W imię Prawdy! C. D. 406

30 czerwca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się z zagłady żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było, i byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu ani władania Otchłani na tej ziemi. Bo sprawiedliwość jest nieśmiertelna.
Do nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła w świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą”. Mdr 1, 13-15; 2, 23-24

,,Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś
i nie pozwoliłeś mym wrogom naśmiewać się ze mnie.
Panie, mój Boże,
z krainy umarłych wywołałeś moją duszę
i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu.
Śpiewajcie psalm, wszyscy miłujący Pana,
i pamiętajcie o Jego świętości.
Gniew Jego bowiem trwa tylko przez chwilę,
a Jego łaska przez całe życie.
Płacz nadchodzi z wieczora, a rankiem wesele.
Wysłuchaj mnie, Panie, zmiłuj się nade mną,
Panie, bądź moją pomocą.
Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament,
Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki”. Ps 30

,,Bracia:
Podobnie jak obfitujecie we wszystko, w wiarę, w mowę, w wiedzę, we wszelką gorliwość, w miłość naszą do was, tak też obyście i w tę łaskę obfitowali.
Znacie przecież łaskę Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który będąc bogatym, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić.
Nie o to bowiem idzie, żeby innym sprawiać ulgę, a sobie utrapienie, lecz żeby była równość. Teraz więc niech wasz dostatek przyjdzie z pomocą ich potrzebom, aby ich bogactwo było wam pomocą w waszych niedostatkach i aby nastała równość, jak to jest napisane: «Nie miał za wiele ten, kto miał dużo. Nie miał za mało ten, kto miał niewiele»”. 2 Kor 8, 7. 9. 13-15

,,Gdy Jezus przeprawił się w łodzi znów na drugi brzeg, zebrała się wkoło niego liczna rzesza; a on zatrzymał się na wybrzeżu morza. Wtem nadszedł jeden ze zwierzchników synagogi, imieniem Jair. Ujrzawszy go rzucił mu się do nóg i błagał go usilnie mówiąc: ,,Córeczka moja dogorywa. Przyjdź i włóż na nią swoje ręce, żeby odzyskała zdrowie i żyła.”
Poszedł więc Jezus z nim. A szło za nim dużo ludzi napierając nań ze wszystkich stron. Między nimi była pewna niewiasta, która od dwunastu lat cierpiała na krwotok. Wycierpiała już wiele od rozlicznych lekarzy i straciła przy tym cały swój majątek, i nie tylko nic jej to nie pomogło, ale przeciwnie, miała się nawet coraz gorzej. Dowiedziawszy się o Jezusie zbliżyła się w tłumie z tyłu i dotknęła jego płaszcza; bo mówiła sobie: ,,Jeżeli dotknę tylko szat jego, odzyskam zdrowie.” Natychmiast ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele, że została uzdrowiona z tego cierpienia. A Jezus, świadom siły, która wyszła od niego, zwrócił się natychmiast do rzeszy z zapytaniem: ,,Kto dotknął mojej szaty?” Na to odrzekli mu uczniowie jego: ,,Widzisz przecież, jak ludzie napierają na ciebie, a pytasz, kto cię dotknął”. Lecz on rozejrzał się wkoło, aby ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy owa niewiasta, zdjęta strachem, świadoma tego, co się z nią stało, zbliżyła się doń z drżeniem i upadła mu do nóg wyznając całą prawdę. On zaś rzekł do niej: ,,Córko, wiara twoja uzdrowiła cię. Idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swego cierpienia!”
Mówił jeszcze, gdy domownicy zwierzchnika synagogi nadeszli z wieścią: ,,Twoja córka umarła. Na co trudzisz jeszcze Mistrza?” Jezus natomiast usłyszawszy, co mówiono, zwrócił się do zwierzchnika synagogi z tymi słowy: ,,Nic się nie bój; wierz tylko!” Nie pozwolił nikomu iść ze sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Przyszedłszy do domu zwierzchnika synagogi ujrzał wielki zamęt i głośno zawodzących płaczków. Wszedłszy więc zwrócił się do nich mówiąc: ,,Na co ten zgiełk i te lamenty? Dziewczynka nie umarła, tylko śpi!” A oni wyśmiali go. On zaś kazał wszystkim wyjść i wszedł do pokoju, w którym leżała dziewczynka, zabrawszy ze sobą jej ojca i matkę oraz tych uczniów, którzy przy nim byli. Wziął dziewczynkę za rękę i rzekł do niej: ,,Talita kum!”, to znaczy: ,,Dziewczynko, powiadam ci wstań!” Natychmiast wstała dziewczynka i chodziła; a miała już dwanaście lat. Na to ogarnęło ich niezmierne zdumienie. On zaś nakazał im z naciskiem, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Potem kazał dać jej jeść”. Mk 5, 21-43

Do powyższego fragmentu Pisma świętego ważny był dla mnie komentarz ks. Wujka:

,,Jeśli się tylko tknę szaty jego.
Tak też mówi prawa a katolicka wiara: jeśli się dotknę jednego z Apostołów jego, i owszem jednej chustki apostolskiej, albo (co jeszcze mniejsza) tylko cienia którego świętego, nie będę bez pożytku. Bo jako Bazyli święty pisze: ,,Kto się kości którego męczennika dotyka, ten bierze niejaką cząstkę świętości, łaski i mocy, która w niej jest.
Moc, która z niego wyszła.
Jako ta moc, którą ta niewiasta była uzdrowiona, wyszła od Chrystusa, choć się ona dotknęła tylko szaty jego: tak też kiedy święci przez relikwie albo szaty swoje cuda czynią, łaska i moc ich pochodzi od Chrystusa: gdyż oni są jako członki i naczynia jego.
Wierz tylko.
Nie przetoć to mówi, żeby dosyć było na samej wierze: ale iż (jako niżej napisano) nie mógł żadnego cudu czynić dla ich niedowiarstwa. Ktemu dla tej wiary dał im tylko cielesne zdrowie, o które prosili, i przetóż nie mówił, Wiara twoja ciebie usprawiedliwiła, ale uzdrowiła. Nadto wiara ta ojcowa była, która córki jego usprawiedliwić nie mogła. Zkąd jasna rzecz, że to i podobne pisma, głupie i niegrzeczne odszczepieńcy kierują, chcąc pokazać, że sama wiara dosyć jest człowiekowi ku usprawiedliwieniu.
Nie umarła, ale śpi.
Spałać ale temu, który ją łacniej mógł wskrzesić umarłą, niżeli my obudzić śpiącego.
Panienko wstań.
Cuda Pana Chrystusowe nie tylko wszechmocność jego pokazują, ale też coś inszego znamionują. Jako te wskrzeszenia umarłych, figurują że on jest który dusze nasze ożywia i wzbudza z śmierci grzechów. Trzech umarłych czytamy że Pan Chrystusa wzbudził. Jednę tę dziewczynkę w domu: drugiego syna wdowy w Naimie, już wyniesionego z miasta ku pogrzebu: a trzeciego Łazarza już pogrzebionego. Którzy znaczą różność dusz umarłych z grzechu. Bo jedni grzeszą tylko myślą, drudzy uczynkiem, a trzeci już gniją w nałogu grzeszenia: i przetoż jedni łacniej, a drudzy trudniej bywają ożywieni. Wszakoż nikt rozpaczać niema. Bo mocen jest Pan Chrystus ożywić i najgrzeszniejszego.”

W imię Prawdy! C. D. 373

17 czerwca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i liturgii godzin:

,,W Tobie, Panie, ucieczka moja,
niech wstydu nie zaznam na wieki.
Wyzwól mnie i ratuj w Twej sprawiedliwości,
nakłoń ku mnie swe ucho i ześlij ocalenie.
Bądź dla mnie skałą schronienia
i zamkiem warownym, aby mnie ocalić,
bo Ty jesteś moją opoką i twierdzą.
Boże mój, wyrwij mnie z rąk niegodziwca,
z ucisku złoczyńcy i ciemiężyciela.
Bo Ty, mój Boże, jesteś moją nadzieją,
Panie, Tobie ufam od młodości.
Ty byłeś moją podporą od dnia narodzin,
od łona matki moim opiekunem,
Ciebie zawsze wysławiałem.
Stałem się dla wielu przedmiotem podziwu,
Ty bowiem byłeś mym potężnym wspomożycielem.
Pełne Twojej chwały były moje usta,
sławiłem Cię przez dzień cały.
Nie odtrącaj mnie, gdy będę stary,
nie opuszczaj, gdy siły ustaną.
Albowiem moi wrogowie o mnie rozprawiają,
ci, co czyhają na me życie, odbywają narady.
Mówią: „Bóg go opuścił,
gońcie go i chwytajcie,
bo nikt go nie uratuje”.
Boże, nie stój z daleka ode mnie,
Boże, pośpiesz mi z pomocą!
Niech się zawstydzą i upadną wrogowie mej duszy,
niech się hańbą i wstydem okryją
szukający nieszczęścia mojego”. Ps 71

,,Do Ciebie wznoszę oczy,
który mieszkasz w niebie.
Jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów,
oczy służebnicy na ręce jej pani,
Tak oczy nasze ku Panu, Bogu naszemu,
dopóki się nie zmiłuje nad nami.
Zmiłuj się nad nami, zmiłuj się, Panie,
bo mamy już dosyć pogardy.
Ponad miarę nasza dusza jest nasycona
szyderstwem zarozumialców i pysznych pogardą”. Ps 123

,,Gdyby Pan nie był po naszej stronie,
przyznaj, Izraelu,
Gdyby Pan nie był po naszej stronie,
gdy ludzie przeciw nam powstali,
Wtedy żywcem by nas pochłonęli,
kiedy gniew ich przeciw nam zapłonął.
Wówczas zatopiłaby nas woda,
potok by popłynął nad nami,
wówczas potoczyłyby się nad nami wezbrane wody.
Błogosławiony Pan, który nas nie wydał
na pastwę ich zębom.
Dusza nasza jak ptak się wyrwała z sideł ptaszników;
sidło się podarło i zostaliśmy uwolnieni.
Nasza pomoc w imieniu Pana,
który stworzył niebo i ziemię”. Ps 124

W imię Prawdy! C. D. 356

10 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa i z liturgii godzin:

,,Prorok Eliasz z Tiszbe w Gileadzie rzekł do Achaba: «Na życie Pana, Boga Izraela, któremu służę! Nie będzie w tych latach ani rosy, ani deszczu, dopóki nie powiem».
Potem Pan skierował do niego to słowo: «Odejdź stąd i udaj się na wschód, aby ukryć się przy potoku Kerit, który jest na wschód od Jordanu. Wodę będziesz pił z potoku, krukom zaś kazałem, żeby cię tam żywiły». Poszedł więc, aby uczynić według rozkazu Pańskiego, i podążył, żeby zamieszkać przy potoku Kerit na wschód od Jordanu. A kruki przynosiły mu rano chleb i mięso wieczorem, wodę zaś pił z potoku”. 1 Krl 17, 1-6

,,Wznoszę swe oczy ku górom:
skąd nadejść ma dla mnie pomoc?
Pomoc moja od Pana,
który stworzył niebo i ziemię.
On nie pozwoli, by potknęła się twa noga,
ani się nie zdrzemnie Ten, który ciebie strzeże.
Nie zdrzemnie się ani nie zaśnie
Ten, który czuwa nad Izraelem.
Pan ciebie strzeże,
jest cieniem nad tobą,
stoi po twojej prawicy.
We dnie nie porazi cię słońce
ani księżyc wśród nocy.
Pan cię uchroni od zła wszelkiego,
ochroni twoją duszę.
Pan będzie czuwał nad twoim wyjściem i powrotem,
teraz i po wszystkie czasy”. Ps 121

„Widząc te rzesze wstąpił na wzgórze i usiadł. Uczniowie jego przystąpili do niego. On zaś zaczął ich nauczać mówiąc:
„Błogosławieni ubodzy w duchu! Albowiem ich jest królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą! Albowiem oni pocieszeni będą.
Błogosławieni cisi! Albowiem oni posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości! Albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni! Albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca! Albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni pokój czyniący! Albowiem oni synami Bożymi nazwani będą.
Błogosławieni, którzy prześladowanie cierpią dla sprawiedliwości! Albowiem ich jest królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i gdy kłamliwie wszelkie zło zarzucać wam będą ze względu na mnie! Cieszcie się i radujcie, bo wielka jest zapłata wasza w niebiesiech. Tak przecież prześladowali i proroków, którzy was poprzedzili.” Mt 5, 1-12

Dla powyższego fragmentu Ewangelii ważne były dla mnie słowa ks. Wujka:

„w.10. Dla sprawiedliwości. Heretycy i inni złoczyńcy, czasem też z wielką ochotą i cierpliwością któreżkolwiek męki i śmierć podejmują: ale przedsię nie są błogosławieni. Bo, jako św. Augustyn pisze, nie mogą cierpieć dla sprawiedliwości oni, którzy roztargali kościół Boży. Bo gdzie nie masz zdrowej wiary, tam sprawiedliwość być nie może. Iż sprawiedliwy z wiary żywie. I gdzie nie masz miłości, tam też nie masz sprawiedliwości. Bo miłość bliźniego nie czyni złego. Którą gdyby odszczepieńcy mieli, nie sztukowaliby ciała Chrystusowego, które jest kościół jego. A tak przez to pismo są odstrychnieni wszyscy fałszywi męczennicy kacerscy: jako często powtarza Augustyn i Cyprian. Bo choćby kto wydał ciało swe na spalenie, a miłościby nie miał, nic mu to nie pomoże (1 Kor 13, 3). A ten lepak nie może mieć miłości, który jest nieprzyjacielem jedności.
w.12 Radujcie się iż zapłata wasza. Temi słowy zbijają się dwa luterskie błędy: jeden, żeby uczynki dobre wiernych nic nie zasługiwały, albo żadnej zasługi nie miały. Drugi, żeby człowiek nie mógł dobrze czynić dla zapłaty niebieskiej. Albowiem tu i zapłatę Pan wspomina, która za zasługą chodzi. Bo gdzie jest zapłata, tam i zasługa być musi. I względem zapłaty ucznie swe pobudza, ku znoszeniu cierpliwie rzeczy przeciwnych, i owszem ku weselu w utrapieniu. Takci i Mojżesz patrzał na oddarowanie: i Dawid zachował Pańskie przykazania dla odpłaty wiecznej (Hbr 11, 26. Ps 118, 112).”

W imię Prawdy! C. D. 243

30 marca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z 4 rozdziału Lamentacji:

,,Ach! Jakże sczerniało złoto,
zmieniło się złoto najczystsze!
Rozrzucone są święte kamienie
po rogach wszystkich ulic1.
Szlachetni synowie Syjonu,
cenieni jak czyste złoto,
jakże są poczytani za garnki z gliny –
robotę rąk garncarza.
Nawet szakale pierś dają
i karmią swoje młode;
a Córa Narodu okrutna
jak struś na pustyni.
Z pragnienia język ssącego
przysechł do podniebienia;
maleństwa o chleb błagały –
a nie było, kto by im łamał.
Ci, co jadali przysmaki,
mdleli na ulicach,
a strojni niegdyś w purpurę,
obrali leże na gnoju.
Wyrósł grzech Córy mojego ludu
na zbrodnię Sodomy,
co padła w jednej chwili,
chociaż nie tknięta rękami.
Jej młodzieńcy nad śnieg jaśniejsi
i bielsi od mleka,
ciałem czerwieńsi nad koral,
wyglądali jak szafir.
Pociemniał ich wygląd na węgiel,
na ulicy nie można ich poznać,
przylgnęła ich skóra do kości,
wyschła jak drewno.
Szczęśliwsi mieczem zabici
niż ci, co pomarli z głodu,
którzy ginęli bezsilni
z braku płodów pola.
Ręce czułych kobiet
gotowały swe dzieci:
były dla nich pokarmem w czas klęski
Córy mojego ludu.
Dopełnił Pan swej zapalczywości,
wylał żar swego gniewu;
na Syjonie rozpalił płomień,
by strawił jego fundamenty.
Nie wierzyli królowie świata
i nikt z mieszkańców ziemi,
że ciemięzca i wróg się wedrze
do bram Jerozolimy.
Z powodu grzechów jej proroków
i przestępstw jej kapłanów,
którzy w jej środku rozlali
krew sprawiedliwych,
po ulicach błądzili jak ślepi,
krwią obryzgani;
tak iż nie można było
dotknąć ich ubrań.
«Uciekać!», wołano, «Nieczysty!»
«Uciekać!», «Nie tykać!»
Gdy uciekli, błądzili wśród pogan,
nie mogli [tam] zamieszkać.
Rozpędziło ich oblicze Pańskie,
już na nich nie patrzy;
nie ma się czci dla kapłanów
ani litości dla starszych.
Dokąd mamy wyniszczać oczy
wypatrując na próżno pomocy?
Z utęsknieniem wyczekiwaliśmy narodu,
który nie mógł nas ocalić.
Śledzono nasze kroki,
niepodobna wyjść na nasze place.
Koniec nasz bliski, dni się wypełniły,
tak, nadszedł nasz koniec.
Prędsi byli nasi prześladowcy
od orłów w powietrzu,
pędzili za nami po górach,
w pustyni na nas czyhali.
Pomazaniec Pański – nasze tchnienie –
schwytany został w ich doły,
a myśmy o nim mówili: «W jego cieniu
będziemy żyć wśród narodów».
Ciesz się i raduj, Córo Edomu,
mieszkanko krainy Us.
Przejdzie do ciebie ten kielich,
upijesz się i obnażysz11.
Córo Syjonu, twa złość już ustała,
[Pan] na wygnanie cię nie pośle.
A twoją złość ukarze, Córo Edomu,
i grzechy twoje odsłoni”.

W imię Prawdy! C. D. 189

13 lutego 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści z książki pt. ,,Pajda chleba” autorstwa ks. Adama Ziemby:

,,Mroczyło się, kiedy wkroczyliśmy w gościnną kopalnianą kolonii. W wąskiej uliczce zostały nasze sanki, a my razem z esmanem weszliśmy do polskiego domu.

Starsza pani, którą pierwszy raz w życiu widziałem, witała mnie serdecznie jako bliskiego kuzyna, po cichu pytając mnie, jak mi na imię, a potem głośno mówiła po niemiecku:
– Jak ty, Adam, wychudłeś! Biedny mój chłopaku! – i znowu po cichu: – Nie rozumieją po polsku?
– Nie.

Serdecznie zapraszała do stołu. Gorąca, prawdziwa herbata z rumem rozwiązała esmanowi i kapo języki, a wódka zrobiła resztę. Śmiało mówiłem starszej pani: ciociu. Kapo i esman przechwalali się, jacy są dobrzy dla nas, jak nas nigdy nie biją, jak lubią Polaków. Poschodzili się sąsiedzi i ładowali worki z jedzeniem dla nas, dla całego komando. Bez obawy wstałem od stołu, odpowiadałem na setki pytań o obozie, ilustrowałem nasze życie, skrzętnie dowiadywałem się o wiadomości radiowe, chowałem po kieszeniach konieczne lekarstwa, których kapo nigdy by nam nie dał. Chowałem również papierosy, bo i na nie kapowie byli łakomi. Podawałem adresy rodziny, by ją wszystkim zawiadomić, by przestrzec osoby, o które byłem pytany na Gestapo, a z którymi wyparłem się znajomości.
– Trzymajcie się!
– Trzymajcie za wszelką cenę!
– To długo tak nie może potrwać!
– Wyjdziecie niedługo na wolność!
Łzy płynęły im, kiedy patrzyli na moją wynędzniałą twarz, ostrzyżoną głowę, poranione ręce.
– Skądżeście się dowiedzieli, że jestem na Harmenzach?
– Ksiądz dziekan Skarbek z Oświęcimia powiedział nam, że ksiądz jest na Harmanzach.
– Kapo wziął dla panów już parę razy od nas duże paczki.
– Ja dałem wełniany pulower.
– Ja dwie pary rękawiczek.
– Ja dwa kilo słoniny.

Słuchałem litanii darów serdecznych, które nigdy do nas, szarej braci, nie dotarły.
– Jak sam przyjedzie – proszę nie dawać mu nic, chyba coś na odczepnego.
– On zawsze domaga się wódki dla chorych na tyfus!
– Ależ u nas tyfusu jeszcze nie ma!
– Co więc robić?
– Teraz ich upijcie, żebym mógł ich zawieźć pijanych do komando, to nic nie będą pamiętać.
– Damy dzisiaj dużo, żebyście mieli na święta.
Kochane i ofiarne serca polskie!

Niewiasty znosiły bez przerwy, dawały ze swoich skromnych wojennych zapasów, co tylko mogły pomieścić nasze worki.
Tak, to były polskie domy, polskie serca.
– Nie myślcie, że jesteście tam sami!
– Co dzień za was się modlimy.
– Nigdy o was nie zapomnimy!
– Na litość Boską – trzymajcie się!

Pokazywano mnie dzieciom:
– Patrz! Człowiek z drugiego świata jest u nas w gościnie! Człowiek zza drutów kolczastych!
Kapo i esman chwiali się mocno na nogach, tłumaczyli bez przerwy, jacy to oni dobrzy, biją tylko, gdy kto zasłuży, i to nie mocno (kapo miał na sumieniu wielu zabitych więźniów, esmana nie znałem). Łzy leciały przy pożegnaniu; takie wielkie, serdeczne, z dobrego serca płynęły. Cichutko w kieszeni spoczywały medaliki z Częstochowską Panią. Głęboko zaszyty w pasiaku medalik towarzyszył nam na każdy oświęcimski dzień. Nie był od matki, ale był od dobrych, kochanych ludzi.

Wieczorną godziną nikt z Polaków na Hermanzach nie spał. Czekali na wiadomości więcej niż na chleb. Słuchali z zapartym oddechem.
– To jednak pamiętają o nas jeszcze. Nie wymazali z pamięci?
– Widzisz! Należymy do ludzi jeszcze!

Biedne, skołatane dusze, kiedy posłyszały o odrobinie ludzkiego serca, topniały w wylewności wszystkich uczuć, dobrych i obojętnych, dawały upust beznadziejności swego położenia. Posypały się pytania.
– a wiedzą, jak my jeść dostajemy?
– Jak nas biją?
– Jak ciężko pracować musimy?
– Jakie mamy marne ubrania?
– Wiedzą wszystko – wiedzą, ilu nas dziennie umiera, ilu gazują, wszystko wiedzą.
– Toś ty był w środku w domu?
– Siedziałeś przy stole?
– Rozmawiałeś tak jak z nami?
– Adam, mów wszystko – wszystko, co widziałeś!

Stawiali dziecinne pytania. Dym z papierosów przesłaniał łóżka. Każdy delektował się otrzymanym papierosem. Jak w wielki święto palili po całym. Stawiali dziecinne pytania, bo chcieli zachłysnąć się życiem rodzinnym, wyczarować wzrokiem duszy własne wspomnienia, twarze najbliższych. Przypomnieć sobie ubrania, meble, uśmiech drogich, pozostawionych osób. Długo w nos słychać było wzdychania, a czasem szloch, taki męski, tajony”. (…)