W imię Prawdy! C. D. 385

21 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„Samych tylko pociech zmysłowych – oddzielnie od istotnych – Pan Bóg udziela duszom początkującym i niedoskonałym, aby je tą niby zapłatą skłonić do swojej służby, a odwieść od miłości światowej. Dusze takie są podobne do dzieci, którym dopóki nie podrosną – potrzeba mleka, a nie stałego pokarmu. Ponieważ zaś tego rodzaju pociecha sama w sobie jest bez znaczenia i nie prowadzi do żadnej świętości ani jej nie oznacza, zwykła wiązać się z niezmiernymi niebezpieczeństwami.
Jedni bowiem nadużywają jej jako pobudki do zarozumiałości, a inni do próżnych przechwałek i chełpliwości. „Bardzo wielu” – powiada święty Wilhelm Opat, prawdziwy autor dziełka pt. „Do Braci z góry Bożej” zamieszczonego pomiędzy dziełami świętego Bernarda – „bardzo wielu karmionych chlebem synowskim, uważając się już za synów, a ustając tam, gdzie winni postępować naprzód, wskutek nawiedzającej ich łaski nikczemnieje w sumieniu, mają się za coś, kiedy są niczym. Ojciec niebieski karmi ich niekiedy droższymi pokarmami, aby się starali o synostwo; atoli oni nadużywając łaski Bożej, stają się Jego nieprzyjaciółmi”. Tak samo wyraża się Tauler, mówiąc: „Niekiedy ukazuje się wielki skutek miłości, jak np. pociechy, pobożność itp., lecz to wszystko nie zawsze jest pożyteczniejsze i lepsze, bo to i bez prawdziwej miłości może istnieć. Wszakże natura zwykła poddawać tego rodzaju smak i słodycz, a nawet za dopuszczeniem Bożym może je szatan wzniecić w człowieku, aby go inni za wyższego uważali”.

Niekiedy szatan podsuwa fałszywe pociechy także wśród pobożnych ćwiczeń, np. przy modlitwie, odwiedzaniu kościołów, przy czytaniu duchownym. Czyni to po to, aby oziębli ludzie omamieni tą pozorną świętością tłumili wyrzuty sumienia i aby w ten sposób uspokojeni drzemali dalej w grzechach. „I nie dziw” – mówi opad Elred – „że ta łaska bywa częstokroć wspólnym udziałem złych i wybranych; wszakże wiemy, że owe jeszcze znakomitsze dary, jak: mowa mądrości, proroctwo, rozmaitość języków i łaska czynienia cudów, dostawały się także bezbożnym. Wszak i Saul między prorokami, a Judasz między Apostołami”. Cokolwiek niżej dodaje tenże sam autor: „Niechże tedy nikt nie mierzy swojej świętości miarą tego pierwszego rodzaju nawiedzenia, który widocznie i bezbożni mogą otrzymać”. Ryszard wyraża się o tym przedmiocie w następujący sposób: „Słodkie afekty względem Boga są pod pewnym względem cielesne i zwodnicze i bywają owocem serca, a nie ducha; owocem zmysłów, a nie rozumu”.

Inni znowu: przepełnieni obfitością pociech zmysłowych postępują tak nieoględnie, że folgując zbytecznie uczuciom lub dręcząc się ponad siły zewnętrznymi uczynkami pokutnymi, rujnują zdrowie ciała. Inni znowu, zapaleni owym żarem, robią przeróżne postanowienia i zobowiązują się ślubem do ich wykonania. Kiedy zaś później natura doznaje osłabnięcia, a ów zapał ostygnięcia – nie mogą ich wykonać.
Tacy ludzie nie mają miary i nie umieją korzystać z obfitych łask, bo sądzą, że im wszystko wolno, cokolwiek im podda gwałtowna i nieroztropna pobożność. Bardzo dobrze radzi im święty Doktor seraficki, aby się niekiedy uchylali od tej gwałtowności i nie zatapiali się w niej całkowicie, według tego, co napisano: „Miód znalazłeś? Jedz tyle, ile ci potrzeba” (Prz 25, 16). „Wszak pożyteczniej” – mówi dalej tenże święty – „mieć umiarkowaną łaskę pobożności na dłuższy czas, aniżeli stracić ją zupełnie wskutek wyniszczenia sił i utraty naturalnej mocy i nieodwołalnie być jej pozbawionym. Tacy bowiem ludzie raz zrażeni zazwyczaj bardzo uważają potem na siebie i aby odzyskać siły nieroztropnie stracone, zwykli nie tylko pieścić się zbytecznie, ale także i żyć rozwiąźlej”.

W imię Prawdy! C. D. 383

20 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„Tak więc trojaka jest pociecha: albo przejmuje same zmysły, albo samą duszę, albo też obydwie te części naraz.
Pierwszy rodzaj pochodzi albo od Boga, albo od szatana, albo z własnej natury. Źródła te można poznać ze skutków.
Jeżeli jest od Boga, natenczas oświeca rozum, wzmacnia cierpliwość, utwierdza nadzieję, zapala wolę, usuwa roztargnienie, pokrzepia zmysły i odciąga od rzeczy doczesnych, a wreszcie – przechodzi w prawdziwą i szczerą pociechę drugiego lub trzeciego rodzaju. „Tu łaska” – mówi Kasjan – „niekiedy i opieszałych, i rozwiązłych nie waha się nawiedzić świętymi natchnieniami i obfitością myśli duchowych. Owszem, spływa niekiedy na niegodnych, cuci uśpionych i oświeca popadłych w ślepotę nieświadomości. Ona strofuje nas łaskawie i karci, przepełniając swoją istotą nasze serca tak, że czujemy się zniewolonymi do powstania z letargu duchowego”. Takie są skutki łaski Boskiej udzielone zmysłom. Ryszard opisuje je w następujący sposób: „Nawiedzeniem łaski pociesza Bóg naszą małoduszność, wspiera nieudolność, porusza wolę. I cóż dziwnego, że słaby bywa namaszczony łaską, kiedy nawet zły ma wyznawać Pana za otrzymane dobrodziejstwa? Toż przyczyną owego słodkiego uczucia jest niekiedy nie obfitość łaski, lecz ubóstwo ducha”.

Pociecha pochodząca od szatana zaćmiewa rozum i skłania człowieka do pychy, uporu, niecierpliwości, nieprzyjmowania nauk, a wreszcie prowadzi do rozkoszy cielesnych. Nie podaje nam bowiem ten chytry wróg żadnej przyjemności, ale truciznę zaprawioną miodem, by nią oszukać nieoględnych. Owe podstępy szatańskie tak określa Ryszard: „Niekiedy pochodzi owo słodkie uczucie od szatana w tym celu, aby człowiek przez zbyteczne w nim zaufanie i nadmierne lgnięcie do gwałtownych jego rozkoszy popadł w słabość serca. Również, aby przez zajmowanie się nim odwrócił się od pożyteczniejszej pracy i aby ufny w jego obfitość uważał się za doskonałego i mniej się troszczył o postęp moralny”.

Co się tyczy natury, ponieważ we wszystkim szuka własnej korzyści, przeto uważa się zawsze za cel ostateczny i w sobie samej szuka zaspokojenia.
Stąd najbezpieczniej: nie pragnąć nigdy pociech zmysłowych. Życie chrześcijanina bowiem zasadza się na wykonaniu dobrego, a znoszeniu złego. Często też łudzimy się mniemaniem, że pociechy pochodzą od Boga, a tymczasem są one dziełem natury lub szatana. „O jakże często” – woła wspomniany Ryszard – „doznają dusze niedoskonałe i nieoświecone pociech zmysłowych wskutek naturalnej wrażliwości, a sądzą, że są pod wpływem pociechy duchowej”. Zresztą skądkolwiek pochodziłaby taka pociecha, nie powinien człowiek porzucać swej nicości i lgnąć do tejże pociechy, lecz powinien całkowicie oddać się Bogu, a tak obróci się mu wszystko na dobre.

Drugi rodzaj pociechy może pochodzić tylko od Boga, który sam jedynie może przejąć na wskroś duszę ludzką. Jej zaś oddziaływanie na niższe władze, chociaż mogłoby się odbyć sposobem naturalnym, przypisujemy zazwyczaj łaskawości Bożej, która napawa i umacnia naszą słabość ową słodyczą. Dowodem jej Boskiego początku będzie, jeżeli wśród niej nie popadniemy w pychę, a po jej odejściu nie doznamy udręczenia, ale jej użyjemy jako przysmaku skłaniającego niższe władze pożądania do przyjęcia twardszego i posilniejszego pokarmu.

Pierwszy rodzaj pociech jest udziałem początkujących, inne dostają się postępującym i doskonałym. Doskonałe wesele ducha, jako niebo pogodne, niezachmurzone i niezmącone najmniejszym powiewem wiatru, napełnia duszę swym niezachwianym pokojem, jakiego świat dać nie może. Jest ono zadatkiem wiecznego szczęścia przenoszącym duszę oderwaną od zmysłów do Boga i wyniszczającym w niej wszelką pociechę ziemską.
Nie dostaje się bowiem radość niebieska tym, co mają upodobanie w innych, i nie mogą wspólnie istnieć rozkosze duchowe z pociechami grzesznymi i marnymi. Znakomicie mówi o tym Hugo. „Duch szatański” – powiada on – „sprawia pociechy grzeszne, a duch światowy daje pociechy marne. Są one złe, bo pierwsze są grzeszne, a drugie narażają na niebezpieczeństwo grzechowe. Duch zaś Boży przychodzi, kiedy zostaną wyrzucone złe duchy, i wchodzi do przybytku serca, zasiewa własną radość; radość prawdziwą – w miejsce pociechy grzesznej, radość szczęśliwą – w miejsce pociechy marnej. Dobre pociechy usuwają złe. A kiedy napełnią serce, dopiero wtenczas człowiek poznaje, że tamte nie były prawdziwe, bo ani nie mogły być zupełne wskutek swej złości, ani też trwałe wskutek swej marności”.

W imię Prawdy! C. D. 367

15 czerwca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Eliasz zszedł z góry i odnalazł Elizeusza, syna Szafata, orzącego: dwanaście par wołów przed nim, a on przy dwunastej. Wtedy Eliasz, podszedłszy do niego, zarzucił na niego swój płaszcz.
Wówczas Elizeusz zostawił woły i pobiegłszy za Eliaszem, powiedział: «Pozwól mi ucałować mego ojca i moją matkę, abym potem poszedł za tobą».
On mu odpowiedział: «Idź i wracaj, bo po co ci to uczyniłem?»
Wtedy powrócił do niego i zaraz wziął parę wołów, złożył je na ofiarę, a na jarzmie wołów ugotował ich mięso oraz dał ludziom, aby zjedli. Następnie zabrał się i poszedłszy za Eliaszem, stał się jego sługą”. 1 Krl 19, 19-21

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„Aby dokładnie poznać ducha ludzkiego, dobrze jest najpierw zbadać tę dziwna rozmaitość, jaka zachodzi nie tylko między poszczególnymi ludźmi, ale także pomiędzy ich duchami i zdolnościami. Jak bowiem ciałem, tak też i duchem różnią się ludzie między sobą. Pan „dał jednemu pięć talentów, drugiemu zaś dwa, a trzeciemu jeden” (Mt 25, 15).
Jedni mają silne ciało, ale tępy i niepojęty umysł; inni znowu obdarzeni są żywym i bystrym rozumem, lecz ciągłe choroby niszczą ich siły żywotne. Niektórzy, skłonni do życia samotnego i kontemplacyjnego, niezdolni są do spraw doczesnych, inni znowu są zdatni do czynności i zajęć praktycznych, a mniej zdolni do kontemplacji. Niektórzy są szczerzy, otwarci i tego, co myślą, nie obwijają w bawełnę; inni znowu kryją się z myślami i wyrażają się tylko ogródkami. Jedni zyskują sobie przychylność wszystkich usłużnością, swobodą i słodyczą; inni zaś ponurzy i zachmurzeni unikają wszelkiej styczności z ludźmi. Jedni w szlachetnym i zacnym umyśle myślą tylko o rzeczach wzniosłych i wspaniałych; inni wylani na wszelkie brudy przed niczym się nie uchylają, byleby zaspokoić pożądliwość. Inni znowu mają tępszy umysł, lecz usilną pracą starają się zaradzić wrodzonemu niedostatkowi.

Wreszcie – zdarzają się i znakomitości, raczej aniżeli niż ludzie, lecz są to fenomeny ukazujące się sporadycznie w biegu wieków. Dla nich nie ma nic zbyt ciężkiego, nic tak zawiłego, czego by nie rozwiązali, nic tak trudnego, czemu by nie podołali. Doświadczenie zaś stwierdza, że umysły bystrzejsze łatwiej błądzą i są zdolniejsze do wyszukiwania nowości niż do działania, gdyż wiecznie są niezdecydowane, ciągle wynajdują urojone przeszkody i wszystko wprawiają w zamieszanie zbyteczną drobiazgowością. Pewniejsze i więcej przydatne są umysły średnie.

Wiele przyczyn składa się na wywołanie tej rozmaitości. Pierwszą jest wzajemne oddziaływanie duszy i ciała, nienormalny stan jego członków i większa lub mniejsza ich zdatność do wykonywania własnych czynności; z drugiej zaś strony wstrząśnienia duszy poruszają i miotają ciałem jakby jakieś nawałnice. Drugą przyczyną jest rozmaitość temperamentu u poszczególnych ludzi, tj. owe nieprzeliczone kombinacje głównych przymiotów u każdego człowieka. Filozofowie zaś uczą i doświadczenie stwierdza, że temperament wywiera stanowczy wpływ na obyczaje . Trzecia przyczyna pochodzi z różnych zamieszań, jakie opanowują umysł i stają się zarodem gwałtownych poruszeń. Czwarta wypływa z rozmaitości miejsca i klimatu, które bez wątpienia wpływają na rozmaitość obyczajów u różnych narodów. Niektóre bowiem narody są z natury wojownicze, inne zaś zniewieściałe; jedne są dzikie, inne łagodne; jednych umysły są spokojne wskutek łagodnego klimatu, innych zaś gwałtowne i zupełnie podobne do nieba, pod którym mieszkają.
Do tego należy dodać wykształcenie, wychowanie, wiek, stan, pożywienie, tradycje rodowe, stosunki towarzyskie itp., co nie tylko jednych od drugich, ale jednego i tego samego człowieka w różnych porach życia zmienia i odróżnia. Warto posłuchać, co w tym względzie mówi Tertulian.
„Jak ziarna każdego gatunku zboża” – mówi on – „zupełnie jednako wyglądają, a przecież różne wydają plony: jedne wydają zwyczajny, inne nawet go przewyższają, a inne wreszcie wyradzają się stosownie do rozmaitego klimatu i gleby, stosownie do staranności i opieki, jakimi są otaczane, i zależnie od rozmaitych czasów i klęsk elementarnych; tak samo ma się i z duszą: jest ona co do istoty jednaka, ale różna w owocach, bo i tu wywiera wpływ miejsce pobytu. Powiadają, że w Tebach rodzą się ludzie tępego umysłu i ze zwierzęcym instynktem; w Atenach – skłonni do nauk i bystrego pojęcia. Empedokles wywodzi przyczynę bystrości lub niezdolności umysłu z jakości krwi, a postęp i doskonałość z nauki i wychowania. Nadto powszechnie utarte jest zdanie o charakterach narodowych. Komicy wyśmiewają Frygijczyków jako bojaźliwych; Salustiusz piętnuje Maurów mianem próżnych, a Dalmatów przezywa okrutnymi; nawet Apostoł nazywa Kreteńczyków kłamcami. Może ma tu wpływ także ciało i jego zdrowie. Bogactwo przeszkadza mądrości, a niedostatek jej sprzyja; paraliż niszczy rozum, suchoty go nie naruszają. Ileż znowu innych przyczyn wpływa dodatnio lub ujemnie na przymioty człowieka wyższe niż dobra tusza i wielka siła cielesna. Dodatnio wpływają: nauki, wychowanie, sztuki, doświadczenie, zajęcia i prace; ujemnie zaś, ciemnota, lenistwo, opieszałość, rozkosze, brak doświadczenia, ociężałość i nałogi”.
Tak więc widoczną jest rzeczą, że stosownie do rozmaitego wpływu powyższych przyczyn rozmaite są u różnych ludzi duchy, rozmaite prądy, poruszenia i popędy naturalne.

Z tego zaś łatwo wywnioskować, jak trudne jest poznanie ducha ludzkiego, tej niezgłębionej przepaści, pełnej kryjówek i zakątków, niedostępnej dla nikogo z wyjątkiem samego Boga i tego, komu by Bóg objawić raczył. „Człowiek jest wielką przepaścią” – mówi święty Augustyn – „a Ty, o Boże, znasz liczbę jego włosów i nie ubędzie ani jeden bez Ciebie; a jednak łatwiej zliczyć jego włosy aniżeli popędy i poruszenia jego serca”.

Najszkodliwszym nieprzyjacielem człowieka jest własny duch. Jest on podstępny, zwodniczy i chytry; chwiejny, ciekawy, niespokojny i goniący za nowostkami. Wyobraźnia nie może mu poddać nic tak szpetnego, czym by się nie zajął; nie ma nic tak głupiego i próżnego, czego by nie przyjął. Co dopiero hołdował pozornie Duchowi Bożemu, a za chwilę już przechodzi w służbę szatańską i „nigdy nie trwa w tym samym stanie” (Hi 14, 2). Będąc chytrym postępuje sobie nadzwyczaj zręcznie i zmyślnie w pokrywaniu siebie i własnej korzyści płaszczykiem chwały Bożej i postępu w doskonałości. Jednak w gruncie rzeczy nie chodzi mu o chwałę Bożą lub o postęp w doskonałości, ale siebie samego uwielbia i kocha, a nawet najświętsze rzeczy odnosi świętokradzko do siebie jako do celu ostatecznego.
Toteż każdy powinien strzec się bardziej samego siebie aniżeli szatana, bo żadna siła zewnętrzna nie może nam szkodzić, jeżeli jej sami nie podamy broni, ręki i zezwolenia. Wprawdzie wielu przeciwników usiłuje wtrącić nas do zguby, do tego dąży świat, szatan i człowiek, lecz nikt bardziej nie nastaje na nas aniżeli człowiek.

„Zapytasz może” – pyta święty Bernard – „co za człowiek? Każdy względem siebie samego. Nie dziw się temu, bo człowiek tak dalece jest własnym kusicielem i zdrajcą, że nie potrzebujesz obawiać się kogo innego, jeżeli sam na siebie nie podniesiesz ręki. Wszak powiedziano: „I któż Wam zaszkodzi, jeśli w dobrym współzawodniczyć będziecie?” (1 P 3, 13). Ręką twoją jest zezwolenie: jeżeli podszeptom szatańskim i światowym ponętom odmówisz zezwolenia, a „nie wydasz członków swoich orężem nieprawości i nie zezwolisz, by grzech królował w twym ciele znikomym”, dowiedziesz, że jesteś dobrym naśladowcą, któremu złość nie zaszkodziła. Szatan cię napada, lecz nie obala, bylebyś mu odmówił przyzwolenia. On wprawdzie z zazdrości napadł i obalił mieszkańców raju, jednakże dopiero wtenczas, kiedy się zgodzili i nie sprzeciwiali. Kusi także i świat, bo w złym jest pogrążony (1 J 5, 19). Kusi wszystkich, lecz wywraca tylko swoich zwolenników, tj. tych, co się z nim zgadzają. Z tego dość już jest widocznym, że człowiek sam dla siebie jest największym zdrajcą, bo tylko swoim wpływem, bez obcej pomocy, może upaść; obcym zaś, bez własnego udziału, upaść nie może. Któremu tedy z nich najbardziej opierać się należy? Zapewne temu, który będąc najbliższym, sam wystarcza do upadku, a bez którego wszystkie inne nic nie zdołają”.

W imię Prawdy! C. D. 357

10 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„O DUCHU LUDZKIM. O JEGO DZIWNYCH ODMIANACH. SKĄD ONE POCHODZĄ? JAK TRUDNO I PO CZYM GO POZNAĆ?

Z tego, co wyżej powiedzieliśmy, można już poznać, że przez to słowo duch ludzki rozumiemy tego ducha, jaki wypływa z naszej natury skażonej grzechem pierworodnym. Również wykazaliśmy już powyżej, po jakich znakach można go odróżnić od duchów Bożego i szatańskiego. Wobec tego pozostaje nam jeszcze krótko pomówić o tym, co wchodzi w zakres szczegółowej wiadomości o nim.
Przede wszystkim więc trzeba wiedzieć, że ten duch dlatego zawsze do złego prowadzi, że człowiek wskutek grzechu pierwszych rodziców, opuszczony od Boga i zostawiony samemu sobie, jeżeli go łaska Boska nie wspiera, podlega grzesznym poruszeniom pożądliwości- ,,jak koń i muł, które nie mają rozumu” (Ps 31, 9). „Ludzka natura” – mówi Prosper – „zepsuta wskutek grzechu pierwszego człowieka, nawet wśród dobrodziejstw, wśród praw i łask Bożych zawsze jest skłonniejsza do złej woli. Iść za nią znaczy iść samopas. Ta więc wola chwiejna, niepewna, niestała, niezdecydowana; słaba do czynów, a skora na podszepty; wobec pożądliwości ślepa; względem zaszczytów nadęta; lękliwa wobec trosk i niepokojona podejrzeniami; chciwsza chwały niż cnót; troskliwsza o dobre imię niż o sumienie; nieszczęśliwsza wśród użycia pożądanych rozkoszy niż wobec ich braku – nie ma w sobie sił innych, jak tylko łatwość narażania się na niebezpieczeństwo. Ponieważ zaś wola, którą nie kieruje niezmienna wola, jest zmienna, przeto tym prędzej popada w niepewność, im spieszniej bierze się do dzieła”.

Zupełnie tak samo opisuje naszą duchową nędzę święty Augustyn: „Pierwszy człowiek otrzymał przy stworzeniu naturę bez skazy – stworzony został sprawiedliwym, a nie uczynił się sprawiedliwym. Jakim się uczynił, wiadomo: wypadłszy z rąk garncarza, rozbił się. Rządził bowiem nim sam Stwórca, chciał opuścić Stwórcę; pozwolił Bóg na to, jakoby mówiąc: „Niechaj opuści mnie, a znajdzie siebie i niechaj się ze swej nędzy przekona, że beze mnie nic nie może”. O! Zła jest wolna wola bez Boga. Doświadczyliśmy, co znaczy bez Boga, i dlatego staliśmy się nędznymi”.
Nie ma takiej wymowy, która by zdołała dostatecznie wypowiedzieć nieszczęście upadłego człowieka: jak on jest skłonny do złego, a nieudolny do dobrego, ilu kłopotom podległy, iloma chorobami nękany. Jak zatruty napój rozchodzi się po całym ciele i zatruwa je, tak też i zabójczy jad tego wielkiego grzechu zatruł, zgubił i zepsuł cały rodzaj ludzki. Stąd pochodzi ślepota i nieświadomość, stąd próżne troski, stąd szkodliwe pożądliwości, stąd kłótnie, niezgody i wojny, stąd nie mniejszy zastęp ułomności niż zbrodni. Stąd to pochodzi, że umysł przyćmiony grubą zasłoną ciemności nikczemnieje w myślach swoich (Rz 1, 21), a wola omdlała i osłabiona, jako podła niewolnica, usługuje pożądliwości i bezprawiom. Stąd wszyscy ludzie bez wyjątku – jeżeli ich nie uleczy i nie wyzwoli łaska Chrystusowa – lgną w błocie głębokim (Ps 68, 3). Odwracają oczy od najwyższego Dobra, a zwracają je ku miłości własnej, wylewając się na ciągłe rozkosze. O nic się nie troszczą, byleby tylko podobać się światu i służyć próżnej chwale.

Taki jest początek ludzkich popędów, taki to ohydny owoc zatrutego drzewa. „Natura bowiem ludzka” – mówi święty Grzegorz – „wypadłszy dobrowolnie z pierwotnego stanu, a poddana zgniliźnie skażenia, kiedy sobie sama przez się sprawia nowe przykrości, nie czyni nic nowego, bo już i bez nich była również nieszczęśliwa. To chociaż wzniesie się na chwilę do pożądania czegoś wyższego, jednak wskutek wielkiej zmienności niebawem wraca znowu w zwyczajne szranki. A chociaż sili się nad rozwojem myśli, jednak częste upadki, spowodowane jej słabością, jeszcze bardziej ją osłabiają. Wszakże dobrowolnie wzięła na siebie to brzemię zmienności, przeto je też dźwiga, chociaż wbrew woli”.

W tym dniu wybrałem się do kurii, aby zapoznać się z aktami mojej sprawy. Ponownie podano mi do podpisania oświadczenie przed otrzymaniem akt. Nie zgadzałem się z treścią oświadczenia, zwłaszcza z punktem czwartym, który ,,zaklejał” mi usta na temat tego, co przeczytam. Nie podpisałem oświadczenia. Po raz czwarty nie dano mi zobaczyć akt mojej sprawy…

W imię Prawdy! C. D. 350

6 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,14.Szatan, ten zawzięty i przebiegły wróg rodzaju ludzkiego, nie tylko skłania duszę do złego skrytymi poduszczeniami, lecz niekiedy podbija pod swoją moc także i ciało ludzkie, wchodzi do niego i w nim działa. Ludzi pozostających pod takim wpływem szatana nazywamy energumenami, opętanymi lub opętańcami.
Opętanie, czyli owo działanie szatana w człowieku, odbywa się dwojako: duchowo lub cieleśnie. Duchowe opętanie szatańskie wtedy zachodzi, kiedy szatan posiądzie duszę i serce człowieka i w nich działa, jak np. czytamy w Ewangelii, że wszedł w serce Judasza i poddał mu, by zdradził Pana Jezusa. Opętanie zaś cielesne dzieje się albo zewnętrznie przez utrapienia i udręczenia zadawane człowiekowi na zewnątrz, albo też wewnętrznie, kiedy szatan wchodzi do człowieka i wewnętrznie go trapi i nim miota. Aby więc słusznie powiedzieć o kimś, że jest opętany, nie wystarcza, by był trapiony przez szatana zewnętrznie jak Hiob, święty Antonii opat i wielu innych świętych, lecz szatan musi być w człowieku – jako sprężyna w poruszanym przedmiocie – i w nim działać.

Najlepiej zaś poznać, ze szatan w kimś przebywa po jego czynnościach, gdyż według nauki teologów: istoty duchowe znajdują się tam, gdzie działają. Obyczaje rubaszne i zwierzęce, dziki wyraz twarzy, wycia i jęki, ubezwładnienie członków, brak czynności żywotnych, niepokój i inne tym podobne objawy są dopiero dwuznacznymi znamionami opętania i nasuwają tylko lekkie podejrzenie. Jest ono już silniejsze, kiedy się opiera na niezwykłych uczynkach, np. jeżeli się ktoś rzuca w ogień lub do wody, kiedy sobie chce życie odebrać, kiedy przerywa bardzo mocne łańcuchy albo dźwiga wielkie ciężary; kiedy miota bluźnierstwa, a wzdryga się przed dotknięciem rzeczy poświęconych.

Znakami zaś niezawodnymi i pewnymi jest, kiedy ktoś mówi obcymi językami, które się wcale nie uczył. Kiedy bez wykształcenia książkowego i artystycznego czyta, pisze, maluje i umiejętnie śpiewa lub kiedy rozprawia o najwyższych rzeczach, o których się nigdy nie uczył. Kiedy wyjawia rzeczy tak skryte, iż żadną miarą siłami ludzkimi poznane być nie mogą – czy to przeszłe, czy teraźniejsze, czy też przyszłe. Kiedy oznajmia wypadki, jakie prawie równocześnie zdarzają się w bardzo odległych krajach. Kiedy się wzbrania odmówić Skład Apostolski lub prosić o rozgrzeszenie. Kiedy po napadzie złego ducha nie pamięta, o czym mówił, lub też nie umie odpowiedzieć na pytania odnoszące się do tego, co w napadzie wypowiedział.
Inni autorzy obszerniej o tym traktują. Dla nas wystarczy to, co zostało powiedziane.

15.Ponieważ szatan zwykł otaczać się orszakiem cielesnych i światowych wpływów, aby mógł człowieka skusić do złego, musimy w tym rozdziale pomówić cokolwiek o duchu cielesnym i światowym.
Ciało nasze, ten nieprzyjaciel domowy, którego się pozbyć nie możemy, pożąda przeciwko duchowi (Ga 5, 17). Świat, w którym mamy żyć, oblega nas ze wszystkich stron i nie przestaje nas napawać swymi zasadami iście szatańskimi. Ciało kusi do wygód, świat do próżności. „Mądrość ciała jest nieprzyjaciółką Boga” (Rz 8, 7) i o niczym nie myśli, jak tylko o rozkoszach; roztropność światowa bez ustanku ubiega się o bogactwa i zaszczyty. Pożądliwości ciała są nieskończone, pycha światowa jest niezmierzona. Duch ciała poddaje myśli o napoju, pokarmie, spoczynku i zmysłowych rozkoszach, duch zaś światowy pobudza do chełpliwości, przechwałek i zarozumiałości, a myśli o bogactwach i dostojeństwach.

Duch cielesny uwodzi niekiedy i osoby duchowe, budząc w nich miłość zmysłową ku innym pod pozorem pobożności i nauk duchowych. Na ten lep ułowione święte dusze, które już swobodnie bujały po przestworzach niebieskich, popadają ohydnie w sidła zatracenia. Nieraz byliśmy świadkami podobnych wypadków sprowadzających zgorszenie dla wielu, a dla samych sprawców pożałowania godną ruinę duchową.
Miłość zmysłową łatwo rozpoznać, gdyż nie da się skryć ten ogień, który się bezustannie zdradza swym żarem. Pierwszą oznaką zmysłowej miłości jest: „Mało mówić o Bogu, a wiele o sobie i o wzajemnej miłości”, wzajemnie się chwalić, nawzajem sobie schlebiać, a błędy i grzechy usprawiedliwiać. Potem przychodzi niepokój w nieobecności drugiej osoby, i rodzące się domysły: gdzie jest, co robi, kiedy przyjdzie, może ku komu innemu zwrócił swe uczucia. Do tego przyczyniają się uściski, umizgi, przebywanie sam na sam, tajemne rozmowy itd., o czym zbytecznie byłoby wiele pisać.

Miłość zaś święta i duchowa nie zna żartów, oczy i ręce trzyma na wodzy, nie szuka kryjówek, zasiewa pokój, karci osoby ukochane, modli się za przyjaciela i kocha go w Bogu, tak obecnego, jak i nieobecnego, i stara się być we wszystkim bez nagany. Duch zaś tego świata zdradza się swymi dziełami, gdyż jak mówi święty Augustyn: „Duch tego świata rodzi pyszałków, duch tego świata rodzi zarozumialców, duch tego świata sprawia, że każdy mniema, że jest czymś, gdy jest niczym (Ga 6, 3)”.