W imię Prawdy! C. D. 400

26 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Stąd Pismo Święte nazywa błogosławieństwem tego, który się zawsze boi (Prz 28, 14). Wielka jest bowiem zmienność rzeczy, wielka niestałość umysłu ludzkiego, różne działanie Opatrzności Boskiej. Po dniu pogodnym przychodzi noc burzliwa, a po największych dostatkach – zupełna nędza. Często śmiech zamienia się w płacz, radość w smutek, a co dopiero skosztowana wargami słodycz Boża wnet zamienia się w niezmierną gorycz.

Tak swym zamierzonym biegiem przemija wszystko pod słońcem (Koh 3, 11), a ten, co rzekł w dostatku swoim: ,,Nie będę poruszony na wieki”, niebawem powiada z jękiem: ,,Odwróciłeś oblicze swe ode mnie i stałem się zatrwożony” (Ps 29, 7 i 8). Z tego poznajemy, że nikt nie jest bezpieczny w dzień mocy (Ps 109, 3) swojej i że stąd koniecznie potrzeba nam wołać bez ustanku do Boga: ,,Gdy ustanie siła moja, nie opuszczaj mnie” (Ps 70, 9).

Prześlicznie wyraża się o tej pełności święty Bernard, mówiąc: ,,Duch przychodzi i odchodzi jako chce i nie łatwo ktoś pozna, skąd przychodzi i dokąd idzie. Tego może wolno nie widzieć bez utraty zbawienia, jednak bardzo niebezpiecznym jest nie wiedzieć bez utraty zbawienia, jednak bardzo niebezpiecznym jest nie wiedzieć, kiedy przychodzi lub kiedy odchodzi, albowiem te dziwne zmiany w postępowaniu Ducha Świętego względem nas musimy jak najtroskliwiej śledzić, byśmy nieobecnego nie pragnęli nieporządnie, a nie chełpili się Jego obecnością. Bo kiedy ktoś odchodzi w tym celu, aby tym goręcej był przywoływany, jakże będzie mógł być przyzywanym, jeżeli się jego odejścia nie zauważyło? A znowu: kiedy ktoś w tym celu raczy powrócić, aby pocieszyć, jakżeż nieodpowiednio do swego majestatu będzie przyjęty, jeżeli się nawet nie zauważy jego przybycia? Tak więc dusza niepoznająca odejścia naraża się na złudzenia, a niewyczekująca powrotu – staje się niegodną odwiedzin. Toż należy czuwać w każdej godzinie, bo nie wiemy, kiedy Duch Święty nadejdzie lub kiedy odejdzie. Duch Święty przychodzi i odchodzi, a nie zaprzestaje tego kolejnego działania względem tych, którzy są duchowi, lub raczej tych, których chce duchowymi uczynić, nawiedzając ich rankiem i nagle ich doświadczając.”

To kolejne następstwo pociech u ludzi duchowych odbywa się – według świętego Grzegorza – w następujący sposób. ,,Na początku przychodzą słodkie pociechy” – mówi tenże święty – ,,w środku zapasy z pokusami, a na koniec zupełna doskonałość. Najpierw doznają pocieszających słodyczy, następnie doświadczających goryczy, a wreszcie umacniających przyjemności i wzniesień”. Na innym zaś miejscu mówi tenże sam święty: ,,Bóg Wszechmogący opuszcza na chwilę tych, których na wieki umiłował. Stąd też powiada Pismo Święte: ,,Na małą chwilę trochę opuściłem cię, a w litości wielkiej zgromadzę cię. Na mały czas rozgniewania zakryłem nieco oblicze moje przed tobą, a miłosierdziem wiecznym zmiłowałem się nad tobą (Iz 54, 7-8). Albowiem Bóg nawiedzając dusze święte, wspiera je, opuszczając, doświadcza, darami umacnia, a utrapieniami próbuje”.

Święty Bernard mówiąc o nawiedzeniach Słowa, tak się wyraża: ,,Kiedy człowiek mniema, że Go już posiada, On nagle się wymyka, a płaczącemu i rzucającemu się w pogoń dozwala się ująć, lecz nie zatrzymać, bo znowu nagle jakoby z rąk wypada. A kiedy pobożna dusza pocznie nalegać usilnymi prośbami i wzdychaniami, znowu powraca, a pragnienia wiary jego (Ps 20, 3) nie zawodzi. Niebawem jednak znowu znika i nie ukazuje się, chyba żeby całą usilnością pragnienia był przywoływany. Tak więc nawet w tym ciele można się często cieszyć odwiedzinami Oblubieńca, lecz niezupełnie, bo nawiedziny sprawiają wprawdzie radość, ale opuszczenie jest przykre”.

W ten sposób Bóg uprzedza początkujących błogosławieństwami słodyczy, lecz następnie usuwa od nich pociechy, aby ich, jako już wykarmionych mlekiem, wśród różnych goryczy i utrapień poprowadzić do stałych potraw i doskonałości. Otóż te wszystkie przykrości i gorycze, jakie za sprawą lub dopuszczeniem Bożym ponosi dusza wierna, nazywają się zwyczajnie oschłościami. Z tego, cośmy o pociechach powiedzieli, można już mieć pewne pojęcie o oschłościach. Jednakże dla większej jasności pomówimy nieco i o nich z osobna”.

W imię Prawdy! C. D. 357

10 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„O DUCHU LUDZKIM. O JEGO DZIWNYCH ODMIANACH. SKĄD ONE POCHODZĄ? JAK TRUDNO I PO CZYM GO POZNAĆ?

Z tego, co wyżej powiedzieliśmy, można już poznać, że przez to słowo duch ludzki rozumiemy tego ducha, jaki wypływa z naszej natury skażonej grzechem pierworodnym. Również wykazaliśmy już powyżej, po jakich znakach można go odróżnić od duchów Bożego i szatańskiego. Wobec tego pozostaje nam jeszcze krótko pomówić o tym, co wchodzi w zakres szczegółowej wiadomości o nim.
Przede wszystkim więc trzeba wiedzieć, że ten duch dlatego zawsze do złego prowadzi, że człowiek wskutek grzechu pierwszych rodziców, opuszczony od Boga i zostawiony samemu sobie, jeżeli go łaska Boska nie wspiera, podlega grzesznym poruszeniom pożądliwości- ,,jak koń i muł, które nie mają rozumu” (Ps 31, 9). „Ludzka natura” – mówi Prosper – „zepsuta wskutek grzechu pierwszego człowieka, nawet wśród dobrodziejstw, wśród praw i łask Bożych zawsze jest skłonniejsza do złej woli. Iść za nią znaczy iść samopas. Ta więc wola chwiejna, niepewna, niestała, niezdecydowana; słaba do czynów, a skora na podszepty; wobec pożądliwości ślepa; względem zaszczytów nadęta; lękliwa wobec trosk i niepokojona podejrzeniami; chciwsza chwały niż cnót; troskliwsza o dobre imię niż o sumienie; nieszczęśliwsza wśród użycia pożądanych rozkoszy niż wobec ich braku – nie ma w sobie sił innych, jak tylko łatwość narażania się na niebezpieczeństwo. Ponieważ zaś wola, którą nie kieruje niezmienna wola, jest zmienna, przeto tym prędzej popada w niepewność, im spieszniej bierze się do dzieła”.

Zupełnie tak samo opisuje naszą duchową nędzę święty Augustyn: „Pierwszy człowiek otrzymał przy stworzeniu naturę bez skazy – stworzony został sprawiedliwym, a nie uczynił się sprawiedliwym. Jakim się uczynił, wiadomo: wypadłszy z rąk garncarza, rozbił się. Rządził bowiem nim sam Stwórca, chciał opuścić Stwórcę; pozwolił Bóg na to, jakoby mówiąc: „Niechaj opuści mnie, a znajdzie siebie i niechaj się ze swej nędzy przekona, że beze mnie nic nie może”. O! Zła jest wolna wola bez Boga. Doświadczyliśmy, co znaczy bez Boga, i dlatego staliśmy się nędznymi”.
Nie ma takiej wymowy, która by zdołała dostatecznie wypowiedzieć nieszczęście upadłego człowieka: jak on jest skłonny do złego, a nieudolny do dobrego, ilu kłopotom podległy, iloma chorobami nękany. Jak zatruty napój rozchodzi się po całym ciele i zatruwa je, tak też i zabójczy jad tego wielkiego grzechu zatruł, zgubił i zepsuł cały rodzaj ludzki. Stąd pochodzi ślepota i nieświadomość, stąd próżne troski, stąd szkodliwe pożądliwości, stąd kłótnie, niezgody i wojny, stąd nie mniejszy zastęp ułomności niż zbrodni. Stąd to pochodzi, że umysł przyćmiony grubą zasłoną ciemności nikczemnieje w myślach swoich (Rz 1, 21), a wola omdlała i osłabiona, jako podła niewolnica, usługuje pożądliwości i bezprawiom. Stąd wszyscy ludzie bez wyjątku – jeżeli ich nie uleczy i nie wyzwoli łaska Chrystusowa – lgną w błocie głębokim (Ps 68, 3). Odwracają oczy od najwyższego Dobra, a zwracają je ku miłości własnej, wylewając się na ciągłe rozkosze. O nic się nie troszczą, byleby tylko podobać się światu i służyć próżnej chwale.

Taki jest początek ludzkich popędów, taki to ohydny owoc zatrutego drzewa. „Natura bowiem ludzka” – mówi święty Grzegorz – „wypadłszy dobrowolnie z pierwotnego stanu, a poddana zgniliźnie skażenia, kiedy sobie sama przez się sprawia nowe przykrości, nie czyni nic nowego, bo już i bez nich była również nieszczęśliwa. To chociaż wzniesie się na chwilę do pożądania czegoś wyższego, jednak wskutek wielkiej zmienności niebawem wraca znowu w zwyczajne szranki. A chociaż sili się nad rozwojem myśli, jednak częste upadki, spowodowane jej słabością, jeszcze bardziej ją osłabiają. Wszakże dobrowolnie wzięła na siebie to brzemię zmienności, przeto je też dźwiga, chociaż wbrew woli”.

W tym dniu wybrałem się do kurii, aby zapoznać się z aktami mojej sprawy. Ponownie podano mi do podpisania oświadczenie przed otrzymaniem akt. Nie zgadzałem się z treścią oświadczenia, zwłaszcza z punktem czwartym, który ,,zaklejał” mi usta na temat tego, co przeczytam. Nie podpisałem oświadczenia. Po raz czwarty nie dano mi zobaczyć akt mojej sprawy…

W imię Prawdy! C. D. 346

3 czerwca 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„8.Ludzie pozostający pod wpływem złego ducha są lekkomyślni, niestateczni, niespokojni, zamieszani, gwałtowni, brak im powagi i zastanowienia. Nie przyjmują cudzych rad, a własne zdanie przenoszą nad wskazówki starożytnych Ojców. Kochają swych pochlebców, a nienawidzą tych, co ich ganią. Gniewają się na grzeszących i upominają ich niecierpliwie i upokarzająco. Zamiary swoje wykonują gwałtownie, a we wszystkim szukają samych siebie. Przechwalają się niekiedy własnymi niedoskonałościami, jakoby one od Boga pochodziły dla utrzymania ich w pokorze, lecz zaniedbują pozbyć się takowych. Po upadku grzechowym albo się pocieszają, że ludzką rzeczą jest grzeszyć, albo też oburzają się na siebie samych i haniebnie upadają na duchu, a pomocy Bożej nie wzywają.

9.Kiedy szatan widzi, że wola sług Bożych jest silna i wytrwała w dobrym, natenczas zwraca się przeciwko rozumowi. Podaje mu bardzo wysokie myśli i wzniosłe a nadzwyczajne plany, aby ludzi nimi zajęci sądzili, że już doszli do szczytu doskonałości. W tym nieszczęśliwym stanie dochodzą do takiej wyniosłości, że nie troszczą się więcej o czystość serca i zaniedbują umartwienie, a swoją mądrość – jakoby jakie bożyszcze – uwielbiają. Tym sposobem dochodzą do uporczywego trzymania się własnego zdania, do gardzenia radami innych, które ich zdaniem są im zbyteczne.
Takich ludzi niezmiernie trudno uleczyć, bo „jeśliby oko twoje było niegodziwe, całe ciało twoje ciemne będzie” (Mt 6, 23). Toteż: „jeśli kto między wami zda się być mądrym na tym świecie, niech się stanie głupim, aby był mądrym” (1 Kor 3, 18). Ponieważ zaś szatan stopniowo opanowuje duszę – poczynając od małych, a prowadząc do coraz większych rzeczy – należy troskliwie się starać, aby nie zostawić choćby najmniejszej szparki, przez którą mógłby się dostać do duszy.

10.Ten nieprzyjaciel nie pomija żadnej chwili i żadnej sposobności do trapienia człowieka i kuszenia go do grzechu. Jeżeli zaś nie udaje się mu podsuwanie złych myśli do duszy postępującej w cnotach, natenczas stara się przynajmniej zatruć natchnienia Boże, pobudzając do próżnej chwały i upodobania w sobie samym.
Niekiedy porusza także siły i soki żywotne i wznieca w wyobraźni ohydne obrazy, skłaniając tym sposobem do oglądania nieskromnych uczynków. Tak czytamy o świętej Katarzynie Sieneńskiej, że jej szatan poddawał najbezwstydniejsze widoki. Innym znowu przydarzyło się, że mimo oporu poruszał ich język ku wypowiedzeniu słów bluźnierczych i prawie gwałtem popychał ich w rozpacz.
Niekiedy znowu na dłuższy czas przestaje kusić ludzi pobożnych, spodziewając się większej korzyści z ostygłości i opieszałości, w jaką popadną, kiedy im zabraknie ćwiczenia się w szermierce duchowej. Niekiedy zaś czyni to podstępem, ażeby niejako uśpionych ciszą duchową i nieprzygotowanych mógł tym łatwiej napaść i pokonać. Tak uczy święty Grzegorz. „Dawny nieprzyjaciel” – mówi on – „po utarczkach z duszą za pomocą pokus często ustępuje na chwilę, ale nie w tym celu, ażeby już zakończyć rozpoczętą walkę, lecz aby tym łatwiej wedrzeć się niespodzianie na nowo do serca uspokojonego i czującego się już bezpiecznym”.

11.Kiedy już ten chytry wróg nie może żadną inną miarą skusić duszy, stara się ją przynajmniej omamić różnymi złudzeniami pozornej cnoty i świętości. Ponieważ zaś sprawy duchowe przynoszą zaszczyt, pożytek i przyjemność, przeto doprowadza niektóre dusze do tego, że w poruszeniach łaski szukają, swego, nie tego co jest Jezusa Chrystusa (Flp 2, 21). Innych znowu obawą przed trudami doprowadza do tego, że lekceważą sobie uczynki, w mniemaniu, że wystarczy mieć ducha skorego i ochotnego, że Bóg nie patrzy na czyny, ale na wolę, gdy tymczasem, w rzeczywistości, tkwi w ich sercu zaledwie słabe tylko pragnienie cnoty. Przeciwnie, innych znowu zajmuje całkowicie zewnętrznymi uczynkami obok bardzo nieznacznej pracy nad wewnętrzną poprawą.
Kogo zaś nie może odwieść od wszystkich cnót, odciąga go przynajmniej od najważniejszych – pod pozorem, że są mniej konieczne – lub przynajmniej usiłuje doprowadzić do tego, ażeby się w nich tylko pobieżnie ćwiczył. Również budzi w niektórych zapał zbytniej i nieroztropnej gorliwości, tak że ani się innych nie radzą, ani też cudzych rad nie znoszą. Ta przewrotność jest szczególnie niebezpieczna dla tych osób, które są zobowiązane do posłuszeństwa i poddane kierownictwu drugich.
Lekarstwem na powyższe złudzenia jest ścisłe badanie każdego złudzenia, czy nie ma w nim jakiejś zdrady. Następnie – odnoszenie wszystkich natchnień łaski do Boga jako ich dawcy, zanim się jeszcze nie splamią brudem miłości własnej. Wreszcie – unikanie pragnień i próśb o wysokie wzniesienia, niezwykłe oświecenia i wewnętrzne pociechy, gdyż nimi otwiera się przystęp szatańskim zasadzkom.

12.Początkującym w służbie Bożej szatan poddaje gorące i nieumiarkowane pragnienie nawrócenia wszystkich do Boga. Święta Teresa twierdzi i udowadnia przykładami, że ta pokusa jest bardzo powszechna i że jest źródłem zguby duchowej dla wielu. „Bo właśnie wtenczas, kiedy by im należało” – powiada ta święta nauczycielka – „nie troszcząc się o innych, zająć się sobą i skrzętnie baczyć na to, ażeby chodzić i podobać się Bogu, oni raczej pracują nad zbawieniem drugich. A chociażby sami zaledwie kroczą po drodze cnoty, odważają się innych prowadzić po trudnych ścieżkach, o których sami pojęcia nie mają, i ośmielają się drugich podnosić, chociaż sami bardzo nisko stoją”.
Wprawdzie pragnienie nawrócenia błądzących nie jest złem, lecz zabiegi i praca około niego może być zła i jest zazwyczaj złą, jeżeli się nie łączy z wielką ostrożnością. „Wszystkiego ducha swego pokazuje głupi” – mówi Mędrzec – „a mądry odkłada i chowa na przyszłość” (Prz 29, 11). A święty Bernard tak uczy: „Nie można podać lepszej rady do zbawiennej pobożności nad tę, jaką podaje Mędrzec, kiedy mówi: „Zmiłuj się nad duszą swoją, podobając się Bogu” (Syr 30, 24). Jeżeli mam tylko odrobinę oleju do namaszczenia, czyż sądzisz, że ci go mam dać, a sam zostać ogołoconym? Zostawię go dla siebie i nie wydam, chyba tylko na rozkaz Proroka. Na usilne prośby gotowa odpowiedź: „By przypadkiem nie zabrakło nam i wam, idźcie raczej do sprzedających kupcie sobie” (Mt 25, 9)”. Trochę zaś niżej dodaje: „Zresztą ty, bracie, którego własne zbawienie jest jeszcze niepewne, którego miłość albo żadna, albo tak delikatna i giętka jak trzcina tak, cofa się przed wszystkim, że każdemu duchowi wierzy, że ją każdy wiatr unosi, ty, powtarzam, wobec takiego stanu własnej duszy, jakimże czołem, pytam, śmiesz podjąć się lub sprawować kierownictwo duszami innych?”
Tak i tym podobnie przemawia święty Doktor do początkującego, przestrzegając go, aby sam nie będąc pełnym, nie spieszył się z wylewaniem, lecz aby zaczekał, aż się sam napełni, a dopiero wtenczas, będzie mógł bez własnego uszczerbku udzielić drugim, co jemu samemu zbywać będzie. Miłość niepełna bowiem nie jest doskonała.

Jest jeszcze inny, a nie mniej niebezpieczny podstęp szatański. Ulegają mu ci, co postawili zaledwie pierwsze kroki na drodze doskonałości, a widząc drugich zupełnie już doskonałych zażywających niewymownej słodyczy, nią zbawieni robią nagły i zuchwały skok na wyższe stopnie, nie wykorzeniwszy pierwej złych nałogów i nie ugruntowawszy się w cnocie. Tacy ludzie powtarzają często, że należy dążyć do ścisłego połączenia się z Bogiem, i myślą, że już wszystkiego dokazali, gdy umieją wspaniale rozprawiać o rzeczach wyższych, jak gdyby doskonałość zasadzała się na słowach, a nie na uczynkach. Dopiero kiedy spotka ich nagle jakaś boleść, wtenczas, lecz za późno, poznają, jak daleko im jeszcze do tego stopnia doskonałości, na jaki odważyli się wedrzeć bez uprzedniego oczyszczenia, pomijając te stopnie, jakie święci Ojcowie wskazują”.

W imię Prawdy! C. D. 341

30 maja 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

„3.Pokusy szatańskie zwykły początkowo wzbudzać zaufanie, lecz później prowadzą do zwątpienia w pomoc Bożą i do rozpaczy. Dlatego zaraz w początkach pokusy należy wykrywać jej podstępne plany i opierać się mężnie pierwszym napadom, aby szatan rozzuchwalony naszą gnuśnością nie pokonał nas i nie zdobył twierdzy naszej duszy.
Ponieważ zaś napotyka dwojakiego rodzaju ludzi, tj. dobrych i złych, przeto dobrym poddaje pokusy pobudzające do oschłości i skrupułów; złym zaś poddaje takie, które ostatecznie prowadzą do zmysłowej rozkoszy. Pierwszych napada ostro; drugich zaś spokojnie, słodko i łagodnie. Ta różnica pochodzi z odmiennego usposobienia dusz. Do duszy bowiem przeciwnej sobie zły duch przychodzi z hałasem łatwym do poznania; przeciwnie zaś – do duszy podobnej do siebie przychodzi spokojnie jako do własnego i otwartego domu. Takie bywają początki pokus, gdyż w ich rozwoju nawet i złych, których podstępnie opanował, ten wróg zdradliwy wprawia w zamieszanie i okrywa ich niejako osłoną ciemności. I nie można się temu dziwić, gdyż nie może być pokoju tam, gdzie nie ma Boga. Tak skłonił zdrajcę Judasza do sprzedania Pana Jezusa, a po spełnieniu tej strasznej zbrodni wtrącił go następnie w rozpacz, a ostatecznie poddał mu stryczek.

Tak więc początkom złego należy się opierać. Jak uczy święty Augustyn: „Przychodzi ci na myśl coś niegodziwego, nie zastanawiaj się nad tym i nie zgadzaj, bo to, co ci na myśl przyszło, jest głową węża; przydepczesz głowę, a unikniesz dalszych poruszeń. Co to znaczy: przydepcz głowę? To znaczy: wzgardź samą pokusą! Może ci obiecuje zyski? Jest to wielki zysk i wielki skarb. Jeżeli użyjesz tego podstępu, będziesz bogatym. Jest to głowa węża, więc ją przydepcz. Co to znaczy: przydepcz? To znaczy: wzgardź tym, co ci podsuwa. Lecz może ci podsuwa wielkie skarby? „Cóż bowiem pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł?” (Mt 16, 26). Niechaj zaginie zysk światowy, byleby nie było szkody duchowej. Tak mówiąc, dowiedziesz, żeś odkrył głowę węża i żeś ją zdeptał. Ten wąż szlakuje stóp twoich. Co to jest: szlakuje stóp twoich? Wygląda, byś zszedł z drogi Bożej! Ty zważasz na początek pokusy, a on patrzy na twój upadek. Bo jeżeli się potkniesz, upadniesz; jeżeli upadniesz, on będzie górą. Abyś snadź nie upadł, nie schodź z drogi. Ciasną ścieżkę wytknął ci Pan; cokolwiek jest poza nią, jest śliskie. Dlatego światłem jest Chrystus i drogą jest Chrystus. Jeżeli odejdziesz od Niego, nie będziesz ani w świetle, ani na drodze”.

4.Sprawiedliwy Hiob mówiąc o szatanie, tak się o nim wyraża pod imieniem Lewiatana: „Dech jego węgle zapala, a płomień z paszczy jego wychodzi” (Hi 41, 12). Święty Grzegorz w następujący sposób objaśnia powyższe słowa: „Lewiatan tylekroć węgle zapala, ilekroć jego skryte poduszczenia sprowadzają ducha ludzkiego do zakazanych rozkoszy. Jednych bowiem zapala pochodniami pychy, innych zazdrości, innych lubieżności, a innych chciwości. Pochodnię pychy podsunął Ewie, skłaniając ją do wzgardzenia słowami przykazania Pańskiego. Żarem zazdrości zapalił duszę Kaina, kiedy się tenże zasmucił, że Bóg przyjął ofiarę brata, i tym sposobem doszedł do zbrodni bratobójstwa. Pochodniami lubieżności rozpalił serce Salomona, czyniąc go tak wielkim niewolnikiem miłości kobiet, iż pędząc za uciechami cielesnymi, popadł w bałwochwalstwo, a zapomniał o czci należnej Stwórcy. Ogniem chciwości rozpalił duszę Achaba, skłaniając go niepochamowaną żądzą do pragnienia cudzej winnicy i pociągając go tym sposobem aż do zbrodni mężobójstwa. A płomień z jego paszczy wschodzi. Płomieniem paszczy jest wpływ jego tajemnych podszeptów, bo dusza pod wpływem jego pokus zapala się pożądliwością”.
Wreszcie święty Grzegorz wyprowadza taki wniosek, że kto nie chce być ogarniony płomieniem jego paszczy, powinien uciec się do pomocy modlitwy. Zdroje łez bowiem szybko gaszą jego płomień”.

W imię Prawdy! C. D. 330

23 maja 2024 roku

W tym dniu ważne były dla mnie poniższe treści z liturgii godzin:

,,Chrystus jest kapłanem, ale kapłanem dla nas, a nie dla siebie, ponieważ w imieniu całego rodzaju ludzkiego zanosi Ojcu Przedwiecznemu prośby i wyrazy czci religijnej; On jest żertwą ofiarną, ale dla nas, ponieważ w miejsce człowieka obarczonego grzechami stawia siebie samego. Już słowa Apostoła: „To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie”, domagają się od wszystkich chrześcijan, by w ten sposób wzbudzali w sobie – na ile ludzkie możliwości pozwalają – te uczucia, którymi ogarnięta była dusza Boskiego Odkupiciela, gdy składał ofiarę z siebie samego; w każdym razie niech wzbudzają pokorne poddanie umysłu i Najwyższemu Majestatowi Bożemu składają uwielbienie, cześć, chwałę i dziękczynienie.
Oprócz tego słowa te domagają się od nich, by przybierali w jakiś sposób postawę żertwy ofiarnej, by zapierali się samych siebie ze względu na przykazania Ewangelii, by z własnej woli i ochoczo podejmowali dzieło pokuty, by wszyscy z osobna brzydzili się tym, czego się dopuścili, i za to czynili ekspiację. W końcu słowa te domagają się, byśmy wszyscy razem z Chrystusem ponieśli mistyczną śmierć na krzyżu w taki sposób, abyśmy mogli przypisać sobie myśl św. Pawła: „Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża”. – św. Pius XII

,,Boże, poganie wtargnęli do Twego dziedzictwa,
zbezcześcili Twój święty przybytek,
Jeruzalem obrócili w ruiny.
Ciała sług Twoich wydali na pastwę ptaków z nieba,
zwierzętom ziemskim ciała Twoich wiernych.
Ich krew rozlali jak wodę wokół Jeruzalem,
i nie miał ich kto pogrzebać.
Przedmiotem wzgardy staliśmy się dla sąsiadów,
igraszką i pośmiewiskiem dla otoczenia.
Jak długo, Panie?
Czy wiecznie będziesz się gniewał,
a Twoja zapalczywość płonąć będzie jak ogień?
Nie pamiętaj nam win przodków naszych,
niech szybko nas spotka Twoje zmiłowanie,
gdyż bardzo jesteśmy słabi.
Wspomóż nas, Boże, nasz Zbawco,
dla chwały Twojego imienia;
Wyzwól nas i odpuść nam grzechy
przez wzgląd na swoje imię.
Czemu mają mówić poganie:
„Gdzież ich Bóg jest teraz?”
Niech na oczach naszych poganie się dowiedzą,
że jest pomsta za krwi Twoich sług przelanie.
Niech jęk pojmanych dojdzie do Ciebie
i mocą Twego ramienia ocal na śmierć skazanych.
My zaś, lud Twój i owce Twojej trzody,
będziemy wielbić Ciebie na wieki
i przez pokolenia głosić Twoją chwałę”. Ps 79

W tym dniu przeczytałem ważne dla mnie treści w książce kardynała Jana Bona pt. ,,O rozpoznawaniu duchów”:

,,Natchnienie Boże dokonuje się za pomocą mowy Bożej, która nas w różny i dziwny sposób w swej wszechmocy i niepojętej mądrości pucza i porusza. ,,Rozróżniamy dwa rodzaje mowy Bożej” – powiada święty Grzegorz – ,,Bóg bowiem przemawia albo przez siebie samego, albo też za pośrednictwem duchów anielskich. Kiedy sam przemawia, poznajemy ten Jego wpływ przez pewne podniesienia duchowe. Kiedy zaś za pośrednictwem aniołów objawia nam swą wolę, dzieje się to niekiedy za pomocą postaci nieistniejących w rzeczywistości, lecz tylko pozornych, tj. albo przybranych na pewien krótki czas z powietrza, lub też w postaci mieszanej: zmysłowo-duchowej. Niekiedy zaś przemawia Bóg do serca ludzkiego za pośrednictwem aniołów w ten sposób, że się nam anioł w rzeczywistości przedstawia oczom duszy”.

,,Lecz może powstają myśli” – mówi święty Bernard – ,,w sercu Twoim i pytasz niepewny samego siebie: jakim sposobem dostaje się głos Słowa do duszy i jak to się może dziać? Przemawia, a nie wymawia żadnych słów. Dobrze, że się tak pytasz, lecz zważ, że to duch mówi i że duchowym sposobem trzeba rozumieć jego mowę. Toteż ilekroć słyszysz lub czytasz, że Słowo rozmawia z duszą lub się wzajemnie spostrzegają, nie wyobrażaj sobie, jakoby się to działo za pomocą słów lub przez ukazywanie się materialnych postaci osób rozmawiających. Posłuchaj, co masz w takim wypadku sądzić: Duchem jest Słowo, duchem także i dusza; mają one właściwy sobie język, którym do siebie przemawiają i zapowiadają swoją obecność. Tym językiem u Słowa jest Jego życzliwa dobrotliwość, a u duszy zapał gorliwości”. Zdawałoby się, że to zdanie świętego Bernarda nie zgadza się z tym, cośmy dopiero przed chwilą przytoczyli ze świętego Grzegorza. Jednakże łatwo przekonamy się, że nie ma między nimi żadnej sprzeczności, kiedy rozróżnimy trojaki sposób mowy Bożej.

Pierwszy za pomocą zewnętrznych słów, przystępnych dla cielesnego ucha ludzkiego, jakimi Bóg zazwyczaj za pośrednictwem aniołów oświeca rozum ludzki. Tym sposobem przemawiał Bóg do Mojżesza i proroków. Podobnie przy chrzcie Pana Jezusa i przy przemienieniu na górze dał się słyszeć głos: ,,Ten jest Syn mój miły” (Mt 3, 17; Mt 17, 5). Tak samo przy modlitwie Chrystusa rozległ się… głos z nieba: ,,I uwielbiłem, i jeszcze uwielbię” (J 12, 28). Nadto wiadomo nam, że dosyć często się zdarzało, iż z figur i obrazów Pana Jezusa i świętych dawał się słyszeć głos przemawiający do ludzi pobożnych modlących się przed nimi”.