W imię Prawdy! C. D. 322

20 maja 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Blisko krzyża stała matka jego oraz siostra jego matki, Maria żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Widząc swą matkę i przy niej ucznia, którego miłował, Jezus rzekł do matki swojej: ,,Niewiasto, oto syn twój.” Potem rzekł do ucznia: ,,Oto matka twoja!” Od tej chwili wziął ją uczeń do domu swego.
Teraz wiedział Jezus, że się już wszystko dokonało. Dlatego, ażeby wypełniło się Pismo, rzekł: ,,Pragnę.” A stało tam naczynie z octem. Nałożyli więc na oszczep gąbkę nasiąkniętą octem i przyłożyli mu ją do ust. Gdy Jezus skosztował octu, rzekł: ,,Wykonało się!” I skłoniwszy głowę oddał ducha.
A był to dzień Przygotowania. Żydzi więc nie chcąc, aby ciała pozostały na krzyżu przez szabat, gdyż ów szabat był wielkim świętem, prosili Piłata, żeby kazał ukrzyżowanym połamać golenie i zdjąć ich z krzyża. Przyszli zatem żołnierze i połamali golenie pierwszemu, a potem drugiemu, który był ukrzyżowany razem z Jezusem. Lecz gdy przyszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali mu goleni, ale jeden z żołnierzy przebił mu włócznią bok i natychmiast wypłynęła krew i woda”. J 19, 25-34

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,W drugiej połowie dziewiętnastego wieku słynął nie tylko w Paryżu, ale w całej Francji i Europie sławny, bardzo utalentowany skrzypek Herman Kohen, z pochodzenia żyd.
Życie jego, jak to często zdarza się młodym ludziom bardzo utalentowanym, było pozbawione wszelkich zasad religijnych, a pławiło się w oklaskach, uznaniach w najwyższych salonach Paryża, a potem w najsławniejszych teatrach Europy.
Herman żył życiem lekkiem i nie żałował sobie żadnej rozkoszy ni zabaw.
Raz jego przyjaciel, kierownik chóru jednego z kościołów paryskich, poprosił go o zastępstwo w kościele w czasie nabożeństwa majowego.
Młody żyd nie odmówił, jednak z prawdziwą pogardą, z myślami pełnemi drwin spogląda na modlący się lud i śmiał się w duszy, jak ci nieoświeceni ,,korzą się przed kawałkiem chleba”, wystawionego na ołtarzu.
Omal, że nie wybuchnął śmiechem, gdy widział, jak kapłan przystąpił do ołtarza, zabrał Monstrancję, potem obrócił się do ludu, by mu udzielić błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem.
Jednak, zaledwie ksiądz zaczął kreślić krzyż Monstrancją nad pochylonym ludem, Herman poczuł, że coś w jego duszy nagle jakby się załamało, nawet nie zdał sobie sprawy, kiedy padł na kolana i pochylił się głęboko, by przyjąć pierwsze błogosławieństwo od Jezusa Eucharystycznego, Którego dotąd nie znał, a Któremu przed chwilą tak urągał.
Po skończonem nabożeństwie zeszedł z chóru po to, by udać się na nauki o Wierze chrześcijańskiej.
Po przyjęciu chrztu porzucił swój zawód artystyczny, wstąpił do zakonu Karmelitów bosych, po to, by przez całe życie być najżarliwszym szerzycielem czci Najświętszego Sakramentu.
Formalnie sypały się za nim listy od kolegów i przyjaciół, które zawierały pytania pełne zdumienia, co się z nim stało.
Na wszystkie te listy Herman Kohen dał odpowiedź w jednym liście, który publicznie ogłosił. List ten był tej mniejwięcej treści:
,,O, wy wszyscy, którzyście mnie dawniej podziwiali i oklaskiwali, przyjdźcie do mnie i przypatrzcie mi się, a zrozumienie, że ,,kawałek chleba” nie może tak przemienić człowieka.
Jeżeli dziś nie gonię za waszemi oklaskami i nie zbieram waszych wieńców chwały, to dlatego, że znalazłem Pana Nieśmiertelnej Chwały, Jezusa, utajonego w Najświętszym Sakramencie Ołtarza.
Jeżeli nie zasiadam z wami do zielonego stolika, by zgarnąć wasze złoto do kieszeni, to dlatego, że znalazłem nieprzebrany skarb: Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie Ołtarza.
Jeżeli nie zasiadam do waszych uczt, przy waszych stołach uginających się od najwytworniejszej i najsmakowitszej zastawy, to dlatego, że znalazłem niebiańską ucztę w towarzystwie aniołów: Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie Ołtarza.
O, wy wszyscy, którzy nie wierzycie moim słowom, przyjdźcie, a przekonacie się, jak słodki jest Pan.”
,,Nie zostawię was sierotami: Pozostanę z wami, aż do skończenia świata”, mówi Jezus.
A po co pozostaje?
Tylko po to, by być naszym Pokarmem dla życia i szczęścia ziemskiego i wiecznego.
Powiada Jezus dalej, że nie chce nas nazywać sługami, ale przyjaciółmi.
A więc choćby nasze serca i nasza dusza były tak biedne, jak ta stajenka betlejemska, wprowadźmy do niej Jezusa-Przyjaciela, a zrobi z naszej biednej stajenki duchowej to, co zrobił ze stajenką betlejemską, która stała się pierwszym tabernakulum.
Stajnia betlejemska, przed zamieszkaniem w niej Jezusa, była brudną stajnią, w której tylko bydło mieszkać mogło, a gdy w niej Jezus zamieszkał, stała się ważniejsza, niż najbogatsze pałace, bo stała się pierwszą świątynią Jezusa, w której odbierał Jezus hołdy niebiańskie od Aniołów, a ziemskie od pasterzy i Trzech Króli.
To uczyni Jezus z naszą duszą, gdy go będziemy gościć przez częstą Komunję św., jak Sobie tego stanowczo życzy.”

W imię Prawdy! C. D. 321

19 maja 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Tymczasem nadszedł dzień Zielonych Świątek i wszyscy byli zebrani w jednym miejscu. Nagle dał się słyszeć wysoko z nieba szum jakby silnego wichru i napełnił cały dom, w którym przebywali. Równocześnie ukazały się im języki, jakby z ognia, które rozdzieliły się i na każdym z nich osobna osiadł jeden. Wszyscy napełnieni zostali Duchem Świętym i poczęli mówić w obcych językach tak, jak im Duch Święty kładł w usta.
Mieszkali wtedy w Jerozolimie bogobojni Żydzi, pochodzący ze wszystkich narodów, jakie są pod słońcem. Gdy więc ów szum powstał, zbiegł się tłum i zatrwożył się, bo każdy z osobna słyszał ich mówiących w jego ojczystym języku. Niezmiernie zdziwieni, zaczęli się pytać: ,,Czyż wszyscy ci, którzy tu mówią, nie są Galilejczykami? Jakimże więc sposobem każdy z nas słyszy swój język ojczysty? Partowie, Medowie i Elamici, mieszkańcy Mezopotamii, Judei i Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii i Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które sąsiadują z Cyrene, i przebywający tu Rzymianie, Żydzi i prozelici, Kreteńczycy oraz Arabowie – jakże to słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże?” Dz 2, 1-11

,,Ale kiedy przyjdzie Duch Pocieszyciel, którego wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi – on o mnie świadczyć będzie. A wy również jesteście moimi świadkami, bo od początku jesteście ze mną.
Miałbym wam jeszcze wiele do powiedzenia, lecz nie jesteście w stanie obecnie znieść tego. Ale gdy on przyjdzie, Duch prawdy, wprowadzi was do wszelkiej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, lecz mówić będzie to tylko, co słyszy, i oznajmi wam rzeczy, które mają nastąpić. On uwielbi mnie, bo otrzyma z tego, co moje jest, aby wam to oznajmić. Wszystko, co Ojciec posiada, moje jest. Dlatego powiedziałem: otrzyma z tego, co jest moje, aby wam to oznajmić”. J 15, 26-27; 16, 12-15

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Wprawdzie nawet z zapałem śpiewamy wobec Jezusa Eucharystycznego ,,W tej Hostji jest Bóg żywy…”, ale pozostaje Ta Hostja na ołtarzu w Tabernakulum, miast byśmy Ją codziennie wprowadzali do duszy i czerpali z Niej Moc Boga żywego.
Spodziewamy się i szczerze pragniemy nieba, ale powiedzmy sami, jakie to pożycie nasze będzie w niebie z Jezusem, gdy tu na ziemi tak rzadko zapraszaliśmy Go do siebie, by się z nim nauczyć żyć i stale obcować?
Ludzie nieba pragną, ale ileż mają wymówek, że je umieją nawet na pamięć, gdy chodzi o częstą Komunję św., od której jedynie zależy nasze przyjęcie do nieba.
Pierwsza wymówka ,,ja czuję takie poważanie dla Najświętszego Sakramentu, taką cześć, że wolę rzadziej przystępować do Komunji św.”
Ciekawe, czy taki uwierzyłby, że go ktoś prawdziwie czci i kocha, jeśli go stale unika.
Druga wymówka ,,jak tu człowiek, a więc stworzenie tylko i to grzeszne, może się odważyć Boga samego, najświętszego Stwórcę swojego, codziennie do swej nędznej duszy zapraszać i gościć”.
Jest tu trochę racji, bo człowiek jako stworzenie, a w dodatku często buntujące się, nigdy nie będzie godzien dać gościnę Bogu i dlatego to Kościół wyraźnie poucza nas, byśmy przed każdą Komunią św. aż trzy razy powtarzali ,,Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł do przybytku serca mego, ale powiedz tylko słowo, a będzie uleczona dusza moja…”
Rzeczywiście my nigdy nie będziemy godni dawać gościnę Samemu Bogu w biednej duszy ludzkiej – ale jeżeli Sam Bóg chce i życzy sobie, nie tylko raz, ale i codziennie nawet odwiedzać Eucharystycznie naszą duszę, to czyż wolno gardzić tem życzeniem Bożym, czy wolno nam mniemać, że my lepiej rozumiemy, co przystoi Bogu, a co nie? Czyż godzi się przed Bogiem drzwi serca zamykać?
Takie twierdzenie byłoby bluźnierczą zuchwałością.

Trzecia wymówka ,,ja boję się oswoić z tak ogromną świętością, dlatego wolę rzadziej komunikować”.
Tym niech odpowie św. Franciszek Salezy: ,,To się dobrze robi, co się często robi”.
A czemu to muzycy i śpiewacy, choć doszli do najwyższej doskonałości w sztuce, jednak stale ćwiczą?
By nie wyjść z wprawy.
Św. Alfons Liguory tak powiada: ,,Nie daj się uwieść tej myśli, że będziesz miał więcej pobożności komunikując rzadziej”.
Czwarta wymówka ,,pocóż często komunikować, kiedy stale w te same grzechy wpadam?”
Tacy niech posłuchają św. Ambrożego: ,,Grzeszysz co dzień, przeto co dzień trzebac ci Jezusa-Lekarza”.
Jeśli ludzie zapadają w jakąś chroniczą chorobę, jakżeż często chodzą do lekarza i to nie do jednego?
Zamiast dalej rozprawiać się z pozornie mądremi a nawet ,,świątobliwemi” trudnościami, powiedzmy sobie jasno, że te wszystkie trudności pochodzą raczej: albo z lenistwa, albo też źle pojętej ,,wolności i swobody życia”.
Zabawy, radości Bóg nie tylko nie zabrania, ale wyraźnie nakazuje je, boć przecież w Piśmie św. potrójnie woła do nas słowami Apostoła:
,,Cieszcie się, cieszcie się, jeszcze raz mówię, cieszcie się”.
Jednak prawdziwa radość jest tylko tam, gdzie niema grzechu, jak to ślicznie zauważa nasz ks. Skarga: ,,Grzeszna rozkosz, to jako pszczoła: miodu tylko kropelka, ale żądła i boleści wiela”.

Kto szuka stałych wymówek i wykrętów, by się usprawiedliwić z opuszczenia częstej Komuniji św., ten widocznie nie chce, lub nie umie poważnie zastanowić się nad tem wielkim pytaniem Jezusa: ,,Cóż pomoże człowiekowi, choćby cała świat osiągnął, a na duszy szkodę poniósł”.
Jeden z naszych poetów powiada: ,,Sami nie wiecie, co posiadacie” i choć to powiedzenie było w innej myśli przez poetę użyte, jakżeż da się wspaniale zastosować do Komunji św.
Zdaje się, że dlatego większość ludzi nie śpieszy do częstej Komunji św., że tak Komunja jest im zawsze dostępna.
Pewien chiński misjonarz opisuje naprawdę rzewne zdarzenie.
Mała dziewczynka poganka uczęszczała z innemi dziećmi na naukiprzygotowawcze do pierwszej Komunji świętej.
Uczyła się bardzo pilnie, ale misjonarz uważał, że jeszcze za młoda jest, by ją dopuścić do Komunji św.
Dziecko stale nalegało i prosiło, by mogło z innymi przyjąć Pana Jezusa, wtedy misjonarz odezwał się żartobliwie: pokaż ząbki. Dziewczynka otwarła małe usteczka – a misjonarz powiada: ,,Masz jeszcze mleczne ząbki, – jak je stracisz, – to wtedy dopuszczę cię do pierwszej Komunji św.”
Nazajutrz wczas rano, a był to dzień, kiedy dzieci miały przystąpić do pierwszej Komunji św., puka ktoś natarczywie do mieszkania misjonarza.
Kiedy misjonarz wybiega, niemal drgnął z przerażenia: Oto stoi przed nim mała dziewczynka, cała zakrwawiona, a z jej ust płynie struga krwi. Co ci jest, dziecko, i ktoś ty? To ja ojcze – odpowiada dziewczynka. – Powiedziałeś mi, że wtedy dopuścisz mnie do pierwszej Komunji św., gdy stracę mleczne ząbki, oto już żadnego nie mam, bo sobie wszystkie wybiłam kamieniem…
Teraz puścisz mnie, ojcze, do Komunji św. ,prawda?
Czyż mógł misjonarz odmówić pierwszej Komunji św. owej dziewczynce? Miała podwójną uroczystość, bo i chrzest i Komunję św. otrzymała.
O, gdyby to chrześcijanie katolicy mieli choć cząstkę tego zapału do Najświętszej Eucharystji, który mają poganie świeżo nawróceni”.

W imię Prawdy! C. D. 278

16 kwietnia 2024 roku ciąg dalszy

W tym przeczytałem ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Golgota a życie dzisiejsze”:

,,Z wyżej przytoczonych słów Samego Pana Jezusa i to obwarowanych aż Boską przysięgą (bo owo podwójne ,,Zaprawdę, zaprawdę” to była właśnie forma przysięgi za czasów Jezusa) widzimy, jak silną granicę zakreślił Sam Jezus między tymi, którzy do Niego należą, a tymi, którzy nie należą do Niego.
Dowodem namacalnym, że wszyscy dobrze zrozumieli Pana Jezusa, ze Jemu chodzi o pożywienie Jego Ciała i picie Jego Krwi w dosłownem znaczeniu jest to, że gdy faryzeusze a nawet uczniowie zgorszyli się i jawnie odeszli od Pana Jezusa ze słowami niemal pogardy: ,,Twarda ta mowa, któżby jej słuchał” – Jezus nie tylko nie cofa tego, co powiedział, ale jeszcze silniej powiada i grozi: ,,Ktoby nie pożywał Ciała Syna Człowieczego i nie pił Krwi Jego, nie będzie miał żywota w sobie”.
Jasno wynika z Ewangelji, że dla Jezusa było najzupełniej obojętne, choćby nawet Apostołowie od Niego odeszli, do których zwrócił się ze słowami: Czy i wy odejść chcecie?
Tak mogliby byli spokojnie odejść wszyscy Apostołowie, gdyż Jezus tego, co pod przysięgą wielokrotną wyrzekł, zmienićby nie mógł, bo nie darmo gdzieindziej powiedział, że nie tylko ziemia, ale nawet niebo może przeminąć, ale Słowa Jego nie mogą być darmo powiedziane.
Apostołowie nie odeszli, przeciwnie, oni uwierzyli w Najświętszy Sakrament, bo św. Piotr tak oświadcza w imieniu ich: ,,Panie do kogóż pójdziemy? – Ty masz słowa żywota wiecznego, a myśmy uwierzyli i przekonali się, że Ty jesteś Chrystus, Syn Boży”.
Zatem nawet ślepy musi to zobaczyć, że Jezus postawił przyjmowanie Komunji św. jako tę granicę, która nieubłaganie oddziela tych, którzy będą zbawieni, od tych, którzy będą odrzuceni.

Jeszcze jedna bardzo ważna uwaga, która narzuca się z wyżej przytoczonego opowiadania Ewangelji.
Pan Jezus nie zadawalnia się tylko samą Wiarą w Niego, ale pod grozą utraty zbawienia domaga się najwyraźniej przyjmowania Komunji św. ,,Ktoby nie pożywał Ciała Syna Człowieczego i nie pił Krwi Jego, nie będzie miał żywota w sobie”, a więc trzeba sobie zapamiętać, że nie ci są Chrystusowi, nie ci są prawdziwymi chrześcijanami, którzy może codziennie do kościoła przychodzą i już nie tylko w samym środku kościoła, ale nawet przy wielkim ołtarzu klęczą, tylko ci, którzy przyklękają przy ołtarzu, czy przy balaskach i przyjmują Komunję świętą.
Bo czyż i Judasz nie był apostołem i nie przebywał stale przy Jezusie, a czy nie jest potępiony? Dlaczego potępiony, to nam mówi Pismo św., przytaczając słowa wyrzeczone z bólem do Apostołów: ,,Czyż z was nie wybrałem dwunastu, a jeden z was jest diabeł”, a św. Jan zapisując to wyjaśnia, że Jezus mówił to o Judaszu.
Zbrodnia zdrady Judasza kiełkuje w jego duszy przy zapowiedzi ustanowienia Najświętszego Sakramentu, dojrzewa zaś i przechodzi w straszny czyn wtedy, kiedy Apostołowie przyjmują pierwszą Komunię św., Której Judasz najprawdopodobniej nie przyjął, bo nie uwierzył w Najśw. Sakrament i dlatego jest ,,Synem zatracenia”.
A więc w towarzystwie Samego Jezusa można się potępić, gdy się nie uznaje Najświętszej Eucharystji”.

W imię Prawdy! C. D. 127

4 stycznia 2024 roku

Podczas modlitwy jutrznią ważne były dla mnie między innymi poniższe słowa:

,,Nawróćcie się do Mnie, by się zbawić, wszystkie krańce świata, bo Ja jestem Bogiem, i nikt inny! Przysięgam na siebie samego, z moich ust wychodzi sprawiedliwość, słowo nieodwołalne. Tak, przede Mną się zegnie wszelkie kolano, wszelki język na Mnie przysięgać będzie”. Iz 45, 22-23

W Liturgii słowa pomocne dla mnie były następujące treści:

,,Dzieci drogie, niechaj nikt was nie zwodzi. Kto czyni sprawiedliwość, jest sprawiedliwy, podobnie jak On jest sprawiedliwy. Kto grzechu się dopuszcza, pochodzi od diabła, bo diabeł jest grzesznikiem od początku. Na to ukazał się Syn Boży, aby zniweczyć dzieło diabła. Kto z Boga się narodził, nie dopuszcza się grzechu, pierwiastek jego życie w nim pozostaje. Nie może grzeszyć, bo z Boga się narodził. Po tym można poznać dzieci Boże i dzieci diabła: kto nie czyni tego, co prawe, nie jest z Boga; tak samo kto nie miłuje brata swego”. 1 J 3, 7-10

,,Nazajutrz stał tam Jan znowu, a z nim dwaj uczniowie jego. Wpatrzony w Jezusa, który przechodził, zawołał: ,,Oto Baranek Boży!” A dwaj uczniowie usłyszawszy słowa jego poszli za Jezusem. Jezus odwrócił się i widząc, że idą za Nim, zapytał ich: ,,Czego szukacie?” Odrzekli Mu: ,,Rabii – to znaczy: Mistrzu – gdzie mieszkasz?” Odpowiedział im: ,,Chodźcie i zobaczcie!”. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszkał, i pozostali przy Nim tego dni. A było to około dziesiątej godziny”. J 1, 35-39

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego z dnia 8 maja 1956 roku:

,,Nazwano mnie ,,Prymasem maryjnym”. Gorąco pragnę życiem swoim usprawiedliwić tę nazwę. Mogę to uczynić w doskonały sposób tylko wtedy, gdy upodobnię się do Ciebie, Królowo mego życia. Stałaś się Służebnicą Pańską – wesprzyj mnie, bym nareszcie był jedynie sługą Twego Syna. Oddałaś krew swoją najczystszą Synowi Człowieczemu . Dopomóż mi do tego, bym i ja krwi swojej nie szczędził Chrystusowi”.

Oraz z dnia 12 maja 1956 roku:

,,W służbie Twojej świętej nie chcę żadnych korzyści czerpać dla siebie. Zabierz ludziom ich serca dla mnie. Weź je dla siebie! Nie chcę nic dla siebie. Oby mnie znienawidzili wszyscy, oby najmniejszej odrobiny serca i uczucia nie zabierali Tobie. Wszystko i wszystkich, co ciążą ku mnie, weź sobie. Dopomóż mi do tego, by już zaczęło się Soli Deo! Lękam się wszystkiego, co jeszcze jest dla mnie, choćby w Tobie. Niech wszystko będzie w Tobie i dla Ciebie. Broń ludzi przede mną! Wszystko uczynię, co będę mógł, aby ludzi tak zrazić do siebie, bym już nie czerpał ludzkich pociech, bym już wiedział, że są ku Tobie. Mam ich oddać Tobie – Soli Deo!
Przestanę myśleć o sobie – wystarczy, że Ty myślisz!
Przestanę mówić o sobie – wszak Tyś jest Słowem Żywota, a nie ja!
Przestanę wysłuchiwać o sobie – niech mówią Tobie o mnie!

Oraz z dnia 20 maja 1956 roku:

,,Zstąp, Duchu Święty, na Watykan i rozpal Białego Papieża do czerwoności, daj mu wszystkie swe dary. Nawiedź Twym płomieniem serca purpuratów, aby równie gorzały jak ich szaty. Ogarnij wszystkich biskupów całego świata, aby dawali świadectwo Twej prawdzie, okazując nie tylko rzetelną prawdę, ale i życie z prawdy.
W Zielone Świątki Duch Święty napełnił serca i umysły taką mocą, że Uczniowie mówili różnymi językami o wielkich sprawach Bożych. Mówili, wołali, krzyczeli… Nie mogli utrzymać słów, myśli, uczuć. Wyglądali jak pijani z upojenia słowem. To straszna siła – świadectwo Prawdzie. Szczęściem jest dla człowieka, gdy można tej sile otworzyć drzwi, gdy płynie ona przez usta, przez słowo, przez czyn apostolski.
Ale tragedią apostoła jest, gdy tę wielką siłę musi w sobie stłumić, gdy nie może mówić, krzyczeć, szaleć po Bożemu. Tak ja wyglądam! ,,Biada mi” – bo nie mogę wyzwolić z siebie Twojej siły… Loquebantur variis linguis – to duch apostolski… Czym jest milczenie w wielkich sprawach Bożych? Co za nieogarniona tajemnica mocy Bożej, która może sprawić, że bomba nie wybuchnie nawet wtedy, gdy w niej ognie się żarzą. Prawdziwie, większą moc okazujesz, gdy dajesz łaskę milczenia, niż gdy dajesz łaskę przepowiadania”.

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie treści w książce pt. ,,Eucharystia w KL Dachau”:

,,Bedrich Hoffman, proboszcz z Horni Bocva, w przedwojennej diecezji ołomunieckiej, i Alois Kolacek, jezuita, przełożony klasztoru Praha II, zdecydowali w swoim sumieniu, że polskich współbraci w kapłaństwie i więźniów świeckich, którzy tego bardzo pragną, nie można pozostawić bez Najświętszego Sakramentu. Sami przyjmowali połowę Komunii świętej, a drugą część dzielili na niewielkie kawałeczki i oddawali je Polakom.
Jedną z pierwszych obozowych Mszy świętych sprawowanych w całkowitej konspiracji była Najświętsza Ofiara złożona 1 stycznia 1942 r. przez ks. Adama Kozłowieckiego, wspominającego z wdzięcznością o. Aloisa Kolacka, który:
,,przyniósł mi Hostię i flaszeczkę wina. Dzisiaj cały dzień, przy pomocy innych, przypominałem sobie Mszę świętą ,,de Beata”. Po wieczornym apelu zamówiłem sobie ks. Leńczyka i poszedłem niby wcześniej spać. Wdrapaliśmy się na łóżko na III piętrze. Czysta szklaneczka od o. Dembowskiego służyła za kielich. Od sufitu odstęp był tak mały, że nawet uklęknąć nie można było. Odprawiłem Mszę świętą leżąc, do której w tej samej pozycji służył mi ks. Leńczyk. Trudno było chyba o bardziej prymitywne warunki niż te, w jakich w tej chwili odprawiałem najmilszą Bogu Ofiarę! Ani ołtarza, ani świec, ani kielicha, ani odrobiny chociażby najlichszych szat liturgicznych. Niż! Złożyłem tę najświętszą Ofiarę za cały świat i za Kościół święty, modliłem się za Ojczyznę, za Towarzystwo, za Rodziców, za młodzież całego świata, za współtowarzyszów obozowej niedoli”.

Oraz

,,O pomocy księży niemieckich wspomniał również o. Albert Urbański, który napisał także, jak w obozowych warunkach dzielił się Najświętszym Sakramentem ze swoimi braćmi w kapłaństwie:
,,wielu księży decydowało się na wszystko, by zdobyć od któregoś z księży niemieckich konsekrowaną Hostię. Mnie się udawało zdobyć nawet kilka. Chowałem je do blaszanej papierośniczki i ukrywałem w kieszeni. Wchodziłem następnie na swoje łóżko znajdujące się przy przejściu między izbami (…), na drugim piętrze łóżkowym, i klęcząc skulony, z powodu braku miejsca, Hostie podzielone na drobiny wielkości ziarnka pszenicy rozdawałem przechodzącym w wielkim tłoku księżom, udającym się do łazienki, względnie wracającym stamtąd. Nie budziło to podejrzeń izbowego, który nigdy nie przyłapał mnie na tej czynności”.

Nie były to jednak ilości wystarczające dla wszystkich i nie wszystkim udało się zdobywać konsekrowane Hostie. Szczególne trudności mieli w tym względzie księża, którzy zatrudnieni byli w innych komandach niż ich współbracia-kapłani i z tego powodu mieszkali oddzielnie, w barakach więźniów świeckich, z którymi razem pracowali. Gdy im się to udawało, często dzielili się Komunią świętą z innymi lub odstępowali Ją jeden drugiemu.
O jednej z takich właśnie sytuacji dzielenia się Najświętszym Sakramentem mówi, opisana we wspomnieniach jednego z księży, poruszająca opowieść o odstąpieniu mu Komunii świętej przez brata zakonnego, która jest jednocześnie świadectwem wielkiej miłości Boga i bliźniego:

,,mam, Ojcze Komunię świętą więc przyjmij ją. Ty zdobyłeś, to twoje prawo. Nie, Ojcze. Myślę, że ty jesteś bardziej głodny Komunii świętej i dlatego oddaję ją tobie. Tak już dawno postanowiłem (…). Wciska księdzu do ręki mały papierowy zwitek i odchodzi. Ksiądz wie, że jego winkiel jest od góry nieco nadpruty. Papierowy korporał jest malutki – 2 x 2 cm, więc wkłada go za winkiel i wraca do izby. Wie, że jeszcze nie wolno iść do Schlfraumu, tam jest najbezpieczniej przyjmować Komunię świętą. Rozgląda się i widzi, że sztubowy jest w swoim kącie za szafkami, a w izbie zwykły gwar. Byle tylko dostrzec niepostrzeżenie do sypialni. Udało się. Kilka ruchów już jest na swojej pryczy na trzecim piętrze. Klęka. Tu dach jest blisko i można tylko klęczeć. Z największą czcią wysuwa spoza winkla papierowy korporalik, delikatnie rozwija go i adoruje ułamek Najświętszej Hostii, chyba jedną dwunasta normalnego komunikanta. Przed nim zagłówek wypełniony trocinami i przykryty szarobrunatnym kocem. Ostrożnie kładzie korporał z Boskim Ciałem na kocu. Jest tak zaskoczony swoim szczęściem, że nie wie co powiedzieć. Serce dyktuje mu akt adoracji – Uwielbiam Cię Chryste, miłością nieba. Wokół jakież ubóstwo. Chyba jeszcze większe niż przy Narodzeniu (…). Kościół w swojej liturgii stara się uczcić Eucharystię przez złote kielichy, cyboria, delikatne płótna, koronki, marmury ołtarzy, wspaniałe obrazy, światło świec i kwiaty. Tu mały kwadracik papieru, brudny koc i prycze pełne insektów”.

W tym początkowym okresie potajemnego rozdzielania Komunii świętej tylko nieliczni kapłani, a zwłaszcza więźniowie świeccy, skazani na śmierć przez panujące w obozie warunki, mogli przyjąć Najświętszy Sakrament. Cierpienie fizyczne i duchowe, jakie odczuwali księża polscy, stawało się dla nich potwierdzeniem tego, że Chrystus może w nich powtarzać ofiarę Krzyża dla zbawienia świata. W myśl zasady, że bez zanurzenia się w świat wartości nie można długo patrzeć w przepaść, sił szukali w modlitwie, która była dla nich obroną przed zwątpieniem i obojętnością. W chwilach najtrudniejszych ks. Stefan Wincenty Frelichowski prosił ich:
,,Módlcie się bracia! Módlcie się w zwątpieniu waszym! Módlcie się, choć wam się wydaje, że wszystko na próżno, że już nic nawet Bóg wam nie pomoże”.

Natomiast dzisiejszy błogosławiony, ksiądz prałat Emil Szramek, przed swoją śmiercią mówił do nich:
,,wielu duchownych na całym świecie zwraca oczy na Dachau, stąd oczekują wybawienia. Od nas zależy, czy zdobędziemy szczyty chrześcijaństwa i staniemy się prawdziwymi naśladowcami Mistrza”.
Słowa te w pewnym stopniu potwierdza i rozwija ks. Franciszek Korszyński, który w swoich wspomnieniach napisał, że:
,,wreszcie w Dachau nauczył nas Pan Jezus, jak mamy odnosić się do Eucharystii, do Mszy świętej (…). Pozbawił nas Pan Jezus Mszy świętej, a jednocześnie budził w naszych duszach serdeczną za sobą tęsknotę, bo taka zawsze powinna być postawa kapłana”.

W imię Prawdy! C. D. 95

10 grudnia 2023 roku

Tego dnia ważne dla mnie były poniższe zdania z Liturgii Słowa:

,,Łaska i wierność spotkają się z sobą,
ucałują się sprawiedliwość i pokój.
Wierność z ziemi wyrośnie,
a sprawiedliwość spojrzy z nieba.
Pan sam szczęściem obdarzy,
a nasza ziemia wyda swój owoc.
Sprawiedliwość będzie kroczyć przed Nim,
a śladami Jego kroków zbawienie”. Ps 85, 11-14

,,Niech dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy – jak niektórzy są przekonani, że Pan zwleka – ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich chce doprowadzić do nawrócenia. Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański, w którym niebo z szumem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną odnalezione.
Skoro to wszystko w ten sposób ulegnie zagładzie, to jakimi winniście być wy w świętym postępowaniu i pobożności, gdy oczekujecie i staracie się przyśpieszyć przyjście dnia Bożego, który sprawi, że niebo, płonąc, pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią. Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których zamieszka sprawiedliwość.
Dlatego, umiłowani, oczekując tego, starajcie się, aby On was zastał bez plamy i skazy – w pokoju”. 2 P 3, 8-14

,,Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym. Tak jak napisano u Izajasza proroka: ,,Oto posyłam wysłańca mojego przed tobą, który przygotuje ci drogę twoją. Głos rozlega się na pustkowiu: gotujcie drogę dla Pana! Prostujcie ścieżki jego!” – tak zjawił się Jan Chrzciciel na pustkowiu głosząc chrzest pokuty na odpuszczenie grzechów. Cała Judea i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy poczęli się schodzić do niego. Przyjmowali z jego rąk chrzest w Jordanie wyznając przy tym swe grzechy.
Jan miał na sobie odzienie z sierści wielbłądziej, był przepasany skórzanym pasem na biodrach i żywił się szarańczą i miodem leśnym. A głosił naukę tej treści: ,,Po mnie przyjdzie mocniejszy ode mnie. Nie jestem godzien pochyliwszy się rozwiązać rzemyka u sandałów jego. Ja chrzciłem was tylko wodą, On zaś będzie was chrzcił Duchem Świętym”. Mk 1, 1-8

Tego dnia przeczytałem także ważne dla mnie słowa z książki pt. ,,Eucharystia w KL Dachau”:

,,Największym ciosem dla księży po zniesieniu ,,przywilejów” było pozbawienie ich możliwości słuchania Mszy świętej i przyjmowania Komunii świętej, czyli tego, co jest tak ważne dla podtrzymywania i rozwoju życia duchowego. Do tej pory:
,,zbiorowa ofiara składana u stóp Chrystusa była jedyną wartością wspólnego przebywania w tym miejscu. Prawda, że jako ludzie grzeszni, różnymi winami osobistymi obciążeni, mieliśmy sposobność zadośćczynić za nie Boskiej sprawiedliwości, co też w miarę sił swoich czyniliśmy; ale pokutowaliśmy tam nie tylko jako prywatni ludzie, lecz także jako kapłani, a więc jako urzędowi przedstawiciele wobec Boga i swoich narodów za winy tych narodów, a może za winy całej ludzkości; dawaliśmy więc Bogu zadośćuczynienie, jak to czynili prorocy i kapłani Starego Testamentu”.