W imię Prawdy! C. D. 369

15 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w katechizmie według Summy Teologicznej św. Tomasza z Akwinu:

,,O darach Ducha Świętego, które dotyczą wiary, czyli o darze mądrości i rozumu, a także o wadach przeciwnych wierze: niewiedzy, zaślepieniu ducha oraz tępocie zmysłów.

— Czy cnota wiary może wystarczyć człowiekowi do pełnego poznania – w takim stopniu, w jakim można to uczynić na ziemi – prawdy o Bogu?
— Tak, wystarcza ona, lecz wraz z towarzyszącymi jej darami Ducha Świętego.
— Jakie dary Ducha świętego są przeznaczone do służby wierze?
— Są to dary mądrości i rozumu.
— W jaki sposób dar mądrości wspomaga cnotę wiary w poznawaniu Boskiej prawdy?
— Dar mądrości wspomaga cnotę wiary w poznawaniu Boskiej prawdy, powodując, że nasz duch, pod wpływem Ducha Świętego, zgłębia sens formuł, które zawierają prawdy Boże oraz rzeczy mogące ich dotyczyć, w ten sposób, że jeśli nie przekraczają one naszego rozumu, mogą być w pełni zrozumiane; a jeśli chodzi o tajemnice Boże, to w ten sposób, że pozwala zachować niewzruszoną wiarę w te tajemnice, pomimo wszystkich trudności, jakie mogłyby się z wiarą w te tajemnice wiązać.
— Czy ten dar mądrości jest najlepszym darem, który może nas właściwie oświecić?
— Tak, ten dar mądrości jest najlepszym darem. Temu darowi mądrości zawdzięczamy na ziemi wszystko, co rozumiemy w porządku prawdy nadprzyrodzonej, a czego pełny obraz będzie przedmiotem naszego szczęścia w niebie. Dar mądrości powoduje, że ziarna nieskończonej prawdy wzrastają w nas i wydają owoce, którymi są prawdy Boże, omyli bezpośredni i właściwy przedmiot cnoty wiary (tamże).
— Czy dar mądrości pomaga także w czynieniu dobra?
— Tak, dar mądrości w najwyższym stopniu pomaga w czynieniu dobra, gdyż jego za-daniem i efektem jest takie oświecanie naszego ducha do nadprzyrodzonego dobra (mając na względzie prawdziwy nadprzyrodzony cel człowieka, którym jest oglądanie Boga) zawartego w objawionej prawdzie, którą otrzymaliśmy od Boga poprzez wiarę, by wola człowieka, przemieniona na sposób Boży, przez miłość, mogła kierować człowiekiem tak, jak powinna.
— W jaki sposób dar mądrości, który jest nadprzyrodzonym wydoskonaleniem naszego ducha, odróżnia się od wiary oraz innych darów, takich jak dary rozumu, umiejętności i rady, które też są nadprzyrodzonym wydoskonaleniem ducha?
— Wiara przedstawia człowiekowi, pod postacią twierdzeń głoszonych w imieniu Boga, pewne prawdy, które w tym, co najważniejsze, przekraczają człowieka. Prawdy te do-tyczą Boga jako takiego, Jego stworzeń, działań człowieka. Choć człowiek przez wiarę może przyjąć te prawdy tak, jak powinien, to jednak może je przeniknąć intelektem w sposób pozwalający na otrzymanie tego dobra, którym dla niego są te prawdy, tylko pod warunkiem, że pozna je jako podstawowe zasady dotyczące: Boga jako takiego, Jego stworzeń oraz działań człowieka. Dar mądrości ma za swój przedmiot zgłębienie tych prawd ogłoszonych w imieniu Boga. Co do prawd dotyczących Boga jako takiego, Jego stworzeń i działań człowieka, to osąd ich dotyczący staje się doskonały: dzięki darowi rozumu w przypadku rzeczy związanych z Bogiem, dzięki darowi umiejętności w przypadku rzeczy związanych ze stworzeniami, a dzięki darowi rady dla rzeczy związanych z działaniem człowieka.
— Jak jest rola daru rozumu, drugiego daru Ducha Świętego dotyczącego w sposób specjalny cnoty wiary?
— Mocą daru rozumu wierzący będący w stanie łaski i pod bezpośrednim działaniem Ducha Świętego dokonuje absolutnie pewnej i nieomylnej oceny, nie używając naturalnego sposobu rozumowania (działa jakby instynktownie i w sposób intuicyjny), do-tyczącej prawdziwego charakteru rzeczy stworzonych w odniesieniu do rzeczy związanych z wiarą, według tego, w jaki sposób powinno się w nie wierzyć albo w jaki sposób powinny one kierować naszym postępowaniem – dzięki bezpośredniemu dostrzeżeniu tego, co w stworzeniach jest w harmonii z pierwszą prawdą, która jest przedmiotem i ostatecznym celem naszych działań, a co w niej nie jest.
— Czy ten dar ma szczególne znaczenie dla wierzących?
— Tak, gdyż jest właściwym lekarstwem na jedną z większych bolączek trapiących ludzkość, szczególnie od czasu Renesansu.
— Co to jest za bolączka?
— Chodzi tutaj o to, że od Renesansu, nawet w środowiskach uformowanych przez chrześcijaństwo, przeważyła fałszywa nauka, która nie bierze już pod uwagę rzeczywistego związku rzeczy stworzonych z Bogiem, który jest pierwszą prawdą i ostatecznym celem człowieka, ale która w porządku spekulatywnym czyni z nauk o stworzeniach trwałą przeszkodę dla prawdy wiary, a w porządku praktycznym spowodowała odrodzenie się antycznego pogańskiego zepsucia, które jest tym bardziej niebezpieczne, ze nastąpiło po okresie wielkiego nadprzyrodzonego rozkwitu cnót praktykowanych przez świętych.
— Czy jest to jedna z podstawowych przyczyn zła, jakie panuje na świecie i trapi współczesne społeczeństwo?
— Tak, jest to jedna z podstawowych przyczyn zła, jakie panuje na świecie i trapi współczesne społeczeństwo.
— Czy cnota wiary, i dary mądrości i rozumu jej towarzyszące, gdy wierni są w stanie laski, stanowi najsilniejsze lekarstwo przeciwko złu współczesnego społeczeństwa, które jest bezbożne i odseparowane od Boga?
— Tak, cnota wiary, i dary mądrości i rozumu jej towarzyszące, gdy wierni są w stanie łaski, stanowi najsilniejsze lekarstwo przeciwko złu współczesnego społeczeństwa, które jest bezbożne i odseparowane od Boga.
— Jakie są wady przeciwstawiające się tym wspaniałym darom Ducha Świętego, jaki-mi są dar mądrości i dar rozumu?
— Są to ignorancja, która przeciwstawia się mądrości, oraz zaślepienie umysłu i tępota zmysłów, które przeciwstawiają się darowi rozumu.
— Skąd pochodzą te wady, a szczególnie te dwie ostatnie?
— Pochodzą w szczególności z grzechów cielesnych, które przytłaczają życie duchowe”.

W imię Prawdy! C. D. 368

15 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w katechizmie według Summy Teologicznej św. Tomasza z Akwinu:

„— Czy odmawianie Symbolu Apostolskiego, czyli Credo, jest najdoskonalszym aktem wiary?
— Tak, odmawianie Symbolu Apostolskiego, czyli Credo, jest najdoskonalszym aktem wiary. Należałoby polecać go wszystkim wiernym do codziennego odmawiania.
— Czy jest jeszcze inna formuła aktu wiary, która byłaby krótka i precyzyjna i która w doskonały sposób byłaby aktem wiary nadprzyrodzonej będącej pierwszą z cnót teologalnych?
— Tak, oto ona, w formie modlitwy:
Wierzę, o Boże mój, w to wszystko, coś objawił i przez Twój Kościół święty katolicki do wierzenia podał; a wierzę w to, ponieważ jesteś samą Prawdą i omylić nas nie możesz. Boże mój, umocnij Wiarę moją!
— Kim są ci, którzy mogą uczynić taki akt wiary?
— Są to ci, którzy cieszą się nadprzyrodzoną cnotą wiary.
— Czy niewierzący mogą uczynić taki akt wiary?
— Nie, niewierzący nie mogą uczynić takiego aktu wiary, gdyż nie wierzą w to, co Bóg objawił ze względu na ich nadprzyrodzone szczęście. Dzieje się tak z tego powodu, że Boga nie znają i nie poddają się ufnie i całkowicie działaniu Boga, który może i chce obdarzyć ich dobrem według swojego upodobania. Dzieje się tak też dlatego, że poznawszy te prawdy, odmówili ich uznania.
— Czy ludzie bezbożni mogą uczynić ten akt wiary?
— Nie, bezbożni ludzie nie mogą uczynić tego aktu wiary, gdyż nawet jeśli uważają za pewne to, co Bóg objawił ze względu na autorytet Boga, który nie może się pomylić i nie może nas omylić, to jednak nie przylgnęli do słowa Bożego w sposób nadprzyrodzony, bo nienawidzą go, choć nie mogą uwolnić się od podległości Bogu.
— Czy istnieją ludzie, którzy mogą wierzyć w taki właśnie sposób, czyli bez aktu wiary wynikającego z cnoty nadprzyrodzonej?
— Tak, istnieją, ale czyniąc w ten sposób, naśladują tylko demony.
— Czy heretycy są zdolni do nadprzyrodzonego aktu wiary?
— Nie, heretycy nie są zdolni do nadprzyrodzonego aktu wiary, gdyż nawet jeśli przylgną w duchu do takiego albo innego punktu doktryny objawionej, to jednak zamiast przy-lgnięcia do słowa Bożego jest w nich przywiązanie do ich własnego osądu.
— Czy ci heretycy są bardziej w błędzie, jeśli chodzi o akt wiary, niż są bezbożnicy i demony?
— Tak, gdyż nawet słowo Boże, czyli autorytet Boga, nie jest dla nich powodem przylgnięcia ich ducha do prawdy.
— Czy apostaci są zdolni do aktu wiary?
— Nie, apostaci nie są zdolni do aktu wiary, gdyż całkowicie odrzucili to, w co wcześniej wierzyli ze względu na słowo Boże.
— Czy grzesznicy są zdolni do aktu wiary jako aktu cnoty nadprzyrodzonej?
— Tak, grzesznicy są zdolni do aktu wiary jako aktu cnoty nadprzyrodzonej pod warunkiem, że cieszą się posiadaniem tej cnoty, a mogą ją posiadać, choć w sposób niedoskonały, także gdy nie mają miłości, czyli są w stanie grzechu śmiertelnego.
— Czy każdy grzech śmiertelny jest grzechem przeciwko wierze?
— Nie, nie każdy grzech śmiertelny jest grzechem przeciwko wierze.
— Na czym polega grzech przeciwko wierze?
— Grzech przeciwko wierze polega na odmowie poddania się słowu Bożemu w szacunku i uznaniu dla niego.
— Czy to zawsze z własnej winy człowiek odmawia poddania się słowu Bożemu w szacunku i uznaniu dla niego?
— Tak, dzieje się to zawsze z winy człowieka – z tego powodu, że stawia on opór łasce uczynkowej, przy pomocy której Bóg zaprasza go do uczynienia tego aktu poddania się.
— Czy wszyscy ludzie, którzy żyją na tym świecie, doświadczają takiej łaski uczynkowej?
— Tak, wszyscy ludzie, którzy żyją na tym świecie, doświadczają takiej łaski uczynkowej, choć w różnym stopniu oraz według Bożego upodobania w ramach Jego opatrznościowych rządów.
— Czy posiadanie nadprzyrodzonej cnoty wiary jest wielką łaską od Boga?
— Tak, posiadanie nadprzyrodzonej cnoty wiary jest, w pewnym sensie, największą łaską od Boga.
— Dlaczego posiadanie nadprzyrodzonej cnoty wiary jest największą łaską od Boga?
— Dlatego, że bez wiary nadprzyrodzonej nie możemy absolutnie nic uczynić w ramach porządku zbawienia i jesteśmy całkowicie straceni dla nieba, chyba że otrzymamy ją jednak od Boga przed śmiercią.
— Jeśli mamy szczęście posiadać cnotę wiary, to czy byłoby zatem wielkim grzechem narażanie się na jej utratę poprzez pewne znajomości, rozmowy czy lektury, które mogłyby zaszkodzić wierze?
— Tak, byłoby wielkim grzechem, jeśliby się tak czyniło świadomie. Nawet gdy w takim zachowaniu nie ma na początku winy, to jest ono jednak zawsze godne pożałowania.
— Należy zatem dobrze dobierać swoje znajomości i lektury, mając to na względzie, by nie tylko nie narażać wiary, ale by ją pielęgnować i rozwijać?
— Tak, jest to rzeczą najważniejszą, szczególnie gdy na świecie, w którym panuje rozpasana swoboda mediów, może przydarzyć się wiele rzeczy, które będą niosły ze sobą niebezpieczeństwo dla wiary.
— Czy jest jeszcze jakiś grzech przeciwko wierze?
— Tak, jest to grzech bluźnierstwa.
— Dlaczego bluźnierstwo jest grzechem przeciwko wierze?
— Dlatego, że sprzeciwia się ono bezpośrednio zewnętrznemu aktowi wiary, który jest wyznaniem tej wiary za pomocą słów. Każde bluźnierstwo zasadza się na pewnych słowach obraźliwych dla Boga albo dla jego świętych.
— Czy bluźnierstwo jest wielkim grzechem?
— Bluźnierstwo jest zawsze bardzo wielkim grzechem.
— Czy przyzwyczajenie do bluźnienia usprawiedliwia lub zmniejsza ciężar tego grzechu?
— Nie, wprost przeciwnie, takie przyzwyczajenie dodatkowo zwiększa ciężar grzechu, gdyż zamiast pracy zmierzającej do poprawy, grzesznik pozwala, by zło jeszcze głębiej zakorzeniło się w jego sercu”.

W imię Prawdy! C. D. 367

15 czerwca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Eliasz zszedł z góry i odnalazł Elizeusza, syna Szafata, orzącego: dwanaście par wołów przed nim, a on przy dwunastej. Wtedy Eliasz, podszedłszy do niego, zarzucił na niego swój płaszcz.
Wówczas Elizeusz zostawił woły i pobiegłszy za Eliaszem, powiedział: «Pozwól mi ucałować mego ojca i moją matkę, abym potem poszedł za tobą».
On mu odpowiedział: «Idź i wracaj, bo po co ci to uczyniłem?»
Wtedy powrócił do niego i zaraz wziął parę wołów, złożył je na ofiarę, a na jarzmie wołów ugotował ich mięso oraz dał ludziom, aby zjedli. Następnie zabrał się i poszedłszy za Eliaszem, stał się jego sługą”. 1 Krl 19, 19-21

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„Aby dokładnie poznać ducha ludzkiego, dobrze jest najpierw zbadać tę dziwna rozmaitość, jaka zachodzi nie tylko między poszczególnymi ludźmi, ale także pomiędzy ich duchami i zdolnościami. Jak bowiem ciałem, tak też i duchem różnią się ludzie między sobą. Pan „dał jednemu pięć talentów, drugiemu zaś dwa, a trzeciemu jeden” (Mt 25, 15).
Jedni mają silne ciało, ale tępy i niepojęty umysł; inni znowu obdarzeni są żywym i bystrym rozumem, lecz ciągłe choroby niszczą ich siły żywotne. Niektórzy, skłonni do życia samotnego i kontemplacyjnego, niezdolni są do spraw doczesnych, inni znowu są zdatni do czynności i zajęć praktycznych, a mniej zdolni do kontemplacji. Niektórzy są szczerzy, otwarci i tego, co myślą, nie obwijają w bawełnę; inni znowu kryją się z myślami i wyrażają się tylko ogródkami. Jedni zyskują sobie przychylność wszystkich usłużnością, swobodą i słodyczą; inni zaś ponurzy i zachmurzeni unikają wszelkiej styczności z ludźmi. Jedni w szlachetnym i zacnym umyśle myślą tylko o rzeczach wzniosłych i wspaniałych; inni wylani na wszelkie brudy przed niczym się nie uchylają, byleby zaspokoić pożądliwość. Inni znowu mają tępszy umysł, lecz usilną pracą starają się zaradzić wrodzonemu niedostatkowi.

Wreszcie – zdarzają się i znakomitości, raczej aniżeli niż ludzie, lecz są to fenomeny ukazujące się sporadycznie w biegu wieków. Dla nich nie ma nic zbyt ciężkiego, nic tak zawiłego, czego by nie rozwiązali, nic tak trudnego, czemu by nie podołali. Doświadczenie zaś stwierdza, że umysły bystrzejsze łatwiej błądzą i są zdolniejsze do wyszukiwania nowości niż do działania, gdyż wiecznie są niezdecydowane, ciągle wynajdują urojone przeszkody i wszystko wprawiają w zamieszanie zbyteczną drobiazgowością. Pewniejsze i więcej przydatne są umysły średnie.

Wiele przyczyn składa się na wywołanie tej rozmaitości. Pierwszą jest wzajemne oddziaływanie duszy i ciała, nienormalny stan jego członków i większa lub mniejsza ich zdatność do wykonywania własnych czynności; z drugiej zaś strony wstrząśnienia duszy poruszają i miotają ciałem jakby jakieś nawałnice. Drugą przyczyną jest rozmaitość temperamentu u poszczególnych ludzi, tj. owe nieprzeliczone kombinacje głównych przymiotów u każdego człowieka. Filozofowie zaś uczą i doświadczenie stwierdza, że temperament wywiera stanowczy wpływ na obyczaje . Trzecia przyczyna pochodzi z różnych zamieszań, jakie opanowują umysł i stają się zarodem gwałtownych poruszeń. Czwarta wypływa z rozmaitości miejsca i klimatu, które bez wątpienia wpływają na rozmaitość obyczajów u różnych narodów. Niektóre bowiem narody są z natury wojownicze, inne zaś zniewieściałe; jedne są dzikie, inne łagodne; jednych umysły są spokojne wskutek łagodnego klimatu, innych zaś gwałtowne i zupełnie podobne do nieba, pod którym mieszkają.
Do tego należy dodać wykształcenie, wychowanie, wiek, stan, pożywienie, tradycje rodowe, stosunki towarzyskie itp., co nie tylko jednych od drugich, ale jednego i tego samego człowieka w różnych porach życia zmienia i odróżnia. Warto posłuchać, co w tym względzie mówi Tertulian.
„Jak ziarna każdego gatunku zboża” – mówi on – „zupełnie jednako wyglądają, a przecież różne wydają plony: jedne wydają zwyczajny, inne nawet go przewyższają, a inne wreszcie wyradzają się stosownie do rozmaitego klimatu i gleby, stosownie do staranności i opieki, jakimi są otaczane, i zależnie od rozmaitych czasów i klęsk elementarnych; tak samo ma się i z duszą: jest ona co do istoty jednaka, ale różna w owocach, bo i tu wywiera wpływ miejsce pobytu. Powiadają, że w Tebach rodzą się ludzie tępego umysłu i ze zwierzęcym instynktem; w Atenach – skłonni do nauk i bystrego pojęcia. Empedokles wywodzi przyczynę bystrości lub niezdolności umysłu z jakości krwi, a postęp i doskonałość z nauki i wychowania. Nadto powszechnie utarte jest zdanie o charakterach narodowych. Komicy wyśmiewają Frygijczyków jako bojaźliwych; Salustiusz piętnuje Maurów mianem próżnych, a Dalmatów przezywa okrutnymi; nawet Apostoł nazywa Kreteńczyków kłamcami. Może ma tu wpływ także ciało i jego zdrowie. Bogactwo przeszkadza mądrości, a niedostatek jej sprzyja; paraliż niszczy rozum, suchoty go nie naruszają. Ileż znowu innych przyczyn wpływa dodatnio lub ujemnie na przymioty człowieka wyższe niż dobra tusza i wielka siła cielesna. Dodatnio wpływają: nauki, wychowanie, sztuki, doświadczenie, zajęcia i prace; ujemnie zaś, ciemnota, lenistwo, opieszałość, rozkosze, brak doświadczenia, ociężałość i nałogi”.
Tak więc widoczną jest rzeczą, że stosownie do rozmaitego wpływu powyższych przyczyn rozmaite są u różnych ludzi duchy, rozmaite prądy, poruszenia i popędy naturalne.

Z tego zaś łatwo wywnioskować, jak trudne jest poznanie ducha ludzkiego, tej niezgłębionej przepaści, pełnej kryjówek i zakątków, niedostępnej dla nikogo z wyjątkiem samego Boga i tego, komu by Bóg objawić raczył. „Człowiek jest wielką przepaścią” – mówi święty Augustyn – „a Ty, o Boże, znasz liczbę jego włosów i nie ubędzie ani jeden bez Ciebie; a jednak łatwiej zliczyć jego włosy aniżeli popędy i poruszenia jego serca”.

Najszkodliwszym nieprzyjacielem człowieka jest własny duch. Jest on podstępny, zwodniczy i chytry; chwiejny, ciekawy, niespokojny i goniący za nowostkami. Wyobraźnia nie może mu poddać nic tak szpetnego, czym by się nie zajął; nie ma nic tak głupiego i próżnego, czego by nie przyjął. Co dopiero hołdował pozornie Duchowi Bożemu, a za chwilę już przechodzi w służbę szatańską i „nigdy nie trwa w tym samym stanie” (Hi 14, 2). Będąc chytrym postępuje sobie nadzwyczaj zręcznie i zmyślnie w pokrywaniu siebie i własnej korzyści płaszczykiem chwały Bożej i postępu w doskonałości. Jednak w gruncie rzeczy nie chodzi mu o chwałę Bożą lub o postęp w doskonałości, ale siebie samego uwielbia i kocha, a nawet najświętsze rzeczy odnosi świętokradzko do siebie jako do celu ostatecznego.
Toteż każdy powinien strzec się bardziej samego siebie aniżeli szatana, bo żadna siła zewnętrzna nie może nam szkodzić, jeżeli jej sami nie podamy broni, ręki i zezwolenia. Wprawdzie wielu przeciwników usiłuje wtrącić nas do zguby, do tego dąży świat, szatan i człowiek, lecz nikt bardziej nie nastaje na nas aniżeli człowiek.

„Zapytasz może” – pyta święty Bernard – „co za człowiek? Każdy względem siebie samego. Nie dziw się temu, bo człowiek tak dalece jest własnym kusicielem i zdrajcą, że nie potrzebujesz obawiać się kogo innego, jeżeli sam na siebie nie podniesiesz ręki. Wszak powiedziano: „I któż Wam zaszkodzi, jeśli w dobrym współzawodniczyć będziecie?” (1 P 3, 13). Ręką twoją jest zezwolenie: jeżeli podszeptom szatańskim i światowym ponętom odmówisz zezwolenia, a „nie wydasz członków swoich orężem nieprawości i nie zezwolisz, by grzech królował w twym ciele znikomym”, dowiedziesz, że jesteś dobrym naśladowcą, któremu złość nie zaszkodziła. Szatan cię napada, lecz nie obala, bylebyś mu odmówił przyzwolenia. On wprawdzie z zazdrości napadł i obalił mieszkańców raju, jednakże dopiero wtenczas, kiedy się zgodzili i nie sprzeciwiali. Kusi także i świat, bo w złym jest pogrążony (1 J 5, 19). Kusi wszystkich, lecz wywraca tylko swoich zwolenników, tj. tych, co się z nim zgadzają. Z tego dość już jest widocznym, że człowiek sam dla siebie jest największym zdrajcą, bo tylko swoim wpływem, bez obcej pomocy, może upaść; obcym zaś, bez własnego udziału, upaść nie może. Któremu tedy z nich najbardziej opierać się należy? Zapewne temu, który będąc najbliższym, sam wystarcza do upadku, a bez którego wszystkie inne nic nie zdołają”.

W imię Prawdy! C. D. 366

14 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w żywocie św. Bazylego:

„Święty Bazyli dla wielkiej świątobliwości swojej, głębokiej nauki i znamienitych zasług jakie położył w Kościele, wielkim przezwany, rodem z Cezarei w Kapadocyi, przyszedł na świat roku Pańskiego 328. Był synem świętego Bazylego i świętej Emilii, wnukiem świętej Makryny która go wychowała, a bratem świętego Grzegorza Biskupa Nissejskiego, świętego Piotra Biskupa Sebasty i świętej Makryny młodszej, której wpływowi przypisywał że i on sam i bracia jego świat opuściwszy, Panu Bogu się poświęcili na wyłączną służbę. Początkowe nauki pobierał w rodzinnem mieście, wymowy i filozofii uczył się w Carogrodzie, a dla wydoskonalenia się w nich udał się do Aten. Tam chodząc do akademii razem ze świętym Grzegorzem późniejszym Biskupem Nazyanzeńskim, zawiązał z nim ścisłą przyjaźń. Obaj ćwiczeniom pobożności oddając się pilnie, i w naukach się kształcąc, Boską chwałę jedynie mieli na celu. Po skończonym tym zawodzie w całej Grecyi, jako najuczeńsi mężowie zasłynęli. Wtedy cesarz Julian, który z nim także w akademii Ateńskiej pobierał nauki, wezwał Bazylego na dwór swój, na którym wielu uczonych trzymał. Lecz Bazyli wiedząc już o jego odstępstwie od wiary, nie przyjął tych zaprosin, i udał się do Egiptu, Palestyny, Syryi i Mezopotamii, w celu przypatrzenia się sposobowi życia zakonników tam będących, gdyż i sam podobny żywot wieść zamyślał. W tej podróży wielu znakomitych filozofów pogańskim i błędami arianizmu zarażonych chrześcijan nawrócił.

Po powrocie swoim, wyświęcony na kapłana, rozdawszy cały majątek jaki był odziedziczył po ojcu, na ubogich, wraz ze świętym Grzegorzem przyjacielem swoim, osiadł na puszczy w Poncie, i wielu towarzyszy do siebie zgromadziwszy, wiódł z nimi życie zakonne według ustaw jakie sam ułożył, a które później stały się Regułą wszystkich tak męzkich jak i żeńskich zakonów na Wschodzie zakładanych, i Bazylego w rzędzie Zakonodawców postanowiły.

Po śmierci Juliana, Walens na tron wstąpiwszy, jako zwolennik arianów chrześcijan prawowiernych okrutnie prześladował. Biskup Cezarei rodzinnego miasta Bazylego, wplątany w sidła arianów, już w wierze chwiać się był zaczął. Inni Biskupi, widząc iż to czyni jedynie z braku dostatecznej nauki, zmusili niejako Bazylego, aby opuścił swoję ukochaną pustynię, a przyszedł w pomoc własnemu Biskupowi, który błędom sekciarzy czoła stawić nie umiał. Jakoż świętą wymową, głęboką nauką i niezmordowaną gorliwością, i Pasterza swojego i jego owce od zguby wyratował, tak słowem jak i pismami, po dziś dzień sławnemi zbijając bluźnierstwa arianów na Bóstwo Chrystusa Pana miotane. Wkrótce potem Euzebiusz, Biskup Cezarejski, żywota dokonał, a Bazyli widząc że lud i duchowieństwo na miejsce zmarłego zamierzają go powołać, ukrył się w miejscu ustronnem, pilnie jednak ztamtąd strzegąc, aby stronnicy ariańscy swojego na stolicę Biskupa nie wysadzili, zalecał i popierał na to Biskupstwo świętego Grzegorza. Lecz w końcu sam od niego wymówić się nie mógł. Uległ woli sąsiednich Biskupów, którzy odniósłszy się w tej mierze do Rzymu, od Ojca świętego rozkaz uzyskali.

Obowiązki biskupie, chociaż ciągle bardzo wątłego był zdrowia, z największą gorliwością spełniał. Naukami, pismami a przede wszystkiem przykładem świątobliwego życia, owczarni swojej służył. W czem, aby mieć pomoc, przyzwał do siebie świętego Grzegorza, który z miłości ku niemu opuścił także puszczę. Z arianami bezustanną toczył wojnę, pomimo iż cesarz Walens, zagorzały ich poplecznik, wielu Biskupów katolickich wygnał, a na ich stolice arianów poobsadzał, a innych bojaźliwszych groźbą i strachem do milczenia pozmuszał. Gdy więc Bazyli, pomimo tego przeciw arianom silnie i stanowczo występował, szerzyć się ich błędom w swojej dyecezyi nie dawał, a wielu już w nie wplątanych z tej zguby wyrwał, ściągnął na siebie zawzięty gniew cesarza. Ten przybywszy do Cezarei, wszystkimi sposobami starał się podejść Bazylego, aby go albo w błędy ariańskie uwikłać, albo przynajmniej od obrony prawdy katolickiej powstrzymać. Widząc zaś że łagodnymi środkami nic wskórać nie może, wysłał do niego Modesta Wielkorządcę, który w imieniu cesarza zagroził mu zaborem dóbr biskupich, następnie wygnaniem, a w końcu męką i śmiercią okrutną. Święty odrzekł mu na to: „Boga raczej niż cesarza słuchać winienem: jeśli mi majętność zabierze, nie zuboży mnie, bo mi dosyć na tych wytartych szatach i kilku księgach; wygnania też się nie boję, bo cała ziemia jest moją, jako Boża, na której wszędzie przytułek znajdę. A i o męki któremi mi grozisz nie stoję, bo one mnie przywieść mogą do pożądanej przeze mnie dla Chrystusa śmierci. Przez nie wyświadczy mi cesarz największe dobrodziejstwo, gdyż mnie prędzej do Boga mego poszle.” Na co gdy rzekł mu Modest: „Nikt mi, gdym w imieniu cesarskim występował, tak zuchwale nie odpowiadał.” – „Boś znać na Biskupa nie natrafił, odpowiedział Święty. W stosunkach naszych z każdym, a tem bardziej, z piastującymi władzę, pokorę, uległość i łagodność okazujemy, lecz gdy nam kto wiarę wydzierać chce, temu śmiało czoło stawimy.”

Cesarz z razu nie nalegał więcej na Bazylego, ale wkrótce uległ intrygom ariańskim, i wskazał go na wygnanie. Lecz gdy przyszło podpisać wyrok, trzy razy pióro się mu psuło, w czem uznając moc Bożą zniszczył wyrok już gotowy.
Wkrótce potem synek cesarski śmiertelnie zachorował. Walens z rozpaczy, gdy modlitwy arianów nic nie pomagały, udał się do Bazylego, który mu powiedział: ,,Wyrzecz się cesarzu błędów ariańskich, a Pan Bóg ci syna na moje modlitwy uzdrowi.” Walens mu to przyrzekł, Święty pomodlił się i dziecko wyzdrowiało; lecz gdy cesarz wracając do swoich błędów arianom kazał je ochrzcić, w ręku ich umarło.

Niewypowiedziane prace, trudy, prześladowania i niebezpieczeństwa przebył ten święty Biskup, rządząc swoją dyecezyą w czasach wielkiego ucisku Kościoła od arianów przez cesarza popieranych, za co zaszczycony został listami Papieża świętego Damaza, który go głównym obrońcą wiary świętej na Wschodzie nazywał. W ścisłych także stosunkach przyjaźni zostawał ze świętym Ambrożym, drugim w owym wieku filarem Kościoła, który poczytywał go za najgorliwszego i najznakomitszego Biskupa owego wieku. Za jego rządów ciężki głód dotknął był Cezareę i cały kraj okoliczny: Święty rozdawszy wszystek swój znaczny majątek, jaki wówczas spadł był na niego po śmierci matki, kazaniami swojemi i przykładem pobudził możniejszych obywateli Cezarei do tak wielkich ofiar, iż lud mało co uczuł tej klęski. Cały oddany obowiązkom swojego Pasterstwa, nie spuszczał z oczów ojcowskich i zakonu przez siebie założonego, który w późniejszych wiekach na całym Wschodzie się rozkrzewił i wysoko zakwitnął. Na Biskupstwie lat tylko ośm zasiadał.

Gdy już blizkim był śmierci, zawezwał pewnego znakomitego i uczonego lekarza Żyda, imieniem Józefa. Mąż Boży bardzo go lubił, często w rozprawach jakie z nim miewał, pociągał go do wiary katolickiej, i pomimo jego oporu, przepowiedział mu że chrześcijaninem zostanie, a nawet z rąk jego Chrzest święty przyjmie. Żyd ten wezwany do chorego Biskupa oświadczył iż żadnej nadziei nie ma, i że śmierć za chwilę nastąpi. Usłyszawszy to Bazyli rzekł mu: „Nie wiesz, co mówisz. Ja póty nie umrę aż cię ochrzczę.” – „Słończe nie zajdzie, odpowiedział lekarz, a umrzesz mój drogi panie.” – „A jeżeli do jutra żyć będę, co powiesz?” rzekł biskup – „O życie się zakładam, odparł znowu żyd, że to nie nastąpi.” – „Życia nie trać, powiada Biskup, lecz żyj Chrystusowi.” Zrozumiał Józef o co idzie, i przyrzekł Świętemu że się ochrzci jeśli zakład przegra. Bazyli zaczął się modlić, aby mu Bóg życia przedłużył dla pozyskania tej duszy, i Pan go wysłuchał. Przebył noc spokojną, a nazajutrz Żyd upadł mu do nóg widząc cud wyraźny, i oświadczył że chce zostać chrześcijaninem. Bazyli wstał z łoża o swej mocy, poszedł do kościoła, ochrzcił lekarza z całą jego rodziną i wszystkimi domownikami, odprawił Mszę świętą, przeżegnał w kazaniu lud zebrany, i polecił im nowonawróconych, a przed wieczorem dnia tegoż, było to zaś 1 stycznia roku Pańskiego 378, oddał Bogu ducha.

POŻYTEK DUCHOWY
Otóż jak święci Pańscy i na łożu śmiertelnem złożeni znajdują jeszcze siły, gdzie idzie o pozyskanie Panu Jezusowi duszy przez Niego odkupionej. Czy czujesz w sobie chociaż trochę tej świętej gorliwości o zbawienie bliźnich? A przede wszystkiem czyś nią ożywiony względem osób od ciebie zależących, lub o których zbawienie miłość chrześcijańska nakazuje ci szczególnie się troszczyć.

W imię Prawdy! C. D. 365

14 czerwca 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii słowa:

,,Gdy Eliasz przyszedł do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Bóg rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!»
A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pana nie było w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pana nie było w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pana nie było w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu.
Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?»
Eliasz odpowiedział: «Żarliwością zapłonąłem o Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze, a Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie».
Wtedy Pan rzekł do niego: «Idź, wracaj swoją drogą ku pustyni Damaszku. A kiedy tam przybędziesz, namaścisz Chazaela na króla Aramu. Później namaścisz Jehu, syna Nimsziego, na króla Izraela. A wreszcie Elizeusza, syna Szafata z Abel-Mechola, namaścisz na proroka po tobie»”. 1 Krl 19, 9a. 11-16

,,Jawicie się jako źródło światła w świecie,
trzymając się mocno Słowa Życia”. Por. Flp 2, 15d. 16a

„Słyszeliście, że powiedziano w Starym Zakonie: Nie cudzołóż. A ja wam powiadam, że każdy, kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, popełnił już w sercu swym cudzołóstwo. Jeżeli więc prawe oko twoje staje ci się powodem do upadku, wyłup je i odrzuć od siebie. Bo lepiej dla ciebie, jeżeli stracisz jeden ze swych członków, niż żeby całe ciało twoje miało być wrzucone do piekła. I jeżeli twa prawa ręka stanie ci się powodem upadku, odetnij ją i odrzuć od siebie. Bo lepiej dla ciebie, jeżeli stracisz jeden ze swych członków, niż żeby całe ciało twoje miało pójść do piekła”. Mt 5, 27-32

Tego dnia ważne były dla mnie także poniższe słowa z Pisma świętego:

„Najmilszy! Zaklinam cię przed Bogiem i Jezusem Chrystusem, który będzie sądził żywych i umarłych, przez przyjście Jego i Królestwo Jego: przepowiadaj słowo, nalegaj w czas, nie w czas; karć, proś, grom z wszelką cierpliwością i nauką. Będzie bowiem czas, gdy zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich pożądliwości nagromadzą sobie nauczycieli, mając świerzbiące uszy, i od prawdy słuch odwrócą, a obrócą się ku baśniom. Ale ty czuwaj, znoś wszelkie trudy, sprawuj dzieło ewangelisty, posługiwanie twoje wypełniaj. Bądź trzeźwym. Bo mnie już ofiarować mają, i czas rozwiązania mego nadchodzi. Potykaniem dobrym, potykałem się, zawodu dokonałem, wiarę zachowałem. Na ostatek odłożony mi jest wieniec sprawiedliwości, który mi odda Pan, sędzia sprawiedliwy, w on dzień, a nie tylko mnie, ale i tym, którzy miłują przyjście Jego”.