byli szczególnie poznać Pana swego! Takiej cierpliwości nie okaże żaden człowiek!”.
Wśród doświadczeń rozpoznaje się nieomylnie dobrych i złych. Albowiem zły przez nieszczęścia staje się gorszym, a dobry oczyszcza się w nich, przerabia i udoskonala. Wprawdzie początkujący w życiu duchowym zwykli się mieszać wśród przychodzących doświadczeń, lecz niebawem godzą się chętnie z wyrokami Opatrzności Boskiej i chętnie cierpią. Dusze zaś doskonałe, te do cierpień i prześladowań jakoby do godów weselnych wzdychają, nadchodzący krzyżyk przyjmują z weselem, radością serca i uznają się za niegodne tak wielkiej łaski Bożej.

Co się tyczy dobrowolnych umartwień ciała, należy w tym względzie zachować przede wszystkim złotą regułę starożytną: ,,Niczego za wiele!”. Duch Boży zachowuje bowiem miarę i nigdy nie przekracza granic roztropności. ,,Bóg jest mądrością” – powiada święty Bernard – ,,i chce, byśmy Go kochali nie tylko czule, ale i mądrze. Dlatego też upomina Apostoł, aby służba nasza była rozumną (Rz 12, 1); gdyż w przeciwnym razie duch błędu bardzo łatwo oszuka twoją gorliwość, jeżeli jej zabraknie wiadomości”. Taką samą roztropność zaleca i święty Grzegorz, mówiąc: ,,Tak należy używać umartwienia, aby niszczyło nie ciało, ale cielesną pożądliwość. Zdarza się bowiem często, że wskutek zbytecznego umartwienia, zmierzającego do zupełnego przygłuszenia pożądliwości grzechowej, tak się ciało osłabia, iż stajemy się niezdolnymi również do wykonania dobrych uczynków, jak np. do modlitwy lub do nauczania. Pomocnikiem przy wypełnianiu wewnętrznych pragnień jest nasz człowiek zewnętrzny i on to posiada w sobie pożądliwości lubieżne, lecz zarazem znajdują się w nim i skłonności do dobrego. Toż zdarza się niekiedy, że prześladując go jako wroga, zabijamy w nim ukochanego współobywatela; a przeciwnie – oszczędzając wspólnika, wychowujemy sobie zaciętego wroga”.

W imię Prawdy! C. D. 302

2 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem także ciekawe treści autorstwa Louisa Hemminga w książce pt. ,,Święty Atanazy Obrońca Wiary”:

Atanazy. Niewidzialny Patriarcha
,,Atanazy, cóż to za niezwykły,
Święty Duch
Bezpiecznie Cię prowadził, gdyś
przeciw Ariuszowi wystąpił,
Dziwnie Aleksandrię oczarował?
Żarliwie zaprzeczyłeś wszystkim
Fałszywym prorokom w tym
mieście starożytnym.
Milcząco spoglądały na Ciebie
świątynie faraonowych idoli.
Anioły z twym małym stadkiem
dodawali Ci odwagi.
Walczyłeś w imię prawdziwej wiary:
JEZUS jest BOGIEM.
Przez to fundamentalne,
ortodoksyjne wyznanie
Ariusz, heretyk, pragnął Twej
Śmierci.
Przeciwstawiłeś się bluźnierczym
dekretom
I nieposłuszny cesarzowi uciekłeś
na pustynię Nitrii.
Sfinksy i pogańskie obeliski szydziły
Z Twojego krzyku sprzeciwu:
,,Jeśli świat jest przeciw mnie,
ja będę przeciw światu”.
Słusznie nazwano Cię
,,Niewidzialnym Patriarchą”,
Osłaniany ciemnością jaskiń, skryty
pośród grobów.
*
Przed jedną z takich ucieczek
prowadziłeś całonocne czuwanie,
Gdy kościół św. Teonasa
otoczyli żołnierze.
Słyszę echa uroczystych, świętych
śpiewów.
Widzę kapłanów okadzających ołtarz
wonnościami.
Widzę, jak motłoch w mundurach
wyważa zamknięte drzwi.
Ich szał i nienawiść, oczy żądne krwi
I wyciągnięte miecze profanują
to święte miejsce.
A Ty każesz diakonowi nie przerywać
błogosławionego psalmu:
,,Bo Jego łaska trwa na wieki”
– brzmiał refren.
Z morderczego zamieszania uszedłeś
nietknięty,
Niezauważony przez nikogo prócz
stróżujących mnichów.
Wołam do Ciebie, Atanazy, z tych
nędznych czasów.
Czytałem o Twoim żywocie na
antykwarycznych, stęchłych
stronach.
Przed Tobą i Bogiem pochylam me
serce w bojaźni.
Twe lata potyczek z dogmatem
zakorzenione
W Homerze, Platonie i prawdziwym
i świętym Słowie.
A wszystko przez Twoją żarliwość
względem Chrystusa Króla.
*
Z tysiącami staję, by świętować Twój
powrót z wygnania.
Ty wyczerpany, w łachmanach, na
pokornym, krzepkim osiołku.
Wznoszę wysoko swoją ognistą
pochodnię, macham gałązką
palmową,
Gdy jako prawdziwy władca
wjeżdżasz do Aleksandrii.
Patrz, jak Twój lud w oszałamiającym
szczęściu wykłada Ci drogę
płaszczami,
Usłysz te ekstatyczne krzyki; scena
przywołująca na myśl
Ostatni wjazd Chrystusa do
Jerozolimy, tego Złotego Miasta.
Szesnaście wieków minęło, a Ty
wciąż z powagą wymawiasz
te słowa nadziei,
Boleśnie doświadczony piętnastoma
Latami wygnania”.

W imię Prawdy! C. D. 301

2 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem także ciekawe treści w książce pt. ,,Święty Atanazy Obrońca Wiary”:

,,Żywot św. Atanazego dostarcza nam cennego lekarstwa na chwile, gdy jesteśmy kuszeni jedną z najbardziej rozpowszechnionych obecnie herezji, która głosi, że prawda zawsze pokrywa się z opinią większości. Święty Atanazy jest jednym spośród grona wielu wielkich świętych, którzy wydawali się pozostawiać w jednoosobowej mniejszości. Święty Jan Fisher jako jedyny spośród hierarchów angielskich miał odwagę nie uznać żądania Henryka VIII, domagającego się pozbawienia biskupa Rzymu jurysdykcji na terenie Anglii. Znaczące jest również to, że prócz małej liczby kartuzów ani jeden kapłan diecezjalny czy członek któregokolwiek ze zgromadzeń zakonnych nie odważył się oddać życia w obronie papiestwa i jedności chrześcijan, a jedynym świeckim, który poświęcił swe życie, był św. Tomasz Morus. Sir Maurice Powicke pisze: ,,Sprawa jedności chrześcijan nie została pozbawiona świadków: należy jeszcze zauważyć, że poza dwoma wielkimi wyjątkami jedynie dwa czy trzy tuziny mnichów było gotowych oddać za nią swoje życie. (…) Te dwa wielkie wyjątki pośród ogólnej aprobaty świeckich i duchowieństwa to biskup Rochesteru, Fisher, i sir Tomasz Morus”.
Ci którzy bronią prawdy na przekór większości, muszą być przygotowani na to, że często będą przez innych postrzegani jako ludzie uparci, pyszałkowaci, nieprzejednani czy wręcz niedouczeni. Muszą za przykładem św. Atanazego być gotowi, by stawić czoła prześladowaniom czy nawet, odrzucając kompromis, poświęcić swoje życie. Taka też była cena, jaką musiał zapłacić św. Jan Fisher. Chrześcijaństwo nie jest religią, która może iść na kompromis i przetrwać. Jej Założyciel umarł samotną śmiercią na krzyżu. Tysiące jej wiernych wolało zginąć okrutną śmiercią na rzymskich arenach niż zapalić kadzidło przed posągiem cesarza.

Zgodność nauczania doktrynalnego musi być oceniana w odniesieniu do jego zgodności z tradycją, a nie według liczby propagatorów czy władzy sprawowanej przez tych, którzy je głoszą. Fałsz nie może stać się prawdą, obojętnie jak wielu by go zaakceptowało. Pisząc w 361 r., św. Hieronim skarżył się: ,,Prawie wszystkie kościoły na całym świecie, pod pozorem zachowania pokoju i posłuszeństwa cesarzowi, są skażone arianizmem”.
Dziesięć lat później św. Bazyli narzekał: ,,Herezja, dawno temu zasiana przez tego wroga prawdy, Ariusza, urosła do wielce haniebnego rozmiaru. Jak cierpki korzeń rodzi ona swe trujące owoce i już wzrasta wysoko, ponieważ w każdym okręgu chorążowie prawdziwej nauki zostali przegnani z kościołów zniesławieniem i zniewagą, a władza nad wszystkimi sprawami została przekazana ludziom, którzy zwodzą serca prostych duchem”.
W liście do Atanazego z 371 r. św. Bazyli posuwa się do stwierdzenia, że ,,cały Kościół jest w rozkładzie”. W 373 r., tym samym, w którym umarł św. Atanazy, św. Bazyli prawie w rozpaczy skierował do niego pytanie: ,,Czy Pan nasz opuścił już całkowicie swój Kościół?”. Jednakże, jakkolwiek dramatyczna może się wydawać sytuacja Kościoła, jakkolwiek niewielu pozostanie wiernych tradycji, mogą oni zawsze być pewni, że Kościół ustanowiony przez naszego Pana nigdy nie zginie, ponieważ On obiecał nam pozostać z Kościołem aż do skończenia świata. Nigdy też nie nastaną takie czasy, żeby katolik, który całym sercem pragnie pozostać wierny wierze swoich ojców, miał mieć jakieś wątpliwości co do tego, czym jest ta wiara. W 340 r. św. Atanazy napisał list do swoich braci biskupów na całym świecie, w którym zaklinał ich, by powstali w obronie wiary przeciwko tym, których nie wahał się napiętnować mianem złoczyńców. To, co do nich napisał, pozostanie aktualne do końca czasów, kiedy to Syn Boży ponownie przyjdzie w chwale, by sądzić żywych i umarłych: ,,Nasze kanony i nasze zwyczaje nie weszły do Kościoła dzisiaj, lecz zostały nam mądrze i należycie przekazane przez naszych przodków. Ani też nasza wiara nie ma swoich początków w obecnym czasie, lecz dana jest ona od Pana, który ją nam przekazał przez swoich uczniów. Zatem obrządki, które od przeszłych czasów aż do teraz w Kościele obowiązywały, nie mogą być obecnie zatracone, a powierzone nam zaufanie nakazuje, by były one blisko nas. Powstańcie, bracia, jako że jesteście gospodarzami tajemnic Bożych, którymi teraz zawładnęli obcy”.

W imię Prawdy! C. D. 300

2 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w żywocie św. Atanazego:

,,Święty Atanazy, jeden z filarów Kościoła, słynny obrońca Bóstwa Chrystusa Pana, urodził się w Aleksandryi w Egipcie, około roku Pańskiego 294. Rodzice jego szlachetnego rodu, zamożni i bardzo pobożni, wychowali go jak najstaranniej. Od lat najmłodszych okazywał nadzwyczajną do nauk zdolność, i odznaczał się wielką pobożnością. Dzieckiem jeszcze był, gdy dnia pewnego bawiąc się ze swoimi rówiennikami niechrześcijanami, ochrzcił ich wielu. Rzecz wytoczyła się przed Biskupa, który uznał ten chrzest ważnym, a Atanazego wziął odtąd w swoją szczególną opiekę. Ćwiczony w zawodzie nauk kościelnych, trudno wyrazić jak wielki w nich w krótkim czasie postęp uczynił.

Sława świątobliwości świętego Antoniego pustelnika, przyciągnęła go na puszczę. Pod tym wielkim mistrzem spędziwszy lat parę, wysokiej nabył doskonałości, przez którą przygotował go Pan Bóg do świetnego zawodu, do którego go przeznaczył w Kościele Swoim. Pragnął pozostać na zawsze na puszczy, lecz Patryarcha Aleksandryjski, zawezwał go do siebie dla służby kościołowi. Dwadzieścia lat miał wieku, gdy napisał przeciw poganom i heretykom traktat o Wcieleniu Słowa, po dziś dzień podziwiany jako arcydzieło w przedmiocie nauk Teologicznych. Jakoż, Pan Bóg przeznaczył go był głównie, za najdzielniejszego pogromcę bezbożnej herezyi Aryusza, zaprzeczającego Bóstwa Zbawiciela, a właśnie pod tę porę powstającej. W krótkim czasie rozszerzyła się ona tak dalece, że na jej potępienie potrzeba było zebrać Sobór powszechny, zwołany w mieście Nicei. Udając się tam Aleksander Biskup Aleksandryjski, wziął z sobą Atanazego podówczas Dyakona. Na Soborze tym, odznaczył się on pomiędzy wszystkimi głębokością swojej nauki, biegłością i wymową w rozprawach, i niezmordowaną gorliwością. Wśród tylu najznakomitszych dostojników kościelnych, był on duszą wszystkich obrad, i najtrafniejszym w zbijaniu czynionych przez heretyków zarzutów, tak że sława tego wielkiej wagi Soboru, po większej części na niego spływa.

Po powrocie jego do Aleksandryi, zmarł Biskup Aleksander, a Atanazy wybrany został na jego miejsce, i zmuszony do przyjęcia tej godności, lubo przewidując to, przez sześć miesięcy się ukrywał. Zasiadłszy na stolicy Biskupiej, podwoił gorliwości w ścieraniu się z Aryuszem należącym do jego dyecezyi, i jego sekciarzami, całym już światem wichrzącymi. Oni też przeciw niemu całą swoją złość i zemstę zwrócili. Chcąc go zgubić, wszelkich dokonali usiłowań, aby go oczernić już to przed Soborami jakie wtedy się zgromadzały, już przed cesarzem. Zmyślili najprzód, że zabił Arseniusza Biskupa do kacerstwa Maletystów należącego, i uciął mu rękę do czarnoksięzkich obrządków. Lecz Święty powołany przed sędziów, tegoż Arseniusza przedstawił im żywego i z obu rękoma. To znowu oskarżyli go o spalenie kościoła, który jat tego dowiódł Atanazy nigdy nie był wybudowany. Na koniec zgromadziwszy w mieści Tyrze nieprawy Sobór z większej części Biskupów arianizmem skażonych złożony, podkupili niecną jakąś niewiastę, która oskarżyła Atanazego o zadanie jej gwałtu. Stawiony więc został przed sąd nasz Święty, a z nim przybył i pewien kapłan nazwiskiem Tymoteusz, który udając, że jest Atanazym: ,,Czy jako byłem u ciebie, rzekł do onej kobity, i ja ci gwałt zadałem?” na co ona odrzekła: ,,Tak jest, tyś mi tę krzywdę wyrządził” i stwierdzając to przysięgą, domagała się od sędziów, aby tę wielką zbrodnię surowo ukarali, lecz oni na tak oczywisty dowód fałszywości oskarżenia zmuszeni byli Atanazego uniewinnić.

Umyślili tedy arianie innym sposobem go zgubić. Oskarżyli go przed Konstantynem, iż on to przeszkodził przewozowi zboża z Egiptu do Grecyi, nakazanemu przez cesarza, w skutek czego ten nie dozwalając mu nawet tłumaczyć się z uczynionego zarzutu, skazał go na wygnanie do Trewiru. Święty przebył tam lat dwa, i dopiero po śmierci Konstantyna, do dyecezyi swojej został przywrócony. Przyjęty przez lud i duchowieństwo jako Męczennik za sprawę Kościoła, nie długą i tą razą spokoju zażywał. Aryanie zgromadzenia na nieprawym zborze, złożyli go z godności Biskupiej, i na jego miejsce przysłali do Aleksandryi Grzegorza arianina. Ten siłą zbrojną zajmując kościoły, i licznych dopuszczając się gwałtów, zmusił Atanazego do udania się do Rzymu, gdzie go Papież Juliusz przyjął z czcią wielką, a zwoławszy biskupów wschodnich do siebie, na Soborze odbytym pod jego przewodnictwem w roku Pańskim 342, kazał rozpatrzyć sprawę Atanazego. Uznano go jedynym prawym Biskupem Aleksandryjskim, lecz z powodu rozruchów jakie tam jeszcze przez arianów podżegane były, Papież zatrzymał przez lat trzy świętego Atanazego przy sobie, używając go za głównego doradcę w najważniejszych sprawach całego Kościoła dotyczących.

Na koniec poparty władzą samego cesarza Konstancyusza następcy Konstantyna, wrócił do swojej dyecezyi. Za powrotem jego odżył Kościół w Aleksandryi: lecz po śmierci Konstancyusza arianie podnieśli głowę i na Atanazego jako najdzielniejszego ich pogromcę, znowu uderzyli. Pobudzili przeciw niemu nowego cesarza i dokazali tego, że nie tylko naszego Świętego, lecz i wielu Biskupów katolickich, a nawet samego Papieża Liberyusza, który nie chciał potępić Atanazego, wskazał on na wygnanie.

Atanazy pragnąć koniecznie nie wydalać się ze swojej dyecezyi, zagrożony śmiercią jeśli w niej zostanie, przez całe lat pięć ukrywał się w Aleksandyi, w suchej studni, a stamtąd zmuszony uchodzić, udał się na puszczę pomiędzy pustelników, którzy tam anielski żywot wiedli. Takiż jak oni prowadząc rodzaj życia, kilka znakomitych dzieł wtedy napisał, a między innemi ,,Obronę katolickiej wiary”, którą przesłał cesarzowi, i ,,Traktat o Synodach”.

Śmierć tego cesarza, znowu przywróciła Kościołowi Aleksandryjskiemu jego świętego Pasterza. Przez czas pewien rządził nim spokojnie, utwierdzając zachwianą karność w duchowieństwie, i prostując skażone arianizmem obyczaje wiernych. Wszakże niedługo potem, nowe spotkało go, a jeszcze sroższe prześladowanie. Juliusz Apostata, wiedząc jakim filarem ówczesnego Kościoła był Atanazy, wydał na niego wyrok śmierci, i wysłał oprawców aby go zgładzili. Święty dowiedziawszy się, że lud postanowił siłą bronić go przeciw temu zamachowi, obawiając się krwi rozlewu, wsiadł na łódkę i zamierzał ukryć się powtórnie w puszczy Tebajdzkiej. Gdy odpłynął, żołnierze wysłani dla zgładzenia go dowiedziawszy się o tem, drugą łodzią pogonili za nim, i byliby go niechybnie schwytali, gdyby nie następujące zdarzenie, Atanazy odpłynąwszy dość daleko od Aleksandryi , kazał żeglarzowi wrócić jeszcze do portu. W drodze spotkał goniących go wysłanników Juliana, którzy zatrzymawszy się spytali czy Atanazy daleko: ,,Bardzo blizko” odpowiedział im Święty, w skutek czego co prędzej puścili się ci ludzie dalej, a Atanazy wróciwszy do Aleksandryi, przebył w niej ukryty aż do śmierci Juliana, który w pół roku potem został zamordowany.

Jowian cesarz, bardzo gorliwy katolik, wstąpiwszy na tron, przyzwał do siebie Atanazego i chciał go na dworze swoim zatrzymać, aby jego światłej rady mógł w razie potrzeby zasięgać. Lecz Święty uprosił go, aby mu pozwolił wrócić do Aleksandryi, gdzie obowiązki pasterstwa wymagały jego obecności. Po powrocie zaledwie ukończył wizytę wszystkich kościołów swojej dyecezyi, kiedy śmierć pobożnego Jowiana wynosząc na tron Walensa stronnika arianów, zwróciła na nowo ich zawziętość na Atanazego. Wymogi na cesarzu wyrok jego wygnania. Święty skrył się w grobie swego ojca, w którym mieszkał cztery miesiące, aż cesarz obawiając się rokoszu ludu upominającego się o swojego Biskupa, odwołał swój wyrok.

Tyle więc razy wygnany i znowu zwracany święty ten Patryarcha, już odtąd swobodnie a święcie zarządzał kościołem Aleksandryjskim, aż do śmierci, która nastąpiła dnia 2 maja roku Pańskiego 373.
W pismach swoich, pierwszorzędnej wartości, pozostawił dzieła wielce uczone o najgłębszych tajemnicach wiary świętej. Pisał przeciw arianom w obronie dogmatu o Bóstwie Pana Jezusa, przeciw heretykom nazwanym macedończykami, o Bóstwie Ducha Świętego, a przy końcu życia o tajemnicy Wcielenia Syna Bożego, przeciw Apolinarystom ten dogmat zaprzeczającym.
POŻYTEK DUCHOWY
Ileż to rodzajów prześladowania, przeniósł ten Święty, i na ile przykrości, trudów i niebezpieczeństw narażonym był przez całe życie swoje, stając w obronie nauki katolickiej i pragnąć jak najwierniej spełnić obowiązki swoje. Niech cię więc w wypełnianiu twoich nie zrażają lada przeciwności, bo bez nich nie jest nikt, kto wiernie służyć chce Panu Bogu”.