W imię Prawdy! C. D. 177

7 lutego 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem ciekawe treści w książce pt. ,,Gwiazda przewodnia czasów ostatecznych. Mistyka objawień Matki Bożej w Fatimie”:

,,Gdy cel został już wyznaczony, Matka Boża mówi o środkach, jakich należy użyć. ,,Obiecuję, że uczynię cię szczęśliwą nie na tym świecie, ale w następnym” – Niepokalana powiedziała w Lourdes Bernadecie. Podobnie w Fatimie, po obiecaniu trójce dzieci nieba, Matka Boża od razu obwieszcza im cierpienia. Jest to królewska droga krzyża, która prowadzi do Boskiego światła. Już w 1916 r. anioł poprosił dzieci, aby nieustannie ofiarowały Bogu swoje cierpienia: ,,Przede wszystkim przyjmujcie i znoście z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg ześle na was”. Teraz Maryja prosi dzieci o znacznie więcej: ,, Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany, i jako prośba o nawrócenie grzeszników?”

Najświętsza Matka ponownie podkreśla w tych słowach ogromną wartość ofiar, krzyży i cierpień znoszonych ku chwale Boga, i dla zbawienia dusz. Nasuwa się myśl, że po ukazaniu dzieciom rzeczy ostatecznych Maryja mogłaby im poradzić, aby przekazały tę wiadomość dalej, żeby poprosiły księdza o odprawienie Mszy św., żeby zorganizowały spotkania modlitewne lub inne dzieła pracy apostolskiej… Stało się jednak inaczej. Pierwszym wymaganym przez Nią środkiem nie jest nawet modlitwa, ale cierpienie w intencji wynagrodzenia i nawrócenia! Ogromne znaczenie ma również fakt, że to cierpienie, aby mogło wydać nadprzyrodzone owoce, musi być dobrowolnie zaakceptowane. Musi to być akt miłości wobec Boga i bliźniego, akt, który w ten sposób staje się najdoskonalszym wypełnieniem największego przykazania. Im chętniej cierpienia są akceptowane, tym bardziej stają się one aktami miłości i tym więcej przynoszą owoców. Dlatego Niepokalana prosi dzieci o dobrowolną zgodę, a po jej uzyskaniu stwierdza: ,,Będziecie więc musieli wiele wycierpieć”. Pokazuje to, że Matka Boża nigdy nie prowadzi do błahych konwersacji, ale przeciwnie Jej słowa zawsze są pełne głębokiego znaczenia i wymagają poważnego potraktowania. Jeśli powiedz ,,tak”, będzie dokładnie ,,tak”, z wszystkimi tego konsekwencjami! Oprócz ofiar i cierpień Matka Boża podczas każdego objawienia mówi o jeszcze jednym środku, którego należy używać: o modlitwie, a przede wszystkim o codziennym różańcu. Anioł przygotował już dzieci na życie modlitwą, nalegając na odmawianie aktów strzelistych , do których można dodać ,,modlitwę anioła”. Zobaczymy, że każde objawienie fatimskie poucza nas o tym, jak prowadzić głębokie życie duchowe. Jeśli użyjemy tych środków, tak jak zrobiły to dzieci z Fatimy, dostrzeżemy w naszych sercach te same efekty, jakie pojawiły się w sercach trojga pastuszków.

Przede wszystkim takie życie modlitwy i ofiary jest najwyższym środkiem danym przez samego Boga: ,,Łaska Boża będzie waszą siłą”. Droga do nieba wymaga nieustannego wysiłku. Byłoby jednak błędem myśleć, że ten wysiłek pogłębia naszą świętość. Nasz wysiłek, chociaż ważny, może nas jedynie przygotować na interwencję samego Boga, który da nam swoje światło i swoje życie – łaskę, która przemieni naszą duszę, aby stała się święta. Potwierdzenie tej prawdy pojawiło się zaraz potem”.

(…) Łucja, najstarsza z trójki dzieci, tuż po objawieniu doświadczyła wielkich trudności, przede wszystkim ze strony własnej rodziny. Jej matka była przekonana, że córka kłamie, więc przez bicie i bardzo surowe traktowanie próbował ją zmusić do ,,przyznania się”. Szczęśliwe i spokojne życie rodzinne nagle odeszło w przeszłość, zastąpione nieznośnym poczuciem bycia niezrozumianą. Łucja stała się czarną owcą rodziny, uważającej, że przynosi jej wstyd i naraża na drwiny otoczenia. Pamiętajmy, że ten ciężar spadł na wątłe barki dziesięciolatki.

,,Byłam przytłoczona goryczą, widziałam matkę ciągle zdenerwowaną, za wszelką cenę chcącą zmusić mnie do przyznania się do kłamstwa. Tak bardzo chciałam zrobić to, czego sobie życzyła, ale jedynym sposobem, żeby spełnić jej wolę, byłoby kłamstwo. Od kołyski wpajają swoim dzieciom wielki strach przed kłamstwem i karała chłostą to z nas, które powiedziało nieprawdę. […] Moje siostry trzymały stronę mamy i wokół mnie panowała atmosfera potępienia i drwiny. Wtedy przypominałam sobie dawne dni i pytałam samą siebie: <<Gdzie są te wszystkie ciepłe uczucia, jakie moja rodzina miała dla mnie jeszcze tak niedawno?>> Moją jedyną ulgą był płacz przed Bogiem, gdy składałam Mu to w ofierze”.

Ta lekcja ma dla nas szczególne znaczenie. Często możemy usłyszeć lamenty pobożnych dusz: ,,Odkąd nawróciłem się do Boga i poświęciłam się Matce Bożej, wszystko obraca się przeciw mnie. Starzy przyjaciele mnie opuścili, rodzina mnie odrzuca, spadają na mnie wszelkie próby i zmartwienia itp.”.

Odpowiedź znajdziemy w słowach Zbawiciela: ,,Jeśli kto chce iść za Mną, niech sam siebie zaprze, i weźmie krzyż swój, a naśladuje Mnie” (Mt 16, 24). ,,Jeśli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej, niż was, nienawidził […] Jeśli mnie prześladowali, i was prześladować będą” (J 15, 18nn). Nic dziwnego, że diabeł się wścieka, tracąc swój wpływ, kiedy dusza staje się obrazem Niepokalanej, a przez to twierdzą nie do zdobycia. Dlatego stara się doprowadzić do rozpaczy wiernych, zwłaszcza tych, którzy całkowicie należą do Niej.

(…) Matka Boża dwukrotnie prosi: ,,Módlcie się, dużo się módlcie! Nie modlicie się dostatecznie, Moje dzieci! Proszę, podwajajcie wasze modlitwy, nie tak bardzo co do ilości, ale jakości. Uczcie się modlić dobrze, całym swoim sercem! Czyńcie wysiłki – kiedy się modlicie – by być całkowicie oddanymi modlitwie. Róbcie wszystko dla chwały Mego Syna, ku Mojej czci i dla zbawienia dusz! Jeden różaniec odmówiony z większym wysiłkiem i pragnieniem zadowolenia Mnie jest lepszy niż sto odmówionych niedbale i z roztargnieniem”.

Maryja nalega: ,,Módlcie się, dużo się módlcie! Wiecie, że Mój Syn prosi was, byście się modlili zawsze i nigdy nie ustawali. Tylko jeśli jesteście stale zjednoczeni z Bogiem, Jego łaska może trwale w was przebywać, a dary Ducha Świętego dawać wam natchnienia. Wiem jednak, że stałe połączenie z Bogiem jest specjalną łaską darowaną tylko po wielu latach stałego wysiłku. Mimo to jedyna droga do tego celu, by się modlić zawsze i nigdy nie ustawać, to zwielokrotnianie waszych modlitw i odmawianie ich często i bardzo dużo”.

Drugim środkiem do zadowolenia i pocieszenia Najświętszej Maryi Panny oraz ratowania dusz – naszych własnych oraz biednych grzeszników – są ofiary. To ważne, że w Fatimie te dwa pojęcia – modlitwy i ofiary – są bardzo często wymieniane razem. Oba są darami dla Najwyższego: modlitwa jest darem naszego serca i duszy, ofiara – oddaniem naszej woli i naszych działań. Jednak słowo ,,ofiara” uzyskuje specjalną głębię właśnie w Valinhos, gdyż dzieci doświadczyły największych możliwych ofiar, jakie człowiek może złożyć w tym życiu: ofiary ogromnych cierpień, ofiary życia (chciano je zabić!), ofiary wszelkiego rodzaju upokorzeń, nieprzyjemnych i trudnych sytuacji itp.”

W imię Prawdy! C. D. 134

7 stycznia 2024 roku ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem także ważne dla mnie słowa ks. Leonarda Goffina:

,,Apostoł święty błaga i zaklina na miłosierdzie Boga, któregośmy doznali, abyśmy Mu nie, jak żydzi, martwą, ani, jak poganie, bezecną, lecz żywą, ze względu na pożądliwości ciała martwą, świętą, czystą i niepokalaną, Bogu miłą, ku chwale Jego służącą ofiarę przynieśli. Taką żywą, świętą, przyjemną Bogu ofiarą ma być ciało nasze. Nie wyłącza jednak ta ofiara ofiary duszy, gdyż wszystkie nasze uczynki, czy cielesne, czy duchowe mają zmierzać ku Bogu. Duchem przeto i ciałem mamy Bogu przynosić żywą, świętą ofiarę. Uczynimy to wtedy, gdy 1. wszystkie nasze czyny będą miały na celu chwałę Bożą; 2. gdy poskramiać będziemy cielesne chuci nasze jak np. popęd do jadła i napoju i wszelkie nieczyste pożądliwości, gdy trzymać będziem na wodzy zmysły nasze, przedewszystkiem wzrok, słuch i język; 3. gdy hamować będziemy pychę, porywczość, niecierpliwość, gdy będziem w sobie krzepić ducha pobożności w modlitwie i podczas nabożeństwa, gdy będziemy mieć jak Dawid serce skruszone i pokorne, gdyż takie jest najmilszą Bogu ofiarą, którą nigdy nie gardzi. W ten sposób okażemy się rozumnie nabożnymi i będziem królewskimi kapłanami, jak mówi Piotr święty ( 1 P 2, 9), gdyż będziem panować nad złemi skłonnościami i składać ciągle Bogu ofiarę ciała i duszy. Dalej przestrzega nas apostoł, abyśmy nie byli podobnymi do świata, to jest: abyśmy się nie stósowali do przewrotnych jego zasad, zwyczajów i nawyknień, abyśmy nie ubiegali się o to, do czego dąży świat, nie miłowali tego, co on miłuje, nie czynili tego, co on czyni, lecz abyśmy się ciągle odnawiali i odradzali pod względem duszy, zwalczając w sobie złe skłonności i zdobiąc się cnotami. Trzeba zewleć ze siebie człowieka ziemskiego, a przybrać postać i szaty mieszkańca niebios; kto do tego celu zdąża, niechaj się nadewszystko stara poznać, co jest Bogu przyjemnem, a zatem dobrem i doskonałem. To nazywa św. Paweł niezbędną nauką, mówiąc: iż nie trzeba więcej rozumieć, niśli rozumieć należy. Nie zawiodą nas do nieba wszystkie sztuki i nauki razem wzięte, jeśli się starać nie będziem poznać, czego uczy wiara i czego Bóg od nas żąda. Jeśli zaś w tej nauce uczynimy jakie takie postępy, nie unośmy się pychą, ani nie lekceważmy bliźniego i prostaczka, gdyż Pan Bóg daje każdemu w miarę wiary jego. Dar wiary powinien nas raczej powodować do tem większej czci Chrystusa i do starania się o pomnożenie liczby wyznawców tejże wiary.
WESTCHNIENIE. Daj, Panie Jezu, abym Ci złożył w ofierze ciało i duszę jako żywą, świętą i Tobie miłą ofiarę i abym tejże ofiary nigdy nie pokalał nieczystemi rządzami”.

Oraz

,,Przykład Maryi i Józefa uczy nas, że święta i uroczystości wyznaczone przez Boga i Kościół winniśmy obchodzić z nabożeństwem i poświęcać wszystkie swe myśli Bogu i sprawom niebieskim. Wszakże i Kościół ustanowił je jedynie ze względu na nasze dobro. 2. Jeśli Marya i Józef zgubionego Jezusa szukali tak troskliwie, starajmy się także odnaleźć Go, jeżeliśmy Go utracili skutkiem własnej winy tj. przez grzech. Kto bowiem utracił Boga, utracił wszystko. 3. Marya (mówi ewangelista) zachowała w Swojem sercu wszystkie słowa Jezusa. I my jesteśmy równie zobowiązani zachować w żywej pamięci wszystko, cokolwiek o Bogu słyszymy, a rozważywszy dojrzale, wykonywać Jego wolą. – Od Pana Jezusa uczymy się: 1. że najgłówniejszem zadaniem całego życia naszego winno być służyć jedynie Bogu, bo w obec jasno wypowiedzianej i poznanej Jego woli wszystkie względy ludzkie ustąpić powinny. 2. Mamy obowiązek słuchać przykazań Boga, Kościoła i rodziców. Do posłuszeństwa Swym przykazaniom przywiązał Bóg życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo (1 Krl 15, 22) i oświadczył, że posłuszeństwo jest Mu milszem od ofiary i tłustości bydląt ofiarnych, i że się brzydzi nieposłuszeństwem, wieszczbiarstwem i bałwochwalstwem. Kościołowi winniśmy uległość, gdyż w Kościele przemieszkuje Chrystus i Jego Duch Święty. Sam Zbawiciel przecież powiedział, że kto nie słucha Kościoła, jest jakby poganin i celnik, i wykluczony jest ze zbawienia. Rodzicom zaś i władzom trzeba być posłusznym, gdyż są zastępcami Boga na ziemi, a po Bogu im winniśmy życie i rozliczne dobrodziejstwa”.

W imię Prawdy! C. D. 107

22 grudnia 2023 roku – ciąg dalszy

W tym dniu przeczytałem zaskakujący żywot wielebnej Krystyny, napisany przez Jakóba z Witryaku Biskupa Achoeńskiego i Kardynała, naocznego świadka cudów, które czyniła, a znajduje się w dziełach Dyonizyusza Kartuzyana i w Żywotach Świętych księdza Piotra Skargi:

,,Wielebna Krystyna, dla nadzwyczajnych szczegółów jakie w opisie jej życia czytamy przezwana Dziwną, przyszła na świat około roku Pańskiego 1175 we Flandryi w małem miasteczku świętego Trudona z rodziców w ubogim stanie zostających. Po ich śmierci dwie jej starsze siostry przeznaczyły jej do paszenia bydła w polu. Korzystając z samotności jakiej tam zażywała, oddała się życiu bogomyślnemu i ostrej pokucie, tak że wkrótce do wysokiej doszła świątobliwości.

Nie miała lat osiemnastu, kiedy w ciężką chorobę zapadłszy umarła. Siostry, które ją bardzo kochały, rzewnie nad nią płakały, i na jaki mogły zdobyć się sprawiły jej pogrzeb. Leżała na katafalku w kościele, kiedy w środku Mszy świętej którą za jej duszę odprawiał kapłan, wyszła z trumny jak najzdrowsza, a gdy ludzie zgromadzeni uciekali, ona dostawszy się na schody wiodące na poddasze kościoła, tam się schowała. Gdy siostry i ludzie od strachu ochłonęli, sprowadzili ją z góry i zawiedli do domu, gdzie kilku kapłanów i wielu znajomych zeszło się zdziwionych i zaciekawionych tak nadzwyczajnem zdarzeniem. Jeden z księży kazał jej opowiedzieć, co się z nią działo, gdy umarła, aż do chwili, gdy z trumny wstała.

Na co Krystyna taką dała mu odpowiedź. ,,Jak tylko wyszłam z ciała, wzięli mnie słudzy światłości Aniołowie Boscy, i poprowadzili przez ciemne i straszliwe miejsce pełne dusz ludzkich, które tak srogie męki cierpiały, iż nie tylko opisać, ale i wyobrazić sobie tego nie można. Ujrzałam tam i niektóre znajome mi osoby, i przejęta wielką litością, spytałam co to za miejsce, mniemając iż to jest piekło. Powiedziano mi iż to jest czyściec tych dusz, które w pokucie zeszły, ale dostatecznie za grzechy swoje na tym świecie ukarane nie były. Ztamtąd zaprowadzili mnie do raju, i postawili przed tronem Boga; a ja widząc iż mnie Pan Bóg przyjmuje, niezmiernej doznałam radości, sądząc iż tam już na wieki pozostanę. Lecz rzekł do mnie Pan Bóg: ,,Tak jest córko miła, będziesz tu ze Mną, ale wprzód daję cijeszcze dwie rzeczy do wyboru: albo w niebie już teraz pozostać, albo wrócić jeszcze do życia, abyś przez różne doznane w niem cierpienia wyzwalała z czyśćca te dusze, nad któremiś się dopiero litowała, a pozostając jeszcze na ziemi, przykładem twoim drugich przywodziła do pokuty, i dopiero potem z większą za moją łaską zasługą, tu napowrót przyjętą została”. Słysząc to, a przyjęta wielką litością nad duszami w czyśćcu cierpiącemi, oświadczyłam, że gotowa jestem powrócić do życia, i cierpieć za nich największe męki; poczem Pan Bóg rozkazał duszy mojej połączyć się z ciałem. Niech tedy wszyscy wiedzą pocom ja na ziemię na powrót posłana, i gdy widzieć będziecie dziwne moje sprawy, nie gorszcie się z tego, bo taka jest względem mnie, wola Boża”.

Jakoż, od tej chwili, życie jej było nie przerwanem pasmem rzeczy najnadzwyczajniejszych. Najprzód, tak jak zaraz po swojem zmartwychwstaniu pobiegła była na szczyt kościoła, tak odtąd ciągle takich miejsc szukała; wychodziła to na wieże, to na kościoły, to na najwyższe drzewa, i na nich zatopiona w bogomyślności, całe dnie bez pokarmu, i noce bez spoczynku przepędzała. Z początku, patrzono na to z podziwieniom, a pod wrażeniem tego co była wszystkiem o sobie opowiedziała zostawiono ją w pokoju. Lecz po niejakim czasie, przypisując to opętaniu, najprzód jej tego zakazywano, a gdy nie słuchała, związano ją i do rodzaju więzienia wtrącono. Wiele tam i długo cierpiała, aż nocy pewnej, chociaż silnie skrępowana była, uwolniła się od więzów i uciekła na puszczę. Tam przebyła dwa miesiące, mieszkając jak ptak po drzewach, a gdy jej głód zaczął dokuczać, dziewicze jej piersi wydawały rodzaj mleka, którem przez cały ten czas się żywiła. Wyszukana w tem miejscu znowu uwięziona została, a po niejakim czasie krewni i znajomi uwolnili ją i zaprowadzili do miasta Luwaniu, do pewnego świątobliwego i uczonego kapłana, aby ten wziął ją pod swoje duchowne przewodnictwo. Znać, że kapłan ten poznał w niej Ducha Bożego, gdyż zaraz kazał Krystynie przystąpić do Komunii świętej, i polecił aby jej nie przeszkadzano w sposobie życia jaki prowadziła.

Odtąd zadawała sobie pokuty wszelkie ludzkie pojęcie przechodzące, a wszystkie ofiarując za dusze będące w czyśćcu. I tak: rzucała się w piec, w którym ogień się palił; w nim takich cierpień doznawała, że w niebogłosy krzyczała, a wychodziła ztamtąd bez najmniejszej szkody i upalenia. Niekiedy znowu, gdy piec miał za mały otwór aby weń wejść mogła, kładła w ogień ręce albo nogi krzycząc od bólu, lecz wyjmując potem też członki niespalone. To znowu wskakiwała w kocioł wrzącej wody, a stojąc w nim części ciała nieobjęte wodą polewała ukropem jęcząc i krzycząc od bólu, a wciąż ofiarując to za dusze czyśćcowe, i znowu z takiej strasznej kąpieli wychodziła jakby ochłodzona. Kiedy rzeka Moza pod tem miastem płynąca, zamarzła, weszła przez lud przez przeręble, sześć dni tak przebywała, i wyszła zdrowa, skoro jej to kapłan nakazał. Co jeszcze dziwniejsze: rzucała się w koło młyńskie kiedy było rozpuszczone; koło to gruchotało wszystkie jej członki, lecz wychodziła z niego takąż, jaką była kiedy podeń się rzucała. W mieście wiele było psów bardzo zajadłych; Krystyna szła pomiędzy nie, a czołgając się na czworakach, pobudzała je na siebie tak, że wszystkie na nią ze wściekłością się rzucały. Zdawało się, że ją poszarpią w kawałki: lecz i z tego rodzaju zadanej sobie za dusze czyśćcowe pokuty, bez szwanku wracała.

Po niejakim czasie, znowu poczęli ludzie przypuszczać, że jest opętaną. Krewni chcąc ją powtórnie uwięzić posłali po nią człowieka, który niemogąc jej dogonić gdy przed nim uchodziła, cisnął za nią wielkim kamieniem, którym złamał jej nogę i wtedy ją pojmał. Krystyna z największą cierpliwością i bez najmniejszej do swego krzywdziciela urazy, związana i do krewnych odstawiona, w ściślejszem jeszcze więzieniu osadzoną została. Prócz tego skrępowali ją całą rodzajem drewnianych dybów, od których wkrótce ciało jej pogniło, a na posiłek dawali jej tylko trochę chleba tak suchego, że go ugryźć nie mogła. Lecz i tam przyszedł jej Pan Bóg w pomoc. Z piersi jej znowu wydobyło się owo cudowne mleko, którem się karmiła na puszczy, a którem i rany swoje namazawszy wnet je zleczyła, i chleb maczając posilać się niem mogła.

Na koniec, nie wiadomo z jakich powodów, krewni ci, którzy ją tak dręczyli, upamiętawszy się nie tylko uwolnili ją z więzienia, lecz przejęci wielkim żalem za okrucieństwo, z jakiem się z nią obchodzili, z płaczem prosili ją o przebaczenie. Krystyna rzuciła się w ich objęcia i serdecznie uściskała mówiąc, że najmniejszego do nich żalu mieć nie może, bo przecież wiedzieć powinni, iż ją na to Pan Bóg powtórnie na ziemię zesłał, aby jak najwięcej cierpiąc, najwięcej dusz z czyśćca wybawiła.

Gdy na wolności się znalazła, znowu owe cudowne pokuty, o których wyżej się powiedziało, zadawała sobie. Mnóstwo się ludzi do niej zbiegało. Wielu ciężkich grzeszników pobudzało to do skruchy, a wszystkich zachęcało do tem gorliwszego za dusze czyśćcowe nabożeństwa. Lecz wielu też słabej wiary gorszyło się tem, i ci przypisywali to opętaniu. Co widząc osoby pobożne, prosiły Pana Boga, aby uskromił owe cuda w Krystynie, i aby się w jej sprawach nie tak wysoko ręka Boska wznosiła, przez wzgląd na słabość wiary wielu tamecznych mieszkańców. Wysłuchał Pan Bóg tych modlitw, i odtąd życie Krystyny nie było tak nadzwyczajnem. Częściej przebywała z ludźmi, chorym po ich mieszkaniach i szpitalach usługiwała, największą zaś miała litość nad umierającymi. Tych do ostatniej chwili nie odstępowała, posiadając szczególny dar do pobożnego przygotowania na przyjęcie ostatnich Sakramentów świętych i na godzinę śmierci. Od tej usługi nie wyłączała nawet Żydów, których tam wielu mieszkało, mówiąc, iż Pan Jezus tak dalece do karania nie jest skwapliwym, że i wielu z tych nieszczęśliwych zaślepieńców, w ostatniej ich godzinie oświecać i nawracać raczy. Lecz z drugiej strony, z wielką gorliwością nakłaniała wiernych, aby do ostatniej godziny pokuty nie odkładali. Opowiadał bowiem, że w czyśćcu, do którego zaprowadzona była niegdyś, widziała miejsce przy samem już piekle będące, przeznaczone dla tych, którzy po ciężkich grzechach, dopiero przy samej śmierci jednają się z Bogiem. Mówiła przytem, że to miejsce nie mniejsze ma męki od tych, których doznają w piekle potępieńcy, z tą tylko różnicą, że mają nadzieję wybawienia, i że szatani jeszcze wścieklej się nad temi duszami niż nad potępionemi pastwią, gdyż wiedzą, że przyjdzie czas, gdy nad niemi władzy mieć nie będą.

Chociaż krewni chętnie ją chcieli swoim kosztem utrzymywać, nigdy nie chciała żyć inaczej jak z jałmużny: mówiąc, iż to dlatego czyni, żeby tym, którzy ją wspierają dała sposobność dobrze czynienia, gdyż przydawała: ,,Nic skuteczniej u Pana Boga nie uprasza miłosierdzia dla największych grzeszników, jak gdy oni czynią miłosiernie nad bliźnim”. Zwykle też żebrała u ludzi najgorszych, doznając ztąd bardzo często upokorzeń i najdotkliwszych obelg; a za to wielu takim wypraszała u Pana Boga najszczersze nawrócenie. Był w Luwaniu pewien mieszkaniec, znany powszechnie z bezbożności i najgorszych obyczajów, a przy tem bardzo skąpy. Razu pewnego Krystyna nie spodziewając się dostać od niego nic więcej, poszła prosić szklankę wody. Ten widząc kobietę nadzwyczaj wątłą i mizerną, kazał jej dać wina. Krystyna napiła się trochę, a człowiek ten wkrótce zachorował i umarł pojednawszy się z Panem Bogiem i objawiając największą skruchę.

Zdarzało się także, że kiedy dostawała posiłek od osób, które się cudzą krzywdą były zbogaciły, i gdy go pożywała w ich oczach, takich strasznych doznawała boleści i takie wtedy czyniła akty skruchy z powodu, że się cudzą krzywdą żywi, iż nieprawych właścicieli pobudzała do żalu, i niektórzy z nich sami z siebie połowę mienia swojego oddawali tym od których je nieprawnie nabyli.

Na takich uczynkach prawdziwego apostolstwa, spędziła Krystyna lat około trzydziestu, a trudno policzyć ile dusz z czyśćca wybawiła, i ile żyjących wyrwała z ciężkich grzechów i pojednała z Bogiem. Na rok dopiero przed śmiercią, większej samotności szukała. W tym celu osiadła u zakonnic w klasztorze św. Katarzyny. Tam budowała wszystkie siostry swoim przykładem, pokorą, słodyczą w obcowaniu z drugiemi, ostrą pokutą, której do śmierci nie zaniedbywała i łaską wysokiej bogomyślności, którą ja Pan Bóg obdarzał. Zpomiędzy wszystkich zakonnic, najbliżej żyła z jedną imieniem Beatryks. Nie miała łóżka, i zwykle tam było miejsce jej spoczynku, gdzie ją noc zastała. Razu pewnego prosiła Beatryksę, aby nikomu nie mówiąc, przygotowała jej łóżko, a gdy się w nie położyła, przyzwała kapłana i wszystkie ostatnie Sakramenta święte z uczuciem najwyższej wiary i pobożności przyjęła. Potem obawiając się aby gdy rozejdzie się wieść, że umiera, nie ściągnęło to do niej wiele osób, które mając ją w wielkiej czci o błogosławieństwo prosić będą, a lękając się aby ją to w próżną chwałę nie wbiło, prosiła Pana Boga, aby zaraz umarła: co też i stało się.

Tymczasem Beatryks, pobiegła po wszystkie zakonnice i sprowadziła je do łóżka Krystyny, a widząc ją już nieżywą, przyskoczyła do niej i zawołała: ,,Czyż godziło się Krystyno, nie pożegnawszy na i nie pobłogosławiwszy, tak z tego świata odejść?” A potem pełna ufności w Bogu nachyliwszy się do jej twarzy przydała: ,,Tyś żyjąc, zawsze mi posłuszną była: zaklinam cię teraz przez Pana Jezusa, abyś mnie i teraz usłuchała: powróć na ziemię i pobłogosław siostry moje”. Na te słowa Krystyna ożyła, a zwracając się do Beatryksy rzekła: ,,Czemuś siostro droga, przeszkodziła pokojowi mojemu? Jużem do Chrystusa zaprowadzona była”. A potem widząc siostry wkoło siebie klęczące, przeżegnała je, Matce Bożej poleciła, i już tą razą na zawsze oddała Bogu ducha, roku Pańskiego 1224. Ciało jej spoczywa w tymże kościele świętej Katarzyny, i po dziś dzień wielkiemi cudami słynie; dotąd jeszcze jednak, w poczet tych Świętych, którym cześć publiczną oddawać wolno, przez Stolicę Apostolską nie jest zaliczona”.

Podczas modlitwy nieszporami ważne były dla mnie poniższe słowa:

,,Trwajcie więc cierpliwie, bracia, aż do przyjścia Pana. Oto rolnik czeka wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny. Tak i wy bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie. Oto sędzia stoi przed drzwiami”. Jk 5, 7-8. 9b

W imię Prawdy! C. D. 52

1 października 2023 roku

Przeczytałem ciekawe słowa bł. ks. Jerzego Popiełuszki:

,,Pracownicy wymiaru sprawiedliwości muszą pamiętać, że w imię Bożej sprawiedliwości od paragrafów ważniejszy jest człowiek. Że w naszej rzeczywistości często paragrafy i przepisy wykorzystywane są nie tylko dla odszukania prawdy, ale i dla umęczenia człowieka”.

2 października 2023 roku

Tego dnia przeczytałem ważne słowa bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego:

,,Właściwie kapłan nigdy nie może się cofać, nawet gdyby posłannictwo jego wiodło pod zęby zwierząt. Bóg ma prawo wszystkiego żądać. Może z lękiem, może z trwogą i przerażeniem – a jednak jest to położenie bez wyjścia. I cała nasza praca ma iść nie w tym kierunku, by uniknąć tych ostatecznych następstw, ale – by dojść do nich z usposobieniem ufności, pogody i pełnego zrozumienia, że tak musi być, bo tego wymaga ,,Boża racja stanu”. Pszenica i chleb – to kapłańskie narzędzie pracy ofiarniczej. Gdy już ich zabraknie na ołtarzu, pozostaje sam ofiarnik, jak ongiś Chrystus, który po rozmnożeniu chleba – sam się stał Chlebem i ofiarował się ,,zębom bestii”. Bestie odżywiające się Bogiem – mogą się ubóstwić. Prześladowcy ścierający moją pszenicę na chleb – mogą się nawrócić. Czy można ich pozbawić tej ostatniej szansy ratunku?

Bóg zażądał od kapłanów wieku XX, by wydali ciała swoje jako hostię zastępczą; w tylu obozach koncentracyjnych ostatniej wojny dokonała się ofiara, istna hekatomba Kościoła świętego.” – 1 luty 1955 roku

3 października 2023 roku

Na porannej jutrzni zwróciłem szczególną uwagę na Psalm 43:

,,Osądź mnie, Boże, sprawiedliwie
i broń mojej sprawy przeciw ludowi nie znającemu litości,
wybaw mnie od człowieka podstępnego i niegodziwego.
Ty bowiem, Boże, jesteś ucieczką moją.
Dlaczego mnie odrzuciłeś?
Czemu chodzę smutny i gnębiony przez wroga?
Ześlij światłość i wierność swoją,
niech one mnie wiodą,
Niech mnie zaprowadzą na Twą górę świętą
i do Twoich przybytków.
I przystąpię do ołtarza Bożego,
do Boga, który jest moim weselem i radością,
i będę Cię chwalił przy dźwiękach lutni, Boże, mój Boże!
Czemu zgnębiona jesteś, duszo moja,
i czemu trwożysz się we mnie?
Ufaj Bogu, bo jeszcze wysławiać Go będę:
On zbawieniem mojego oblicza i moim Bogiem!”

Ciąg dalszy nastąpi…

W imię Prawdy! C. D. 45

20 września 2023 roku

Poruszył mnie mocny życiorys św. Eustachego z początku II wieku. Przytoczę tylko kilka fragmentów z ponad stuletniej książki.

Zaraz po przyjęciu chrztu świętego przez Eustachego, jego żonę i dzieci, cała rodzina zaczęła być bardzo doświadczana;

,,Pan Jezus mu oznajmił, że wiele go cierpień czeka, aby tem większą w Niebie otrzymał zapłatę. Święty wróciwszy do żony, zdał jej z tego sprawę; oboje tedy gorąco modlili się, prosząc, aby ich Duch Święty wspierać raczył łaską Swoją, w tem wszystkiem, co ich czeka.

Jakoż wkrótce dopuścił Pan Bóg na nich ciężką plagę: prawie wszyscy ich niewolnicy wymarli z powietrza, a trzody wielkie, które głównie stanowiły ich zamożność, wyginęły do szczętu, tak że Eustachy, przedtem jeden z największych panów w Rzymie, przyszedł do ubóstwa. Nie trudno mu było, mając u cesarza wielkie łaski, przyjść na nowo do wielkiego majątku, lecz dla miłości ubogiego Chrystusa, już tego nie chciał, i umyślił z żoną i dziećmi udać się w jakie obce kraje, gdzieby nieznany, żył, oddając się tylko pobożnym ćwiczeniom. W tym więc celu wsiadł na okręt, i puścił się do Egiptu, lecz go na pierwszym kroku wielkie utrapienie spotkało”.

Eustachy został w pewnym momencie oszukany przez właściciela okrętu, który zapragnął być z żoną Eustachego i w tym celu wysadził na ląd Eustachego z dziećmi, a żonę porwał ze sobą. Gdy Eustachy z synami poszedł w dalszą wędrówkę, to przy rzekę jego synowie zostali porwani przez lwa i wilka…

,,Eustachy, wypłynąwszy na ląd, ukląkł, zalał się łzami i zawołał ze szczerym poddaniem się dopustowi Bożemu: Pan dał, Pan odjął, niech imię Pańskie będzie błogosławione. A Pan Bóg, który to wszystko nie dla kary, ale dla doświadczenia tego sługi Swego, jak niegdyś Joba, dopuszczał, jak Jonasza w wnętrznościach wieloryba żywego zachował, tak też i tych synaczków Eustachego z paszczęki srogich zwierząt wyratować raczył.”

Bóg uratował synów i żonę Eustachego, ale on o tym nie wiedział…

,,Tymczasem Eustachy nic o tem nie wiedząc, doszedłszy do wsi zwanej Badyzus, osiadł w niej, i tam lat piętnaście najmując się do pracy około roli, żył z niezachwianą cierpliwością, znosząc wszystko to, co Pan Bóg na niego dopuścił, tak zwykle na modlitwie powtarzając: Panie! Obrałeś mnie ze wszystkiego, tułam się jak wygnanie, pracuje jak niewolnik: wszakrze to wszystko słodko jest mi cierpieć dla Ciebie! O Zbawco mój, boś Ty mnie do poznania prawdy przywiódł, a tą drogą krzyżów, do Siebie mnie prowadzić raczysz. Czyń więc ze mną, co Ci się podoba, byleś mi łaski swojej nie odmawiał”.

Później w cudownych okolicznościach Eustachy odnalazł żonę i synów. Jednak to było spotkanie, które Bóg dopuścił, aby ta rodzina razem mogła ponieść śmierć męczeńską za wiarę w Jezusa Chrystusa. Nie udało się zabić tej rodziny na publicznym placu przez wypuszczenie na nich głodnych lwów. Zwierzęta padły nagle na ziemię, czołgały się i łasiły przed nogami Eustachego i jego rodziny, a poganie wołali: ,,Wielki jest Bóg chrześcijański”.
Oprawcy musieli zastosować inną metodę śmierci dla tych chrześcijan gotowych na śmierć dla Chrystusa.
Na koniec żywotu świętego Eustachego jest zapisane takie zdania dla pożytku duchowego:

,,Widzisz, jak ciężkiemi drogami, a które jak wszystko Pan Bóg z miłosierdzia swojego na dobro dusz wybranych obrócił, spodobało Mu się tych Świętych, których żywot czytałeś, przeprowadzić. NIECH CIĘ TO UCZY, ŻE IM CIĘŻSZE UTRAPIENIA ZSYŁA NA KOGO OPATRZNOŚĆ, TEM WYRAŹNIEJSZYM JEST TO ZNAKIEM WYBRANIA TEJ DUSZY”.

Dzisiejsze Ewangelia przypomniała, co mówili ludzie o Jezusie i św. Janie Chrzcicielu:

Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: „Zły duch go opętał”. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”. Łk 7, 33-34

Najpierw było mówienie, a potem wiemy, co uczyniono z Jezusem i św. Janem Chrzcicielem.

Ciekawe zdania wpadły mi także od bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego:

,,Narzekał król Henryk II (+ 1189), król angielski, że w państwie swoim nie może mieć spokoju przez jednego kapłana. Był to święty Tomasz Becket, arcybiskup Canterbury i prymas Anglii. Milczał jednak król o przyczynie niepokoju – o artykułach z Claremdon, które uderzały w prawa Kościoła. Ci panowie rozumieją często przez spokój milczenie ludzi zduszonych butem gwałtu. Zapominają, że nawet noga zbyt długo ucisku nie wytrzyma. By rządzić więc państwem, należy zaniechać gwałtu, a wtedy wróci spokój. (…) Strach władcy jest odwetem za gwałt. Państwa policyjne, to państwa gwałcone. Wobec nich tylko kapłan musi zdobyć się na obronę obywateli. Obrona ta nie godzi we władzę”.

Poruszyły mnie także słowa z Psalmu 94:

,,Boże pomsty, Panie,
Boże pomsty, ukaż się w blasku!
Powstań Ty, który sądzisz ziemię,
daj pysznym odpłatę!
Jak długo, Panie, występni,
jak długo występni chełpić się będą,
Pienić się i gadać bezczelnie,
i chwalić się będą złoczyńcy?
Depczą Twój lud, Panie,
uciskają Twoje dziedzictwo;
Mordują wdowę i przybysza,
zabijają sieroty.
Mówią: „Pan tego nie widzi,
nie dostrzega tego Bóg Jakuba”.
Pomnijcie na to, głupcy w narodzie,
kiedy zmądrzejecie, bezrozumni?
Czy nie usłyszy Ten, który wszczepił ucho,
Ten, który stworzył oko, nie zobaczy?
Czy Ten, co napomina ludy, nie będzie ich karał?
Ten, który ludzi uczy mądrości?
Znane są Panu ludzkie myśli,
wie, że są marnością.
Błogosławiony mąż, którego Ty wychowujesz, Panie,
i pouczasz swoim prawem,
Aby mu dać wytchnienie w dniach nieszczęśliwych,
zanim grób wykopią występnemu.
Pan nie odpycha swojego ludu
i nie porzuca swojego dziedzictwa.
Sąd się zwróci ku sprawiedliwości,
pójdą za nią wszyscy ludzie prawego serca.
Kto wystąpi w mej obronie przeciw niegodziwcom?
Kto mnie od złoczyńców zasłoni?
Gdyby Pan mi nie udzielił pomocy,
szybko by moja dusza zamieszkała w krainie milczenia.
A kiedy myślę: „Moja noga się chwieje”,
wtedy mnie wspiera Twoja łaska, Panie.
Gdy w moim sercu mnożą się niepokoje,
Twoja pociecha orzeźwia mą duszę.
Czy może się sprzymierzyć z Tobą trybunał bezprawia,
który wbrew prawu sprowadza nieszczęście?
Chociaż czyhają na życie sprawiedliwego
i chociaż krew niewinną potępią,
Na pewno Pan będzie moją obroną,
a Bóg mój skałą ucieczki.
A tamtym za ich niegodziwość zapłaci
i własna złość ich zgubi,
nasz Pan Bóg im zgubę zgotuje”.
Ps 94, 1-23

Ciąg dalszy nastąpi…